Co wiemy po dwumeczu Legia – Dinamo?


Mistrzowie Polski pożegnali się z Ligą Mistrzów, ale pozostają w grze o Ligę Europy

11 sierpnia 2021 Co wiemy po dwumeczu Legia – Dinamo?

Legia Warszawa porażką z Dinamo Zagrzeb na własnym obiekcie skończyła udział w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Marzenia o wejściu do elity muszą poczekać przynajmniej rok. Jednak przygoda z eliminacjami do europejskich pucharów jeszcze się nie kończy. Przed legionistami dwumecz ze Slavią Praga w ramach ostatniej rundy eliminacji Ligi Europy. Starcie z Dinamo pokazało, że mistrzowie Polski nie muszą stać na straconej pozycji w tym starciu.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed rozpoczęciem starcia z Dinamo niewiele ekspertów dawało Legii szansę na awans. Podopieczni Czesława Michniewicza postawili się wyżej notowanemu rywalowi. Z przebiegu obu spotkań można stwierdzić, że to właśnie Legia była drużyną lepszą. „Wojskowi” swoją przewagę udokumentowali we wszystkich statystykach. We wszystkich oprócz tej najważniejszej. Więcej goli strzeliło Dinamo. Po tym dwumeczu wiemy, że Legia potrafi grać jak równy z równym przeciwko wyżej notowanemu przeciwnikowi. Następnym krokiem powinno być wyeliminowanie takiej drużyny.

Czesław Michniewicz wie, jak grać z lepszymi

Rok temu Legia pożegnała się z Europą dotkliwą porażką na własnym stadionie z Karabachem. Dzisiaj – niespełna rok po tamtym meczu – drużyna Czesława Michniewicza została odmieniona o 180 stopni. Po porażce z Dinamo w szeregach warszawskiego zespołu nie ma poczucia wstydu. W jego miejsce pojawił się niedosyt. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że we wtorkowy wieczór Dinamo było do ogrania.

To niepierwszy przypadek, gdy drużyna trenera Michniewicza wygląda tak dobrze na tle renomowanego rywala. Mogliśmy się już o tym przekonać podczas eliminacji Euro U-21. Wówczas jeszcze jako selekcjoner młodzieżówki Michniewicz potrafił ograć na wyjeździe bardzo silną reprezentację Dani. Zwycięstwo w Kopenhadze otworzyło reprezentacji Polski drzwi na mistrzostwa Starego Kontynentu.

Po drodze wyższość zespołu Michniewicza musiały uznać kadry: Portugalii, Włoch i Belgii. W każdym z tych meczów murowanymi faworytami byli przeciwnicy „Biało-czerwonych”. Ze względu na to doświadczenie rozgrywania meczów w Europie włodarze Legii mają duże oczekiwania co do swojego trenera. Udało się zrealizować plan minimum, jakim była gra w Europie jesienią. Planu maksimum nie udało się osiągnąć. Przed Legią jednak jeszcze przynajmniej siedem pięknych wieczorów na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.

Czesław Michniewicz zdaje się idealnym kandydatem do prowadzenia Legii Warszawa w europejskich pucharach. Trener posiada wiedzę taktyczną na najwyższym poziomie. Żeby jednak Legia mogła osiągnąć w Europie coś więcej, potrzebne są wzmocnienia kadry. Wzmocnienia, o które sam Michniewicz apeluje już od dłuższego czasu…

Zbyt krótka ławka

Ostatniego zawodnika Legia zakontraktowała 41 dni temu. Już wtedy wiadome było, że aby skutecznie walczyć na trzech frontach, potrzebne będą kolejne wzmocnienia. Na Łazienkowską nie trafił jednak żaden więcej zawodnik. Dodając do tego kontuzję Bartosza Kapustki, można wysnuć tezę, że od czasu pierwszej rundy eliminacyjnej Legia zamiast się wzmocnić, tylko się osłabiła.

Zawodników, którzy od zaraz wnieśliby do zespołu potrzebną jakość, brakuje na pozycjach lewego wahadłowego i środkowego pomocnika. Konkurencji w walce o wyjściowy skład nie ma Filip Mladenović. Ponadto Serb nie będzie w stanie wytrzymać obciążenia grania we wszystkich meczach, jakie czekają Legię jesienią. Podobnie sprawa ma się w środku pola. Zmienników potrzebują Bartosz Slisz i Andre Martins.

Jeżeli dodamy do tego nadchodzące odejścia Josipa Juranovicia i Tomasa Pekharta okazuje się, że Legia wzmocnień nie potrzebuje jedynie na bramce i wśród stoperów. Piłkarzem, który ma być blisko przejścia do stolicy, jest Patryk Dziczek. Podopieczny Michniewicza z czasów kadry młodzieżowej miałby pełnić funkcję naturalnego zastępcy Kapustki. Dodatkowo trener mistrzów Polski liczy na charakter lidera pomocnika Lazio. Lidera, który jest potrzebny Legii już na boisku.

Na tym tematy wzmocnień się nie kończą. W ciągu najbliższych dwóch tygodni powinniśmy zobaczyć przy Łazienkowskiej kilka głośnych nazwisk. Część z zawodników jest już dogadanych z klubem i zatwierdzenie transferu zależy od tego, do jakich europejskich rozgrywek zakwalifikuje się Legia. Mimo odpadnięcia z Ligi Mistrzów kibiców stołecznej drużyny z pewnością zelektryzuje transfer, który będzie powrotem jednego z byłych zawodników do Legii.

Legia nie powinna się nikogo obawiać

Niezależnie od tego, czy Legia zagra w fazie grupowej Europa League, czy Conference League mistrzowie Polski nie powinni się nikogo obawiać. Dinamo Zagrzeb pół roku temu w praktycznie tym samym składzie (dziesięciu zawodników) doszło do ćwierćfinału Ligi Europy, eliminując po drodze chociażby Tottenham Hotspur. „Koguty” na Maksimirze dostały lekcję futbolu, przegrywając 0:3.

Legia była w tym dwumeczu zespołem lepszym od mistrzów Chorwacji. Przy poprawie skuteczności powinna mierzyć jesienią w wyjście z grupy. Przykład Dinamo pokazuje, że nawet będąc znacznie mniejszym i niżej notowanym klubem, można osiągnąć bardzo dobry wynik w Europie. Legia potrzebuje go tym bardziej, gdyż ten sezon jest ostatnim, kiedy do rankingu UEFA wliczone są punkty zdobyte przez „Wojskowych” w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Chcąc liczyć na rozstawienia podczas losowań w następnych latach, Legia musi awansować do fazy pucharowej. Teoretycznie łatwiejsze zadanie czeka ją w Conference League, jednak ewentualne wynagrodzenia są tam również mniejsze. Dwumecz z Dinamo pokazał, że Legia jest w stanie sobie wywalczyć fazę pucharową. A o tym, co się w niej stanie, mogą decydować aktualna forma czy dyspozycja dnia. Trzymajmy zatem kciuki za legionistów. Polska piłka potrzebuje tego, aby nasi reprezentanci grali w Europie jak najdłużej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze