Warta Poznań zagra o ekstraklasę! Radomiak już czeka. Warta Poznań – Termalica 1:0


Znamy już cały skład finału baraży o grę w PKO BP Ekstraklasie!

28 lipca 2020 Warta Poznań zagra o ekstraklasę! Radomiak już czeka. Warta Poznań – Termalica 1:0
Damian Kościesza / PressFocus

W czerwcu tego roku Warta Poznań na własnym stadionie uległa Termalice 1:3. Niezwykle trudno było wskazać faworyta tego meczu przed jego rozpoczęciem. Poznaniacy nie wygrali na własnym stadionie od czterech poprzednich meczów, a ostatnia forma w Grodzisku nie napawała optymizmem przez barażami. W meczach bezpośrednich niecieczanie górowali - pięć ostatnich starć między Wartą, a Termaliką zakończyło się czterema zwycięstwami "Słoni" oraz jednym remisem. Statystyki przemawiały na korzyść niecieczan, ale przecież na boisku możliwe jest dosłownie wszystko.


Udostępnij na Udostępnij na

Co pokazali nam od początku sami zawodnicy. Obie drużyny mocno naciskały, ale przeważała ekipa gości. Warto wspomnieć, że obaj trenerzy mieli okazję zmierzyć się tylko raz, właśnie w czerwcu. Mariusz Lewandowski objął zespół w styczniu tego roku i zupełnie odmienił drużynę z Niecieczy. Więcej o szkoleniowcu, a także całej drużynie pisaliśmy tutaj.

Czarny koń baraży

Tak właśnie przed tym spotkaniem pisaliśmy o zespole Termaliki. O ile mianem czarnego konia całych rozgrywek można określić zespół Radomiaka, tak niecieczanie z pewnością mogli być uważani za takowego w kontekście baraży. Wcześniej Radomiak (jako nasz cichy faworyt) ograł legnicką Miedź i zameldował się w finale. Aby nasze przewidywania się sprawdziły, niecieczanie musieli pokonać Wartę w Grodzisku Wielkopolskim.

Pierwszym wyborem w bramce Termaliki w spotkaniu barażowym był Tomasz Loska. Przez chwilę stracił on miejsce w kadrze Termaliki, ale mimo to „Słonie” podpisały z zawodnikiem aneks, przedłużający jego umowę do końca lipca. Na finiszu rozgrywek odzyskał on miejsce między słupkami i stał się niezwykle pewnym punktem swojej drużyny. W ostatnich czterech meczach stracił tylko jedną bramkę i zachował aż trzy czyste konta.

Pomimo tego, że Termalica z początku przeważała, pierwsze 20 minut zaowocowało w jedynie jeden celny strzał właśnie z ich strony. Warta cierpliwie czekała na swoje szanse. Wpierw niezwykle niebezpieczny strzał trafił w słupek bramki chronionej przez Tomasza Loskę. Później jeden z napastników Warty minął golkipera, ale asekurujący bramkarza obrońcy nie pozwolili na strzelenie bramki przez gospodarzy tego spotkania.

Nagła zmiana u bukmachera

Na kilka dni przed meczem kursy na Wartę Poznań były zaskakująco wysokie. Według niektórych źródeł, pewni bukmacherzy proponowali kursy, dzięki którym zainwestowane pieniądze można było pomnożyć sześcio, bądź nawet siedmiokrotnie. Kursy przed meczem szybko jednak spadły. Bukmacherzy zmienili zdanie i uznali, że zwycięstwo Warty jest tak samo możliwe, jak wygrana Termaliki. Skąd taka nagła zmiana?

Właściwie nie do końca wiadomo. Pojawiały się głosy, że Warta awansować nie chce i podłoży się Termalice. Z pewnością coś musiało być na rzeczy, jednak przedstawiciele poznańskiego klubu szybko zdementowali te plotki, a kursy wróciły do normalności. Kto jednak wcześniej, jeszcze po wysokim kursie, obstawił zwycięstwo „Zielonych” mógł się nieźle obłowić. Warunek był jednak jeden: zwycięstwo gospodarzy.

https://twitter.com/TomczakMati/status/1288212334440325125

Tymczasem w 30. minucie to goście mogli objąć prowadzenie. Poważnie zakotłowało się w polu karnym po stałym fragmencie. Trałka źle trafił w piłkę, niecieczanie trafili w słupek, później udało się zablokować dobitkę. Piłka odbijała się niczym w popularnej niegdyś grze Pinball. Kilka minut później Putivtsev wślizgiem uratował swoją drużynę. Kolejne minuty mijały, a na murawie wciąż oglądaliśmy piłkę na naprawdę dobrym poziomie, a tempo spotkania było naprawdę wysokie.

Putivtsev to jedna z najważniejszych postaci w defensywie Termaliki. W obecnym sezonie zagrał w 31 spotkaniach – we wszystkich wychodził w pierwszym składzie. Coś od siebie dorzucił także w ofensywie. Jego dorobek w tym sezonie to dwie bramki oraz asysta. Wraz z nadejściem marca Ukrainiec stracił opaskę kapitana, czym najwyraźniej nie przejął się aż nadto. Wciąż wykonuje fantastyczną robotę, a pod wodzą Mariusza Lewandowskiego prezentuje bardzo wysoki poziom.

Druga połowa gwarantem emocji

Drugą połowę – wedle przewidywania serwisu Statscore – rozpoczęliśmy z wysokiego „c”. Warta miała fantastyczną okazję ku temu, by wyjść na prowadzenie. Wystarczyło dołożyć nogę… A przynajmniej tak się wydawało. Fantastycznym wślizgiem popisał się jeden z defensorów „Słoni”, który wybronił strzał Jakóbowskiego. Oba zespoły w tym sezonie Fortuna 1 Ligi po przerwie strzelały sporo – dlatego mogliśmy być pewni, że to dopiero początek emocji.

I dokładnie tak było. Warta wciąż naciskała, a obraz gry diametralnie się zmienił. Wcześniej poznaniacy czekali spokojnie na kolejne okazje, natomiast teraz to właśnie „Zieloni” chcieli przejąć inicjatywę. Z początku mogło to zaskoczyć podopiecznych trenera Lewandowskiego, jednak nie udało się wykorzystać tego elementu zaskoczenia. Warta zmarnowała kolejną dobrą szansę, a sytuacja na boisku nieco się uspokoiła…

Aż do 60. minuty. Po rykoszecie, który nieco zmylił Tomasza Loskę, piłka trafiła na głowę Jakóbowskiego właśnie. Ten, ledwo – ale jednak – pokonał bramkarza Termaliki. Sędzia odgwizdał jednak spalonego. Weryfikacja VAR trwała około sześciu minut. Kamera była ustawiona dość niefortunnie, trudno było ocenić, czy spalony faktycznie był, czy go nie było. Wydaje się jednak, że sędzia podjął dobrą decyzję – przyznał bramkę dla poznaniaków i to właśnie Warta znalazła się jedną nogą w finale.

Brak skuteczności

Niecieczanie nie potrafili w drugiej połowie stworzyć zagrożenia. Po przerwie nie oddali ani jednego celnego strzału – a mieli na to przecież aż 45. minut. Warta po zdobyciu bramki na pół godziny zabetonowała bramkę. Swojej szansy Termalica szukała w stałych fragmentach gry – przede wszystkim w rzutach rożnych, gdzie wyćwiczone przez zespół schematy działały bardzo dobrze.

W samej końcówce niecieczanie w końcu oddali aż dwa celne strzały – własnie z rzutu rożnego. Adrian Lis pokazał jednak klasę. Na finiszu rozgrywek wielokrotnie stawał się on prawdziwym bohaterem „Zielonych”. Podobnie było tym razem, kiedy wpierw obronił strzał z 10. metra, a później dobitkę. Fantastycznie spisywał się w końcówce golkiper Warty, ale niecieczanie wciąż nacierali – wywalczyli nawet rzut wolny w niebezpiecznej odległości od bramki. Nie udało się jednak nawet oddać strzału po słabym dośrodkowaniu.

Sędzia – oczywiście słusznie – doliczył aż siedem minut do regulaminowego czasu. Poznaniacy musieli się bronić, co w tym sezonie udawało im się całkiem dobrze. W 34 spotkaniach stracili tylko 35 goli, co czyni obronę „Zielonych” drugą najlepszą (ex aequo z Podbeskidziem) defensywą Fortuna 1 Ligi. Lepiej zaprezentowali się jedynie obrońcy Stali Mielec.

W doliczonym czasie zawodnicy Termaliki przyprawiali wszystkich fanów o zawał serca. Nie udawało się jednak zamknąć dograń w pole karne zespołu z Poznania, za każdym razem brakowało tego jednego, ostatniego zawodnika. Doświadczeni gracze Warty, jak na przykład Łukasz Trałka, spokojnie trzymali piłkę i przeciągali grę.

Warta obroniła jednobramkowe prowadzenie. Niecieczanie nie powrócą do ekstraklasy, natomiast gospodarze tego meczu zmierzą się w finale z Radomiakiem. Z pewnością będą oni faworytem, ale zespołu z Radomia – pomimo tego, że teoretycznie są beniaminkiem ligi – za żadne skarby nie wolno zlekceważyć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze