Letniowski asystuje Pirulo? Marcjanik z Sobocińskim tworzą parę stoperów nie do zatrzymania? W bramce Kajzer naprawia błędy popełnione przez Wolskiego? To tylko football fiction, ale na jego podstawie można wysnuć wiele wniosków, gdzie leży siła obu potentantów pierwszej ligi.
Zakończył się dzisiaj wynikiem 0:0 mecz Arki z ŁKS-em. Na boisku dużo walki, solidnej gry defensywnej Arki, kombinacyjnych ataków ŁKS-u. Innymi słowy wszystko, do czego przyzwyczaiły nas obie drużyny przez osiem ostatnich kolejek. Jak wyglądałaby hybryda obu tych zespołów i co nam to mówi o ich dyspozycji?
Bramka – Kajzer
W bramce należałoby postawić na młodszego Kajzera. Piłkarz zbierał szlify w Bułgarii, przemawia za nim wiek, a dodatkowo nie raz udowodnił swoje umiejętności w bramce, gdy jego średnio rozgarnięci koledzy z obrony sobie nie radzili. Malarz, wiadomo, bramkarz legendarny, ale jego PESEL mówi sam za siebie, a i w tym sezonie oprócz kilku świetnych interwencji wiele strzałów, które leciało w światło bramki, kończyło się golem. Największy zarzut – strzały z dystansu.
Środkowi obrońcy – Marcjanik, Sobociński
Po Marcjaniku widać, że czas spędzony we Włoszech nie poszedł na marne. Stoper mądrze się ustawia, wygrywa pojedynki – jest na boisku tam, gdzie być powinien. To on był dziś ostatnim stoperem i dwa razy ratował Arkę przy próbach Pirulo i Gryszkiewicza. Jeżeli jakimś cudem „Śledzie” miałyby nie wrócić do ekstraklasy, na pewno zgłoszą się po niego kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Sobociński to wciąż młody obrońca. Jego atuty to szybkość, przebojowość, swojego rodzaju boiskowa bezczelność. Dodatkowo dysponuje jednym z najlepszych wślizgów wśród pierwszoligowców, czego dowód dał nie raz, oraz genialnym crossowym podaniem.
Taka para stoperów sprawiłaby, że na poziomie pierwszej ligi bramkarz byłby bezrobotny. Wszelkie zapędy ofensywne byłyby gaszone w zarodku.
Boczni obrońcy – Wolski, Marciniak
Maciej Wolski – objawienie tego sezonu pierwszej ligi. Przez trzech trenerów rzucany po różnych pozycjach, aż w końcu Stawowy znalazł na niego pomysł i umieścił go na prawej obronie. Wolski gra praktycznie od deski do deski, wykazuje się wyjątkowym zaangażowaniem, notuje liczby – asysta i gol. Kiedy inni oddychają rękawami, on dopiero się rozkręca. Koń do biegania, żelazne płuca, niezmordowany. Inaczej nie da się go określić.
Po drugiej stornie weteran – Adam Marciniak. Człowiek, który nie zna pojęcia zmęczenie. Łatwo zauważyć na jego skroni pulsującą żyłę, która pojawia się zapewne nie tyle z wysiłku, co z determinacji i ciśnienia, jakie rośnie w piłkarzu podczas rozgrywania zawodów. Niejednokrotnie udowodnił, że jego cechy przywódcze są nieocenione. Kiedy Arka leciała na łeb i na szyję z ekstraklasy, jako jedyny wychodził przed kamery Canal+ gotów udzielić wywiadu. Za takim kapitanem skacze się w ogień.
Pomocnicy – Rozwandowicz, Letniowski, Dominguez
Maksymilian Rozwandowicz – największy grzech Kazimierza Moskala. Najpierw korzystał z niego na pozycji stopera, potem odstawił go od składu. Stawowy znalazł dla niego pozycję, tzw. „6”, i Rozwandowicz błyszczy. Odbiera piłki, rozpoczyna akcje, asekuruje stoperów, czasami dołącza do nich w roli trzeciego obrońcy. Zdobył w tym sezonie już dwie bramki, w tym jedną arcyważną w derbach Łodzi. Drugą, o co kibice ŁKS-u pewnie nigdy by go nie podejrzewali, po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego w meczu z Sandecją, gdzie „Rodowitym” wychodziło wszystko. Najlepszy defensywny pomocnik ligi.
Juliusz Letniowski – wypożyczony z Lecha 22-latek to typowa „8”. Jest waleczny, agresywnie odbiera piłki, pomocnik typu „box to box”. Jakby tego było mało, jest również niesamowicie bramkostrzelny.W tym sezonie może się już pochwalić czterema trafieniami, a pewnie byłoby ich więcej, gdyby nie pauza za kartki, co tylko pokazuje, jakim wojownikiem jest Letniowski.
Antonio Dominugez – „człowiek od grania na fortepianie”, jak lubią go określać dziennikarze. Niesamowity technik, ogromny przegląd pola. Przyglądając się jego poczynaniom na żywo, widać w jego grze ogromną determinację. Cały czas „nakręca” siebie i kolegów do dalszej walki, nie odpuszcza nawet w ostatnich minutach spotkania. Większość dobrego w ofensywnej grze ŁKS-u zaczyna się właśnie do niego. Nie daje dużo asyst, nie strzela na razie bramek z gry, ale każda groźna akcja zawsze ma gdzieś w sobie stempel „Domingueza”. Często przydatny w defensywie, jego odbiory zasługują na uznanie, a w dzisiejszym meczu udało mu się nawet wybić piłkę po nieudanym wypluciu jej przez Malarza pod nogi przeciwnika. Dani Ramirez był magikiem ofensywy, Dominguez jest czarodziejem środka pola.
Skrzydłowi – Młyński, Pirulo
Młyński, znany doskonale z boisk ekstraklasy, pokazał już, że „sroce spod ogona nie wypadł”. Skrzydłowy robi dużo pozytywnego „wiatru”, błyszczy techniką oraz może pochwalić się bramką i asystą w tym sezonie. Duży talent – ma dopiero 19 lat, jeżeli dalej będzie się tak rozwijał, będzie piłkarzem klasowym. Można przypuszczać, że nawet gdyby przepis o młodzieżowcu nie istniał, Młyński i tak odnalazłby miejsce w kadrze Arki. Stanowi jeden z jej najjaśniejszych punktów i wartość dodaną.
Pół roku temu kibice ŁKS-u wyklinali dyrektora Przytułę za ściąganie do ich drużyny „iberyjskiego szrotu”. Pirulo już pod koniec sezonu 2019/2020 zaczynał pokazywać, że owym szrotem nie jest, ale teraz „Rodowici Łodzianie” zapewne nie są w stanie wyobrazić sobie swojej drużyny bez hiszpańskiego skrzydłowego. Pirulo strzela bramki, asystuje, wykonuje stałe fragmenty. Piłkarz wykonuje tytaniczną pracę na boisku, nie raz zdobywając cenne dla ŁKS-u połacie terenu, dzięki którym wolni są inni zawodnicy. Magik, drybler, zawodnik dotknięty „palcem bożym”, który w obecnej formie poradziłby sobie nawet w topowych drużynach ekstraklasy. Kto wie, czy nie przebije nawet wspominanego w Łodzi z sentymentem Ramireza. Oprócz tego Pirulo jest po prostu porządnym gościem, o czym poczytać można tutaj:
Pirulo: „Chcę zostać i wrócić z ŁKS-em do ekstraklasy” (WYWIAD)
Napastnik – Łukasz Sekulski
Wprawdzie w meczu z Arką nie pokazał zbyt wiele, ale niesamowite jest odrodzenie tego piłkarza. Sekulski zdążył już zdobyć hat-tricka, huknąć pięć bramek. Oprócz tego na boisku wykonuje tytaniczną robotę, jeżeli chodzi o przetrzymanie piłki, odbiór, zastawienie się, wywalczenie stałego fragmentu gry. W polu karnym lis, który nie przepuści żadnej okazji. Fizycznie? Kawał chłopa. Za Stawowego „Sekul” przeżywa najlepszy okres w karierze. Więcej o renesansie napastnika tutaj:
Trener Wojciech Stawowy
Stawowy podniósł ŁKS z mentalnego i fizycznego dołka, uczynił tę drużynę zgranym kolektywem, który jest gotów skoczyć za sobą w ogień. Z materiału ludzkiego, który zostawił mu Moskal, ułożył walec, który rozpędzony rozjeżdża kolejnych oponentów na swojej drodze. Dobrał odpowiednią taktykę pod wykonawców, buduje piłkarzy psychicznie, rozwija ich jako zawodników i odnajduje dla nich odpowiednie role. Coraz częściej słychać na „Galerze” przyśpiewkę „Wojciech Stawowy, najlepszy trener ligowy” i kibice mają rację. Stawowy to wizjoner, którego wizja w końcu trafiła na podatny grunt.
Rezerwowi
Maciej Dąbrowski – stoper wiekowy, ale solidny. Dwukrotnie zdarzył mu się błąd na wagę bramki, a i kontuzje go nie omijają. Mimo wszystko warto mieć go w drużynie.
Rafał Wolsztyński – na razie jedna bramka w 1. lidze, ale pamiętając jego występy w Widzewie, należy wierzyć, że wróci do dawnej dyspozycji i znowu zacznie strzelać.
Piotr Gryszkiewicz – przyszedł do ŁKS-u z CLJ Lechii i z miejsca zapełnił dziurę po Adamie Ratajczyku. Na razie praktycznie sam wygrał łodzianom mecz w Bełchatowie oraz doprowadził do konkursu rzutów karnych w spotkaniu pucharowym ze Śląskiem Wrocław. Może być objawieniem tego sezonu.
Bartosz Kwiecień – niezmordowany pomocnik, który gra wszystko od deski do deski. Typ przecinaka, którego lepiej mieć po swojej stronie niż grać przeciwko niemu.
Co nam to wszystko mówi?
ŁKS i Arka są dwiema najmądrzej budowanymi drużynami w 1. lidze, co zresztą widać po lokatach, które zajmują. Warto zauważyć, że większość piłkarzy w tym zestawieniu to zawodnicy młodzi, co pokazuje, że 1. liga jest doskonałym poligonem, aby przetrzeć się przed grą w poważnej lidze.
Pragmatyczna gra Arki połączona z ofensywnym szaleństwem ŁKS-u dałaby mieszankę, która skończyłaby tę ligę prawdopodobnie bez porażki. Niestety jest to tylko football fiction, do którego nigdy nie dojdzie, ponieważ trenerzy Stawowy i Mamrot mają zupełnie inne podejście do futbolu. Kto skończy wyżej? Dla dobra polskiej piłki miejmy nadzieję, że romantyzm Stawowego.