Viktoria Pilzno brzydko się zestarzała. Jest ligowym przeciętniakiem


Klub z czeskiego Pilzna pod wodzą Adriana Guli zajmuje dopiero dziewiątą lokatę w Fortuna Lidze

23 stycznia 2021 Viktoria Pilzno brzydko się zestarzała. Jest ligowym przeciętniakiem
sport.sk

Od sześciu sezonów Viktoria Pilzno ma najstarszą kadrę spośród wszystkich zespołów czeskiej Fortuna Ligi. Nikomu to nie przeszkadzało, dopóki zdobywała laury, a także pokazywała się z dobrej strony w europejskich pucharach. Teraz zespół prowadzony przez Adriana Gulę znalazł się jednak w środku ligowej stawki.


Udostępnij na Udostępnij na

Gula to szkoleniowiec doskonale znany w naszym kraju. Słowak stał się wręcz etatowym kandydatem do objęcia posady trenera warszawskiej Legii. Jego nazwisko przewijało się po zwolnieniu Henninga Berga, Stanisława Czerczesowa, Besnika Hasiego, Deana Klafuricia… Długo by wymieniać. Ostatecznie Gula nigdy nie zawitał nad Wisłę, stąd w jego trenerskim CV widnieją słowackie kluby i tamtejsza młodzieżówka. Od ponad roku jest zaś trenerem Viktorii Pilzno.

Obejmując posadę szkoleniowca czołowej czeskiej drużyny, wiedział doskonale, że stoi przed nim nie lada wyzwanie. Na ławce trenerskiej zastąpił bowiem Pavla Vrbę, twórcę sukcesów popularnej „Viktorki”. Vrba w trakcie swoich dwóch kadencji, trwających łącznie siedem i pół roku, trzykrotnie sięgał po mistrzostwo Czech i raz po krajowy puchar. Przede wszystkim jednak trzykrotnie wprowadził Viktorię do fazy grupowej Ligi Mistrzów i dwukrotnie do Ligi Europy.

Końcówka drugiej kadencji Vrby nie wyglądała jednak imponująco. W grudniu 2019 roku co prawda zostawiał klub na miejscu wicelidera czeskiej ekstraklasy, ale wcześniej nie popisał się w europejskich pucharach. Viktoria w kwalifikacjach do LM i LE odpadła bowiem już po pierwszych dwumeczach. Vrba stał się poniekąd ofiarą własnych sukcesów. Słabe występy w Europie i 16 punktów straty do ówczesnego lidera Fortuna Ligi uznano bowiem za porażkę.

Regres

Czeskie media nie miały wątpliwości, że legenda „Viktorki” podjęła właściwą decyzję. Czyli zrezygnowała z pracy w odpowiednim czasie, nie czekając do zakończenia sezonu 2019/2020. Wyniki zespołu pod koniec kadencji Vrby były coraz gorsze, dlatego uznano, że konieczny jest dopływ świeżej krwi. Postawiono więc na Gulę, który musiał zrezygnować z funkcji selekcjonera kadry Słowacji do lat 21. Co prawda nie udało mu się doścignąć Slavii Praga, ale zniwelował wspomnianą różnicę między oboma zespołami do sześciu punktów.

Wydawało się więc, że po regresie przyjdzie progres. Nic bardziej mylnego. Rok 2020 zespół z Pilzna zakończył dopiero na 10. lokacie w lidze. Nie popisał się też w europejskich pucharach. Wicemistrz Czech brał udział w eliminacjach do LM, przegrywając po dogrywce z AZ Alkmaar. W kwalifikacjach do LE było niewiele lepiej. Viktoria co prawda wyeliminowała duńskie SonderjyskE, ale w rundzie play-off lepszy okazał się izraelski Hapoel Beer Szewa.

Pod koniec ubiegłego roku sytuacja wokół Guli zaczęła się zagęszczać. Niezadowolenia z jego pracy nie ukrywał dyrektor generalny Adolf Sadek. W niedawnym wywiadzie dla strony internetowej klubu podkreślił, że w tym roku Viktoria musi zmienić praktycznie wszystko. – Jeśli chodzi o jakość naszej gry, nie ma potrzeby ukrywania się i szukania wymówek. Jesteśmy bardzo niezadowoleni, dlatego musimy zmierzyć się z problemem i przeprowadzić dogłębną analizę – stwierdził Sadek.

Dyrektor „Viktorki” wytrzymał jednak presję i nie zwolnił szkoleniowca. Pojawia się jednak pytanie, czy nie żałuje swojej decyzji. W pierwszym meczu po wznowieniu rozgrywek jego zespół tylko zremisował z 1. FK Przybram, czyli przedostatnią drużyną w tabeli czeskiej ligi. Sam Gula utrzymuje, że „każdy kryzys ma swój koniec i jest początkiem czegoś wielkiego”. Frazes zaczerpnięty z taniego podręcznika do coachingu z pewnością jednak nie uspokoił kibiców.

Viktoria emerytów

Czeskie media zauważają, że zwolnienie Guli byłoby kosztowne. Słowacki szkoleniowiec wraz ze swoim sztabem ma bowiem kontrakt ważny jeszcze przez półtora roku. Viktoria drugi rok z rzędu nie awansowała tymczasem do europejskich pucharów, a jej budżet jest od nich mocno uzależniony. Sam Sadek musiałby się dodatkowo przyznać do błędu. Zastąpienie Vrby „słowackim Guardiolą”, bo takiego przydomka doczekał się Gula, było jego marzeniem.

Należy podkreślić, że Sadek jest uważany obok Vrby za ojca sukcesów Viktorii. Uczynił on prowincjonalny klub mistrzem Czech, a przede wszystkim (do pewnego momentu) etatowym uczestnikiem faz grupowych europejskich pucharów. Dyrektor Pilzna doskonale zdaje sobie więc sprawę, że w ubiegłym roku przeprowadził w klubie spore zmiany. Nowy program treningowy i związane z nim zarządzanie czasem zawodników było swego rodzaju rewolucją. Nie wszyscy mogli się więc szybko odnaleźć w nowych realiach.

W tym miejscu nie można nie brać pod uwagę znaku rozpoznawczego Viktorii. Czy to się niektórym podoba czy też nie, jest nim sięganie po starszych zawodników. Wspomniana najwyższa średnia wieku w całej lidze nie jest przypadkiem. Do Pilzna trafiają niezwykle często zawodnicy, których wiek oscyluje wokół trzydziestki. Przykładem mogą być ściągnięci w ostatnich latach byli zawodnicy polskich klubów. Czyli liczący sobie 31 lat Adam Hlousek i Zdenek Ondrasek.

Taka polityka znacząco odróżnia Viktorię od dwóch praskich zespołów. Slavia i Sparta albo promują swoją młodzież, albo pozyskują ją z innych klubów czeskiej ekstraklasy. Faktem jest, że Pilzno szczególnie w ostatnim czasie nie jest w stanie konkurować z nimi finansowo. Sadek zdecydował się jednak na odchudzenie kadry Viktorii, wysyłając kilku rezerwowych na wypożyczenia do innych klubów. „Viktorka” ma więc postawić na zawodników ze swojej akademii. Zobaczymy z jakim skutkiem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze