Takie okoliczności zawsze są trudne. Szczególnie gdy sezon wkracza w decydującą fazę, a na dodatek gra zespołu nie porywa. Wisła Kraków zwyczajnie ponownie zawiodła. Przegrana 1:2 z równie słabą aktualnie Legią nie daje nadziei krakowianom na lepsze jutro. Wręcz przeciwnie. Poniekąd je odbiera...
Nie sposób winić za to Jerzego Brzęczka. Były selekcjoner reprezentacji Polski dopiero co objął stanowisko trenera „Białej Gwiazdy”. Problemem natomiast jest forma zawodników. Można odnieść wrażenie, że nawet topowy szkoleniowiec nic by tu nie wskórał. Obecnie okupowana przez wiślaków lokata jest zatem idealnym odwzorowaniem sytuacji, w jakiej znalazł się klub.
I nie traktujmy tego jako wyolbrzymienie. To są fakty. Wisła Kraków stała się jedną z najsłabszych drużyn w lidze. Musimy to powiedzieć śmiało. Mecz z Legią udowodnił wiele. Na pewno za trenerem Brzęczkiem przemawia argument, iż ma pomysł taktyczny na swój zespół. Zdecydowanie gorsi są jego wykonawcy, co obrazuje zaledwie jeden celny strzał ekipy z Małopolski w starciu przy Łazienkowskiej.
Wisła Kraków nie zasłużyła na zwycięstwo z Legią
Ani trochę. To Legia mimo fatalnej formy była zespołem dojrzalszym. Może nie stanowczo, ale jednak. Drużyna z południa Polski za to miała momentami problemy z przedostaniem się w pole karne stołecznych. Nie za sprawą źle dobranej taktyki. Całościową winę ponosili piłkarze. W największej mierze skrzydłowi. Kompletnie bezradni i kompletnie bezbarwni.
Nie pomagała także dyspozycja czeskiego snajpera – Zdenka Ondraska. Napastnik odnotował w potyczce z „Wojskowymi” dwa strzały… i to jeden zablokowany, a drugi niecelny. Ten drugi miał miejsce w akcji, którą musiał wykorzystać. Dzięki idealnemu podaniu od Stefana Savicia 33-latek znajdował się w okolicach 11 metra od bramki oponenta. Wystarczyło skierować futbolówkę na krótki słupek. Tymczasem atakujący wybrał inne rozwiązanie. Co za tym rzecz jasna idzie – zmarnował szansę na wyrównanie jeszcze w pierwszej połowie przy stanie 0:1.
Owszem, pod koniec starcia wydawało się, że Wisła Kraków wywiezie punkt z Warszawy. Wszystko za sprawą nieprawidłowo zdobytej przez Konrada Gruszkowskiego bramki w 79. minucie. Ponadto podopieczni Brzęczka mieli lekką przewagę przez sporą część drugiej połowy. Niemniej, aby sprawiedliwości stało się zadość, sędzia także niesłusznie uznał gola Mateusza Wieteski kwadrans później. Tym samym w pewnym sensie wszystko zakończyło się, jak powinno się zakończyć. Legia wygrała 2:1.
3⃣ punkty po szalonej końcówce! 👊 #LEGWIS pic.twitter.com/1OilJdZB0q
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) February 25, 2022
Podsumowaniem całego występu Wisły była postawa jej kapitana – Michala Frydrycha. Dlaczego? Otóż podobnie jak Wisła zagrał słabo, a i w kluczowym momencie zabrakło mu dojrzałości oraz zimnej krwi, wskutek czego otrzymał czerwoną kartkę po końcowym gwizdku sędziego.
Brzęczek wsparł piłkarzy
Doświadczony menadżer jest w klubie jedynie od 12 dni. Mimo to już kilkukrotnie stanął murem za swoimi zawodnikami, którzy jak już wiemy, nie radzą sobie zbyt dobrze na boisku. Przykład tego widzieliśmy chociażby w miniony poniedziałek po bezbramkowym remisie z Górnikiem Łęczna.
Po meczu @WislaKrakowSA za mikrofon chwycił Jerzy Brzęczek. pic.twitter.com/0A2dPpleY4
— Mateusz Miga (@MateuszMiga) February 21, 2022
W Warszawie było podobnie, choć odbyło się to w innej formie. Jerzy Brzęczek podziękował na pomeczowej konferencji prasowej zawodnikom za determinację, jaką jego zdaniem wykazali się w starciu z Legią. Poniżej prezentujemy dłuższą część wypowiedzi trenera krakowskiej drużyny.
– Chciałem podziękować moim piłkarzom za cały mecz. Walczyli i wykazali się determinacją. Pomimo tego, że Legia prowadziła, potrafiliśmy wyrównać i przez pewną część drugiej połowy kontrolować przebieg spotkania.
– Mam pełne zaufanie do tych zawodników – dodał Brzęczek w dalszej części spotkania z prasą.
Wisła Kraków będzie walczyć o utrzymanie
Łatwo nie będzie. Pisaliśmy o tym w momencie zatrudnienia Jerzego Brzęczka. Do tego doszedł brak trzech punktów w dwóch kolejnych seriach gier i spadek na 16. lokatę. Tak właśnie wygląda dzisiaj rzeczywistość krakowskiej Wisły – całkowicie pokryta, przygnębiającą dla miejscowych fanów szarością.
Menadżer „Białej Gwiazdy” wbrew wszystkiemu nie traci nadziei na pozostanie w ekstraklasie.
– Wierzę głęboko, że przyjdzie seria spotkań, w których zaczniemy seryjnie zdobywać punkty i uratujemy klub przed spadkiem. Ten sezon jest bardzo trudny, a walka o byt będzie się toczyć do ostatniej kolejki.
Myśląc logicznie, przełamanie na gruncie ligowym nie nastąpi prędko. Wisłę do momentu przerwy reprezentacyjnej czekają trzy piekielnie wymagające mecze, w których przeciwnikami będą odpowiednio: Lechia Gdańsk, Lech Poznań oraz Pogoń Szczecin. Najpierw jednak wiślacy zmierzą się 1 marca z Olimpią Grudziądz w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski.