Wielka piątka Fortuna 1. Ligi. Te drużyny muszą wrócić silniejsze


Oto pięć drużyn, które muszą solidnie przepracować okres przygotowawczy przed wznowieniem rozgrywek Fortuna 1. Ligi

12 stycznia 2023 Wielka piątka Fortuna 1. Ligi. Te drużyny muszą wrócić silniejsze
Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus

Do startu rundy wiosennej Fortuna 1. Ligi pozostał jeszcze ponad miesiąc. W tym czasie trenerzy poszczególnych drużyn mają szansę naprawić usterki taktyczne, zadbać o jakość składu i przeprowadzić odpowiednie transfery, a także wtłoczyć w zespół nową energię i pewność siebie. Wszystko po to, by od początku móc zbierać punkty i piąć się w górę ligowej tabeli. Którym ekipom najbardziej przyda się taki remanent?


Udostępnij na Udostępnij na

Fortuna 1. Liga powróci dopiero na początku lutego. Ale ta przerwa od oficjalnych meczów to dla piłkarzy i trenerów wcale nie czas na relaks. Wręcz przeciwnie – udając się na obozy w różne miejsca Polski i Europy, mają oni za zadanie jak najlepiej przygotować się na wyzwania drugiej rundy. Poniżej znajdziecie pięć drużyn, które muszą wyjątkowo przyłożyć się do swoich obowiązków. Jedne mogą dzięki temu utrzymać się na powierzchni, inne zaś wskoczyć do PKO Ekstraklasy.

 Sandecja Nowy Sącz

Poprzedni sezon zakończyła na 7. miejscu, ocierając się o baraże do najwyższej klasy rozgrywkowej. Na półmetku obecnej kampanii nastroje w Nowym Sączu są jednak zgoła inne, bo „Biało-czarni” zajmują ostatnią lokatę z ujemnym bilansem bramkowym i zaledwie 14 uzbieranymi punktami. I na nic – przynajmniej na ten moment – zdała się zmiana szkoleniowca z Dariusza Dudka na Słowaka Stanislava Vargę, bo wraz z przewietrzeniem szatni i nieznaczną poprawą stylu gry, Sandecji nie przybyło niestety zbyt wielu zwycięstw.

Na plus można zaliczyć w zasadzie tylko występy w Pucharze Polski. Co prawda nowosądeczanie pożegnali się z nim w 1/8 finału, ale w meczach z ekstraklasowymi drużynami – Wartą Poznań a następnie Śląskiem Wrocław (spotkanie z rasistowskim incydentem w tle autorstwa dolnośląskich kibiców) – zagrali jak równy z równym, odważnie i ofensywnie. Nie zmienia to jednak faktu, że w lidze przez całą rundę wyglądali bardzo mizernie, a kwintesencją ich nędznej formy był ostatni mecz z Wisłą Kraków, zremisowany w bólach i po bramce samobójczej Jelicia Balty w końcowych minutach.

Oby po zimowej przerwie ekipa Vargi – wzmocniona m.in. napastnikiem Robertem Kirssem – przestawiła się na tryb regularnego kompletowania oczek, bo w przeciwnym razie widmo spadku przestanie być tylko złym snem, a stanie się rzeczywistością. Motywacja jest tym większa, że strata do strefy „nad kreską” wcale nie jest na tyle duża (1 punkt), by złożyć broń i się poddać.

„Sączersi” optymalnej formy poszukają na zgrupowaniu w Sanoku.

Odra Opole

Podobny marazm dopadł Odrę Opole. Zespół, który jeszcze nie tak dawno toczył bój w barażach o ekstraklasę, aktualnie szoruje brzuchem po dnie tabeli, zajmując 15. miejsce. W dodatku opolanie przegrali dwa ostatnie spotkania rundy jesiennej, a od strefy spadkowej dzieli ich jedynie bilans bramek i bezpośredni mecz, bo punktów nazbierali tyle samo co Skra Częstochowa i Chojniczanka (15).

Z drugiej strony to nie tak, że nikt się w Odrze nie rzucał w oczy. Na pochwałę zasłużył m.in. Mateusz Marzec, najlepszy strzelec zespołu (4 bramki), który utrzymywał w miarę równą formę i stanowił silny punkt opolan. Problem w tym, że kilka dni temu zasilił on GKS Katowice, przez co ekipa Adama Noconia straciła podstawową amunicję na kolejne spotkania. Przebłyski notował także Michał Klec, sprowadzony w lipcu z Garbarni Kraków, ale jego liczby, dwie bramki i asysta, finalnie prezentują się dość rozczarowująco. Podobnie jest z Maciejem Makuszewskim – doświadczonym ligowcem o ponadprzeciętnym dorobku jak na warunki 1. ligi, który w 11 meczach popisał się zaledwie jednym golem i asystą.

Jak widać, tkwi w piłkarzach z Opola trochę potencjału, który należy obudzić. Zwłaszcza że część zawodników dołączyła do Odry na zasadzie wypożyczenia (Maksymilian Pingot czy Bartosz Guzdek), więc może być to ostatni moment na wykorzystanie ich zalet i umiejętności.

 Wisła Kraków

Przypadek Wisły Kraków jest wyjątkowy. Po tym, jak w kuriozalny sposób spadła z ekstraklasy, w pierwszych kolejkach Fortuna 1. Ligi naprawdę nieźle punktowała. A to zwycięstwa nad Odrą i Arką, a to wygrane z Resovią na wyjeździe i GKS-em Katowice. Na papierze wszystko wyglądało różowo: oto spadkowicz błyskawicznie odbudował się po fatalnej serii porażek i bez wysiłku kroczy po awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Z tym że, cóż, wystarczyło zobaczyć chociaż jeden mecz, by zorientować się, że projekt sygnowany nazwiskiem Brzęczka na dłuższą metę nie ma szans wypalić.

I stało się – krakowianie nagle zaczęli przegrywać, i to (z wyjątkiem pojedynku na stadionie w Tychach) w stylu, za który dostaliby najniższe noty. Zawodzili wszyscy: od nieporadnej defensywy, przez pogrążoną w niemocy środkową linię, aż do napastników. Fernandez utracił swobodę w operowaniu piłką, Starzyński pokazał, że nie jest jeszcze gotowy na seniorską piłkę (przynajmniej na tym szczeblu), a Rodado, chociaż zdobywał bramki, to często odznaczał się niechlujstwem w ataku pozycyjnym. W końcu Brzęczka zwolniono i na stanowisku zastąpił go Radosław Sobolewski. Popularny „Sobol” „Białej Gwiazdy” jak na razie jednak nie zbawił – co z tego, że gra momentami się kleiła, a na Wisłę patrzyło się z przyjemnością, skoro spektakularnych efektów brak: 10. miejsce i porażka w 1/8 Pucharu Polski z Motorem Lublin.

Krzysztof Porebski / PressFocus

Teraz pod Wawelem znowu trochę się pozmieniało, o czym szerzej pisaliśmy tutaj. Do stolicy Małopolski wrócił w roli dyrektora sportowego Kiko Ramirez i już ściągnął do Krakowa dwóch interesujących graczy, z przeszłością w poważnej piłce. Ponadto w Krakowie zdecydowano się na zerwanie umowy z Michaelem Pereirą, który z powodu kontuzji wystąpił tylko w jednym meczu i okazał się kompletnym transferowym niewypałem. Zobaczymy, czy te roszady pomogą Wiśle wkroczyć na odpowiednią ścieżkę. Za szlakiem rozejrzy się na pewno na obozie w tureckiej Antalyi, gdzie sztab szkoleniowy zorganizował obóz przygotowawczy.

 Podbeskidzie Bielsko-Biała

W Bielsku cel jest jeden: trzeba ponownie zameldować się w ekstraklasie. Poprzednie dwa sezony – pozostające w cieniu spadku do 1. ligi, a następnie miejsca w środku tabeli – już wystarczająco poirytowały zarówno kibiców „Górali”, jak i zawodników oraz zarząd. Na Śląsku mają przecież do dyspozycji m.in. superstrzelca Kamila Bilińskiego, a także Joana Romana: Hiszpana z solidnym CV i siedmioma asystami w rundzie jesiennej. A jeśli dodać do tej wyliczanki Dariusza Żurawia za kierownicą, to 7. lokata w tabeli po 18 meczach brzmi naprawdę słabo.

Dlatego wiele musi się zmienić. Dochodzą nas już słuchy, iż klub zasilić ma afrykański środkowy pomocnik Cletus Nombil, z przetarciem w kilku całkiem silnych europejskich ligach. Transfer zawodnika o takim profilu wydaje się rozsądnym ruchem, bo Podbeskidziu ewidentnie brakowało pomysłowości i solidności w środku pola (oprócz Tomasza Jodłowca, kolejnego gracza w szeregach „Górali” z ogromnym doświadczeniem na polskich boiskach).

Ślężanie muszą też bardziej zadbać o tyły, ponieważ w pierwszej części rozgrywek aż 25 razy wyciągali piłkę z siatki. Ponadto w ciągu całej rundy byli bardzo nierówni, czego dowodzi statystyka ich ostatnich pięciu spotkań: co prawda punktowali, ale aż cztery razy za sprawą remisu i tylko raz dowożąc prowadzenie do końca. Niemniej przy odpowiednim zbilansowaniu kadry i pracy Żurawia z drużyną niewykluczone, że Podbeskidzie na wiosnę zagra o ekstraklasę. Na razie, podobnie jak Wisła, szykuje się na zgrupowanie w Kraju Półksiężyca.

Stal Rzeszów

W Rzeszowie doszło w tym sezonie do niespodzianki: obyta z 1. ligą Resovia w rundzie jesiennej powalczy o utrzymanie, a beniaminek Stal… o baraże! Mimo wszystko fani tych drugich mogą czuć jednak pewien niedosyt.

Stal, chociaż bez dwóch zdań okazała się miłym zaskoczeniem i zajmuje obecnie 9. miejsce, mogła osiągnąć więcej. Wiele mówi zresztą statystyka expected points, według której rzeszowianie powinni znajdować się na podium. Czego im zabrakło? W dużej mierze uwagi w defensywie, ponieważ zdecydowanie zbyt często pozwalali przeciwnikom dochodzić do groźnych sytuacji i przebywać z futbolówką w okolicy ich pola karnego. Przez to na niewiele zdały się przyzwoite liczby w ofensywie, które wykręcali Andreja Prokić, Damian Michalik czy Dawid Olejarka.

Bywały takie spotkania, w których mając grę pod kontrolą i przeciwnika sprowadzonego do parteru, nagle jedno zagranie wybijało ich z rytmu i podrzucało kłodę pod nogi. Np. w meczu z Chrobrym Głogów na własnym stadionie, gdy w ostatnich 20 minutach stracili trzybramkową zaliczkę i zamiast trzech, mogli dopisać sobie tylko jeden punkt. Albo bardziej bolesny przykład: porażka u siebie z Resovią 3:4, kiedy mimo, iż nadrobili dwubramkową stratę, dali sobie pod koniec wbić dwa gole, w tym jednego z połowy boiska w wykonaniu Bartosza Kwietnia.

Baraże nadal są w ich zasięgu, ale Dawid Myśliwiec ma na zimę zadanie bojowe: ustawić Stal w taki sposób, by wykorzystując atuty ofensywne, równocześnie potrafiła ukryć niedoskonałości w defensywie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze