Można się denerwować i wkurzać na Veldego, ale na koniec okazuje się, że jeśli ktoś ma pociągnąć tę lokomotywę do zwycięstw, to jest to właśnie Norweg. Kto jak nie on miał skończyć tę haniebną serię spotkań bez bramki. Kristoffer Velde musi się na dobre obudzić. Ten zespół potrzebuje lidera, potrzebuje „Veldinho” w formie. Wtedy wszystkim łatwiej gra się łatwiej. Tak było w derbach Poznania, które były zawodnik Haugesund skończył z dwoma trafieniami.
Lech przystępował do derbów Poznania z dwoma jasnymi celami. Wygrać mecz i strzelić bramkę. Jakże proste, a jakże trudne dla „Kolejorza” w ostatnich tygodniach. Gdyby po raz kolejny coś się nie udało, w Poznaniu zrobiłoby się naprawdę niewesoło. Jeśli ktoś miał w końcu strzelić bramkę, to właśnie Kristoffer Velde, który ostatnimi czasy jest w przeciętnej formie. Te bramki strzelone przeciwko Warcie powinny jednak mu pomóc, a to jest rzecz najważniejsza dla Lecha. Ktoś musi w końcu wziąć odpowiedzialność za ofensywę, a w tym momencie naturalnym kandydatem do tego jest właśnie Norweg.
Bohater 😍 pic.twitter.com/04njreOhNG
— Lech Poznań (@LechPoznan) March 15, 2024
Przełamanie
W pierwszej połowie Lech trochę szarpał. Kristoffer Velde dostał kilka dobrych piłek od kolegów. Choć jedną powinien zamienić na bramkę. Widać było u niego słabszą formę. Jak nie idzie, to nie idzie. Jak kiedyś piłka trzymała się jego nogi, to teraz za każdym razem musi za nią gonić. Norweg pogubił się tej wiosny. Derby to był taki mecz na przełamanie dla niego, ale musiał na to poczekać do drugiej połowy.
Mimo że „Kolejorz” miał przewagę, co nie jest wielkim zaskoczeniem, bo tak po prostu powinno być, to nikt nie zdziwiłby się, gdyby to Warta objęła prowadzenie. A sytuacje do tego miała całkiem niezłe. Marton Eppel czy Kajetan Szmyt zagrozili Bartoszowi Mrozkowi. Druga połowa jednak potwierdziła, kto ma więcej jakości w zespole. W dużej mierze dzięki właśnie Veldemu, który momentami przypominał tego dobrego skrzydłowego z jesieni.
– Jestem zadowolony z tego spotkania. Zachowaliśmy czyste konto, strzeliliśmy dwa gole i stworzyliśmy sobie dużą liczbę sytuacji bramkowych. Derby dla Kolejorza! – Mariusz Rumak po wygranej z Wartą Poznań. pic.twitter.com/ngmFC3s8Pw
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) March 15, 2024
Po strzelonej bramce lekko się odblokował. Było widać znów taki głód dryblingu i atakowania. Chęć udowodniania wszystkim, że to, co działo się w poprzednich spotkaniach, to pomyłka. Konsekwencją tego było drugie trafienie, które już na dobre ustawiło wynik. Warto zauważyć również, że Norweg często był bardzo dobrze obsługiwany przez partnerów, a Bogdan Tiru i Konrad Matuszewski nie mogli upilnować Veldego. Mecz skrojony, żeby się przełamać i dać pozytywny impuls, jakiego brakowało w ostatnich czterech spotkania.
Velde pomaga innym
Dobra energia, którą wysyłał w drugiej połowie Velde, pomagała reszcie zespołu. Filip Szymczak po dobrym początku rundy spoczął na laurach. Z Wartą zagrał dobrze. Zwrócilibyśmy uwagę zwłaszcza na to, jak zastawiał się i robił miejsce Filipowi Marchwińskiemu. Niewidoczna praca, ale bardzo skuteczna. Ta współpraca dwóch Filipów dawała efekty i wyglądała bardzo obiecująco. Marchwiński zaliczył nawet asystę przy pierwszej bramce Veldego.
🗣Marchwiński: Kiedyś musiał przyjść czas, żeby tę serię przełamać. Fajnie, że przyszedł w takim meczu derbowym.
Warta swoją grą nas nie zaskoczyła. Może trochę podczas stałych fragmentów i częstą zmianą stron.
Jesteśmy ciągle w grze.
Po tym meczu widzę więcej plusów niż w… pic.twitter.com/2PYWwgjD58
— Remigiusz Fornalik (@REMCOOO46) March 15, 2024
Dobra forma popularnego „Veldinho” może również pomóc nowym zawodnikom Lecha, którzy nie mogą się odnaleźć w Poznaniu. Pierwsza połowa w wykonaniu Gholizadeha była wręcz skandaliczna. W drugiej, jak już udało się strzelić bramkę, to coś pokazał. Wciąż mamy jednak wrażenie, że to jest typ piłkarza, który nie pasuje do PKO Ekstraklasy. Ktoś chyba nie przemyślał, ściągając go. Ta dobra energia Veldego jednak udzieliła się nawet cichemu Irańczykowi, który w końcu próbował cokolwiek zrobić. To już jest naprawdę coś.
Jeśli jednak ktoś ma być liderem, to właśnie Velde. Dino Hotić pokazywał coś jedynie w poprzednie wakacje. Teraz na jego grę nie idzie patrzeć. Z Wartą nie zagrał z powodu kontuzji. Adriel Ba Loua to typowy przeciętniak ligowy. Nie ma co się spodziewać czegoś wielkiego. Do powrotu Ishaka gościem, który musi wziąć w obroty resztę, jest Norweg. To on musi nakręcić resztę. Jeśli ktoś ma to pociągnąć w tym trudnym momencie Lecha, to nikt inny jak Velde. Od niego trzeba zacząć budować tę układankę.
Velde dał sygnał, że jest jeszcze o co walczyć
Bez wątpienia zwycięstwem nad Wartą Lech lekko zmienił swoje położenie. Choć to tylko zwycięstwo nad starszą siostrą, która ciągle dostaje oklep od brata, to i wszystkim spadł ogromny kamień z serca. Od czegoś jednak było trzeba zacząć. Największą nadzieją powinien być dobry występ Veldego. Jeśli on wróci na dobre tory, to będzie dobrze.
Mariusz Rumak musi mieć wokół kogo budować zespół, a jak dosłownie wszyscy zawodnicy ofensywni byli w dołku, to trudno było cokolwiek wymyślić czy mieć nadzieje, że ruszy w to w końcu z miejsca. Przerwanie serii ponad 500 minut bez bramki to duży wyczyn. Gdyby nie udała się ta sztuka z Wartą, to już byłoby naprawdę krucho i nastąpiłaby totalna zapaść, a tak Lech zachował jeszcze resztki honoru i szans walki o mistrzostwo, bo tabela jasno wskazuje, że nie ma co składać broni.
Żeby jednak walczyć o mistrzostwo czy też europejskie puchary, potrzebni są Velde taki jak na jesień, Szymczak i Marchwiński, którzy współpracują tak jak w spotkaniu z Wartą, i Mikael Ishak. Powrót tego ostatniego wciąż jest zagadką, dlatego na razie to Kristoffer Velde musi wysłać sygnał trenerowi, że może na niego liczyć. Tak jak Mariusz Rumak mówił przed rundą, że „chcą zniszczyć wszystkich”, tak w końcu zawodnicy muszą to pokazać na boisku. Tego cały czas nie widać.