Wyróżnienia i nagany po 31. kolejce Premier League


Everton w końcu nie zawodzi, grad goli w meczu West Ham – Huddersfield

18 marca 2019 Wyróżnienia i nagany po 31. kolejce Premier League

31. seria gier była wyjątkowo krótka. Część zespołów w ostatni weekend rozgrywała ćwierćfinały Pucharu Anglii, a więc one, a także ich potencjalni ligowi rywale nie rywalizowali o ligowe punkty, tylko albo odpoczywali, albo toczyli bój o półfinał FA Cup. Jednakże udało rozegrać się pięć spotkań. W tych starciach, jak co kolejkę, byli i bohaterowie, i antybohaterowie. Wskażemy ich w naszym stałym cyklu wyróżnień i nagan.


Udostępnij na Udostępnij na

Batalie, które odbywały się na boiskach Premier League w miniony weekend, z pewnością nie były wybitne. Nie dość, że 31. kolejka została okrojona z połowy spotkań, to jeszcze próżno szukać jakiegoś hitu wśród tych meczów, które zostały rozegrane. Jednakże jeden mecz był szczególnie emocjonujący, mimo że przed rozpoczęciem tego pojedynku niewiele wskazywało na to, że tak to może się potoczyć.

Wyróżnienia

Chodzi oczywiście o trzymający w napięciu jak najlepszy thriller mecz West Hamu z Huddersfield. „Młoty” miały być w tym sezonie taką ekipą, jaką na razie jest Wolverhampton. Ich celem było 7. miejsce, czyli bycie tym „the best of the rest”, TOP 6 już za mocno odjechało bowiem reszcie stawki. To wciąż jest możliwe, gdyż do „Wilków”, które rozegrały jeden mecz mniej niż West Ham, podopieczni Pellegriniego tracą jedynie dwa punkty. Jeśli jednak to ma się udać, to nie mogą się potykać na takich rywalach jak zdegradowane już praktycznie Huddersfield.

Tymczasem klub Łukasza Fabiańskiego był blisko wpadki. Mecz co prawda zaczął się dla nich dobrze, gola strzelił bowiem Mark Noble z rzutu karnego. Jednak później odważnie grające Huddersfield strzeliło trzy gole, o czym jeszcze będzie okazja opowiedzieć przy naganach. Jednakże końcówka należała do „Młotów”, którym zwycięstwo zapewnił Javier „Chicharito” Hernandez.

Meksykanin zrobił to, co często robił w Manchesterze United – wszedł z ławki i zapewnił swojemu zespołowi zwycięstwo. „Chicharito”, grając w takich klubach jak „Czerwone Diabły” czy Real Madryt, mógł czuć się niedoceniany. Wykonywał dobrą robotę, ale rzadko kiedy był pierwszym wyborem w ataku tych zespołów. Jednakże kiedy przychodził do West Hamu, to o jego transferze mówiło się sporo. Meksykanin miał wprowadzić ten klub na wyższy poziom. W ekipie „Młotów” miał był jedną z najważniejszych postaci i gwiazdą zespołu.

Okazuje się, że kiedy nie jest zawodnikiem, który jest w cieniu i presja, jaka na nim spoczywa, jest trochę większa, to „Chicharito” nie zawsze zachwyca. Co prawda nie ma tragedii, ale trzeba przyznać, że 16 goli, jakie strzelił Hernandez w 58 meczach dla West Hamu, to wynik poniżej tego oczekiwanego. Oddajmy jednak mu, że gdyby nie jego świetna postawa w końcówce meczu z Huddersfield, to „Młoty” straciłyby punkty, których absolutnie nie powinny tracić z takimi rywalami, jeśli myślą o zajęciu siódmej lokaty na koniec sezonu.

Postawa Richarlisona to idealne odbicie formy Evertonu. Kiedy na początku sezonu brazylijski skrzydłowy spisywał się dobrze, to „The Toffees” dobrze punktowali. Jak Richarlison się zaciął, jego klub zaczął notować gorsze rezultaty. Teraz Brazylijczyk pokazuje dobrą dyspozycję, co zwiastuje nieco lepsze czasy dla Evertonu. O ile na St. James Park nie udało się wygrać, mimo że Richarlison strzelił gola, o tyle w starciu z Chelsea były piłkarz Watfordu spisał się bardzo dobrze, a Everton niespodziewanie wygrał 2:0.

Brazylijski skrzydłowy rozpoczął strzelanie na Goodison Park. Nie był to może najpiękniejszy gol, skierował bowiem piłkę do bramki po zamieszaniu po rzucie rożnym, ale najważniejsze, że po raz pierwszy od początku grudnia ubiegłego roku udało mu się strzelić gola w dwóch meczach z rzędu. Do tego wywalczył rzut karny. Co prawda Sigurdsson zmarnował „jedenastkę”, ale chwilę później Islandczyk dobiegł jako pierwszy do piłki odbitej przez Kepę i dobił swój strzał, ustanawiając wynik na 2:0.

Tak grającego Richarlisona Everton potrzebuje. Kiedy ten zawodnik pozbędzie się swojej chimeryczności i ustabilizuje formę na wysokim poziomie, będzie jednym z najlepszych piłkarzy w Premier League.

Sadio Mane w odpowiednim momencie złapał fenomenalną dyspozycję. Jego świetna postawa zbiegła się w czasie ze słabszą formą Salaha. Jednakże Senegalczyk świetnie zastępuje Egipcjanina w roli głównego strzelca Liverpoolu. Statystyki strzeleckie Sadio Mane z kilku ostatnich spotkań są porażające.

W dziewięciu ostatnich spotkaniach Liverpoolu w Premier League Mane strzelił dziewięć goli, a do tego dochodzą dwa gole na Alianz Arena w meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Monachium. Obecnie Senegalczyk jest zupełnie innym piłkarzem niż trzy, cztery miesiące temu, kiedy kojarzył się wszystkim z seryjnie marnowanymi okazjami do strzelenia gola. Teraz Mane jest niesłychanie skuteczny.

Mecz z Fulham to był kolejny popis umiejętności Sadio Mane. Tym razem do gola dorzucił też wywalczonego karnego i praktycznie w pojedynkę zapewnił Liverpoolowi zwycięstwo w meczu z przedostatnią drużyną ligi. To nie był wielki mecz „The Reds”, którzy kilka dni wcześniej bardzo pewnie rozprawili się z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów i mogli mieć trudy tamtego spotkania jeszcze w nogach. Na szczęście podopieczni Juergena Kloppa mieli w swoich szeregach Sadio Mane, który ostatnio robi, co chce, z każdą defensywą, jaką napotka na swojej drodze.

Nagany

Obiecałem, że jeszcze wrócimy do meczu West Hamu z Huddersfield, i słowa dotrzymuję. Podopieczni Manuela Pellegriniego w teorii rozgrywali najłatwiejszy mecz w tym sezonie ligowym – u siebie z bardzo słabymi „Terierami”. Mimo to doprowadzili do niesłychanej nerwówki i rzutem na taśmę wyszarpali zwycięstwo. Defensywa West Hamu nie popisała się w tym meczu. Stracić trzy gole u siebie z Huddersfield, które szoruje dno tabeli i strzeliło najmniej goli (zaledwie 18 w 31 meczach), chluby nie przynosi. Dlatego solidarnie cała obrona „Młotów” zasługuje na naganę. Także Ogbonna, który strzelił gola.

Przy pierwszy golu Bacuny zabrakło wyraźnie koncentracji w defensywie West Hamu przy stałym fragmencie gry. Dwie minuty wcześniej podopieczni Pellegriniego wyszli na prowadzenie i kiedy w 17. minucie niepilnowany zawodnik Huddersfield wpisywał się na listę strzelców, „Młoty” były jeszcze rozprężone. Krycie zawiodło też w 30. minucie, kiedy prowadzenie gościom dał Ahearne-Grant. Piłkarz „Terierów” stał mniej więcej na ósmym metrze od bramki Łukasza Fabiańskiego. Wokół niego było kilku zawodników West Hamu, którzy biernie przyglądali się temu, jak ich rywal strzela gola.

Przy trzeciej bramce zabrakło agresji i zdecydowania w odbiorze. Zwłaszcza Ogbonna nie zachował się dobrze. Ahearne-Grant biegł sam na bramkę Łukasza Fabiańskiego i nieniepokojony przez nikogo, oddał piękny strzał w samo okienko zza pola karnego. W tym momencie Huddersfield prowadziło już 3:1. Na szczęście dla „Młotów” „Chicharito” uratował skórę swojemu zespołowi.

Marcos Alonso to piłkarz, który dobrze wprowadził się do zespołu Chelsea. Imponował zwłaszcza grą do przodu i tym, jak skutecznie podłączał się do akcji ofensywnych. Jak na obrońcę miał sporo goli i asyst, było go wszędzie pełno na boisku, aż trudno było stwierdzić, na jakiej pozycji tak naprawdę występuje. Za kadencji Antonio Conte zdobył z „The Blues” mistrzostwo Anglii oraz wygrał FA Cup. Swoją postawą zapracował na możliwość debiutu w reprezentacji Hiszpanii.

To wszystko jest już przeszłością. Teraz Hiszpan wyłącznie irytuje swoją grą. Do przodu nie daje już tak dużo jak kiedyś, a broni fatalnie. Kibice domagają się więcej szans dla Emersona i twierdzą, że Alonso gra za zasługi. Forma wychowanka Realu Madryt jest po prostu słaba. Alonso nie zagrał w dwóch ostatnich meczach ligowych, ale powrócił do pierwszego składu na mecz przeciwko Evertonowi.

Niestety znowu zawiódł. Sprokurował rzut karny, wyraźnie faulując Richarlisona. Sędzia, widząc to przewinienie, nie zastanawiał się długo i wskazał na jedenasty metr od bramki strzeżonej przez Kepę. Alonso tym samym pogrzebał szanse Chelsea na walkę o punkty w tamtym starciu.

Harry Maguire to piłkarz, który zdaniem ekspertów przewyższa Leicester i jest za dobry na ten klub. Kiedy Hull City spadało z ligi, to dla wszystkich było jasne, że dwóch piłkarzy „Tygrysów” powinno zostać w Premier League. Nie chodziło oczywiście o Kamila Grosickiego, tylko o Robertsona oraz właśnie Maguire’a.

Ten pierwszy trafił trochę lepiej, bo do Liverpoolu. Maguire z kolei wylądował w Leicester, w którym z miejsca został liderem defensywy klubu z King Power Stadium i wraz z Wesem Morganem stworzył dobrze rozumiejący się blok defensywny. Jego postawa była na tyle dobra, że na mundialu w Rosji był podstawowym stoperem reprezentacji Anglii i nawet udało mu się strzelić gola w meczu ćwierćfinałowym ze Szwecją.

Od tak doświadczonego zawodnika trzeba wymagać sporo. Jednakże Maguire z pewnością nie pomógł swojemu zespołowi w ubiegły weekend. Na Turf Moor Anglik zachował się zupełnie nie w swoim stylu i brutalnie zaatakował Gudmundssona, za co obejrzał czerwoną kartkę już w 4. minucie spotkania. Leicester grało praktycznie przez cały mecz w osłabieniu, ale i tak wygrało z Burnley 2:1. Mimo tego wyniku zachowanie Maguire’a należy skrytykować.

Podsumowanie

      Wyróżnienia:

  • Javier Hernandez
  • Richarlison
  • Sadio Mane

      Nagany:

  • Defensywa West Hamu
  • Marcos Alonso
  • Harry Maguire
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze