Nie od dziś wiadomo, że trzeci sezon w wykonaniu drużyn Jose Mourinho bardzo odbiega poziomem od tych poprzednich. Miało to miejsce w Chelsea, Manchesterze United, Realu Madryt, Tottenhamie… Zaraz, chwila, chwila, Portugalczyk jest dopiero drugi sezon w ekipie „Kogutów”, a już jego Tottenham się kompromituje. Czy to oznacza, że czas Mourinho już minął?
Tottenhamowi od jakiegoś czasu, lekko mówiąc, nie szło za dobrze. Fakt, jeszcze w listopadzie uznawani oni byli za jednego z faworytów wyścigu o mistrzostwo Anglii. Jednak od kilku miesięcy widoczne było, że stołeczna ekipa nie zmierza w dobrym kierunku. Ba, wygląda to bardziej jak równia pochyła, a ostatnie wyniki najlepiej podsumowują dotychczasową grę „Spurs”.
Coś się popsuło
Tak naprawdę mocno chimeryczna dyspozycja Tottenhamu zaczęła się od momentu porażki z Liverpoolem. Czyli od meczu, w którym zespół Mourinho grał w piłkę może przez kwadrans. Pokazują to statystyki z tego spotkania, pokazuje to wynik i pokazywały to nastroje piłkarzy po tym starciu. Tottenham oddał w tamtej konfrontacji zaledwie dwa celne strzały na bramkę rywala.
🗣"I think even a draw would leave not the best taste, we had them there to win it and we had it there to kill it"
Tottenham head coach Jose Mourinho says his side missed the chance to win the game and leave Anfield with all three points, as they were beaten 2-1 by Liverpool pic.twitter.com/KZDn1WWTQU
— Football Daily (@footballdaily) December 17, 2020
Potem było już tylko gorzej. Podopieczni portugalskiego menedżera wygrali zaledwie trzy z jedenastu następnych meczów ligowych. Statystyka ta nie zadowalała nikogo. Kibiców, zarządu, piłkarzy oraz samego menedżera. Kogoś, kto miał koordynować to, co się dzieje w szatni, jak i na boisku. Jednak już w tamtym czasie mogło się wydawać, że zespół traci tożsamość, a i sam szkoleniowiec nie wie, w którą stronę zmierza klub…
Tottenham i jego iskierka nadziei
Po każdej burzy wychodzi słońce. Tak przynajmniej mógł sobie mówić Jose Mourinho, aby zmotywować siebie i swoich zawodników do dalszej pracy nad poprawieniem ich formy. Sytuacja w lidze, delikatnie określając, nie przedstawiała się ciekawie. Ponadto tłumaczenia na konferencjach prasowych w wykonaniu Portugalczyka bywały mocno kontrowersyjne, do czego nas zresztą przyzwyczaił.
Fan „Kogutów” mógł zatem tylko wymawiać frazę ze znanego polskiego serialu „Świat według Kiepskich”: – Ja normalnie tego nie wytrzymię. I tak też było. Wielu kibicom puszczały nerwy, przy czym domagali się zwolnienia Jose. Czy to nastąpiło? Oczywiście, że nie. Jednak wbrew opiniom krytyków klub grał coraz to lepiej, a przynajmniej można było odnieść takie wrażenie, patrząc na wyniki.
Bo to właśnie była ta iskierka nadziei. Bo to właśnie było to, co dawało myśl sympatykom „Spurs”, że jeszcze nie wszystko stracone. „Mou” i jego ekipa wygrali pięć meczów z rzędu, pokonując po drodze Burnley 4:0 czy Crystal Palace 4:1. Na dodatek ofensywni zawodnicy „Kogutów” byli w fantastycznej formie, a do dobrej dyspozycji wracał Gareth Bale. Wszystko miało się ułożyć. Miało być Top 4, miała być Liga Mistrzów, miał być ćwierćfinał Ligi Europy. Niestety…
Tottenham stał się memem
Nadchodziły niezwykle ważne dla układu tabeli Premier League derby północnego Londynu między Tottenhamem i Arsenalem. Wszyscy dookoła wiedzieli, że jeżeli Mourinho i jego klub chcą myśleć o zajęciu korzystnego dla nich miejsca na koniec sezonu, muszą zwyciężyć w tym spotkaniu. No właśnie, musieli to zrobić, ale czy zrobili?
Nie, nie i jeszcze raz nie. Tottenham przegrał z Arsenalem na Emirates Stadium 1:2 i bardzo skomplikował swoją trudną sytuację w ligowej klasyfikacji. Fakt faktem, dalej mają oni szansę na zameldowanie się w ligowej czołówce. Jednakże nad wyraz trudno będzie im zająć lokatę w czołowej czwórce, jeżeli dalej będą uskuteczniać ten nijaki styl gry.
🗣"I don't want to call it a penalty as it is an offence to penalties"
Jose Mourinho was not happy with the penalty Tottenham conceded against Arsenal and also made his feelings known on other refereeing decisions pic.twitter.com/PKBCtQ3Nif
— Football Daily (@footballdaily) March 15, 2021
Mourinho jest tego doskonale świadomy, lecz Portugalczyk wygląda, jakby za bardzo nie wiedział, jak ma temu problemowi zaradzić. Nadzieja tkwiła w Lidze Europy. W końcu to właśnie w tych rozgrywkach Mourinho triumfował z Manchesterem United w sezonie 2016/2017, dzięki czemu zakwalifikował się do następnej edycji Ligi Mistrzów. Kibice londyńczyków liczyli na podobny scenariusz, ale się przeliczyli…
Błazenada
Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Hańba. Frajerstwo. Nie wracajcie do domu. Dokładnie taki sam tytuł, jak niegdyś miała gazeta „FAKT”, powinny mieć dzisiejszego poranka londyńskie gazety. Tottenham skompromitował angielską piłkę. Mało powiedziane. Oni po prostu ją zhańbili. Zbezcześcili markę, jaką przez lata budowały i dalej budują angielskie kluby na arenie międzynarodowej.
https://twitter.com/MaguirePointing/status/1372696297325613061
Wracając jednak do samego przebiegu spotkania. Tottenham odpadł z Dinamo Zagrzeb. Tottenham odpadł z Dinamo Zagrzeb. Powtórzę jeszcze głośniej. TOTTENHAM ODPADŁ Z LIGI EUROPY PO DWUMECZU Z DINAMO ZAGRZEB. Tak, dokładnie. Zespół Jose Mourinho po tym, jak wygrał na własnym terenie z Chorwatami, miał czelność odpaść z tychże rozgrywek.
Okej, każdemu się zdarza, ale akurat takiemu klubowi jak „Spurs”, po pierwszym wygranym spotkaniu, to zwyczajnie nie przystoi. Powiem więcej. Taki rezultat jest zwyczajnie skandaliczny. Ktoś może powiedzieć, że mecz w sumie był wyrównany, co widać po statystykach, a o wygranej zadecydowała dogrywka. Zgodzę się, ale Dinamo Zagrzeb to nie Bayern Monachium, Mislav Orsić, który wczoraj strzelił hattricka, to nie Robert Lewandowski, a spotkanie nie zakończyło się rezultatem 0:0, tylko 3:0 dla gospodarzy. Powtórzę. T-R-Z-Y D-O Z-E-R-A DLA DINAMO ZAGRZEB.
„Time to Say Goodbye”
Przywołując słynną piosenkę Andrei Bocelliego i Sarah Brightman, chyba nie sposób nie pomyśleć, że nadszedł czas pożegnań w drużynie Tottenhamu. A właściwie jednego pożegnania. Tak, zgadza się. Przegrany mecz z Dinamo Zagrzeb tylko udowodnił, że czas na opuszczenie Tottenham Hotspur Stadium przez Jose Mourinho nastał właśnie teraz albo przynajmniej po zakończeniu tego sezonu.
W klubie zwyczajnie nie widać praktycznie żadnego postępu. Zespół w ważnych meczach prezentuje się bardzo słabo, a nie potrafi sobie poradzić nawet w starciach z takimi rywalami jak chociażby wczorajsza zmora londyńczyków – Dinamo Zagrzeb. Widać, że Portuglaczyk się na swój sposób wypalił i raczej nie ma już pomysłu na ekipę „Spurs”.
Tottenham fans taking Jose Mourinho to the same prison as the Dinamo Zagreb manager.pic.twitter.com/M2TsdJBhEo
— Troll Football (@TrollFootball) March 18, 2021
Sprawiedliwym byłoby, gdyby on sam złożył dymisję. Wiadome jest, że czas „Mou” w Londynie raczej upłynął. Miejsce w czołowej czwórce jest co prawda dalej w zasięgu „Kogutów”, jednak zajęcie takowej lokaty tylko zakłamałoby to, z jakimi problemami obecnie zmaga się zespół ze stolicy Anglii.
Najlepszym rozwiązaniem wydaje się więc rezygnacja z Mourinho w trybie natychmiastowym, a najbliższa przerwa reprezentacyjna wydaje się być do tego dobrą okazją. Jednak trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym Jose nie dokończy bieżącego sezonu na ławce trenerskiej Tottenhamu.