Świetny start Crystal Palace. Gdzie jest ich limit?


10 września 2015 Świetny start Crystal Palace. Gdzie jest ich limit?

W poprzedniej kolejce wygrali na Stamford Bridge z Chelsea, a w ten weekend podejmą u siebie Manchester City. Czy Crystal Palace to zespół, który będzie w stanie utrzymać pozycję wicelidera na dłużej?


Udostępnij na Udostępnij na

Historia Premier League zna wiele przypadków, w których jakiś zespół świetnie wchodził w sezon i notował kilka zwycięstw z rzędu. Jednak najczęściej te niespodziewane passy szybko się kończyły. Obecnie po czterech kolejkach Crystal Palace jest wiceliderem tabeli. Czy w maju również będzie tak wysoko?

Klub z Selhurst Park wrócił do angielskiej klasy rozgrywkowej w sezonie 2013/2014. Do rozgrywek przystępował wtedy w roli jednego z kandydatów do spadku. I na początku wszystko wskazywało na to, że eksperci, którzy przepowiadali Crystal Palace szybki powrót do Championship, mieli rację. Dopiero przyjście do klubu Tony’ego Pulisa uratowało drużynę z południowego Londynu. Specjalista od ratowania klubów po raz kolejny potwierdził swoją trenerską klasę i skończył sezon na wysokim 11. miejscu. Wynik, jaki Pulis osiągnął z Crystal Palace, budził taki szacunek, że na koniec rozgrywek to właśnie Walijczyk otrzymał statuetkę najlepszego menedżera roku. I kiedy już wydawało się, że dla „Orłów” nadeszły lepsze czasy i zespół będzie stawiał sobie coraz bardziej ambitne cele, na dwa dni przed rozpoczęciem kolejnego sezonu klub wydał oświadczenie, że Pulis przestaje być trenerem Crystal Palace. Powodem rozstania były nieporozumienia na linii trener – prezes, dotyczące polityki transferowej, jaką chciał prowadzić szef Pulisa, Steve Parish, oraz ogólnej wizji przyszłości klubu.

Następcą Walijczyka został Neil Warnock, trener bez większych sukcesów. Od początku wydawało się, że jest to rozwiązanie tymczasowe i słabe wyniki osiągane przez klub z Selhurst Park sprawiły, że Warnock stał się pierwszym menedżerem zwolnionym w sezonie 2014/2015. O tym, jak bardzo nie poradził sobie w roli sukcesora Pulisa, świadczy choćby porównanie procenta zwycięstw, jakie w Crystal Palace zanotował Pulis (42,3%), a jakie Warnock (18,8%).

Alan Pardew i Manuel Pellegrini
Alan Pardew (po lewej) i Manuel Pellegrini (fot. Chroniclelive.co.uk)

Odejście Anglika na przełomie roku, czyli w momencie, w którym w Premier League rozgrywanych jest bardzo wiele meczów, sprawiło, że znalezienie kolejnego menedżera było dla klubu sprawą kluczową. Nazwisko nowego trenera okazało się jednak sporą niespodzianką. Został nim Alan Pardew. Szkoleniowiec, który miał ważny kontrakt z Newcastle United. Jednak tam od wielu miesięcy był znienawidzony przez własnych kibiców. Propozycja pracy z klubu, w którym Pardew występował jako piłkarz, wydawała się świetnym momentem na zmianę klimatu.

Jestem bardzo szczęśliwy, że zostałem trenerem Crystal Palace. Spędziłem tutaj świetne cztery lata jako piłkarz i mam nadzieję, że teraz uda mi się wznieść ten klub na wyższy poziom w roli trenera – mówił na początku stycznia Alan Pardew.

Jak zapowiadał, tak też uczynił. Zespół, który dotychczas zajmował miejsce w okolicach strefy spadkowej, nagle zaczął wygrywać. Crystal Palace pokonał u siebie Tottenham i Manchester City. Na wyjeździe w efektowny sposób rozbił choćby Sunderland czy West Ham i szybko zapomniał o walce o utrzymanie. Co prawda w momencie, w którym było już jasne, że „Orłom” nie grozi spadek do Championship, przytrafiła się im seria czterech porażek z rzędu, jednak i tak końcowe 10. miejsce zostało uznane za spory sukces.

W Premier League od kilku lat zauważyć można tendencję, że jeden z zespołów ze środkowych rejonów tabeli sprawia niespodziankę i walczy o miejsca w europejskich pucharach. Dwa sezony temu taką drużyną był Everton, w ubiegłym sezonie Southampton. Po czterech rozegranych kolejkach tym razem na takiego czarnego konia wyrasta właśnie Crystal Palace.

„Orły” to drużyna bardzo solidna w obronie oraz coraz bardziej efektowna w ataku. Czwórka podstawowych obrońców wyróżnia się przede wszystkim siłą fizyczną. Scott Dann, Damien Delaney czy Joel Ward to na pewno nie są piłkarze, których największą zaletą jest wyprowadzanie piłki. Tego jednak od nich nikt nie oczekuje. Oni mają wykonywać swoją robotę, która polega na bronieniu dostępu do własnej bramki, a czasami również dołożeniu głowy przy stałym fragmencie gry. Jednak już w linii pomocy zespół z Selhurst Park wygląda coraz bardziej efektownie. W ubiegłym sezonie furorę na boiskach Premier League robił skrzydłowy Yannick Bolasie. Jest to zawodnik, który przede wszystkim cieszy się grą. Nie zważa na to, że czasem jego dryblingi są niepotrzebne, że można by wybrać prostsze rozwiązanie. Ma być przede wszystkim efektownie, ale trzeba oddać reprezentantowi Demokratycznej Republiki Kongo, że liczby coraz bardziej go bronią. W poprzednim sezonie w 34 meczach zaliczył cztery gole i jedenaście asyst.

Bakary Sako
Bakary Sako w reprezentacji Mali (fot. Commons.wikimedia.org)

Ten sezon to jednak nie tylko dobra forma Bolasiego. Po krótkim i nieudanym pobycie w Manchesterze United odradza się Wilfierd Zaha, a bardzo obiecująco wygląda kupiony z Wolverhampton Bakary Sako. Za ich plecami występuje obecnie największa gwiazda na Selhurst Park, Yohan Cabaye. Transfer Francuza z PSG dla wielu mógł być dużym zaskoczeniem, ale ogromne pieniądze z praw telewizyjnych, jakimi dysponuje klub, plus możliwość współpracy z Alanem Pardewem, którego Cabaye zna z gry w Newcastle, sprawiły, że reprezentant „Trójkolorowych” zdecydował się na powrót na Wyspy. Jedyne, czego brakuje „Orłom”, by dłużej utrzymać się w czubie tabeli, to skutecznego środkowego napastnika. Z Connorem Wickhamem wiązano kilka lat temu spore nadzieje, jednak młody Anglik ani w Sunderlandzie, ani dotychczas w Crystal Palace swojego talentu (?) nie potwierdził. W kadrze zespołu jest też wypożyczony z Chelsea Patrick Bamford, ale ani on, ani Dwight Gayle czy Maroune Chamakh nie dali jak dotąd powodów, aby wierzyć w to, że są w stanie strzelić około 12-15 goli w sezonie.

Prawdopodobnie właśnie brak strzelca wyborowego będzie dla drużyny Alana Pardewa największym problemem. Myślę, że „Orły” jeszcze nieraz sprawią niespodziankę na miarę tej ze Stamford Bridge, jednak na koniec sezonu ich wielkim sukcesem byłoby powtórzenie wyczynu Southampton i zakwalifikowanie się do rozgrywek Ligi Europy. Alan Pardew już raz tego dokonał, awansując do europejskich pucharów z Newcastle, i myślę, że ten sam cel przyświeca mu teraz podczas pracy na Selhurst Park. Jeżeli wyniki Crystal Palace będą tak imponujące jak dotychczas, to prawdopodobnie Steve Parish chętnie sprowadzi zimą do klubu klasowego napastnika, który te marzenia o Europie uczyni jak najbardziej realnymi.

[interaction id=”55f18f408f1e968801ebe547″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze