Reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej zaistniała na afrykańskim podwórku pod koniec lat 60-tych za sprawą fantastycznej postawy Pucharze Narodów Afryki w latach 1965, 1968 - czego efektem było dwukrotne zdobycie trzeciego miejsca.
Nikt nie spodziewał się wówczas, że to może być początek końca wspaniałej jedenastki. Prawdziwe problemy zaczęły się podczas kwalifikacji do Mistrzostw Świata w 1974 roku. Późniejsze starania o przywrócenie blasku reprezentacji zakończyły się fiaskiem, głównie z braku kadry, a także w wyniku problemów finansowych z jakimi, wtedy borykała się krajowa federacja.
Wiadomo, że bez pieniędzy jest o wiele trudniej. Do reaktywacji doszło na przełomie lat 80. i 90. Choć kibice nadzieję, na powrót do światowego futbolu mieli już w 1978 roku to miało miejsce wydarzenie, które tą iskrę przyćmiło. Otóż wyszło na jaw, że Wybrzeże Kości Słoniowej kupowało mecze i FIFA postanowiła zdyskwalifikować drużynę z kontynentalnych jak i międzynarodowych rozgrywek. W takich przypadkach często dochodzi do rewolucji, doskonale nam znanej. Wymieniony został prezes i cały sztab trenerski, a oberwało się również zawodnikom. Na efekty długo nie trzeba było czekać.
W 1980 roku WKS ponownie walczyła o zwycięstwo w Pucharze Afryki, jednak nic z tego nie wyszło. Niespodziewanie w 1986 roku ówczesny zespół, który nie należał do grona faworytów zajął 3 miejsce. Jak to się mówi „Apetyt rośnie w miarę jedzenia” i pojawiły się nadzieję, na pierwszy w historii występ w Mistrzostwach Świata. Jednak to, co się raz udało na własnym „podwórku” nie sprawdziło się po raz drugi, i Wybrzeże nie przebrnęło kwalifikacji.
Na kolejny sukces fani i sami piłkarze musieli czekać do 1992 roku, kiedy to WKS sięgnął po swój pierwszy tytuł. W tym przypadku nadzieje nie były już tak ogromne i niemal tradycją stało się, że kiedy reprezentacja z zachodniego wybrzeża Afryki odnosi sukces na swoim kontynencie, to w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata już im się tak nie powodzi.
W karty historii tego kraju wpisał się również Henryk Kasperczak pod wodzą, którego reprezentacja zdobyła w 1994 roku trzecie miejsce. I tak to już jest w piłce nożnej, że po erze sukcesów i zwycięstw, przychodzi czas stagnacji. Niestety potrzeba było 12 lat by Wybrzeże Kości Słoniowej znów zaczęło się liczyć na światowych boiskach. Wcześniej mimo wielu talentów, nie udawało się zbudować jedności, drużyny która wzniosła by się na szczyt. Po raz pierwszy w historii kadra, złożona z zawodników na co dzień grających w Europie zdołała przebrnąć krajowe eliminacje do MŚ. Jednak los nie był dla nich łaskawy i w finałach przyszło im się zmierzyć w tzw. „grupie śmierci” z takimi ekipami jak Argentyna, Holandia czy Serbia i Czarnogóra. Mimo wielkich chęci, WKS uplasował się na 3 miejscu wygrywając tylko z drużyną z Bałkanów. Ale w pewnym stopniu piłkarze z Afryki zrekompensowali ten, dla niektórych nie udany występ, znów w Pucharze Afryki przegrywając w finale w rzutach karnych, za fantastycznie grającym Kamerunem.
Mimo, że kadra, która rywalizowała w tych obu turniejach składała się ze światowej sławy gwiazd, to jednak znowu brakowało szczęścia. A warto wspomnieć, że drużyna Słoni jest uważana za specjalistów od najdłuższych- 24 strzałowych- serii rzutów karnych. W całej historii WKS miały miejsce dwa paradoksy, otóż pierwszy to wysoka, druga pozycja w „Tabeli Wszechczasów PNA”, drugi paradoks to lista „Strzelców Wszechczasów”. Na czele tej tabeli znajduje się reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej, Laurent Pokou, który ma na swoim koncie tylko 14 trafień i to zdobytych w latach 1968,1970. Ale wracając do rywalizacji to nie możemy zapomnieć o tegorocznych, a w zasadzie ubiegłorocznych zmaganiach w eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki. A w nich Słonie zaprezentowały się bardzo dobrze nie tracąc żadnej bramki, a 13-krotnie trafiając do siatki rywala. W sumie nie ma się czemu dziwić bo przeciwnicy nie byli zbytnio wymagający. 3 zwycięstwa (z czego dwa z Madagaskarem 5:0, 3:0 i z Gabonem 5:0) oraz jeden remis (z Gabonem) to bilans jak na takiej klasy drużynę, dobry. Ale nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie niemiecki szkoleniowiec Urli Stielke, który po MŚ zastąpił Henriego Michela. A nie dawno sam stracił posadę. No ale cóż tak okrutny bywa futbol.
Jak będzie?
Oczywiście piłka nożna to sport nieprzewidywalny, więc ciężko jest jednoznacznie ustalić kto będzie końcowym tryumfatorem w tegorocznych rozgrywkach o Puchar Narodów Afryki. Jednak jedną z najsilniejszych, a może i nawet najsilniejszą drużyną jest Wybrzeże Kości Słoniowej.
Jest to reprezentacja, która od kilku lat może się pochwalić bardzo wartościowymi piłkarzami. Są to często młodzi, zaprawieni w bojach, najczęściej o klubowe, europejskie trofea, zawodnicy, a nazwiska mówią same za siebie. Jednak w futbolu jest tak, że same nazwiska nie grają. I tutaj doskonałym przykładem jest właśnie ekipa Uli Stielika, która gra piękny futbol. A czy ten styl i świetna forma utrzyma się przez cały turniej?. A WKS nie będzie miało łatwo. W reprezentacja ta, będzie musiała się zmierzyć z Beninem, Mali i Nigerią. Z tą pierwszą ekipą, WKS przegrała tylko raz w 1979 roku mając do dyspozycji o wiele gorszych piłkarzy niż obecnie, więc problemów z pokonaniem Beninu raczej nie powinno być. Reprezentacja Mali to przeciwnik z wyższej półki, z którą rozegrali 17 meczów z czego 11 zwycięskich a ostatni rozegrany został w 2002 roku. Najgroźniejszym rywalem będzie reprezentacja Nigerii. Na korzyść rywala przemawiają statystyki, z których wynika że szanse na zwycięstwo są małe. 18 meczów i tylko 4 zwycięstwa, ale to ostatnie dało awans do finału PNA w 2006 roku, po zwycięskiej bramce Didiera Drogby.
Jednak kibice Wybrzeża Kości Słoniowej mimo fantastycznej postawy w eliminacjach, mogą powątpiewać w formę swoich ulubieńców za sprawą nie najlepszej postawy w ostatnich meczach towarzyskich. Porażki 1:2 z Angolą i 2:3 ze Szwajcarią, remis z Egiptem i zwycięstwo 6:1 z Katarem. Ale znamy przypadki, kiedy reprezentacja po fatalnych meczach kontrolnych wygrywała prestiżowe turnieje. Tym bardziej, że kadra powołana na tegoroczny turniej przedstawia się imponująco, a analizując dokładnie podany skład możemy wysunąć dwa wnioski. Pierwszy to, że od dłuższego czasu o sile reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej stanowią piłkarza na co dzień grający w ligach europejskich, a drugi to, że 16 zawodników obecnej kadry zapewniło awans swojej drużynie do MŚ w 2006 roku i drugie miejsce w PNA w 2006 roku. Ale czy znający się niemal jak „łyse konie” zespół sięgnie w tym roku po końcowe zwycięstwo?
Trener
7 stycznia 1952 roku w Marsylii, na świat przyszedł Gerard Gili. Niski Francuz raczej wolał siedzieć w domu niż ganiać za piłką z kolegami, jednak mając 20 lata zarażony przez swojego przyjaciela, miłością do futbolu zapisał się do Olimpique Marsylia, gdzie przebywał przez rok. Niestety nie potrafił przekonać do siebie trenera i pod koniec sezonu sięgnęła po niego Bastia.
Niski, bo mierzący 180 cm bramkarz i w tym zespole musiał długo czekać na swój debiut, ale jak już go zaliczył to stał się najlepszym zawodnikiem meczu. Po 3 udanych latach spędzonych na Korsyce, Gerard przeniósł się do FC Rouen co można uznać za sportową degradację. Francuskiemu bramakrzowi również w tym zespole się nie wiodło i ostatecznie przeniósł się do Olimpique Ales, gdzie zdecydował się zakończyć piłkarską karierę. 27 letni wówczas Gili nie zamierzał kończyć z piłką nożną i kilka miesięcy później wrócił do Basti, gdzie chciał prowadzić rezerwy klubu, jednak tak samo, jak będąc piłkarzem nie przekonał do siebie działaczy, podobnie było i tym razem.
To wydarzenie skłoniło go do powrotu na stare „śmieci”, gdzie znalazł zatrudnienie w Centrum Formacji Olimpique, które szkoliło młodych trenerów. Po 8 latach nauki, Francuz poprowadził pierwszy zespół Olimpique, a mając do dyspozycji takich piłkarzy jak Cantona, Pele czy Papin, po fantastycznym boju z odwiecznym rywalem PSG zdobył tytuł mistrza Francji. Gili zachwycił nie tylko szefostwo klubu, zdobywając kilkanaście dni później Puchar Francji, ale przede wszystkim stał się ulubieńcem kibiców. Prezes OM zdecydował się przedłużyć kontrakt z młodym trenerem przez co ten, odwdzięczył się serią 9 meczów bez porażki. Kiedy wydawało się, że OM brnie po drugi z rzędu tytuł, sensacyjnie Gerard Gili został zwolniony, a jego miejsce zajął Franz Beckenbauer. Ale i popularny „Cesarz” po kilku kolejkach został zastąpiony przez Raymonda Goethalsa i mimo, że drużyna z Maryslii obronił tytuł to przyczyniło się do tego aż 3 trenerów.
Gili jednak na brak ofert narzekać nie mógł i po paru tygodniach podpisał kontrakt z Girondins Bordeaux. Z tym klubem zajął tylko 10 miejsce. Mimo, że po roku przeprowadził się do Montpellier to nie udało mu się wywalczyć ponownie tytułu mistrzowskiego, choć 7 miejsce w sezonie 1992/93 należy uznać za wysokie. W następnym roku jego podopieczni nie spisywali się tak dobrze i Gerard Gili uznał, że nic nie może zrobić ostatecznie rezygnując z posady trenera. W 1994 roku Francuz dostał propozycję pracy od swojego ukochanego klubu, zdegradowanego do 2 ligi za udział w aferze korupcyjnej, Olimpique Maryslia.
Gili w pięknym stylu wrócił z OM do Ligue 1 i zajął 11 miejsce. Znów uniósł się honorem i zdecydował, że po osiągnięciu tak słabego wyniku, opuści ławkę trenerską zespołu. Francuz postanowił odpocząć trochę od futbolu. Po 2 latach świat o nim nie zapomniał i otrzymał propozycję objęcia reprezentacji Egiptu. Jak się później nie był to dobry wybór. Gili miał problemy z piłkarzami, którzy nie zgadzali się z wizją swojego szkoleniowca. Potem kolejno rezygnowali jego asystenci a reprezentacja nie osiągała takich wyników na jakie liczyli fani kadry. Jednak dopiero po przegranym ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki w 2000 roku zrezygnował z tej posady.
Jeden z najlepszych trenerów Olimpique Marsylia postanowił spróbowania sił jako komentator stacji Canal+. Po blisko dwóch latach zabawy w rolę eksperta, powrócił na ławkę trenerską obejmując S.C. Bastia. W 2004 roku po dwóch latach pracy na Korsyce, zdecydował się ponownie spróbować sił jako trener reprezentacji. Tym razem objął młodzieżową reprezentację Wybrzeża Kości Słoniowej. W tym przypadku wiodło mu się znacznie lepiej niż podczas przygody z Egiptem. Do 2006 roku trenował kadrę młodzieżową, a później został jednocześnie asystentem pierwszego trenera zespołu Henri Micheala.
To duet francuski przyczynił się do awansu „Słoni” na Mistrzostwa Świata w 2006 roku. Po zwolnieniu Michela, Gili zajął się trenowaniem kadry olimpijskiej i dzięki niemu WKS zagra na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Kilka dni temu, zmienił swój charakter pracy z reprezentacją Wybrzeża i został oficjalnym trenerem pierwszej reprezentacji tego kraju.
Gwiazda
Kiedy cała Polska przygotowywała się do wspierania naszej reprezentacji na Mistrzostwa Świata w Argentynie, 11 marca a nie wielkiej miejscowości w Wybrzeżu Kości Słoniowej, Abidżanie urodził się Didier Yves Drogba Tebily, a znany wszystkim kibicom jako Didier Drogba.
W krajach Afryki poza nie licznymi wyjątkami, ludność jest bardzo uboga. Podobnie było w rodzinie piłkarza. Kiedy Didier skończył 5 lat, razem z wujkiem wyjechał do Brestu we Francji. Wujek, który był zawodowym piłkarzem nie mógł znaleźć dobrego pracodawcy I po „błąkaniu” się po Francji zdecydował się razem ze swoim młodym towarzyszem wrócić do ojczyzny. Kilka miesięcy później znów udał się w podróż do Europy, ale bez małego Didiera.
W 1993 roku Drogba wraz z rodziną na stałe przeprowadzili się do Antony, małej miejscowości położonej niedaleko Paryża. Mały Afrykańczyk nudzą się całymi dniami, postanowił zapisać się do miejscowego klubu piłkarskiego Levallois. Didier bardzo szybko się rozwijał i w wieku 19 lat znacznie, umiejętnościami przewyższał swoich kolegów. Na jednym z treningów jego talent zauważyli skauci drugoligowego Le Mans. Nie czekając długo Didier od nowego sezonu reprezentował barwy drugoligowca. Jego pierwszy rok w nowym klubie można uznać za udany, gdyż piłkarz strzelił dla Mans 7 goli. Niestety był to początek dwuletniego zastoju, w rozwoju zawodnika, który spowodowany był licznymi kontuzjami.
Didier Drogba od małego wykazywał się dużą pracowitością dzięki temu tak wiele w życiu osiągnął. Kiedy wyleczył się urazów wystarczyło kilka bardzo dobrych treningów by znaleźć zatrudnienie w pierwszoligowym En Avant Guingamp, do którego trafił w 2002 roku. W tym klubie Didier pracował na miano wielkiej gwiazdy ligi, a zdobywając 7 bramek pomógł swojej drużynie zająć 7 miejsce w lidze, co jest najwyższym osiągnięciem tego zespołu w historii. I to właśnie gra w tym zespole spowodowała, że niespełna rok później Drogba podpisał kontrakt z Olimpique Marsylia. W sezonie 2003/05 strzelił 19 bramek i został królem strzelców francuskiej ligi.
Z meczu na mecz Didier grał coraz lepiej i zdobywając 5 bramek w Lidze Mistrzów i 6 w Pucharze UEFA zwrócił na siebie uwagę takich klubów jak Chelsea, Arsenal czy Barcelona. I to właśnie w barwach „The Blues” rozpoczął swój nowy sezon, a pozyskanie piłkarza kosztowało Romana Abramowicza 24 miliony funtów. Kiedy wszyscy zastanawiali się czy piłkarz z Francji przystosowuje się do odmiennego stylu gry, jaki panuje na Wyspach, Drogba próbował zdobyć swojego pierwszego gola i zamknąć usta jego krytykom. Do siatki trafił w swoim 3 meczu. Gdy wydawało się, że piłkarza czeka świetlana przyszłość w jednym z meczów złapał kontuzję, która wyeliminowała go na 2 miesiące. Ostatecznie przez cały sezon zdobył 16 bramek z czego 10 w lidze, 5 w LM i 1 w Pucharze Anglii.
Początek nowego sezonu był fantastyczny. Drogba zdobył Tarczę Wspólnoty z Chelsea, a on sam dwukrotnie pokonał bramkarza Arsenalu. Sezon 2005/06 zakończył się z podobnym dorobkiem bramkowym. I po tych 2 latach spędzonych w Anglii śmiało można było stwierdzić, ze Chelsea pozyskując reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej, zrobiła bardzo dobry interes. W kolejnym sezonie Jose Mourinho zdecydował się zmienić styl na grę dwoma napastnikami i mając u boku takiego piłkarza jak Andriy Shevczenko, Drogba miał bardziej skupić się na zdobywaniu bramek. I ten plan wykonał w 100% zdobywając aż 33 gole. Po odejściu portugalskiego trenera, Drogba zapowiedział opuszczenie Chelsea, ale czy po zakończeniu obecnego sezonu zmieni pracodawcę? Już teraz o zdobywcę 2 tytułów Mistrza Anglii, Pucharu Ligi Angielskiej, najlepszego piłkarza Wybrzeża Kości Słoniowej i piłkarza roku w Afryce biją się największe kluby Europy.
Najbardzie z afrykańskich klubów lubię CIV czyli
wybrzeże kości słoniowej i życze jej wiele sukcesów
wszystko wygrywają i mnie to cieszy :D