Po emocjonującym, szczególnie w drugiej połowie, spotkaniu Korona Kielce pokonała Widzew Łódź 2:1. Nie brakowało męskiej gry, akcji ofensywnych, dramaturgii, emocji, a bohaterem został Jacek Kiełb, który strzelił obie bramki dla gospodarzy, z czego drugą w ostatniej akcji meczu!
Sędzia Jarzębak, przemawiając do kapitanów obu ekip przed pierwszym gwizdkiem, powiedział – Panowie, gramy w piłkę! – prosząc o czystą grę. Jednak zawodnicy nie wzięli sobie tego do serca. Już od pierwszych minut kości trzeszczały jak stawy artretyka, gdy rywale wycinali się równo z trawą. Ostra gra uchodziła płazem, jednak nie było na boisku chamstwa. Obie strony postanowiły dziś zagrać po męsku.
Pierwsza groźna akcja nadeszła w 9. minucie. Eduards Visnakovs wykorzystał bierność Pavola Stano i piekielnie mocno uderzył zza pola karnego. Dobrą interwencją popisał się Zbigniew Małkowski. Widzew miał przewagę, brakowało jednak dokładności, szczególnie w sytuacji z 20. minuty, kiedy Aleksej Visnakovs świetnym crossem przez pół boiska uruchomił lewe skrzydło swojego zespołu. Rybicki zepsuł jednak akcję nieudanym dośrodkowaniem.
W 26. minucie idealną sytuację zmarnował Maciej Korzym. Kiełb znakomitym podaniem nad obrońcami obsłużył napastnika „Scyzoryków”, który stanął sam na sam z Mielcarzem. W starciu kapitanów obu ekip lepszy okazał się bramkarz RTS, pewnie broniąc nogami. Trzy minuty później na czerwoną kartkę zasłużył Melunović, który wyprostowanymi dolnymi kończynami zaatakował od tyłu rywala. Sędzia okazał matczyną wręcz pobłażliwość, karząc pomocnika gości jedynie „żółtkiem”.
Po półgodzinie gry goście wyszli na prowadzenie. Najpierw Rybicki wbiegł w pole karne, wykorzystując bierność Stano. Do piłki odbitej przypadkowo od obrońcy dopadł A. Visnakovs, który trafił prosto w nogi Sylwestrzaka. Futbolówkę wylatującą z pola karnego przejął Kasprzak, który pewnym uderzeniem po ziemi strzelił swoją pierwszą bramkę w obecnym sezonie.
Po stracie bramki przewagę osiągnęli gospodarze. Jednak ani Kiełb i Pilipczuk z akcji, ani Golański z rzutu wolnego tuż przed linią pola karnego nie dali rady zmienić wyniku spotkania. W doliczonym czasie gry akcję „Koroniarzy” z najwyższym trudem skasowali piłkarze gości, wybijając piłkę w zamieszaniu na piątym metrze od swojej bramki.
Od początku drugiej części gry lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. W 55. minucie fenomenalnym dośrodkowaniem popisał się Golański, jednak piłka przeszła obok próbującego ekwilibrystycznego strzału Korzyma i udało się ją wybić obrońcom.
W 61. minucie mogło paść wyrównanie. Świetnie dośrodkował Kiełb, a piekielnie mocny strzał stojącego na dalszym słupku Korzyma przyjął na ciało Bartkowski. Dobitka Pilipczuka trafiła w Augustyniaka, który ofiarnie interweniował tuż przy słupku bramki Widzewa. Co się nie udało wtedy, udało się cztery minuty później. Idealne dośrodkowanie niepilnowanego Golańskiego trafiło prosto na głowę Kiełba, który, stojąc metr przed bramką, zaliczył swoje 4 trafienie w sezonie.
Bramka rozkręciła gospodarzy. Widzew momentami był zamknięty w swoim polu karnym. W 78. minucie sam na sam z bramkarzem Widzewa wychodził wprowadzony chwilę wcześniej Gołębiewski. Rafał Augustyniak spóźnił się z interwencją i goście kończyli w dziesiątkę. Korona nie miała nic do stracenia i rzuciła się do ataku z jeszcze większą pasją. Wściekle broniący się goście nie dopuszczali jednak do sytuacji strzeleckich.
W 86. minucie idealną szansę miał jednak Widzew. Pięknie akcję wyprowadził Kasprzak, a po dośrodkowaniu z prawej strony z piłką minął się Visnakovs. Gdyby nie to, goście wyszliby na prowadzenie! Z drugiej strony po rzucie wolnym Golańskiego prosto w Mielcarza trafił Dejmek. W 89. minucie sam na sam z bramkarzem Widzewa wychodził Kiełb, jednak nie udało mu się dobrze przyjąć piłki. Pod koniec meczu emocji było pod dostatkiem. W doliczonym czasie gry idealne dośrodkowanie Golańskiego zmarnował Jovanović, który fatalnie przestrzelił, nabiegając na piłkę. W ostatniej akcji meczu fenomenalnie dośrodkował Sylwestrzak, a Jacek Kiełb uderzył nie do obrony, przechylając szalę zwycięstwa na stronę Korony!
„Scyzoryki” miały w drugiej połowie bezsprzeczną przewagę. Piłkarze „Pachety” grali ofiarnie, twardo, po męsku. Sędzia pozwalał na ostrą grę, momentami można się było poczuć, jakby oglądało się angielską Championship. Nikt nie odstawiał nogi, nie brakowało zaangażowania. Bardzo dobre spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 2:1!