Termalica mistrzem jesieni Fortuna 1. Ligi. ŁKS przegrywa trzeci mecz z rzędu


W hicie 16. kolejki 1. ligi Termalica pokonała ŁKS 2:0

5 grudnia 2020 Termalica mistrzem jesieni Fortuna 1. Ligi. ŁKS przegrywa trzeci mecz z rzędu
Krzysztof Porebski / PressFocus

Starcie dwóch niekwestionowanych kandydatów do awansu miało być dla Termaliki szansą na zjazd na autostradę w stronę ekstraklasy, a dla ŁKS-u powrotem na właściwą drogę. W starciu lidera z wiceliderem Fortuna 1. Ligi lepsza okazała się jednak Bruk-Bet Termalica Nieciecza, która pokonała u siebie ŁKS 2:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla łodzian, którzy nie wygrali żadnego z ostatnich czterech spotkań, spotkanie z Termalicą miało być jednym z kluczowych w kontekście zapewnienia sobie komfortu po rundzie jesiennej w walce o awans do PKO Ekstraklasy. Termalica, wygrywając, mogła zwiększyć swoją przewagę nad trzecim miejscem aż do 10 punktów.

Hit w cieniu kryzysu

Dwa najlepiej punktujące kluby 1. ligi. Najskuteczniejsza ofensywa przeciwko najszczelniejszej defensywie. Dwóch głównych kandydatów do awansu. Na każdym szczeblu spotkanie w Niecieczy należało traktować jako creme de la creme 16. kolejki Fortuna 1. Ligi. W końcu tak silnych drużyn zaplecze ekstraklasy nie widziało już dłuższy czas.

Dla Łódzkiego Klubu Sportowego mecz ten jednak stał pod hasłem „przełamanie”. Piłkarze Wojciecha Stawowego (choć dziś prowadzeni przez Marcina Pogorzałę ze względu na czerwoną kartkę, którą obejrzał trener Stawowy w meczu z Miedzią Legnica) w ostatnich czterech meczach zdobyli zaledwie jeden punkt i dali sobie w tym czasie strzelić 11 goli. Łodzian dopadł jak dotąd największy pierwszoligowy kryzys, który nieszczęśliwie zbiegł się z licznymi problemami kadrowymi. Łódzki Klub Sportowy czekało zatem podwójnie trudne zadanie.

Do ŁKS-u wróciły demony ekstraklasy. Defensywa Rycerzy Wiosny z meczu na mecz gra coraz gorzej

Dlatego też zdecydowanym faworytem spotkania była Bruk-Bet Termalica Nieciecza, która co prawda zaliczyła ostatnio dwa remisy z rzędu, ale dalej miała bezpieczną przewagę nad strefą barażową do awansu do PKO Ekstraklasy. Piłkarze Mariusza Lewandowskiego byli od dziewięciu spotkań w lidze niepokonani i przede wszystkim psychicznie zbudowani dyspozycją, która każe myśleć, że w przyszłym sezonie Termalica będzie grać klasę rozgrywkową wyżej.

Przetrzepana kadra

Oprócz problemów sportowych ŁKS-owi przeciwko Termalice przyszło się zmagać także z problemami zdrowotnymi. Na niespełna 24 godziny przed meczem pojawiła się informacja, że sześciu piłkarzy z Łodzi jest zakażonych koronawirusem i nie będzie miało możliwości zagrać przeciwko liderowi. Wojciech Stawowy musiał zatem złożyć jedenastkę meczową z niezwykle przetrzepanej kadry.

I dlatego ełkaesiacy do Niecieczy pojechali z zaledwie dwoma środkowymi obrońcami (w tym z Rozwandowiczem, który od początku sezonu gra na pozycji numer sześć) i bez żadnego podstawowego napastnika (w kadrze znalazł się grający jak dotąd w rezerwach Dariusz Gmosiński). Najbardziej poszkodowana została formacja ofensywna, na której trener Stawowy musiał desygnować do gry dwóch nominalnych bocznych obrońców oraz środkowego pomocnika. Koronawirus poważnie utrudnił zadanie ŁKS-owi.

Problemy kadrowe ominęły zaś zespół Mariusza Lewandowskiego, który względem ostatniego meczu z GKS-em Tychy wymienił w podstawowym składzie tylko trzech piłkarzy. Do jedenastki wrócił Artem Putivtsev, a szansę od pierwszej minuty otrzymali także Grzybek i Śpiewak. Wszystkie najważniejsze ofensywne działa były zatem gotowe na atak na defensywną twierdzę „Rycerzy Wiosny”.

Badawczy początek

Mecz dwóch ofensywnie nastawionych drużyn zaczął się od wzajemnego badania i walk w środku pola. Pierwszą okazję bramkową miał ŁKS, gdy Przemysław Sajdak (dziś grający w roli napastnika) w 7. minucie spotkania dogrywał wzdłuż bramki Loski w stronę Macieja Wolskiego, który ostatecznie piłki nie sięgnął. Po upływie niespełna kwadransa gry do bramki Termaliki, po dobitce strzału Dankowskiego, trafił Antonio Dominguez, ale sędzia liniowy nie uznał gola, dopatrując się spalonego. Jak pokazały powtórki, niesłusznie.

Chwilę później swoją sytuację bramkową miał po drugiej stronie boiska Samuel Stefanik, którego strzał z pola karnego klatką piersiową odbił Maksymilian Rozwandowicz. Mecz z minuty na minutę zaczął się otwierać. Łódzki Klub Sportowy zaczął komplikować sobie sytuację w defensywie jeszcze przed upływem 30 minut gry, bo do tego czasu obaj stoperzy z Łodzi zdążyli już zebrać po żółtej kartce.

Termalica, po dobrym początku ŁKS-u, zaczęła dochodzić do głosu. Na próżno jednak szukać było z tego bezpośrednich korzyści. Jeszcze przed przerwą niemal w sytuacji sam na sam z Arkadiuszem Malarzem znalazł się Kacper Śpiewak, ale piłkarz Termaliki zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ostatecznie w asyście dwóch obrońców ŁKS-u nie był w stanie zagrozić bramce gości. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa nie przyniesie goli, Roman Gergel trafił strzałem głową do łódzkiej bramki po wcześniejszym nieszczęśliwym podbiciu piłki przez Adriana Klimczaka. Dla Słowaka było to już 10. trafienie w sezonie ligowym, tym razem dające Termalice niezwykle ważnego gola do szatni. ŁKS zaś na przerwę schodził z bagażem jednego gola i już czterema obejrzanymi żółtymi kartkami.

Zgaszony łódzki zapał

Od początku drugiej części spotkania, czego należało się spodziewać, ŁKS rzucił się do ataku. I mimo że do 60. minuty piłkarze prowadzeni dziś przez trenera Pogorzałę na niewiele pozwalali gospodarzom, to sami też wielkiego zagrożenia pod bramką Tomasza Loski nie stworzyli. Zablokowany strzał z rzutu wolnego Michała Trąbki oraz celna, acz niegroźna próba Domingueza spoza pola karnego to było znacznie za mało.

W 62. minucie spotkania bliski drugiego gola dla Termaliki był Marin Zeman, ale jego strzał po ziemi z rzutu wolnego z niemałym trudem złapał Arkadiusz Malarz. Za wszelką cenę goniący wynik ŁKS Termalica chciała dobić, wyczekując jego ataków i czyhając na kontry. Na kwadrans przed końcem piłka drugi raz wpadła do bramki Tomasza Loski, ale znów po wcześniejszej sygnalizacji spalonego. I tym razem decyzja sędziów okazała się już prawidłowa.

Napór ŁKS-u trwał, groźne strzały oddawali Michał Trąbka oraz Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti, ale za każdym razem z tym samym, negatywnym efektem. Łodzianie domagali się także rzutu karnego po rzekomym faulu na Adrianie Klimczaku, ale sędzia Jarzębak w tej sytuacji także był odmiennego zdania. Siedem minut przed końcem „jedenastki” żądał także Roman Gergel, ale i wtedy gwizdek arbitra milczał.

W 86. minucie Termalica wbiła gwóźdź w łódzką trumnę. Rzut karny, podyktowany za zagranie ręką Sajdaka, na gola zamienił Roman Gergel. Piąty mecz z rzędu ŁKS stracił gola w ostatnim kwadransie meczu, a gospodarze zapewnili sobie dwubramkowe prowadzenie, które ostatecznie dało im 12. zwycięstwo w 1. lidze i zapewniło mistrzostwo jesieni.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze