Pirulo: „Chcę zostać i wrócić z ŁKS-em do ekstraklasy” (WYWIAD)


Hiszpan jest rewelacją 1. ligi i chce w błyskawicznym tempie z powrotem wprowadzić ŁKS do ekstraklasy

9 października 2020 Pirulo: „Chcę zostać i wrócić z ŁKS-em do ekstraklasy” (WYWIAD)
Artur Kraszewski/ŁKS Łódź

Do złudzenia podobny do Daniego Ramireza, ale swego czasu szyderczo nazywany tylko jego słabszą wersją. W Fortuna 1. Lidze stał się gwiazdą ŁKS-u, motorem napędowym drużyny, jej niezastąpioną postacią i ulubieńcem kibiców. Pirulo opowiada o szukaniu właściwego miejsca dla siebie na hiszpańskich boiskach, niełatwym pierwszym roku w Polsce, odrodzeniu w 1. lidze i pozostaniu w Łódzkim Klubie Sportowym.


Udostępnij na Udostępnij na

Grałeś w kilku hiszpańskich klubach, w wielu przypadkach były to krótkie epizody. Z czego wynikały te częste przenosiny?

Spędziłem około czterech czy pięciu lat w Barcelonie, grając dla Espanyolu i po tym czasie faktycznie zmieniałem klub w zasadzie co rok. Nie odnajdywałem się najlepiej w zespołach, do których trafiałem. Co prawda grałem w nich sporo, ale z różnych powodów decydowałem się odchodzić do innych klubów. Tak w zasadzie było do teraz, ale w ŁKS-ie gram już półtora roku i mam nadzieję być tutaj jeszcze dużo dłużej.

Twojej rodzinie nie przeszkadzały te przeprowadzki?

Nie, nie. Taka w końcu jest moja praca. A mam też to szczęście, że moja partnerka i córka bardzo wspierają mnie w tym, co robię, i podążają za mną we wszystkich kierunkach, gdzie akurat jest mi dane grać.

A z perspektywy czasu, z którego etapu w Twojej bujnej karierze najwięcej się nauczyłeś?

Z każdego wyciągnąłem coś dobrego. W Hiszpanii ukształtowałem się zarówno jako człowiek, jak i piłkarz. Grając w CE L’Hospitalet, miałem jeden ze swoich najlepszych okresów w karierze, gdzie mieliśmy bardzo dobrą i zgraną ekipę. Przed transferem do ŁKS-u w Realu Balompie Linense bardzo dobrze się czułem, byłem blisko domu, rodziny i mojego środowiska, więc to też był dla mnie fajny okres.

Przejrzałem kadrę Espanyolu z sezonu 2014/2015, kiedy tam grałeś, i występowali tam między innymi Cristhian Stuani, Lucas Vazquez czy Kiko Casilla. Miałeś szansę trenować z nimi?

Tak, miałem to szczęście trenowania z nimi. Poziom w tamtym zespole był niezwykle wysoki i ja też bardzo skorzystałem na tym, że mogłem przez pewien czas grać z takimi piłkarzami.

Kto z tamtej drużyny był najlepszy?

Grałem wiele lat w Hiszpanii, trenowałem wielokrotnie z pierwszymi drużynami i zawsze powtarzam, że Ivan de la Pena był piłkarzem, który niesamowicie mi imponował. Oglądanie go na treningach było czymś niezwykłym.

Zdaje się, że w sezonie 2011/2012 przez pół roku grał też w Espanyolu Philippe Coutinho.

Tak, tak, najpierw był w Interze, a później trafił właśnie do Espanyolu. Z nim też przez jakiś czas trenowałem i widać było od razu, że jest ponadprzeciętnym piłkarzem i ma w sobie coś szczególnego.

Z kolei w Maladze spotkałeś się z Jose Kante, który teraz gra dla Legii.

Byliśmy w jednym zespole dokładnie przez sześć miesięcy, bo Jose trafił do klubu w styczniu, a ja byłem w nim od lata.

A trenowałeś z zespołem Malagi, który otarł się o półfinał Ligi Mistrzów?

Tak, tak, z tamtą drużyną też grałem. Miałem możliwość poznania takich piłkarzy jak Isco, Julio Baptista, wcześniej Ruud van Nistelrooy. Dla mnie jako młodego piłkarza niezwykłe doświadczenie.

Isco robił już wtedy takie wrażenie?

Dla mnie Isco to futbolowy magik. Kreatywność, jaką on pokazywał na boisku, posiada pewnie tylko paru zawodników na świecie.

Gdy przenosiłeś się do Polski, to jakie miałeś oczekiwania wobec gry tutaj?

Bardzo długo myślałem nad tym transferem, bo tak jak wspominałem, była to decyzja dla całej mojej rodziny. Córka chodziła w Hiszpanii do szkoły, a moja partnerka do pracy. Koniec końców zdecydowaliśmy, że warto spróbować życia poza Hiszpanią w takim kraju jak Polska. Od początku też bardzo spodobał mi się klub, który o mnie zabiegał i o wszystkim na bieżąco informował. Kontaktowałem się też w sprawie transferu z Danim Ramirezem, który jest moim przyjacielem. Wiedziałem, że w wieku 27 lat muszę wsiąść do tego pociągu, bo kolejna tak dobra okazja może się już nie nadarzyć.

ŁKS Łódź/Cyfrasport

A co Cię najbardziej zaskoczyło, już będąc w Polsce?

W kwestii piłki nożnej?

Tak, ale też w kwestii sposobu życia w Polsce. 

Nie miałem pojęcia, że będzie mi tu tak dobrze. Od razu ekstraklasa wydała mi się niesamowitą ligą ze znakomitym środowiskiem i pięknymi stadionami. Oprawa telewizyjna i to, jak funkcjonuje klub, było dla mnie naprawdę imponujące. Jeśli chodzi o samo życie w Polsce, to czuję się tu bardzo dobrze. Żyję bardzo spokojnie, wszystko jest bardzo tanie, możemy wyjść do restauracji i mało zapłacić. Zarówno ja, jak i moja rodzina czujemy się tu świetnie.

Ale klimat jednak jest zupełnie inny, porównując z Hiszpanią. 

Tak, to chyba jedyna niedogodność, którą możemy tutaj odczuwać, bo zimą jest dla nas bardzo zimno. I myślę, że to jedyna różnica względem Hiszpanii, bo tam nigdy nie jest tak zimno jak w Polsce.

Co miało kluczowy wpływ na Twoje przenosiny do ŁKS-u?

Moja partnerka i córka zgodziły się na zmianę miejsca zamieszkania, ale nic mnie nie zmuszało do transferu. Jednak to, że moja rodzina była gotowa przeprowadzić się ze mną, dało mi bardzo dużo spokoju w kwestii podjęcia tej decyzji.

Dani Ramirez Cię namawiał?

Nie tyle, że mnie namawiał, co bardziej opowiedział o tym, jak funkcjonuje klub, jak wygląda życie w Polsce, bo miałem też pewne złe doświadczenia jeszcze za czasów gry w Bułgarii. Chciałem mieć pewność, że to właściwy klub dla mnie. Dani mi mówił, że czuje się w Polsce bardzo dobrze i klub świetnie się nim zajął. I to też było dla mnie kluczowe w kwestii przenosin do ŁKS-u. W klubie czuję się jak w rodzinie.

Trudna była aklimatyzacja w Polsce?

Z początku tak, głównie z powodu bariery językowej. Chwilę zajęło też poznanie się ze wszystkimi zawodnikami w klubie. Musiałem się do wszystkiego dostosować. Myślę, że około trzy czy cztery miesiące zajęło mi w pełni zaadaptowanie się do nowego życia, też tego klubowego. Koledzy z szatni bardzo mi pomogli w aklimatyzacji i dzięki temu mogłem pokazywać na boisku lepszą wersję siebie.

Kiedy przychodziłeś, w klubie dzieliłeś wspólny język tylko z Danim Ramirezem, który nie mówi po angielsku.

Tak, i ja w zasadzie też po angielsku nie potrafiłem się porozumiewać. Teraz regularnie się uczę, żeby móc jeszcze lepiej rozumieć się z kolegami z drużyny. Z biegiem czasu oczywiście czułem się bardziej swobodnie w szatni, ale trudności w komunikowaniu się z pewnością nie ułatwiały zadania aklimatyzowania się.

A jak Twoja rodzina czuje się w Łodzi? 

Bardzo dobrze. Moja córka uczy się tutaj i jest bardzo szczęśliwa, znalazła sobie też już nowych przyjaciół. Moja partnerka też czuje się świetnie, bo bardzo lubi zimę, śnieg i chłodniejszy klimat (śmiech). Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni.

Ale zakładam, że córka nie chodzi do polskiej szkoły. 

To jest szkoła międzynarodowa, gdzie są zajęcia w języku polskim i angielskim.

Którą z lig, w których grałeś, najbardziej przypomina liga polska?

Hmm, może bułgarska, ale poziom jest niższy niż w Polsce. W ekstraklasie jest dobry poziom, wielu świetnych piłkarzy i przede wszystkim wspaniałe obiekty. Z tych zagranicznych lig, w których grałem, myślę, że właśnie liga polska jest najlepsza.

Pod względem piłkarskim nie było Ci trudno przyzwyczaić się do gry w Polsce? Jednak gra się tu zupełnie inaczej niż w Hiszpanii.

Z początku miałem pewne wątpliwości co do tego, jak się odnajdę w takim stylu grania, bo w Polsce gra się dużo bardziej fizycznie, jest wielu silnych i szybkich piłkarzy. W Hiszpanii z kolei gra opiera się bardziej na technice i taktyce, więc do końca nie wiedziałem, jak to będzie, ale gdy trafiłem do ŁKS-u, to zobaczyłem, że zespół chce grać piłką, rozgrywać od bramkarza, więc poniekąd zaskoczyło mnie, że tak to wygląda. Dlatego też nie zajęło mi dużo czasu zaadaptowanie się do takiej gry, bo bardzo przypomina ona futbol hiszpański.

Ale jednak nie gra zbyt fizycznie dla Hiszpanów?

Oczywiście mecze są często bardzo szalone, dużo się biega, ale trenując na co dzień w standardach ligi i grając mecze na takiej intensywności, człowiek przystosowuje się do bardziej fizycznej gry.

Początek w ŁKS-ie był dla Ciebie bardzo trudny. Spodziewałeś się, że o miejsce w składzie będzie tak trudno?

Miałem świadomość, że może być trudno, bo dużo słyszałem o lidze i wiedziałem, że nie będzie łatwo o regularną grę. Prawdę mówiąc, kiedy przyszedłem do ŁKS-u, to poczułem się ważną postacią, ale z upływem czasu traciłem w pewnym stopniu swoją wartość. Czułem, że dla trenera przestałem odgrywać tak istotną rolę i straciłem trochę pewności siebie. Dlatego sporo kosztowało mnie, aby stać się znów ważnym zawodnikiem drużyny.

Mam wrażenie, że w pewnym stopniu Twoim problemem była obecność Daniego Ramireza, który jednak grał na Twojej naturalnej pozycji.

Tak, w końcu jesteśmy podobnymi zawodnikami i gramy w zasadzie na tej samej pozycji. Dani grał już dłuższy czas w ŁKS-ie i był idolem kibiców. Mnie z kolei zajęło nieco więcej czasu zaaklimatyzowanie się. Gdy byliśmy razem na boisku, to zdarzało się, że musiałem grać na nienaturalnej dla siebie pozycji. I koniec końców dostawałem nieco mniej minut, niż się wcześniej spodziewałem.

Zdarzały się nawet opinie mówiące, że jesteś gorszą wersją Daniego Ramireza. 

Nigdy czegoś takiego nie słyszałem, ale szanuję każdą opinię. Ze swojej strony mogę jedynie cały czas pracować, pokazywać coraz lepszą wersję siebie na boisku i jak najbardziej pomagać zespołowi.

Jesteś w stanie ocenić, na ile Twoja słaba gra w ekstraklasie była spowodowana kryzysem całej drużyny?

Dla nas wszystkich sytuacja była bardzo trudna. Nie mogliśmy zaakceptować faktu, że byliśmy w kryzysie i nie potrafiliśmy wygrać. Na 10-11 kolejek przed końcem rozgrywek w zasadzie byliśmy pewni spadku do pierwszej ligi i niestety pożegnaliśmy się z ekstraklasą.

Myślisz, że składem, którym zaczęliście 1. ligę, bylibyście w stanie utrzymać się w ekstraklasie?

Myślę, że tak. Z pewnością musielibyśmy włożyć w to dużo wysiłku, bo są u nas w drużynie młodzi zawodnicy, ale mamy naprawdę zgrany zespół i świetną atmosferę w szatni. Większość piłkarzy jest raczej młodych, więc być może w ekstraklasie brakowałoby nam trochę dojrzałości, ale cały czas nad tym pracujemy i stajemy się lepszą drużyną.

W międzyczasie doszło jeszcze do zmiany trenera. Widzisz duże różnice w prowadzeniu drużyny przez Kazimierza Moskala a Wojciecha Stawowego?

Tak, mimo że prowadzą drużynę w podobny sposób, preferują ładną i atrakcyjną dla oka grę, to są to inni trenerzy. O obu mógłbym powiedzieć wiele dobrego, bo nawet z tych gorszych okresów zawsze staram się wyciągnąć jakieś pozytywy. Nauczyłem się dużo zarówno od trenera Moskala, jak i trenera Stawowego i cieszę się, że trafiłem na nich na swojej piłkarskiej drodze.

Zarówno Ty, jak i cała drużyna doskonale zaczęliście grę w 1. lidze. Latem miałeś z pewnością dużo ofert, między innymi z klubów ekstraklasy, ale co Cię jednak przekonało, żeby zostać w ŁKS-ie?

W ŁKS-ie mam jeszcze dwa lata kontraktu. Nigdy nie myślałem o tym, żeby odejść z klubu. Oczywiście były oferty z różnych stron, ale zawsze mówiłem, że chcę zostać i wrócić z ŁKS-em do ekstraklasy. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Na razie skupiam się na pracy, żeby z czasem przyszły jej owoce.

Świetna gra ŁKS-u w 1. lidze jest spowodowana głównie dużo niższym poziomem gry czy znacznie lepszym zgraniem w drużynie?

Myślę, że obiema tymi kwestiami. W 1. lidze nie gra się tak intensywnie jak w ekstraklasie i każdy błąd nie przynosi aż takich szkód, ale my też prezentujemy naprawdę dobry futbol i jesteśmy przygotowani lepiej niż w tamtym sezonie. Mamy bardziej kompletną drużynę. Koniec końców obie te kwestie grają na naszą korzyść.

A jaka jest podstawowa różnica w grze w ekstraklasie i w 1. lidze?

Według mnie, gdy w ekstraklasie popełnisz jakiś błąd, nawet odskoczy ci piłka, to żaden klub ci tego nie wybaczy. Wszyscy mają bardzo mocne drużyny. Z kolei w 1. lidze rywale nie są aż tak bezlitośni i wydaje mi się, że to jest kluczowa różnica.

Sześć meczów, pięć goli, trzy asysty. Nie jesteś za dobry na 1. ligę?

Nie, nie (śmiech). Odpaliłem w tym sezonie znacznie bardziej niż w zeszłym, bo też bardzo dobrze przygotowaliśmy się do gry. Chcę pokazać, że co prawda mój pierwszy rok w Polsce nie był najlepszy, ale pracowałem ciężko, żeby dać znacznie większą jakość w drugim roku tutaj. Bardzo chcę cały czas podążać tą właściwą drogą i dobrze się zaprezentować, aby klub był zadowolony z mojej gry.

Dla Hiszpana, który nie jest tak związany z klubem i miastem jak na przykład Janek Sobociński czy Maks Rozwandowicz, mecz derbowy z Widzewem też miał wyjątkowy wymiar i smak?

Dla mnie zdecydowanie był to wyjątkowy mecz. Dużo rozmawialiśmy o tym meczu, na ulicach czuło się atmosferę derbów, kibice bardzo nas przed nimi wspierali, bo to bardzo ważna rzecz dla całego miasta. Atmosfera meczu była niezwykła i do tego udało nam się wygrać, co dało nam i wszystkim kibicom mnóstwo radości.

ŁKS Łódź/Cyfrasport

Spotkałeś się z podobną atmosferą na jakimś innym stadionie?

W play-offach o awans do Segunda Division grając w L’Hospitalet przeciwko Cadiz, gdzie na stadionie było około 20 tysięcy kibiców. Najczęściej w meczach ligowych Segunda B nie przychodzi na stadion tyle ludzi, ale wtedy akurat atmosfera była podobna do derbów sprzed trzech tygodni.

Był jakiś kluczowy moment w ŁKS-ie, kiedy zdałeś sobie sprawę, że możesz być liderem zespołu?

Myślę, że tak. Gdy zdałem sobie sprawę, że zespół daje mi dużo zaufania i potrzebuje mojego stylu gry, to od razu zaczęło mi się grać łatwiej. Trener bardzo mi zaufał i sprawił, że poczułem się bardzo potrzebny drużynie. Jestem typem piłkarza, który potrzebuje wiary ze strony trenera, aby móc dawać najlepszą wersję siebie na boisku. W tym roku zaufanie ze strony klubu dodało mi dużo pewności siebie i teraz zdecydowanie widać tego efekty.

Chyba dla Ciebie najważniejszym momentem była właśnie zmiana trenera, bo to u Wojciecha Stawowego zacząłeś dostawać poważne szanse i dużo więcej minut gry.

Tak, tak. Od razu, gdy trener Stawowy przyszedł do drużyny, powiedział mi, że bardzo we mnie wierzy i że klub potrzebuje, abym był jego liderem. To było coś, czego mi brakowało i czego w tamtym momencie potrzebowałem.

Corral – Pirulo – Domiguez to najlepsze trio tej samej narodowości w 1. lidze?

Wydaje mi się, że tak. Nie chcę nikogo deprecjonować, ale myślę, że wykonujemy bardzo dobrą pracę z przodu. Co prawda to dopiero początek, ale z pewnością możemy pokazać jeszcze bardzo dużo dobrej piłki.

Hiszpanów grających w Polsce zawsze pytam o postępy w nauce polskiego. Jak zatem u Ciebie ze znajomością języka?

Przez około sześć miesięcy mieliśmy lekcje języka polskiego, ale z jakiegoś powodu zajęcia zostały przerwane, nie wiem dlaczego. Ja osobiście chciałbym się dalej uczyć, bo jednak jesteśmy w kraju, gdzie na co dzień używa się właśnie tego języka i chciałbym też lepiej rozumieć się z kolegami z drużyny. Oczywiście jest to trudny język, ale chcę krok po kroku dalej robić postępy, ucząc się go.

Jakieś ulubione zwroty po polsku?

No nie wiem (śmiech). Dzień dobry, zwroty na powitanie lub pożegnanie czy na przykład jak się masz?

A na boisku? Antonio Dominguez mi mówił, że głównie używa słowa „czas”. 

Czas w sytuacji, gdy jesteś osamotniony, nie?

Tak, tak.

Poza tym na przykład „dobra piłka”, gdy ktoś ci dobrze dogra (śmiech). Prawdę mówiąc, będąc na boisku, zapomina się sporo słów, które wiesz, że znasz.

Za czym najbardziej tęsknisz z Hiszpanii?

Trochę za pogodą, o czym już rozmawialiśmy. Także za jedzeniem, takim jak na przykład paella. Myślę, że tylko to. Moja rodzina jest ze mną w Polsce i to się najbardziej liczy. Reszta to sprawy drugorzędne.

A ulubione miejsce w Łodzi?

Ulubione miejsce, hm… Chyba ulica Piotrkowska, gdzie jest bardzo ładnie i jest wiele restauracji. Tam najczęściej spędzamy czas z rodziną, spacerując i pijąc kawę.

Temat mediów społecznościowych – jesteś w pewnym stopniu od nich uzależniony czy zabierają Ci mało czasu?

Prawdę mówiąc, nie lubię ich za bardzo. Mam tylko Twittera, ale głównie po to, aby śledzić, jak radzą sobie moi koledzy z innych klubów i generalnie, aby mieć na bieżąco dostęp do informacji. Nie mam jednak w zwyczaju samemu coś tam publikować.

A jaka generalnie jest Twoja opinia o nich? Przeszkadzają piłkarzom czy budują ich markę?

Myślę, że nie przeszkadzają, każdy robi to, na co ma ochotę i co chce. Myślę, że to też jest dobry sposób, aby mieć kontakt z kibicami. Fani lubią być na bieżąco z życiem i sukcesami piłkarza, a dzięki mediom społecznościowym można się z nimi tym dzielić.

Twoje ulubione zajęcie poza boiskiem?

W tej chwili staram się uczyć regularnie angielskiego, a poza tym spędzam dużo czasu z moją córką. Ma tylko cztery lata, więc często chce się bawić, cały czas coś robi, dlatego poświęcam jej bardzo dużo uwagi.

Nie grasz z Antonio Dominguezem w FIFA albo Call of Duty?

Nie, nie (śmiech). Ja nawet nie mam PlayStation, raczej nie przepadam za grami. Wolę obejrzeć serial lub film z moją partnerką. Jeśli chodzi o gry, to nigdy nie miałem w zwyczaju grywać.

Jest coś, co może Was zatrzymać w walce o powrót do ekstraklasy?

Mam nadzieję, że nie. Nie możemy jednak zbytnio się rozluźnić i myśleć, że jesteśmy lepsi od rywali, bo to byłby ogromny błąd. Musimy cały czas podążać tą samą drogą, ciężko pracować i walczyć o każde zwycięstwo jak do tej pory. Tylko w taki sposób możemy wrócić za rok do ekstraklasy.

Jaki jest Twój piłkarski cel, do którego chcesz dążyć?

W najbliższym czasie głównym celem jest powrót do ekstraklasy. Byłaby to wspaniała rzecz dla mnie, ale też dla całej rodziny ŁKS-u. To jest mój najważniejszy cel na teraz, a co będzie później, to nikt nie wie. Trzeba patrzeć na teraźniejszość.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze