Z łatką wielkiego talentu wyruszył na podbój niemieckiej Bundesligi. Mimo zdobycia licznych trofeów kariera Xherdana Shaqiriego w Monachium jednak wyhamowała. W poszukiwaniu regularnej gry Szwajcar musiał zrobić krok w tył, a nawet dwa, by wykonać trzy do przodu. Dziś znów jest w wielkim klubie, w którym inaczej niż wcześniej w Bayernie odgrywa bardzo istotną rolę.
Na początku lutego 2012 roku świat obiegła informacja, że Bayern Monachium porozumiał się z FC Basel w sprawie transferu Xherdana Shaqiriego. Pozyskanie 20-letniego wówczas Szwajcara miało niejako zrekompensować nieudane starania o zakontraktowanie Marco Reusa, który wybrał ofertę Borussii Dortmund. O fiasku rozmów z niemieckim zawodnikiem szybko wtedy zapomniano, szczególnie że Xherdan Shaqiri przez wielu ekspertów określany był mianem wielkiego talentu. W Monachium wiązano niemałe nadzieje ze Szwajcarem.
– Xherdan wzmocni nasz skład swoją boiskową inteligencją oraz świetnym dryblingiem. Obserwowałem go od dłuższego czasu i wierzę, że stanie się on ważnym piłkarzem Bayernu już w przyszłym sezonie – nie krył zachwytu po potwierdzeniu transakcji szkoleniowiec monachijczyków, Jupp Heynckes.
Świetne początki i gablota trofeów
Pierwszy sezon w barwach nowego zespołu na długo zapadnie w pamięci Szwajcara. Nie był podstawowym zawodnikiem Bayernu Monachium, lecz wystąpił w 39 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach, strzelając osiem bramek i notując 13 asyst. „Die Roten” sięgnęli po aż cztery trofea ze zwycięstwem w Lidze Mistrzów włącznie. Xherdan Shaqiri po zaledwie jednym sezonie wraz z kolegami z zespołu znalazł się na szczycie piłkarskiego świata.
Wydawało się, że piękny sen Szwajcara nadal będzie trwał. Jednak powracająca kontuzja włókna mięśniowego nie sprzyjała walce o miejsce w podstawowym składzie. Mimo problemów zdrowotnych Szwajcar pomógł zespołowi wywalczyć kolejne cztery trofea. Pozycja zawodnika w drużynie prowadzonej przez Pepa Guardiolę (przejął zespół po odejściu Juppa Heynckesa) mocno jednak podupadła. Niewiele w sytuacji Szwajcara zmienił brazylijski mundial. Gracz zadeklarował w końcu chęć odejścia. Zgody nie udzielił jednak klub.
Trzeci sezon zawodnika w Monachium stał pod znakiem przeciągania liny. Szwajcar emanował frustracją z powodu niewielu szans na grę, o miejscu w podstawowej jedenastce nie wspominając. Hiszpański szkoleniowiec nie zamierzał się jednak uginać pod presją piłkarza. To sprawiło, że gracz kursował głównie między trybunami a ławką rezerwowych. Pat zdecydowały się przełamać władze Bayernu, które przestały wierzyć w zawodnika. – Brak mu sportowej inteligencji i nie rozwinął się tak, jak oczekiwano – pisał wówczas niemiecki dziennik „Bild”. Klub zdecydował się wystawić gracza na sprzedaż w zimowym oknie transferowym. Także ze względu na coraz śmielsze wypowiedzi piłkarza.
– Chciałem zmienić klub już po mundialu. Tak byłoby dla mnie lepiej, miałem wiele ofert. Bayern uparł się jednak, by mnie zatrzymać. W takiej sytuacji piłkarz ma niewiele do powiedzenia. Cieszę się, że przynajmniej gdy przyjeżdżam na kadrę, dostaję szansę w pierwszym składzie – żalił się w listopadzie 2014 roku Xherdan Shaqiri.
Włoska pomyłka
W mediach rozpoczął się festiwal spekulacji. W szranki po podpis Szwajcara stanęły trzy kluby. Juventus szybko jednak zrezygnował z możliwości pozyskania zawodnika z powodu wymagań finansowych „Bawarczyków”. Na placu boju pozostali Liverpool oraz Inter Mediolan. Xherdan Shaqiri ostatecznie zdecydował się na transfer do Serie A. Szwajcar do Mediolanu przeniósł się na zasadzie półrocznego wypożyczenia (za 2 miliony euro), lecz „Nerazzurri” byli także zobowiązani po sezonie wykupić gracza za 12 milionów euro.
https://twitter.com/fabrizioromano/status/553174789763104768
– Dlaczego opiewająca na 20 mln euro oferta Liverpoolu została odrzucona? Nikomu nie jestem winny wyjaśnienia, ale prawda jest po prostu taka, że zawodnik chciał dołączyć tylko do Interu Mediolan i my również liczyliśmy na ten transfer. Oto cała historia – skomentował transakcję na łamach Goal.com prezes Bayernu, Karl-Heinz Rummenigge.
Xherdan Shaqiri furory we Włoszech nie zrobił. W Mediolanie liczono, że zawodnik dzięki swoim nietuzinkowym umiejętnościom będzie odmieniał losy spotkań na korzyść „Nerazzurrich”. Tak się nie stało, a zaledwie trzy strzelone bramki upewniły w przekonaniu zarówno piłkarza, jak i klub, że najlepiej szybko się pożegnać. Szczególnie że szkoleniowiec mediolańczyków, Roberto Mancini, marzył o pozyskaniu Ivana Perisicia. Fundusze pozyskane ze sprzedaży Szwajcara miały w dużej mierze pokryć transfer ówczesnego gracza VfL Wolfsburg. Obie strony pożegnały się więc bez łez w oczach.
Zaskakujący transfer
Po raz kolejny zainteresowanych pozyskaniem zawodnika było kilka uznanych klubów. Wśród nich m.in. Borussia Dortmund oraz Schalke 04. Tym większą sensacją był transfer do angielskiego Stoke City. „The Potters” wykazali się największą determinacją, dążąc do pozyskania gracza, za którego zapłacili 17 milionów euro. Choć dla Xherdana Shaqiriego przenosiny na Britannia Stadium były krokiem w tył (a nawet dwoma), to Szwajcar nie krył zadowolenia z opuszczenia Mediolanu.
– W Interze wiele rzeczy nie wyglądało dobrze. Cieszę się, że to doświadczenie trwało tak krótko i że jestem tutaj. Różnica między włoską a angielską ligą jest realna. Zauważyłem to już w niedzielę oraz podczas dotychczasowych zajęć. Tutaj będę mógł grać szybciej. Angielska piłka jest znacznie bardziej ofensywna, czyli idealna dla piłkarza takiego jak ja – powiedział kilka dni po podpisaniu kontraktu ze Stoke City Xherdan Shaqiri.
– Futbol był (w Interze – przyp. red.) bardzo taktyczny. Trudno mi było zaprezentować mój energiczny styl gry. Była sesja treningowa, na której przez dwie godziny strzelałem w rogi bramki. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś podobnego. Jeśli mam być szczery, to infrastruktura klubowa była fatalna. To rozczarowujące, że tak prestiżowy klub nie inwestuje w swoją infrastrukturę. Kwestie regeneracyjne, analizy, treningi – wszystko to jest w Anglii dużo bardziej profesjonalne – dodał zawodnik.
Lider „The Potters”
Na Britannia Stadium Szwajcar bardzo szybko stał się ważna postacią zespołu Marka Hughesa. Ustawiany przez walijskiego szkoleniowca głównie po prawej stronie ataku mógł schodzić do środka boiska i dominującą lewą nogą oddawać strzały z dystansu. Choć liczba zdobytych bramek i zanotowanych asyst nie zachwycała, to czas spędzony przez Szwajcara na boisku już tak. 2294 minuty we wszystkich rozgrywkach – tak dużo Szwajcar nie grał od momentu opuszczenia FC Basel.
W kolejnym sezonie powtórzył się koszmar znany zawodnikowi z Monachium. Gdy pozycja Szwajcara w zespole rosła, pojawiły się kontuzje. Kolejne urazy skutecznie utrudniły graczowi pokazanie pełni możliwości. Jednak inaczej niż w Bayernie Monachium nikt w Stoke City nie zamierzał rezygnować z Xherdana Shaqiriego. Wręcz przeciwnie – to w dużej mierze na Szwajcarze miała opierać się gra „The Potters”.
Zawodnik odwdzięczył się za zaufanie rozegraniem świetnego sezonu. Brał ciężar gry na siebie, szczególnie gdy zespołowi Stoke City nie szło. Strzelał, asystował, szarpał i wykonywał stałe fragmenty gry. Dwoił się i troił, byle tylko pomóc drużynie z Britannia Stadium utrzymać się w Premier League. Olbrzymie zaangażowanie gracza oraz osiem bramek i siedem asyst jednak nie wystarczyło. Stoke City opuściło angielską ekstraklasę.
Liverpool po raz drugi
Spadek do niższej klasy rozgrywkowej sprawił, że odejście Xherdana Shaqiriego było wręcz pewne. Szczególnie że po opuszczeniu elity przez Stoke City aktywowała się klauzula odejścia Szwajcara w wysokości 12 milionów funtów. Chętnych do skorzystania z niebywałej okazji było wielu. O zawodnika pytał Manchester United. Po gracza kolejny raz zwrócił się także Liverpool. Ostatecznie piłkarz zdecydował się dołączyć do klubu z Anfield Road. W dużej mierze dzięki staraniom Jürgena Kloppa, który w Szwajcarze widział idealne uzupełnienie ofensywy „The Reds”.
– Jürgen jest bardzo dobrym trenerem, ale jego charakter miał dla mnie także ogromne znaczenie, jest bardzo miły i możesz sobie z nim pożartować, ale oczywiście kiedy jesteś na boisku, to musisz się skupić i dać z siebie absolutnie wszystko. Z łatwością zapewne dostrzegacie nieustannie dobrą relację pomiędzy nim a zawodnikami, ciągle wypowiada się o nich w bardzo przyjazny sposób, a to było dla mnie kluczowe, gdy zdecydowałem się na transfer do Liverpoolu – wspominał na początku września zawodnik.
Xherdan Shaqiri bardzo szybko pokazał, dlaczego Liverpool zdecydował się wyłożyć na niego kwotę zawartą w klauzuli odstępnego. Próbkę sporych możliwości zaprezentował już w sparingu w Stanach Zjednoczonych przeciwko Manchesterowi United. Fenomenalnym uderzeniem zaszokował i podbił serca kibiców klubu z Anfield Road.
– Świetna bramka, to oczywiste. Ale nieoczywiste i nienormalne dla mnie jest to, że Xherdan dokonał czegoś takiego po zaledwie czterech dniach w klubie – skomentował po meczu Jürgen Klopp.
Niesamowity początek przygody Szwajcara z „The Reds” nie wpłynął jednak na poczynania niemieckiego szkoleniowca. Menedżer Liverpoolu tak jak ma w zwyczaju powoli wprowadzał nowego zawodnika od zespołu. W Premier League Shaqiri dopiero w szóstej kolejce wybiegł na murawę w podstawowym składzie. Następnie w przeciągu 45 minut spotkania z Southampton wypracował dwie bramki dla Liverpoolu.
Znowu na szczycie
Z każdym kolejnym meczem niemiecki menedżer odważniej stawiał na Xherdana Shaqiriego. Po niespełna trzech miesiącach zawodnik wpasował się już do systemu wymienności pozycji w ofensywie Liverpoolu. Obecność Szwajcara pozwala Jürgenowi Kloppowi na wcielanie nowych rozwiązań taktycznych. Dzięki sporej uniwersalności Xherdan Shaqiri może zagrać zarówno w linii pomocy, jak i ataku. To wielki atut dla niemieckiego szkoleniowca. Zwłaszcza że do tej pory Liverpool często miał problemy z utratą jakości w składzie podczas rotacji zawodnikami.
Sinusoidalna kariera Xherdana Shaqiriego znów wystrzeliła w górę. Piłkarz cieszy się grą i wydatnie pomaga nowemu zespołowi odnosić kolejne zwycięstwa. Pierwsza bramka zdobyta w starciu przeciwko Cardiff City zrzuciła jakąkolwiek presję z barków gracza. Choć można zadać pytanie, czy taka w ogóle istniała. Szwajcar od początku pobytu na Anfield Road emanuje szczęściem. Uśmiechnięty na treningach i żartujący z kolegami w pełni poddał się magii Jürgena Kloppa. Jest doceniany, a za pokładaną w nim wiarę odpłaca się kolejnymi dobrymi występami.