Zgodnie z prognozami, najciekawiej w 7. kolejce I ligi było w Szczecinie, gdzie miejscowa Pogoń podejmowała Wartę. Po niezwykle emocjonującym spotkaniu górą okazali się gospodarze, którzy wygrali to spotkanie 4:3. Po meczu wypowiadali się trenerzy obu zespołów.
Jak w kalejdoskopie zmieniała się w tym meczu sytuacja poznaniaków. Gracze Marka Czerniawskiego jako pierwsi wyszli na prowadzenie. Ponad półgodzinie gry później mieli już trzybramkową stratę, a w końcówce walczyli o remis. Przyczyny porażki szkoleniowiec „Zielonych” upatruje w indywidualnych błędach jego podopiecznych.
– Nie można meczu wygrać ani zremisować, robiąc tyle indywidualnych błędów w obronie. Mówię tu o dwóch golach praktycznie samobójczych, bo nasz bramkarz też dołożył się do ludzi robiących prezenty, a do świąt mamy jeszcze trochę czasu. Po zdobyciu bramki daliśmy Pogoni szansę na odbudowanie się i prowadzenie gry. Ta bramka samobójcza i następna przy wyniku 3:1, gdy coś sobie w szatni ustalamy, a dostajemy czwartego gola, trochę podcięła nam skrzydła.
W zupełnie innym nastroju był Maciej Stolarczyk, który niedawno zasiadł na ławce szkoleniowej „Portowców”.
– Nie ukrywam, że jestem zadowolony ze zwycięstwa i z sytuacji, jakie sobie stworzyliśmy. Po tym niefortunnym początku, stracie bramki zespół od razu przystąpił do dorabiania strat. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zespół Warty jest może trochę słabszy w defensywie, za to silny w ofensywie, co pokazał w końcówce. Myślę, że mecz mógł się podobać kibicom i ten, kto przyszedł na stadion, z pewnością nie ma czego żałować. Szkoda tylko, że tak mało kibiców zasiadło na trybunach – mówił były zawodnik Wisły Kraków.
Godna podziwu była jednak ambicja Warty, która przy stanie 1:4 dalej walczyła o korzystny rezultat i omal nie dopięła swego.
– Cieszę się, że podnieśliśmy się z tego 4:1, strzeliliśmy dwie bramki i jeszcze w końcówce meczu staraliśmy się stworzyć sobie jakieś sytuacje, by ten mecz zremisować. Nie udało się – dodał Czerniawski.