Nadeszło nieuniknione, z posadą trenera Fiorentiny pożegnał się zawodzący od początku swojej kadencji Vincenzo Montella. Legenda AS Roma po spotkaniu ze stołecznymi zasłużenie stracił posadę. "Liliowi" jakiś czas temu po obiecującym początku sezonu popadli w stagnację, a w dzisiejszym świecie stagnacja przeradza się w regres. Miało to odbicie w ligowej formie drużyny ze stolicy malowniczej Toskanii. W ostatnich siedmiu ligowych meczach zgarnęli oni tylko dwa punkty, przegrywając między innymi z przeciętnym Torino czy beniaminkami z Lecce i Werony. Drużynie, która przed sezonem miała zawalczyć o europejskie puchary, nie wypada zaliczyć tyle wpadek w ciągu dwóch tygodni.
Szczególnie że kadrowo Fiorentina wygląda bardzo solidnie. W końcu latem do klubu trafiły takie nazwiska jak Boateng czy Pulgar, a dodatkowo udało się zatrzymać Federico Chiesę. Wszystko wskazywało na to, że Vincenzo Montella wyniesie ten zespół na wyższy poziom. Fiorentina miała być efektowna i efektywna. Niestety, ale po siedemnastu kolejkach bardzo trudno powiedzieć o jakiejkolwiek efektywności. Dodatkowo też nie wszystkie mecze porywały pod kątem efektowności. Zapewne do tej pory wielu widzów cierpi po katuszach z Brescią czy Udinese.
Vincenzo Montella o włos od spadku
Kto wie, czy Vincenzo Montella nie powinien zostać pożegnany już po „wyczynach” w poprzedniej kampanii. W końcu Montella miał zapewnić „Violi” spokojny środek tabeli, a doprowadził kibiców do palpitacji serca. Do ostatniej chwili Fiorentina nie mogła być pewna utrzymania, w siedmiu meczach pod wodzą Montelli „Fioletowi” zdobyli raptem dwa punkty. Dodatkowo strzelili w tym czasie tylko jedną bramkę, co jest wręcz żenującym wynikiem. Utrzymali się w lidze głównie dzięki porażce Empoli w ostatniej kolejce przeciwko Interowi.
Już wtedy były bardzo duże powody do niepokoju. Vincenzo Montella nie potrafił wykorzystać ofensywnego potencjału „Gigliatich”, który wcale nie był mały. Wielu trenerów mogło zazdrościć Federico Chiesy, Luisa Muriela czy Giovanniego Simeone w linii ataku. Jednak mimo tego brakowało jakiegokolwiek pomysłu i skuteczności. Nowy właściciel mimo słabych wyników postanowił nie zwalniać legendy AS Roma i dać mu przepracować razem z „Fioletowymi” okres przygotowawczy.
Vincenzo Montella – na jego plus rozwój młodzieży
Natomiast w morzu glonów należy docenić skrawki czystej wody. Tym skrawkiem czystej wody w przypadku Vincenzo Montelli jest jego praca z młodzieżą. To właśnie za jego kadencji więcej młodych piłkarzy dostało szansę gry i to pod jego skrzydłami młodzi postawili kolejne milowe kroki w swojej karierze.
Zarówno w Polsce, jak i we Włoszech przed tym sezonem mało kto słyszał o jednym z liderów drugiej linii, 22-letnim Gaetano Castrovillim. Włoch po kilku latach tułaczki w Bari i rocznym wypożyczeniu do Cremonese pod wodzą Montelli niesamowicie się rozwinął. Jeszcze rok temu był solidnym pomocnikiem na poziomie Serie B, a dziś jest jednym z najbardziej efektownych graczy na salonach. Jest to jeden z najczęściej skutecznie dryblujących piłkarzy w lidze, a więcej razy został sfaulowany tylko Sandro Tonali grający w Brescii.
Sandro Tonali – pomocnik Brescii jest perfekcyjnym mixem Pirlo i Gattuso?
Na współpracę z Montellą nie będą mogli także narzekać Riccardo Sottil i Dusan Vlahović. Riccardo w ubiegłej kampanii spędził pół roku na wypożyczeniu w Pescarze, w której wyglądał co najwyżej nieźle. Co prawda szybko wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce, jednak znacząco nie wyróżniał się na tle innych piłkarzy Serie B.
Natomiast Vlahović dopiero od Vincenzo Montelli dostał prawdziwą szansę. Wcześniej Stefano Pioli nieśmiało stawiał na Serba, dając mu grać ogony w pojedynczych spotkaniach. Wraz z początkiem listopada 19-letni napastnik w wyniku problemów zdrowotnych Ribery’ego zaczął grać w pierwszym składzie. Dodatkowo z meczu na mecz wygląda coraz pewniej i ma już na koncie trzy ligowe trafienia.
Co z gwiazdami?
Gwiazdy i ich rozwój to kolejny kamyczek do ogródka jednej z ikon włoskich boisk. Vincenzo Montella nie potrafi wykorzystać potencjału największych nazwisk w swojej drużynie i zamiast wkomponować ich do zespołu, stawia na ich indywidualne umiejętności. Często ci zawodnicy mają na barkach całą grę ofensywną drużyny, tym samym odcinając się od swoich kolegów z zespołu.
Świetnym przykładem tego zjawiska jest duet Federico Chiesa – Franck Ribery. W pewnym momencie sezonu Montella postanowił zrobić z tych piłkarzy dwóch fałszywych napastników w formacji 3-5-2. Na krótką metę przyniosło to efekty. „Viola” zaczęła punktować, a ich grę oglądało się z wielką przyjemnością. Jednak kiedy obaj najpierw wypadli z formy, po czym dopadły ich problemy zdrowotne, cały pomysł na grę ofensywną „Fioletowych” poszedł w drobny mak. Ww. piłkarze chociażby w meczach z Brescią i Udinese byli kompletnie odcięci od gry i partnerów z zespołu. Wyglądali jak dwa ciała obce dokooptowane do i tak przeciętnie funkcjonującego organizmu.
Vincenzo Montella nie rozgryzł także, jak odpowiednio wykorzystać potencjał Kevina Prince’a-Boatenga. Ghańczyk w tym sezonie mocno zawodzi i zaledwie raz znalazł drogę do siatki. Co gorsza, miało to miejsce w meczu pierwszej kolejki Serie A przeciwko Napoli, co nie rokuje optymistycznie na przyszłość. Dodatkowo nie daje na boisku drużynie aż tyle, ile mógłby dać, będąc u szczytu swojej formy. Nie tego spodziewano się, ściągając 32-letniego zawodnika do stolicy Toskanii.
Jeden z najgorszych trenerów Fiorentiny w XXI wieku?
Nawet suche statystyki nie przemawiają za Montellą, trudno jest go w jakikolwiek sposób wybronić. Włoch od momentu ponownego objęcia „Liliowych” przegrał aż 13 z 24 meczów, w których był na ławce trenerskiej. Ponad połowę spotkań! Wynik punktowy jest równie słaby. Ostatnie sześć meczów to jeden punkt. 19 punktów na 72 możliwe przez całą kadencję. Daje to łącznie porywające 0,79 punktu na mecz. Punktując tak przez cały sezon, Fiorentina uzbierałaby raptem 30 „oczek” w 38 kolejkach. Wynik nie do zaakceptowania.
W XXI wieku gorszą serię zaliczył jedynie Ottavio Bianchi. Włoski szkoleniowiec objął „Violę” w styczniu 2002 roku, a już pod koniec marca się z nim pożegnano. W tym czasie trener Fiorentiny przez 11 kolejek wygrał tylko raz, remisując w czterech spotkaniach, a przegrywając w sześciu. Ta niechlubna seria złożyła się łącznie na siedem punktów w ligowej tabeli i średnią 0,64 punktu na mecz. Wymowne jest to, że był to ostatni klub prowadzony przez Bianchiego w zawodowej karierze trenerskiej.
Rozstanie Montelli z Fiorentiną wyjdzie na dobre „Violi”. Klub z Toskanii powinien w końcu zacząć grać na miarę swego potencjału, bo ten drzemie w nim niemały. Może i nie jest to skład, którym można się bić o TOP 4, jednak z dobrym szkoleniowcem na ławce można się włączyć do walki o europejskie puchary. Niestety, ale ten sezon najprawdopodobniej jest już stracony przez słaby początek. „Liliowym” znacznie bliżej do strefy spadkowej niż pucharowej i tylko cud może im dać upragnioną Ligę Europy.