West Ham – Liga Europy czy skupienie się na Premier League?


Gdzie jest ważniejsza droga dla „Młotów”?

21 października 2021 West Ham – Liga Europy czy skupienie się na Premier League?
standard.co.uk

W tym sezonie wyraźnie widać, jak trudno łączyć wymagania Premier League z europejskimi pucharami. Leicester potrafiło przegrać przy Łazienkowskiej, natomiast Manchester United przeżywa jeden z gorszych okresów od kilku lat. Powrót po wielu latach na salony zalicza West Ham. Liga Europy być może nie jest najbardziej ekskluzywną rozgrywką, natomiast ten sezon może obfitować w naprawdę ciekawą rywalizację na zapleczu Ligi Mistrzów.


Udostępnij na Udostępnij na

Przeciętny kibic kojarzy Ligę Europy z gigantyczną dysproporcją między klubami z czołowych lig a jednorazowych wyskoków z krajów bałkańskich. Ich poziom faktycznie czasami pozostawia dużo do życzenia. Reforma UEFA polegająca na wprowadzeniu Ligi Konferencji ograniczyła jednak liczbę przypadkowych drużyn w drugich najważniejszych rozgrywkach europejskich. Z kim w obecnym sezonie mierzy się West Ham?

Wyższy poziom

Liga Europy dla „Młotów” okazuje się na razie bardziej łaskawa na starcie niż dla Leicester. Ekipa Davida Moyesa w pierwszych dwóch kolejkach zanotowała komplet punktów. Bez straty gola West Ham dał radę Rapidowi Wiedeń na London Stadium oraz w Zagrzebiu z Dinamem – obydwa mecze skończyły się wynikiem 2:0. Teraz przed stołeczną ekipą kolejny test w postaci Genku.

Wystarczy jednak spojrzeć na inne grupy, żeby zrozumieć skalę trudności czekającą Anglików wiosną. Takie zespoły jak Lyon i Bayer Leverkusen z pewnością nie okażą się łatwymi rywalami w fazie play-off. Nie można również zapominać o potęgach notujących falstart – wystarczy spojrzeć na sytuację w „polskiej” grupie. Oczywiście patrząc pięterko wyżej, mamy doskonale znany schemat spadku z trzeciego miejsca w grupie Ligi Mistrzów o szczebel. Aktualnie duże szanse na taki „awans” mają Barcelona, Manchester United czy Porto. Jak widać, jest z kim walczyć w czwartkowe wieczory przy wypełnionym London Stadium.

Przeszłość angielskich klubów

Niewątpliwie mnóstwo ekip z Premier League traktowało w przeszłości te rozgrywki po macoszemu. Stanowiły one poligon doświadczalny dla młodzieży, szczególnie jeżeli mówimy o fazie grupowej. Nie zmienia to faktu, że próżno szukać wstydliwych kompromitacji w fazie grupowej angielskich potęg. Także takie ekipy jak Leicester czy Tottenham bez większych problemów wychodziły z grupy.

W dalszych etapach bywało różnie. W zeszłym sezonie „Lisy” zostały wyeliminowane przez Slavię Praga, która w następnej fazie uporała się z wspomnianym już Dinamem – pogromcą Tottenhamu w lutym tego roku. Od półfinału zdarzają się jednak słabsze występy angielskich zespołów, które dochodzą do tej fazy.

Bez wątpienia rekordzistą w tej materii jest Arsenal. Na ostatnie cztery lata aż trzy razy „Kanonierzy” kwalifikowali się do półfinałów, zaledwie raz przechodząc do wielkiego finału. W 2019 roku w Baku, w cieniu skandalu związanego z Ormianinem Henrikiem Mkhitaryanem, nie zdołali pokonać Chelsea. Eden Hazard w swoim ostatnim tańcu do spółki z Pedro i znanym na The Emirates Olivierem Giroud roznieśli Arsenal w pył 4:1. Podobny los spotkał w zeszłym sezonie Manchester United. Tym razem nie w bratobójczym pojedynku, ale jednak musiał uznać wyższość Villareal na stadionie w Gdańsku.

Nieuniknione rotacje

Jakim składem personalnym dysponuje West Ham? Liga Europy bez wątpienia weryfikuje nie tylko siłę, ale także szerokość kadry każdego zespołu. Trudno nie odnieść wrażenia, że ekipa z Londynu solidnie przygotowała się do gry na dodatkowym froncie. Już w zeszłym sezonie można było zauważyć, że David Moyes stworzył naprawdę poważny zespół, który nie przez przypadek tak dobrze sobie radził. Właściwie w każdej formacji znajdziemy niezwykle ważne postaci oraz potencjalnych następców.

Dla pomału schodzącego ze sceny Łukasza Fabiańskiego zatrudniono wartościowego zmiennika. Alphonso Areola to uznana marka zarówno w Europie poprzez grę w PSG, jak również w Premier League po epizodzie w Fulham. W obronie także West Ham dokonał solidnych wzmocnień. Zakup Kurta Zoumy z Chelsea zdecydowanie poszerza pole manewru do Ogbonny oraz Dawsona.

David Moyes w środku pola także ma pozytywny ból głowy przy wybieraniu składu. Oczywiście obecnie trudno wyobrazić sobie inną parę defensywnych pomocników niż Declan Rice i Tomas Soucek. Anglik już od dawna przymierzany jest do większych marek, z mającym ogromny problem w tej strefie boiska Manchesterem United na czele. Soucek, przychodząc ze Slavii Praga, oczarował fanów „Młotów” nie tylko swoją grą, ale również zaraźliwym uśmiechem poza boiskiem. W kolejce do gry czekają również legenda Upton Park i London Stadium, Mark Noble, oraz niedawno zakupiony kolejny przedstawiciel czeskiej kolonii, Alex Kral.

Kwartet ofensywny także można ułożyć na wiele różnych sposobów. Nieprawdopodobny start obecnego sezonu zaliczył Said Benrahma. Algierczyk momentami nawiązuje do jakości gry swojego rodaka, Riyada Mahreza, i raz po raz czaruje swoją niesamowitą techniką. U jego boku występują Pablo Fornals oraz Jarrod Bowen. Oczywiście to niejedyni kandydaci do gry w ofensywie. Największym zaskoczeniem może być brak pewnego placu dla Andreia Yarmolenki. Ukrainiec w każdym kolejnym meczu swojej reprezentacji zachwyca, a jednak londyński klimat nie służy mu w pokazaniu pełni swoich możliwości. Autor jednego z piękniejszych goli zeszłego sezonu, Manuel Lanzini, także większość meczów ogląda z ławki rezerwowych.

Ryzyko w ofensywie

Największy problem rotacji występuje w pierwszej linii. Oczywiście trudno krytykować Michaila Antonio za start sezonu. Jego duet z Benrahmą już na zawsze zapisze się złotymi zgłoskami do pamiętników wszystkich graczy Fantasy Premier League. Kilka pierwszych spotkań zaowocowało nagrodą dla najlepszego zawodnika sierpnia w całej lidze.

Nie można powątpiewać w jakość Jamajczyka. Ze względu na swoją uniwersalność świetnie poradzi sobie niemal w każdej sytuacji boiskowej. Jeszcze kilka lat temu postrzegano go jako skrzydłowego bez liczb, który znakomicie odnalazłby się w roli wahadłowego. Przyjście Davida Moyesa na London Stadium całkowicie odwróciło jego sytuację. Połączenie atletyzmu i szybkości z instynktem odnalezienia się w polu karnym dało wybuchową mieszankę. W 2021 roku tylko takie tuzy jak Salah i Kane oraz Iheanacho z napastników strzelili więcej goli w Premier League od napastnika West Hamu.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie kontuzjogenność napastnika. Nie można w jego życiorysie dostrzec dużej liczby poważnych urazów. Ze względu na swoją masywną sylwetkę łapie on jednak bardzo dużo drobnych kontuzji mięśniowych, które wykluczają go na kilkanaście dni z treningów. Mało? Wytrącenie z rytmu bardzo często kończy się spadkiem formy, której „Młoty” będą bardzo potrzebować przez cały rok. Na London Stadium nie znajdziemy superrezerwowego dla Antonio. Opcjonalnie może tam zagrać wspomniany Benrahma, jednak wtedy dynamika rozgrywanych akcji jest zupełnie inna. Próżno szukać rezerwowego na miarę sprzedanego do Ajaksu Sebastiana Hallera, który w trzech meczach Ligi Mistrzów strzelił już sześć goli.

Początek pięknej historii?

Porażka z Brentford czy remisy z niżej notowanymi Southamptonem oraz Crystal Palace każą powstrzymać wodze fantazji. Przed ekipą Davida Moyesa cały czas dużo pracy, aby na stałe wejść do rozważań o miano drużyny z TOP6. Nie można jednak odmówić świadomego zarządzania sukcesem i wiary w projekt Szkota.

Wystarczy tylko spojrzeć na transfery, które zostały poczynione latem. Alphonso Areola, Alex Kral, Kurt Zouma, Nikola Vlasić. Żaden z nich z miejsca nie został gwiazdą zespołu i, poza Zoumą, nie wywalczył miejsca w podstawowej jedenastce. Walka na wielu frontach – po to właśnie ci gracze zasilili West Ham. Liga Europy, FA Cup, pozostanie w czołówce Premier League. Bez wątpienia znajdzie się mnóstwo minut dla nowych zawodników, aby udowodnili swoją przydatność.

A przecież na zapleczu Ligi Mistrzów także jest o co walczyć. Oprócz gratyfikacji finansowych, które dla klubów z Premier League może nie są najważniejsze, dla zwycięzcy czeka nagroda w postaci awansu do elity. Zwycięzca Ligi Europy jest rozstawiony z pierwszego koszyka przy losowaniu grupy Ligi Mistrzów. Przy tak kosmicznej konkurencji do pierwszych czterech miejsc w lidze angielskiej wydaje się to najkrótsza droga dla klubów dysponujących dobrym projektem, ale mniejszym budżetem. Właśnie takich jak West Ham.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze