Niemożliwe nie istnieje. Przynajmniej dla Warty Poznań. Nic sobie nie robi ze swoich limitów. Tym razem zatrzymała Lechię Gdańsk, która musiała wygrać w Grodzisku. Poskromiła rywala i to z jaką finezją. Warta Poznań posłała Lechię Gdańsk na deski, a swoje debiutanckie bramki dla „Zielonych” zdobyli Kajetan Szmyt i Stefan Savić.
Porażające było to, jak Lechia Gdańsk została rozbrojona przez Wartę w drugiej połowie. To była zamierzona gra, która sprawiła, że lechiści byli bezradni i czeka ich trudna walka o utrzymanie. Za to Warta Poznań nie tylko zaczyna walkę o europejskie puchary, ale również zaczyna punktować na własnym boisku. Zalicza trzecie zwycięstwo w Grodzisku w tym sezonie i co najważniejsze, nie przegrywa. Ostatnia porażka na stadionie Dyskobolii to 20 sierpnia i spotkanie z Widzewem.
🔚 #WARLGD
Gol w pierwszej połowie, gol w drugiej i Warta zgarnia 3 punkty! 🚀 pic.twitter.com/jaIMr4PPrB
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 19, 2023
Warta Poznań będzie walczyć o europejskie puchary?
Skromna, skupiona na swoich celach, nierzucająca wielkich frazesów, jakich to nie ma planów na podbicie PKO Ekstraklasy Warta Poznań. Nie jest to brak ambicji, ale realne spojrzenie na rzeczywistość. Wystarczy spojrzeć na to, gdzie jest dzisiaj w tym momencie zespół z Poznania, a gdzie inni beniaminkowie z poprzednich lat, którzy mieli mocarstwowe plany. To Warta Poznań bije się jak równy z równym z silniejszymi, a inni walczą o przetrwanie.
„Zieloni” wiedzą, co mają osiągnąć i to robią. Zdają sobie sprawę z celów, jakie są przed nimi postawione, które bez najmniejszych problemów realizują. Wciąż pracują nad sobą, poprawiając kolejne elementy, które co rusz zaskakują nas i przeciwników. Nie ma w grze Warty jakiegoś hurraoptymizmu i grania ofensywnie dla sztuki. To jest po prostu powolne obrzydzanie gry przeciwnikowi, które jest bardzo skuteczne, bo przed spotkaniem z Lechią poznaniacy zajmowali szóste miejsce. Mimo naprawdę realnych szans na walkę o europejskie puchary Dawid Szulczek wciąż tonuje nastroje i jego celem jest zaledwie górna połowa tabeli, a meczem z Lechią piłkarze z Poznania mogli zapewnić sobie dłuższą przerwę od treningów.
"Po co Warta w ESA?". Zieloni krytykowani za styl, że ultradefensywny. Tymczasem ostatnio 5:1 z Koroną, 2:0 na Widzewie. Do tego piękna bramka Maćka Żurawskiego, teraz popis Kajtka Szmyta. Warto, pasujesz do tej ligi i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej
— Jakub Treć (@KubaTrec) March 19, 2023
– Założyliśmy plan, zgodnie z którym w dwóch meczach u siebie zdobędziemy cztery punkty. Przeciwko Cracovii wywalczyliśmy jeden, więc jeśli teraz wygramy, cel zostanie zrealizowany. Jeśli podczas przerwy na kadrę będziemy mieć 37 punktów, zawodnicy dostaną więcej wolnego – oznajmił na konferencji prasowej trener „Zielonych” Dawid Szulczek.
Za to Lechia Gdańsk podchodziła do tego spotkania jak desperat. W zasadzie to do każdego meczu musi tak podchodzić. Skończyły się przelewki, bo widmo spadku zagląda coraz mocniej. Tydzień temu z Miedzią świetnie się odbili od dna, ale w Grodzisku poprzeczka była zawieszona kilka poziomów wyżej. Warta pod każdym względem bije na głowę Miedź, a więc spotkanie w niedzielne południe mogło być wyznacznikiem, co tak naprawdę jest grane z tą Lechią.
Warta Poznań bez Jana Grzesika
Jan Grzesik do tej pory był nie do zdarcia. U Dawida Szulczka grał wszystko, co się dało. W spotkaniu z Cracovią dostał czwartą żółtą kartę w sezonie, co skutkowało absencją w spotkaniu z Lechią. Na prawym wahadle zatem musiał wystąpić Kamil Kościelny. Nieco mniej przebojowy i ofensywnie usposobiony zawodnik. W związku z tym gra Warty musiała trochę się zmienić. Kościelny często stawał się środkowym obrońcą, a „Zieloni” przechodzili na grę z czwórką obrońców.
Lechia dochodziła do sytuacji zaskakująco łatwo. Jak Adrian Lis zazwyczaj ma spokój i jego stoperzy go wyręczają, tak w niedzielne piękne południe miał dużo roboty i nie raz nabawił się strachu. Tylko że taka gra pasowała Warcie. Spokojnie czekali na swoją szansę, bo pewne było, że takowa nadejdzie. Wystarczyło tylko przeczekać 25 minut i wyprowadzić cios. Zabójczy cios, który był totalnym zaskoczeniem dla wszystkich.
Pierwsza bramka Kajetana Szmyta w ekstraklasie
Kajetan Szmyt już od pewnego czasu pokazywał, że jest w stanie robić różnicę. Notował asysty, ale brakowało mu bramki, na którą niewątpliwie zasługiwał. Przyszła ona w spotkaniu z Lechią, gdy świetnie wykorzystał zgranie Adama Zrelaka i podążył w stronę bramki. Trzeba zaznaczyć, że przy okazji ośmieszył Mario Malocę i całą defensywę przyjezdnych. To była czysta poezja. Chyba warto było czekać i z pewnością długo będzie mógł wspominać swoją pierwszą bramkę w PKO Ekstraklasie.
⏱26' Gooooooooooooool! Kajtek Szmyt z premierowym trafieniem w Ekstraklasie ‼ 👏
_____
🟢-🔴1:0#WARLGD pic.twitter.com/VGBzwkFaIJ— Warta Poznań (@WartaPoznan) March 19, 2023
Zaznaczyliśmy już, że Kajetan Szmyt od pewnego czasu prosił się o tę pierwszą bramkę. Udowadniał już w tym sezonie, że robi niezły szum. Podobna akcja prawie wyszła mu z Rakowem. Jeśli ktoś ożywia ofensywę Warty, to robi to właśnie Szmyt. Ma depnięcie i coraz więcej ekspertów docenia jego grę. O jego koledze z Lecha, czyli Filipie Szymczaku, mówi się, że to zawodnik wyglądający, jakby wychował się poza Polską, ale skrzydłowy „Zielonych” też ma takie akcje, że przecieramy oczy ze zdumienia. Musimy przyznać, że Dawid Szulczek wykonał fantastyczną robotę z tym zawodnikiem i teraz zbiera owoce dania mu szansy. Widać u niego taką lekkość w grze, czego często nie spotykamy na polskich boiskach. Z piłkarzami Lechii kilkukrotnie tak się zabawił, że kibice znad morza mogli krzyknąć „O mój Boże!”.
Jeśli jeszcze przed meczem Dawid Szulczek na chłodno podchodził do pytań o walkę o europejskie puchary, tak teraz nie ma już co udawać. Warta Poznań po raz kolejny zaskoczyła na papierze mocniejszego rywala. Chcąc nie chcąc, Pogoń jest już bardzo blisko, a my co rusz przekonujemy się, że „Zieloni” nie mają limitu. Do zapowiadanych 40 punktów potrzebnych do utrzymania brakuje już tylko trzech oczek.
Lechia Gdańsk jednak się nie odkopała
Druga poraża Lechii w Wielkopolsce na przestrzeni dwóch tygodni. Jeśli po batach od Lecha 0:5 odbili się lekko w spotkaniu z Miedzią, tak w Grodzisku znów dostali cios, który nie pozwoli im na wyjście ze strefy spadkowej. Ten mecz potwierdził, że zespół Marcina Kaczmarka wciąż boryka się z poważnymi problemami. Nie wyszli z kryzysu, a ich sytuacja wygląda naprawdę źle. Tym bardziej że gra Lechii pozostawia wiele do życzenia. Nie zaprezentowali nic ciekawego, a jedynie pokazali, w jak opłakanym stanie jest ich defensywa.
Frazes „następne tygodnie będą kluczowe” w przypadku Lechii jest naprawdę prawdziwy. Jeśli zaraz się coś nie ruszy w tym zespole, to za rok będą mieli okazję zagrać derby Trójmiasta z Arką Gdynia. Mimo całkiem niezłej kadry mają ogromne problemy i trudno doszukiwać się w ich grze pozytywów, a w grze samych piłkarzy widać coraz więcej nerwowości.