Panowie, melonik na głowę! Tak gra Łukasz Sekulski


Trzy bramki strzelił Łukasz Sekulski Sandecji Nowy Sącz

28 września 2020 Panowie, melonik na głowę! Tak gra Łukasz Sekulski
Marcin Bulanda / PressFocus

ŁKS Łódź pędzi przez 1. ligę niczym rozpędzony walec. Drużyna Wojciecha Stawowego odprawia kolejnych przeciwników, zdobywając średnio trzy bramki na mecz. W niedzielę "Rycerze Wiosny" pokonali szorującą po dnie tabeli Sandecję Nowy Sącz aż 4:1. Bohaterem spotkania, kompletując hat-tricka, został Łukasz Sekulski.


Udostępnij na Udostępnij na

Sekulski po fatalnej postawie w PKO Ekstraklasie zaczął znowu prezentować się dobrze w 1. lidze. Po 30-latku widać, że w nowym sezonie dysponuje najlepszą formą od czasu dołączenia do łódzkiej drużyny. Trzy bramki zdobyte w niedzielnym meczu są efektem ciężkiej pracy, jaką Sekulski wykonuje w każdym meczu, w którym dostaje szansę.

Cichy bohater

Wiele osób może nie zauważać tytanicznej pracy, jaką Sekulski wykonywał od początku sezonu. W pierwszych czterech meczach były zawodnik Korony Kielce wchodził z ławki jako zmiennik Samuela Corrala. W każdym spotkaniu po wejściu z ławki stanowił wartość dodaną. Należy zwrócić uwagę na to, jak Sekulski zmienił się fizycznie. Z nieco ociężałego napastnika, który raczej będzie czekał na swoje okazje w polu karnym i ewentualnie dostawiał nogę, „Sekul” stał się szybkim, dużo szczuplejszym, a jednocześnie nadal dobrze zbudowanym piłkarzem.

Już od pierwszego meczu z Odrą Opole pochodzący z Płocka piłkarz udowadniał, że tanio skóry nie sprzeda. Sekulski dał dobrą zmianę, ambitnie ciągnął grę do przodu mimo wyniku 3:0. Nagrodę za tę pracę mógł otrzymać już kilka minut po wejściu na boisko, gdyby tylko Pirulo zamiast próbować wejść z piłką do bramki, podał „na pustaka” do napastnika. Mimo to Sekulski nie ustawał w próbach zdobycia bramki i w 90. minucie wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik meczu na 4:0.

Ze Stomilem Olsztyn Wojciech Stawowy dał rozegrać napastnikowi tylko 13 minut. Znowu bardzo ambitnie atakował bramkę przeciwników, często przetrzymywał piłkę w kluczowych momentach. Zaliczyłby również asystę do Piotra Gryszkiewicza, ale sędzia wcześniej odgwizdał spalonego.

W derbach, mimo że pojawił się w 87. minucie, odegrał kluczową rolę w utrzymaniu wyniku 2:0 i pokazał, jak powinien prezentować się nowoczesny napastnik. Sekulski pełnił funkcję pierwszego obrońcy, który przejmuje piłkę, daje się faulować, zastawia się w odpowiednim momencie. W jego grze, oczywiście w odpowiedniej skali, było coś zbliżonego do filozofii Cholo Simeone. Im więcej Sekulskiego na połowie przeciwnika, tym mniejsze zagrożenie pod bramką ŁKS-u. Końcówka była nerwowa, Widzew napierał, a napastnik, jakby nic sobie z tego nie robiąc, zdobywał kolejne cenne metry boiska i kradł kolejne cenne sekundy rywalom.

W Sosnowcu Sekulski dostał od trenera 45 minut na wykazanie się. Świetnie dochodził do sytuacji bramkowych, ale jak na złość piłka nie chciała wpaść do bramki. Raz miał okazję powtórzyć piękną bramkę, jaką zdobył na stadionie Cracovii latem 2019 roku, jednak lob był niecelny i mimo że bramkarz leżał na ziemi, piłka przeleciała obok słupka po niewłaściwej stronie. Kiedy Zagłębie strzeliło bramkę kontaktową na 1:2, napastnik po raz kolejny pokazał umiejętności, którymi wykazał się w meczu z Widzewem. Znowu podchodził wysokim pressingiem pod rywali, znowu ostro atakował. Miało to nawet konsekwencje w postaci żółtej kartki, jaką zobaczył w 59. minucie spotkania.

56. melonik w historii

W ŁKS-ie od 1927 roku panuje tradycja przyznawania strzelcom hat-tricków oryginalnych nakryć głowy, jakimi są meloniki. Pierwszy w historii otrzymał Roman Jańczyk za mecz z Warszawianką, ostatni Rafał Kujawa za mecz z Koroną Kielce. 27 września publiczność zgromadzona na stadionie przy alei Unii Lubelskiej 2 miała okazję podziwiać kolejnego członka tego elitarnego klubu. Został nim oczywiście Łukasz Sekulski.

Przed meczem wielu kibiców przecierało oczy ze zdumienia. Dla większości decyzja o desygnowaniu Sekulskiego do gry w pierwszej jedenastce była mocno kontrowersyjna. Nikt nie podważał dotychczasowej przydatności napastnika, który wchodzi na podmęczonego rywala, żeby jeszcze mocniej docisnąć śrubę, ale pierwszym wyborem w ataku „Rodowitych Łodzian” wydawał się od początku Corral. Nawet sam trener Stawowy przyznał później na konferencji, że decyzję o wystawieniu do gry Sekulskiego podjął w niedzielę rano.

Od początku w grze napastnika widać było niesamowite zaangażowanie. W sytuacji, gdy nie mógł dogodnie ustawić się do dośrodkowania, próbował nawet strzału barkiem. Na szczęście w 31. minucie spotkania idealnym dośrodkowaniem popisał się Maciej Wolski i Sekulski trafił do siatki po raz pierwszy. W 45. minucie spotkania dokonała się rzecz bez precedensu. Pierwszy raz od trzech lat łodzianie zdobyli na swoim stadionie gola bezpośrednio z rzutu wolnego. Po raz kolejny precyzyjnym, technicznym strzałem popisał się Sekulski. Po wznowieniu gry w drugiej połowie widać było, że napastnik nie poprzestanie na swoich wysiłkach i za wszelką cenę postara się dołożyć trzecią bramkę. Stało się tak w 60. minucie, kiedy po zamieszaniu w polu karnym, w którym strzałów próbowali Gryszkiewicz i Trąbka, piłka spadła ostatecznie pod nogi Sekulskiego, który uderzył na pustą bramkę, kompletując hat-tricka.

Pozytywny ból głowy

Jeszcze niedawno wiele mówiło się odejściu Sekulskiego do ligi izraelskiej. Wydawało się, że czas 30-latka w ŁKS-ie dobiega końca, nie wygra rywalizacji z Corralem, a dla ambitnego piłkarza granie ogonów nie musi być wcale spełnieniem marzeń. Sekulski wydaje się chodzącą metaforą ŁKS-u, jaki oglądamy aktualnie. Z piłkarzy zniechęconych, pogodzonych ze swoją przeciętnością Stawowy zrobił drużynę, która nie boi się żadnego wyzwania i pewnym krokiem zmierza po awans.

Sekulski odżywa w nowym ŁKS-ie, wydaje się piłkarzem innym, dużo dojrzalszym, sprawniejszym fizycznie. Oprócz indywidualnych osiągnięć napastnika zyskuje na tym cała drużyna. Na pozycji napastnika rozwija się pozytywna rywalizacja, przez co zarówno Corral, jak i Sekulski muszą dawać z siebie jeszcze więcej, aby zyskać uznanie w oczach trenera. W obecnej formie zarówno ŁKS, jak i Sekulski przybliżają się do miejsca, w którym być powinni – ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze