Historia losów piłkarskiej sekcji Warty Poznań w ostatnich dziesięciu latach bez wątpienia nadawałaby się na doskonały scenariusz filmowy. Ostatni akt tej opowieści, trwający do dnia dzisiejszego, zwiastuje nam typowy hollywoodzki happy end. Jak to wszystko się zakończy? Część odpowiedzi poznamy za kilka miesięcy. Choć tak naprawdę współczesna Warta to projekt długofalowy, który ma trwać znacznie dłużej niż obecny sezon. Przyjrzyjmy się zatem bliżej ekipie sensacyjnego mistrza jesieni Fortuna 1. Ligi.
Dziś wszyscy w klubie z Drogi Dębińskiej, poczynając od piłkarzy, poprzez trenerów, a na członkach zarządu kończąc, mogą chodzić z podniesioną głową. Pokazali, jak krok po kroku odbudować klub, jednocześnie tworząc drużynę zdolną bić się o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju. Pomimo wielu trudności (nie tylko sportowych) udowodnili, że dzięki dobrej strategii, ciężkiej pracy i momentami dość odważnym decyzjom można osiągać sukcesy.
Historia, która zatoczyła koło
Opowieść warto zacząć od stycznia 2011 roku. Wtedy to z wielkim hukiem do klubu wchodzi nowa właścicielka – Izabella Łukomska-Pyżalska. Wraz z mężem pomaga ona rozwiązać problemy finansowe, później w sposób znaczny inwestuje w pierwszy zespół. Niestety, drużyna nie osiąga oczekiwanych wyników, a sytuacja pieniężna znów robi się trudna. Warta zaczyna osuwać się sportowo, zalicza spadek do II ligi, a w sezonie 2014/2015 nie otrzymuje licencji i zostaje karnie zdegradowana na czwarty poziom rozgrywkowy. Przez następne lata pomimo braku pieniędzy drużyna pnie się jednak w górę, aż na koniec sezonu 2017/2018 ponownie wywalcza awans do I ligi.
@WartaPoznan nie wycofa się z @_1liga_. Nowym właścicielem został Bartłomiej Farjaszewski, który kupił poznański klub za… 9,5 zł. Izabella Łukomska-Pyżalska (na zdjęciu) po 7 latach, żegna się więc z poznańską Wartą.
———————-https://t.co/ApjsWwmwAZ (ŁS) pic.twitter.com/8Rwakd1dz0— Press Focus (@Press_Focus) August 29, 2018
Gdy w końcówce sierpnia 2018 roku nowym szefem spółki Warta Poznań SA zawiadującej piłką nożną w Warcie zostaje Bartłomiej Farjaszewski, historia zdaje się zatoczyć koło. Fani „Zielonych” znów muszą obserwować, jak nowy właściciel (który wykupił prawa do spółki za symboliczne 9,50 zł) w pierwszej kolejności musi zadbać o spłatę wszystkich długów i zobowiązań – również wobec piłkarzy.
Bez gwałtownych ruchów
W pierwszych miesiącach swojego urzędowania nowy właściciel Warty skupił się przede wszystkim na utworzeniu stabilizacji w klubie. Jak sam mówił, nie zna się na piłce, ale zamierza otaczać się profesjonalistami, którzy pomogą mu prowadzić klub. Z perspektywy pierwszej drużyny układ ten był doskonały. Piłkarze zaczęli otrzymywać zaległe wypłaty, a trener Nemec nie musiał obawiać się jakiejś ingerencji w prowadzony przez siebie zespół z tzw. góry. W ten sposób Warta dość spokojnie utrzymała się w I lidze, nie grając przy tym jednak zbyt widowiskowo. Wszystko miało się zmienić już w następnym sezonie.
Odważne decyzje… ale z głową
Latem 2019 roku w klubie z Drogi Dębińskiej nastąpiło sporo zmian. Zarówno w pionie sportowym (roszady dotknęły niemal wszystkich), jak i w pierwszej drużynie „Zielonych”. Z różnych powodów ze stanowiskami w Warcie pożegnali się dyrektor ds. organizacyjnych Tomasz Wichniarek oraz dyrektor ds. sportowych Dawid Frąckowiak. W klubie zdecydowano się również podziękować trenerowi Petrowi Nemecowi, mimo że ten osiągał z drużyną zakładane cele.
🔜Trener Petr Němec pożegna się po sezonie z pierwszoligową Wartą Poznań.
— Janekx89 (@janekx89) May 10, 2019
Czeski szkoleniowiec prowadził drużynę od 2,5 roku, zjednując sobie sympatię kibiców i piłkarzy Warty. Farjaszewski podjął jednak pierwszą bardzo śmiałą decyzję i wraz z władzami klubu wypowiedział umowę 61-letniemu trenerowi. Następną miało być znalezienie nowego dyrektora sportowego, z którym wspólnie zadecydowaliby o wyborze nowego szkoleniowca pierwszego zespołu. 7 czerwca 2019 roku dyrektorem ds. sportowych poznańskiej drużyny mianowany został Robert Graf, a już 10 dni później jako nowego trener pierwszego zespołu przedstawiono Piotra Tworka.
(Nie)przypadkowi zawodnicy
Nowi ludzie w klubie z Drogi Dębińskiej natychmiast wzięli się za budowanie kadry na przyszły sezon. Wiedząc, że runda jesienna już za pasem, od razu zaczęli wdrażać swoją strategię i wizję budowania drużyny. Z klubu z różnych względów odeszło wielu znaczących zawodników, m.in. Fadecki, Wypych, Jasiński, Dejewski czy Biegański. Zespół potrzebował zatem wzmocnień „na już”. Mimo, wydawać by się mogło, pozornego pośpiechu okazało się, że każdy z transferów dokonanych do klubu jest głęboko przemyślany. Piłkarze przychodzący do Warty reprezentowali specyficzny profil piłkarza i w zasadzie każdy z nich doskonale wprowadził się do zespołu. Tak naprawdę większość nowych graczy była nie tyle uzupełnieniem kadry, ile realnym wzmocnieniem. De facto stanowiła o sile obecnego lidera I ligi. Do klubu sprowadzono kilku doświadczonych graczy w przeszłości występujących na boiskach ekstraklasy. Kontrakt z Wartą podpisali: Łukasz Trałka, Mateusz Kupczak czy Mariusz Rybicki. Zespół wzmocnili również młodzi Ławniczak, Jaroch i Kuzdra. Działacze poznańskiego klubu pokazali, jak sprawnie potrafią operować na rynku transferowym. Teraz należało tylko stworzyć drużynę… .
⚽️ Łukasz Trałka piłkarzem Warty Poznań ✍️ "To dla mnie najlepsze rozwiązanie" 💚 Witamy w Zielonej Rodzinie!
⏩ https://t.co/zGCs5h7C3o pic.twitter.com/cvtMvj11XD
— Warta Poznań (@WartaPoznan) August 15, 2019
Trener z pomysłem, zawodnicy z energią
Mówi się zwykle, że gdy w pierwszym zespole następuje bardzo wiele zmian personalnych, dodatkowo zmienia się np. trener, drużyna potrzebuje sporo czasu, aby się zgrać, złapać wspólny język, zrozumieć wizję szkoleniowca. Wiele klubów, nawet największych w Europie, używa ww. usprawiedliwienia. W ten sposób do świadomości ludzi piłki coraz częściej przenikają frazesy typu „okres przejściowy”, czasami nawet „sezon przejściowy”, oznaczający czas na przebudowę, w którym nie do końca powinno się rozliczać drużynę z wyników. Tłumaczenie takie wydaje się jak najbardziej prawidłowe i logiczne. Zdarzają się jednak drużyny, które choć budowane w krótkim czasie, bardzo szybko poprawnie funkcjonują.
Taka sytuacja miała miejsce jesienią obecnego sezonu w zespole Warty. Mimo iż pierwszy mecz nie zwiastował większych sukcesów („Zieloni” przegrali w Mielcu ze Stalą), w następnych spotkaniach widać było rozwój i coraz lepszą grę. Kluczowy okazał się tu trener. Piotr Tworek nie tylko przekazał graczom swoją wizję, ale jednocześnie wykrzesał z nich radość z gry. Ten entuzjazm objawia się również na treningach, podczas których zawodnicy ćwiczą z pełnym zaangażowaniem, a jednocześnie z uśmiechem na twarzy.
Taktyka, taktyka i jeszcze raz… intensywność
Sposób gry Warty Poznań w pierwszej części sezonu 2019/2020 wydawał się dość prosty. Papierowe 4-2-3-1 jednak tylko z pozoru było łatwe do odczytania. W rzeczywistości ze względu na niebywałą mobilność zawodników rywale ekipy z Poznania mieli olbrzymie trudności z powstrzymywaniem ataków „Zielonych”. Piotr Tworek doskonale zbalansował swój zespół. W obronie obok wieloletniego kapitana zespołu Bartosza Kieliby wstawił młodego, zdolnego reprezentanta Polski do lat 20, Aleksa Ławniczaka. Na lewej stronie bloku defensywnego najczęściej występował Jakub Kiełb zmieniany młodym Nikodemem Fiedosewiczem. Po prawej grywał przesunięty z drugiej linii wskutek kontuzji Jakuba Kuzdry środkowy pomocnik Michał Grobelny. Kluczową decyzją nowego trenera Warty jest wstawienie dwóch centralnych postaci do środka boiska, które odpowiedzialne są nie tylko za obronę, lecz także za rozpoczynanie akcji ofensywnych.
Łukasz Trałka i Mateusz Kupczak to zawodnicy, których rola nie ogranicza się tylko do szybkiej dystrybucji piłki do przodu. Tak naprawdę ta dwójka decyduje o całym tempie rozgrywania meczu. Wprowadzając arytmię do ataków Warty, byli zawodnicy Lecha i Termaliki są nieodzownym elementem układanki, którą stworzył trener Tworek. Przed nimi występuje czwórka stricte ofensywnych graczy. Skrzydłowi Warty to piłkarze bazujący głownie na swojej dynamice i dobrej technice użytkowej. Na lewej stronie najczęściej występował Michał Jakóbowski – zawodnik, który nieźle czuł się z piłką i potrafił czasem zejść do osi boiska, robiąc miejsce bocznemu obrońcy. Po drugiej stronie zwykle grał Mariusz Rybicki – skrzydłowy bardziej klasyczny, lubiący wejść w drybling i lepiej czujący się przy linii bocznej. O ile piłkarzy grających na bokach ofensywy Warty da się pozornie scharakteryzować, o tyle profile zawodników w środkowej części strefy ataku nie są tak łatwe do opisania. Mamy tu Roberta Janickiego, który grywał jako „dziesiątka”, jednak ze względu na fakt, że grający niżej Kupczak i Trałka również brali udział w konstruowaniu akcji, 22-letni wychowanek Lecha mógł swobodnie przemieszczać się we wszystkich strefach na połowie przeciwnika.
Podobny styl prezentował grający na szpicy Gracjan Jaroch. Były gracz Bytovii ze względu na dużą mobilność i wszędobylskość nie do końca wpisuje się w profil klasycznej papierowej „dziewiątki”. Do tego dochodziły świetne zmiany. Trener Tworek, w zależności od boiskowej sytuacji, potrafił podejmować doskonałe decyzje zarówno personalne, jak i taktyczne. Gdy potrzebny był typowy napastnik, szkoleniowiec wprowadzał czy to Laskowskiego, czy Spławskiego. Należało trochę urozmaicić sposób rozgrywania akcji na skrzydłach? Wchodził Napolov. Głównym parametrem, który pozwalał Warcie pokonywać kolejnych rywali, była jednak intensywność gry. Tym, co wyróżniało ekipę „Zielonych” na tle pozostałych drużyn I ligi, była nie tylko umiejętność dobrego odbudowania formacji defensywnej, lecz przede wszystkim szybki odbiór piłki, wysoki pressing i doskonały, szeroko rozumiany „transfer negatywny”. Sam trener powtarzał w mediach, że intensywność jest kluczem.
***
Na półmetku rozgrywek w Fortuna 1. Lidze Warta Poznań wydaje się jednym z pretendentów do awansu. Choć przed sezonem praktycznie nikt na nią nie stawiał, obecnie wielu specjalistów od zaplecza polskiej ekstraklasy widzi „Zielonych” w gronie zespołów z dużymi szansami na zajęcie miejsca premiowanego przynajmniej grą w barażach o ekstraklasę. W klubie mają jednak zimne głowy. Wiedzą, że otworzyła się duża szansa, ale nadal trzeba pracować nad projektem pt. Warta Poznań. I zdaje się, że tak też czynią. W przerwie między rozgrywkami do klubu dołączył analityk Patryk Czubak, pracujący wcześniej w Piaście. Drużynę wzmocnili również wychowanek „Zielonych” Jakub Apolinarski oraz powracający do Polski z krótkiej przygody na Cyprze Mateusz Szczepaniak. Udało się też przedłużyć kontrakty z niektórymi zawodnikami, nie tracąc na ten moment żadnego ważnego ogniwa.
Warta Poznań to objawienie tej rundy. Jakie mają szanse na awans? Kiedy wrócą do Poznania?
Zespół budowany w klubie przy Drodze Dębińskiej nie tylko wygląda niezwykle ciekawie. Udowadnia, że przy mądrych decyzjach „okres przejściowy” wcale nie musi się wiązać z uwstecznianiem bądź stagnacją, a może dać natychmiastowy rozwój.