Widzieliśmy już w akcji mistrza Polski. Teraz przyszedł czas na największego faworyta. Dominatora rudny jesiennej PKO Ekstraklasy. Zadanie przed nim było trudne, bo Warta Poznań nikomu nie oddaje łatwo skóry i notorycznie usypia rywali. Nie inaczej było w sobotnie popołudnie w Grodzisku Wielkopolskim, skąd Raków Częstochowa wywiózł remis. Remis, który powinien dać trochę do myślenia Markowi Papszunowi, bo gra jego drużyny odbiegała od dobrej. Mecz zakończył wynikiem 1:1, co żadną ze stron nie ucieszy w 100%.
Dawid Szulczek przyzwyczaił już wszystkich, że lubi zaskakiwać. Lubi wymyślić coś, czego rywal się nie spodziewał. Taki trochę „mały Marek Papszun”. Zrobił to na otwarcie sezonu w Częstochowie, także na spotkanie w Grodzisku był przygotowany jak na klasówkę z matematyki. Jednym z jego celów jest przeinaczyć Wartę w zespół dający się oglądać. Raków jednak zmierzył się z do bólu wyrachowaną, skupioną na defensywie i doskakującą w odpowiednim momencie drużyną. Przynajmniej w pierwszej połowie, w której zagięła przyjezdnych. I tak wrzuciła kamyczki w te częstochowskie trybiki. Sprawiła, że pojawią się pytania o to, czy to „Medaliki” są już mentalnie gotowe do tytułu.
Raków prosił się o kłopoty
Jednym z najważniejszych pytań przed tą rundą było to, czy Raków jest gotowy mentalnie na walkę o mistrzostwo. Czy wyciągnął wnioski po poprzednim sezonie? Po 30 minutach meczu w Grodzisku mogliśmy już stwierdzić, że ten Raków jest lekko zagotowany, a pokazał to Fran Tudor. Jeden z liderów, na którym zawsze można polegać, a tu po straconej bramce nie wytrzymał. Puściły nerwy i za swoje nieodpowiedzialne zachowanie otrzymał czerwoną kartkę. Zasłużoną czerwoną kartkę.
Po pierwszej połowie spokojnie moglibyśmy użyć sformułowania, że Raków prosił się o kłopoty. Już nawet nie chodzi o tę czerwień, która może skutkować wykluczeniem nawet na kilka spotkań Tudora. Zespół Marka Papszuna nie wyglądał jak lider. Dostał piłkę od Warty i nie za bardzo wiedział, co ma z nią zrobić. Dochodził do 30. metra i nagle pojawiała się defensywa Warty, która świetnie blokowała wszystkie korytarze. Strzały z dystansu? Nie było ani milimetra miejsce na takie coś. Za Ivim Lopezem „Zieloni” pobiegliby nawet do toalety.
Cenny punkt wywalczony w osłabieniu!
Medaliki, dziękujemy za walkę! 🔴🔵
—#WARRCZ 1️⃣:1️⃣ pic.twitter.com/TsQZKDC18x
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) January 28, 2023
Raków Częstochowa wyglądał na lekko rozbitego. Zaskoczonego, że ktoś im się w tej lidze stawia po sześciu zwycięstwach z rzędu. Dopiero w drugiej połowie, mając jednego piłkarza mniej, odzyskał dominację. Dominację nie tylko optyczną, która opierała się na klepaniu piłki, lecz także taką, po której stwarzali sobie sytuację. Na początek rundy dostał trudny sprawdzian. To nie był spacerek i taka będzie ta runda. Nikt za darmo mu mistrzostwa nie da. Każdy będzie chciał udziubać lidera. A Warta Poznań pokazała, że da się to zrobić, gdyby nie dość przypadkowa bramka Svarnasa, moglibyśmy mieć sensację, która spowodowałaby jeszcze więcej pytań, a tak Raków wyszedł z twarzą z tego spotkania.
Plan A Warty świetny
Warta Poznań miała swój plan na ten mecz i pierwsza połowa toczyła się na jej warunkach. Lider PKO Ekstraklasy tańczył, tak jak ona zagrała, a to jest wielka sztuka. Mimo dość ofensywnego wyjściowego składu ustawiła się nisko. Stanęła, oddała piłkę, świetnie przesuwała i dosłownie nie zostawiała ani milimetra miejsca w strefie, w której Raków mógłby stwarzać jakiekolwiek zagrożenie. To była gra pod „Zielonych”. A zdobyta bramkę powinna ich jeszcze bardziej uskrzydlić. Scenariusz wymarzony.
Można by rzec, że mieli wszystko, żeby wygrać, a zaledwie zremisowali. Jasne, pewnie Dawid Szulczek nie będzie zadowolony z tego jednego punktu, choć przecież Warta miała ogromny problem z punktowaniem u siebie na jesień, a tu punkt zdobyty z liderem. Warciarze będą czuli niedosyt, bo „Zieloni” mogli tego dnia pokonać Raków. To było do zrobienia. Trudno przypomnieć sobie taką nijaką połowę Rakowa jak ta z Grodziska. Szacun.
Zasłużony remis, cenny 1 punkt. Mega szkoda straconej bramki po tym balonie po rożnym i niewykorzystania przewagi jednego zawodnika. Niemniej jednak, Warta znakomicie wyłączyła praktycznie cały Raków z gry i przypomniała, że o ataku pozycyjnym Papszun pojęcia zbyt dużego nie ma. https://t.co/PpKOgK6th1
— Alex Detotekin (@alexdetotekin) January 28, 2023
Raków na drugą połowę jednak wyszedł niesamowicie zmotywowany. Wiedział, że został lekko ośmieszony. „Zieloni” jednak mają pewne swoje ograniczenia. Prowadzili, mieli jednego piłkarza więcej i mimo to nie byli w stanie przejąć kontroli nad spotkaniem. Zabrakło gdzieś tej konsekwencji i dyscypliny w najważniejszych momentach, ale generalnie uważamy, że to jednorazowy przypadek i nie powinno to prześladować Warty. Gdy Marek Papszun włączył plan B, Dawidowi Szulczkowi zabrakło argumentów, żeby odpowiedzieć.
Warta Poznań i mocne strony, które pozwolą się utrzymać
Było kilka momentów w tym meczu, w których Warta Poznań dawała argumenty, dlaczego nie włączy się w walkę o utrzymanie. Mimo że w pewnych akcjach brakowało tej koncentracji, to jest to drużyna niesamowicie świadoma taktycznie. Dawid Szulczek jak nikt potrafi sprzedać swój sposób na mecz zawodnikom. Otwarcie z Rakowem należy traktować jako dobry wstęp przed resztą rundy. Należy pamiętać, że z innymi zespołami to będzie też inna drużyna. Przecież nie w każdym meczu przeciwnicy „Zielonych” będą mieli 68% posiadania piłki, grając jednego piłkarza mniej.
Mając takich piłkarzy jak niezniszczalny Jan Grzesik, któremu ostatecznie nie została zapisana bramka, ale to, jak znalazł się w polu karnym, zrobiło już wrażenie i zaskoczyło Patryka Kuna, spokojnie się utrzyma. To był właśnie jeden z tych smaczków, bo często pojawiał się prawowahadłowy jako „fałszywy napastnik”. Zresztą Patryk Kun miał ogromne problemy na swojej stronie, bo i Kajetan Szmyt kilka razy zamieszał nim. Warto zwrócić uwagę na tego młodego zawodnika, bo on z meczu na mecz coraz odważniej sobie poczyna w ekstraklasie.
Mamy pierwszego gola w tym roku w @_Ekstraklasa_! Grzesik uderza, piłka odbija się od Rundicia i @WartaPoznan prowadzi! ⚽
📺 https://t.co/ARZSU7xjHd pic.twitter.com/OJuN7Wstat
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 28, 2023
Duże wrażenie zrobiło też wejście Macieja Żurawskiego. Żurawski w Pogoni, a Żurawski w Warcie to dwaj inni zawodnicy. Wprowadził trochę więcej odwagi i błysku z przodu. Dawid Szymonowicz jak profesor poradził sobie z Gutkovskisem i Lopezem. Jest wiele małych powodów do satysfakcji po tym meczu dla Dawida Szulczka. Warta Poznań chciała zamieszać w walce o tytuł i to zrobiła. Dała trochę do myślenia Markowi Papszunowi i reszcie ligi.