Warta Poznań do szybkiej poprawki – brutalne zderzenie z PKO Ekstraklasą


Warta Poznań źle weszła w sezon. Rozgrywki rozpoczęła od dwóch przegranych

29 sierpnia 2020 Warta Poznań do szybkiej poprawki – brutalne zderzenie z PKO Ekstraklasą
Rafał Rusek / PressFocus

Wartę Poznań można porównać jak na razie do studenta, który dostał się na wymarzoną uczelnię, pilnie ucząc się przez cały rok. Wiedziała, że będzie piekielnie trudno, ale wierzyła, że da radę. Rzeczywistość okazała się brutalna. Pierwsze sprawdziany oblane i robi się pomału gorąco. Trzeba szybko ochłonąć i zacząć zdobywać punkty, aby nie zostać drugim ŁKS-em. Warto, początki bywają trudne, ale trzeba się podnieść jak ten student po dwóch szybkich jedynkach, aby rywale nie odjechali.


Udostępnij na Udostępnij na

„Zieloni” po awansie zrobili kilka korekt w składzie, ale w większości zaufali zawodnikom, którzy wywalczyli przepustkę do PKO Ekstraklasy. Bardzo możliwe, że to okazało się dla nich zgubne. Piłkarze, którzy błyszczeli w Fortuna 1. Lidze, od ekstraklasy się odbili. I to mocno. Dzisiaj już się wydawało, że warciarze podnieśli się na kolana. Przez większość meczu był remis, aż do 89. minuty. Wtedy Damjan Bohar zadał cios decydujący i Warta znów upadła jak Michał Jakóbowski w meczu z Lechią Gdańsk.

Symbol bezradności

Michał Jakóbowski to właśnie taki symbol złego początku Warty Poznań. Przez większość okrzyknięty „dzbanem” za czerwoną kartkę, którą dostał po dwóch próbach wymuszenia rzutu karnego, za które otrzymał żółte kartoniki. Na poziomie PKO Ekstraklasy takie rzeczy. Z całym szacunkiem do skrzydłowego Warty, ale jego zachowanie było niedopuszczalne i karygodne.

Po takim zajściu trener daje chwilę odpocząć zawodnikowi i wysyła go na ławkę. Piotr Tworek zrobiłby to samo, gdyby miał jakiegoś zastępcę. Tu dochodzimy do sedna sprawy. Warta Poznań w meczu z Zagłębiem Lubin była skazana na Michała Jakóbowskiego. Na szczęście skrzydłowy nie wywinął po raz drugi takiego numeru. Bądźmy jednak szczerzy, z całym szacunkiem dla Michała Jakóbowskiego, nie jest to zawodnik z umiejętnościami na PKO Ekstraklasę. Stara się, próbuje, ale gdzieś leżą jego granice.

Granice nie do przeskoczenia

Granice ma też reszta zespołu. Zaangażowania nie można mu odebrać, ale pewnego poziomu nie przeskoczy. W dwóch dotychczasowych meczach nie prezentował się źle. Z Lubina wywiózł prawie remis. Prawie robi jednak dużą różnicę. Z Lechią też nie był wyraźnie słabszy, gdyby nie Dusan Kuciak, kto wie, jakby potoczył się ten mecz. Drużyna Piotra Stokowca jednak wykorzystała tę jedną szansę.

Największym problemem Warty Poznań jest ofensywa. W dwóch spotkaniach nie zdobyła żadnej bramki. W Lubinie poznaniacy nie stworzyli sobie ani jednej klarownej sytuacji. Co może napawać lekkim optymizmem, Zagłębie też stworzyło sobie tylko kilka sytuacji. Jak się okazało, o jedną za dużo. To właśnie jakość Damjana Bohara była kluczowa. Jej ewidentnie zabrakło Warcie.

Co do zawodników… „Zieloniwzmocnili formację ataku kilkoma zawodnikami. Wydawało się solidnymi. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, także pod tym względem dla Warty. Mateusz Czyżycki i Mateusz Kuzimski na razie grają poniżej oczekiwań. Bez napastnika grać się nie da, więc jeśli Warta Poznań myśli o utrzymaniu, musi poprawić grę w ofensywie, a może spróbować kogoś innego. Na pewno Piotr Tworek ma problem, który musi szybko rozwiązać.

No właśnie, żeby się nie okazało, że warciarze obudzą się z ręką w nocniku. Trzeba zacząć szybko działać, bo jeszcze kilka takich meczów i zrobi się gorąco, a nikt chyba nie chce, aby różnica do rywali zrobiła się za duża. Na tym przejechał się rok temu ŁKS Łódź. Pozostaje mieć nadzieję, że te dwa mecze to frycowe za wejście do ekstraklasy, a teraz pójdzie już z górki. Choć sytuacja kadrowa może lekko martwić kibiców „Zielonych”.

Gra lepsza niż wyniki

Są też pozytywy, które dają nadzieję na poprawę gry. Nie jest ich dużo, ale są. Po pierwsze to gra obronna. Dwie bramki stracone w dwóch meczach to nie jest zły wynik. Szkoda, że one okazały się kluczowe. Defensywa Warty jednak nie popełnia głupich błędów oraz nie dopuszcza do dużej liczby strzałów na bramkę Adriana Lisa, który też jest pewnym punktem. Daje to jakieś zaczepienie.

W formacji defensywnej wyróżnia się Aleks Ławniczak. Reprezentant polskich młodzieżówek emanuje spokojem. Nie popełnia błędów indywidualnych, zawsze ustawia się tam, gdzie trzeba. Z pewnością Aleks należy do jednych z ciekawszych graczy na początku sezonu. Warto go obserwować. Jego partnerem ze środka obrony jest kapitan Warty, Bartosz Kieliba. Zawodnik, który z „Zielonymi” pozostaje na dobre i na złe, a jego historia nadaje się na scenariusz filmowy. Uważano, że szczytem jego możliwości jest III liga, teraz gra w PKO Ekstraklasie.

Historia kapitana pokazuje też, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Z tym samym problemem zmaga się większość kadry Warty, gdyż dla większości zawodników są to pierwsze występy w ekstraklasie. Napawać optymizmem może też przyzwoita gra z wyżej notowanymi zespołami. W meczu z Lechią kluczowy okazał się jeden strzał Michała Zwolińskiego. Do momentu strzelenia przez lechistów bramki, mecz był wyrównany, a Warta miała swoje sytuacje. W Lubinie do 89. minuty na tablicy wyników widniał remis, więc zabrakło naprawdę niewiele, żeby dowieść jeden punkt. Oczywiście Zagłębie miało przewagę optyczną na boisku oraz w statystykach.

Nie ma co panikować, za nami dopiero dwie kolejki. Pokazały one jednak, że Warta ma wiele do poprawy. Pod każdym względem. Najbardziej razi niemoc ofensywna i brak zdobytych goli, a to przecież bramki są źródłem emocji u kibiców. Teraz przed „Zielonymi” przerwa na reprezentację, a po niej bardzo ważne mecze, w których Warta musi zacząć zdobywać oczka. Co z tego, że gra jest przyzwoita, jak punktów nie ma?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze