Bolesna porażka 0:3 z Bułgarią i stracone dwa punkty w ostatnich minutach starcia z Rosjanami. Na własne życzenie reprezentacja Polski do lat 21 skomplikowała sobie sytuację grupową i na tę chwilę jest stosunkowo daleko od pierwszego miejsca. Co jednak musi się wydarzyć, aby nawet w wypadku zajęcia drugiej lokaty w grupie drużyna trenera Michniewicza awansowała na młodzieżowe mistrzostwa Europy?
Po sześciu rozegranych meczach Polacy mają w dorobku 13 punktów, o cztery mniej niż Rosjanie, tyle że podopieczni Czesława Michniewicza rozegrali jedno spotkanie mniej. W teorii nie jest źle i pierwsze miejsce nie wydaje się tak odległe, ale w praktyce może być o nie trudno.
Dziwaczny format
Przypomnijmy, że pierwotnie mistrzostwa Europy U-21 miały zostać rozegrane na węgiersko-słoweńskich boiskach między 9 a 26 czerwca. Jednak w związku z pandemią koronawirusa i przełożeniem seniorskiego europejskiego czempionatu na rok 2021 UEFA podjęła decyzję o zmianie terminu Euro U-21 i dostosowaniu go do mistrzostw Europy, które miały się odbyć w tym roku.
Aby nie pokryć terminami seniorskich i młodzieżowych mistrzostw, zdecydowano się na podział Euro U-21 na dwie części – grupową i pucharową – które rozegrane zostaną w dwumiesięcznym odstępie. Najpierw między 24 a 31 marca zakwalifikowane reprezentacje rozegrają między sobą mecze grupowe, a dopiero na przełomie maja i czerwca dograją fazę pucharową.
Co by nie mówić, system mocno specyficzny, z pewnością nieułatwiający pracy trenerom. Dwa miesiące to przecież w futbolu mnóstwo czasu, mogą zdarzyć się kontuzje, kadrowe przetasowania i koniec końców może okazać się, że teoretycznie te same drużyny z fazy grupowej i pucharowej będą zupełnie inaczej zarówno kadrowo, jak i piłkarsko wyglądać w marcu oraz w czerwcu.
Rosyjski zjazd na autostradę na Euro
Na razie jednak nie ma co za bardzo wybiegać w przyszłość i patrzeć na format najbliższego turnieju. Najpierw trzeba się na niego dostać. A droga, bardzo możliwe, że po raz kolejny będzie wiodła przez dwumecz w play-offach. Bezpośredni awans uzyskają zwycięzcy grup eliminacyjnych oraz najlepsza drużyna z drugiego miejsca. Pozostałych osiem ekip, które będą zaraz za plecami zwycięzców grup, bój o awans stoczą w fazie play-off.
I jeśli nie uda się dziś pokonać Rosjan, to raczej powoli będzie trzeba spoglądać w stronę potencjalnych rywali w decydującym play-offowym dwumeczu. Choć oczywiście na trzy w przypadku Rosjan, a w naszym cztery mecze przed końcem niczego nie można być pewnym, to sytuacja bezpośrednich rywali „Biało-czerwonych” wydaje się prostsza. Polacy dopiero zaczynają wspinaczkę pod piłkarskie Alpe Cermis w kierunku pierwszego miejsca w grupie, a Rosjanie już pierwsze kilkaset metrów mają za sobą i z góry patrzą na poczynania „Biało-czerwonych”.
Zakładając dzisiejsze zwycięstwo Polski nad Rosjanami, podopieczni Czesława Michniewicza zbliżyliby się do bezpośrednich rywali na jeden punkt. Co jednak kluczowe, mieliby także jedno spotkanie do rozegrania więcej. W takim wypadku wysunięcie się na przód tabeli wydaje się realne, tyle że bardzo duże znaczenie w kontekście końcowego miejsca w grupie może mieć terminarz ostatnich spotkań.
Tak wygląda grupa reprezentacji Polski U-21 w eliminacjach do #EUROU21. 🏆
🔜🇵🇱🆚🇷🇺, 8 września, Łódź. pic.twitter.com/ptI8qC7BO3
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) September 5, 2020
Bo znacznie łatwiejszą drogę bez dwóch zdań mają piłkarze „Sbornej”. Po meczu z Polską czekają ich już jedynie potyczki z dwiema najsłabszymi drużynami w grupie 5. – Estonią oraz Łotwą. I jak to w futbolu zdarzyć się może wszystko, ale trudno przypuszczać, żeby walczący o pierwsze miejsce Rosjanie potknęli się w meczu z którymś z dwóch ostatnich eliminacyjnych rywali.
Takiej autostrady na węgiersko-słoweński turniej Polacy nie mają. Po meczu z Rosją czekają ich w październiku dwa trudne spotkania w ciągu czterech dni – najpierw na wyjeździe z Serbią, potem u siebie z Bułgarią, a w listopadzie, na koniec eliminacji, jeszcze z Łotwą. Trzymając się jednak scenariusza zakładającego dzisiejsze pokonanie Rosji, „Biało-czerwonym” do awansu, niezależnie od wyników „Sbornej”, wystarczy siedem punktów, co oznacza, że nie wolno przegrać i trzeba co najmniej dwa razy wygrać. Margines błędu niewielki, ale cel jak najbardziej w zasięgu ręki.
Należy też podkreślić, że nic złego za plecami Polaków stać się nie powinno. Na tę chwilę będąca na trzecim miejscu Serbia ma pięć punktów straty do „Biało-czerwonych” i jeden mecz rozegrany więcej. Poważniejsze zagrożenie może nadejść jednak ze strony „Lwów”. Jeśli Bułgarzy pokonaliby Serbię, a Polacy przegrali z Rosją, to mogłoby okazać się, że bezpośredni pojedynek drużyny Czesława Michniewicza z ekipą Aleksandara Dimitrova byłby starciem o drugie miejsce w grupie. Najważniejsze jednak, że karty w pełni rozdaje polska reprezentacja, która przy swoich korzystnych wynikach nie musi oglądać się ani na Serbów, ani na Bułgarów.
Trzeci turniej z rzędu
Reprezentacja Polski U-21 staje przed szansą wystąpienia na trzecim z rzędu turnieju mistrzostw Europy do lat 21. Byłaby to tym samym trzecia z rzędu okazja, aby wreszcie przełamać klątwę fazy grupowej i awansować do dalszej części turnieju. W 2017 roku, grając w roli gospodarza, zakończyliśmy Euro z badziewnym bilansem dwóch porażek i jednego remisu, a przed rokiem, po dwóch niespodziewanie wygranych meczach, otarliśmy się o fazę pucharową i bilet na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, ale marzenia o sukcesie ciężkim młotem wybiła nam z głowy triumfująca później w całym turnieju Hiszpania.
Nowe twarze, nowi piłkarze, nowe nadzieje i stary trener. Czesław Michniewicz dostał pod swoje skrzydła kolejną paczkę zdolnych chłopaków, z których chce wycisnąć jak najwięcej i zabrać ich na kolejny wielki turniej. Takimi meczami jak ostatni wygrany 6:0 z Estonią czy (tylko) zremisowany 2:2 z Rosją ta drużyna pokazuje, że mimo zupełnie nowych twarzy (co oczywiście naturalne dla reprezentacji młodzieżowych) dalej jest w stanie pokazać kawał dobrego futbolu. Oby kolejnym meczem przełomowym dla tego zespołu był dzisiejszy z reprezentacją Rosji.