Wydarzenia rundy w Bundeslidze


Kontynuujemy przypominanie wszystkiego, co w rundzie jesiennej było w Bundeslidze naj. Działo się nie tylko na ligowych boiskach, ale i poza nimi, dlatego tym razem przedstawiamy wydarzenia, które na swój sposób wstrząsnęły rozgrywkami.


Udostępnij na Udostępnij na

Najważniejsze wydarzenia podzieliliśmy na dobre i złe, choć tych drugich było zdecydowanie więcej. W rankingu nie znalazło się na przykład miejsce dla chaosu, który pod koniec 2011 roku zapanował w berlińskiej Hercie za sprawą konfliktu na linii trener – dyrektor sportowy, ani dla afery związanej z zagłuszaniem przyjezdnych kibiców na Rhein-Neckar Arena. Są za to inne, bardzo ciekawe zjawiska, które zdecydowanie zmieniły bieg rzeczy.

Najważniejsze wydarzenia na plus:

5. Polacy

Thorsten Fink odmienił HSV
Thorsten Fink odmienił HSV (fot. SkySports.com)

Polska jesień w Bundeslidze? Ależ tak. Polaków w Niemczech doceniają już nie tylko rodacy, ale wszyscy fani ligi niemieckiej. Borussia Dortmund bez Łukasza Piszczka czy Roberta Lewandowskiego nie byłaby tą samą drużyną. Obrońca jest chwalony już od poprzedniego sezonu, natomiast napastnik w bieżących rozgrywkach wręcz eksplodował formą, co wielu obiektywnych obserwatorów wręcz zadziwiło. Nie sposób nie wspomnieć również o Sławku Peszce, który stał się pewną siłą w Kolonii i błysnął po całym tym teatrze, który rozegrał się wokół przedłużenia jego kontraktu z klubem. Dziś mało kto pamięta, że FC Köln było gotowe pozbyć się Polaka, a on sam nie widział możliwości podpisania umowy z klubem… Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

4. Borussia Mönchengladbach

Skoro pojedynczy piłkarze często potrafią odbić się od dna i wzbić na szczyt, dlaczego nie mogłaby tego zrobić cała drużyna? Borussia M. miała już dość morderczej walki o utrzymanie i wolała bić się o inne cele, a że chcieć, znaczy móc… Wygrana z Bayernem Monachium w pierwszej kolejce okazała się nie wpadką „Bawarczyków”, ale jedynie jednym z sygnałów, które „Die Fohlen” wysłali w kierunku miejsc gwarantujących występy w europejskich pucharach. Fantastyczne mecze Marco Reusa i jego kolegów sprawiły, że pięciokrotny mistrz kraju przynajmniej na jedną rundę (oby jednak na dłużej) wrócił do dawnej świetności, wyeliminował nawet obrońców tytułu z Pucharu Niemiec… Stwierdzenie „Borussia znowu wygrała” wreszcie nie odnosi się już tylko do jednej drużyny.

3. Thorsten Fink w HSV

Hamburger SV od kilku sezonów ciągle boryka się z problemami. Klub, który jeszcze nigdy nie spadł z 1. Bundesligi i którego miejsce jest w górnej części tabeli, zawodzi na całej linii. Poprzedni trenerzy – Labbadia, Veh, Oenning – nie wytrzymali nawet sezonu. Klub wreszcie postanowił ściągnąć prawdziwego fachowca, którym niewątpliwie jest Thorsten Fink. Nowy trener odmienił drużynę i w lidze jeszcze nie przegrał, zapowiada też, że ma zamiar walczyć o wyższe cele, a nie o samo utrzymanie się w niemieckiej ekstraklasie. – Nie jestem człowiekiem na środek pola – stwierdził kilka dni temu były pomocnik. Fink zapowiada, że nie będzie więcej zadowolony z remisów, chciałby również wygrać pierwsze spotkanie rundy rewanżowej z Borussią Dortmund i wywołać tym samym euforię w klubie. Jeśli mu się to uda, może faktycznie spełni swoje obietnice. Tego mu życzymy.

2. Seria Manuela Neuera

Manuelowi Neuerowi 1 147 minut bez utraty bramki należało się po prostu dlatego, że jest Manuelem Neuerem. Pomogli mu obrońcy, szczęścia też miał sporo, niemniej jednak w statystykach się zapisał i nowy rekord klubu ustanowił. Zabrakło mu trochę, żeby na ligowym polu pokonać w tym względzie niepokonanego od siedmiu lat Timo Hildebranda, ale przecież obiecał, że jeszcze tego dokona. Bayern Monachium jest najlepszym w Niemczech klubem na taki wyczyn, więc pozostaje tylko czekać. Seria Neuera pomogła całej lidze – zainteresowanie wzrosło, choćby tylko po to, żeby zobaczyć, jak bramkarzowi wreszcie noga (a raczej ręka) się powinie. Nie ma lepszej reklamy.

1. Kontuzja Lucasa Barriosa

To prawdopodobnie bardzo nieładnie uznawać czyjeś nieszczęście za najbardziej pozytywne wydarzenie ligowej jesieni. Ale jesteśmy w Polsce i mamy do tego pełne prawo, nie zważając nawet na cechy narodowe i stereotypy. Fakty są takie: gdyby Lucas Barrios, najlepszy strzelec Borussii Dortmund ubiegłego sezonu, nie doznał w finale Copa America kontuzji, Robert Lewandowski nie dostałby szansy gry w pierwszym składzie od początku sezonu i nie byłby dziś jednym z najlepszych napastników w Bundeslidze. Zainteresowanie Polaków ligą niemiecką wzrosło, bo „Lewy” nie jest już tylko dobrym rezerwowym, ale stał się napastnikiem strzelającym gole seriami, co przed nadchodzącym Euro jest szczególnie ważne. Nic, tylko dziękować Barriosowi i jego zerwanym włóknom mięśniowym.

Najważniejsze wydarzenia na minus:

5. Kontuzja Bastiana Schweinsteigera

Ten uraz akurat nie pomógł nikomu. Bayern bez „Schweiniego” na chwilę zrobił się blady i niewyraźny. Niejaki Uli Hoeness, producent kiełbas i prezes w wiecznie dobrej formie, publicznie stwierdził, że jego klub jest silny bez Schweinsteigera, ale inni piłkarze mówili, iż bez Bastiana to nie to samo. Nietrudno zgadnąć, kto miał rację. Okazuje się, że to nie kapitan Philipp Lahm, nie bramkarz Manuel Neuer, nie nawet Franck Ribery czy Arjen Robben rządzą w drużynie. Bez przywódcy, którym jest „Schweini”, Bayern nie potrafił się na boisku odnaleźć. Na szczęście czasy złamanego obojczyka piłkarz ma już za sobą i na obóz treningowy do Dauhy poleciał z resztą kolegów, żeby w spokoju się przygotować do ataku na wiosnę.

4. Ralf Rangnick odchodzi

Odkąd na jaw wyszła depresja tragicznie zmarłego Roberta Enke, w Niemczech do choroby przyznaje się coraz więcej piłkarzy. Właśnie, dotąd o swoich problemach mówili głównie zawodnicy, ale ostatnio trend wśród trenerów przełamał Ralf Rangnick, który znienacka podał się do dymisji. Jego Schalke nie radziło sobie źle, ale szkoleniowiec przyznał, że cierpi na depresję i wypalenie zawodowe, a praca w klubie przychodzi mu z trudem. Wiadomość zszokowała zarówno współpracowników Rangnicka, jak i opinię publiczną. Trener odszedł z własnej woli, w połowie rundy, co zasmuciło nie tylko kibiców Schalke. Szczęście w nieszczęściu: Rangnick wraca do zdrowia i pracuje nad powrotem do profesjonalnej piłki.

3. Pożar u Breno

Nieszczęścia chodzą po ludziach, dlatego pożar w domu Brazylijczyka można by uznać za przypadek losowy, gdyby nie fakt, że policja podejrzewa podpalenie. Czasem słyszy się o okradaniu domów piłkarzy, ale o podpaleniach? O podpaleniach nie. I może dlatego to nie osoby trzecie, ale sam Breno jest podejrzany o wzniecenie pożaru we własnym domu. Dlaczego miałby to zrobić? Nie do końca wiadomo. Wiadomo natomiast, że obrońca przesiedział swoje w areszcie i wciąż nie został uniewinniony. Po interwencji klubu i wpłaceniu kaucji wyszedł na wolność, pozwolono mu nawet opuścić Niemcy i polecieć do Kataru na obóz treningowy, ale zarzuty nie zniknęły. Obrońca nie miał zbyt dużo szczęścia w ubiegłym roku, może teraz los się odwróci.

2. Wszystkie transfery Feliksa Magatha

Cześć. Jestem Felix Magath i bardzo chciałbym cię kupić – zdaje się mówić szkoleniowiec na widok każdego napotkanego piłkarza. Od pewnego czasu wciąż kupuje tabuny, bo inaczej nie można tego nazwać, nowych zawodników, którzy niekoniecznie są mu do czegoś przydatni. Samego siebie przeszedł podczas letniego okienka transferowego, kiedy jego klub zasiliło trzynastu piłkarzy, z czego co najmniej dziesięciu prezentuje się poniżej oczekiwań. Kilku z nich odejdzie już teraz, zimą, żeby zrobić miejsce dla nowych. Wyprzedaż dopiero się zaczęła, a Magath sprowadził do miasta Volkswagena już czterech zawodników. Czy głównego sponsora VfL Wolfsburg martwi zakupoholizm trenera? Otóż nie. Szef VW stwierdził, że to nie jego sprawa, a jeśli Magath ma dobre pomysły, on wykłada pieniądze. Cóż, nazywanie tego szaleństwa „dobrymi pomysłami” to chyba jednak przesada… Swoją drogą: „Quälix” oznajmił, że będzie szukał młodych i utalentowanych graczy z perspektywami. Czy nie mówił podobnie, sprowadzając na przykład Mateusza Klicha? Dalszą część historii każdy już zna.

1. Próba samobójcza Babaka Rafatiego

Niewątpliwie całą ligą najbardziej wstrząsnęło właśnie to wydarzenie: międzynarodowy sędzia Babak Rafati nie pojawił się na stadionie, kiedy miał prowadzić mecz FC Köln z Mainz, ponieważ próbował odebrać sobie życie, podcinając żyły. Kolejny przypadek depresji w niemieckiej piłce, choć do podjęcia tak rozpaczliwej decyzji przyczyniły się również problemy natury prywatnej. Nie zmienia to faktu, że arbiter nie mógł już wytrzymać narastającej presji i strachu przed popełnianiem kolejnych błędów – a tych sędziom Bundesligi w tym sezonie niestety nie można odmówić. Cały piłkarski świat przyznał, że zupełnie zapomniał o arbitrach, którzy przecież tak samo jak piłkarze i trenerzy często stają w ogniu krytyki. Rafatiego udało się uratować, a obecnie przebywa w specjalistycznej klinice, gdzie przechodzi terapię. Tym razem obyło się bez ofiar – niech tak pozostanie.

Zobacz też: Polska jesień w BundeslidzeTOP 10 transferów BundesligiAntyTOP transferów BundesligiKdB: Top gole i pudła BundesligiJedenastka rundy Bundesligi, Parady i błędy bramkarzy Bundesligi

Komentarze
BlaN[t] (gość) - 12 lat temu

B. ciekawy artykuł :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze