Zabrzanie od momentu powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce słynęli z upartego stawiania na młodzieżowców. Teraz, gdy podopieczni Marcina Brosza stanęli w obliczu wyzwania, jakim niewątpliwie jest utrzymanie w lidze, zmuszeni byli zmienić swoje postępowanie.
W sezonie 2015/2016 piłkarze z Zabrza po bardzo nieudanym sezonie spadli z ligi. Dla całego klubu był to ogromny cios, który odcisnął piętno na drużynie ze Śląska. Górnicy jednak długo nie próżnowali i już w następnym sezonie zaliczyli spektakularny powrót, w który do końca mało kto wierzył.
W awansie do ekstraklasy spory udział mieli młodzi, na których w Zabrzu od tamtej pory zaczęto regularnie stawiać. Jako beniaminek Górnik radził sobie świetnie i złamał powszechne stwierdzenie, że młodzieżowcy nie są w stanie walczyć o czołówkę polskiej ligi.
Ekipa Marcina Brosza wywalczyła miejsce, które dawało możliwość walki w eliminacjach Ligi Europy. Co prawda zabrzanie zakwalifikowali się do fazy grupowej owych rozgrywek, ale ich historia na zawsze wpisała się w karty historii. Rok po tych wydarzeniach 14-krotny mistrz Polski walczy o utrzymanie, a sytuacja młodych znacznie się zmieniła.
Kopalnia talentów
Nie trzeba nikomu mówić, że dotychczas Zabrze było miejscem, gdzie osiadali młodzi Polacy, którzy lada chwila mieli zaistnieć w poważnym futbolu. Nic dziwnego więc, że zabrzanie w ostatnim czasie wypuścili sporo piłkarzy, jednak deficyt im nie groził.
Dobrym przykładem może być Szymon Żurkowski, który zimą sfinalizował swój transfer do włoskiej Fiorentiny. Mimo to polski pomocnik postanowił do końca trwającego sezonu zostać w Górniku, a dopiero potem, będąc w pełni przygotowany, wyjechać na Półwysep Apeniński.
Szymon Żurkowski intensywnie będzie uczył się włoskiego. – Znam podstawowe słowa, m. in. też piosenki jak "Acapulco" :), ale czekają mnie lekcje po trzy, cztery razy w tygodniu.
— Leszek Błażyński (@L_Blazynski) February 7, 2019
Nieco inaczej wyglądała sytuacja Damiana Kądziora i Rafała Kurzawy, którzy latem wyjechali z kraju. Obaj mieli naprawdę pozytywny odbiór w polskiej ekstraklasie, a Kurzawa swoimi świetnymi występami zyskał przychylność selekcjonera Nawałki, który w geście uznania zabrał go na rosyjski mundial.
Przed rozpoczęciem tego sezonu również mogło się wydawać, że w zabrzańskim zespole wyłonią się kolejne perełki. W dużej mierze na początku tak było. Uwagę swoją osobą przykuł Daniel Smuga, który na przełomie lata i jesieni kilka razy pokonywał bramkarzy rywali. Ostatecznie uczestnik „Ty też masz szansę” został zimą wypożyczony do Wigier, w których spędzi następne pół roku.
Hiszpania, Słowacja… Ghana
Mimo że w ostatnich latach Górnik błyszczał młodzieżą, to było tam również miejsce dla obcokrajowców. Zabrzanie po pamiętnym spadku z ekstraklasy obrali kierunek na Hiszpanię. W klubie do tej pory są pozyskani wówczas Igor Angulo i Dani Suarez. Do wymienionej dwójki przed sezonem dołączył także Jesus Jimenez.
Zimą zabrzanie wybrali słowackie ścieżki i pozyskali Martina Chudego oraz Borisa Sekulicia, który dotychczas występował w CSKA Sofia. Władze Górnika postanowiły też sprowadzić na Śląsk bardziej egzotycznych piłkarzy jak na realia polskiej ligi. Do zespołu Marcina Brosza dołączyli między innymi zawodnicy z Islandii, Grecji, a nawet Ghany.
Piłkarze z zagranicy w dotychczasowych spotkaniach znajdowali się na czele meczowych statystyk, przez co można powoli wysnuwać opinię, że obcokrajowcy rzeczywiście wzmocnili zespół ze Śląska. Dla przykładu w ostatnim ligowym spotkaniu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec aż siedmiu piłkarzy wyjściowej jedenastki było innej narodowości niż Polska.
Znamy skład Górnika ⚪️🔵🔴 na mecz #GÓRZSO pic.twitter.com/Nj5JVGeEAd
— Górnik Zabrze (@GornikZabrzeSSA) February 23, 2019
Zimowa rewolucja
Zima dla górników była niespotykanie intensywna. W klubie prawie przez cały czas trwała wymiana piłkarzy, przez co kadra zabrzan uległa znacznej zmianie. Do klubu trafili m.in. Valeriane Gvilia, Ishmael Baidoo czy Adam Örn Arnarson.
Do Zabrza przyszli nie tylko obcokrajowcy. Jednym z najjaśniejszych punktów owej zimy jest pozyskanie Mateusza Matrasa, który na Śląsku zaliczył wejście smoka. Już w pierwszym swoim spotkaniu dla Górnika strzelił dwa gole Wiśle Kraków, co pozwalało kibicom drużyny Marcina Brosza wierzyć, że wiosna będzie dla nich zdecydowanie lepsza niż jesień.
Niezłe wejście do zespołu zaliczył też wspomniany wcześniej Gruzin Valeriane Gvilia, który w Zabrzu rozegrał dotychczas 345 minut i strzelił jednego gola. Przyzwoity start zaliczyli również Boris Sekulić i Giannis Mystakidis.
Aktywna zima pozwoliła górnikom na wydostanie się ze strefy spadkowej, której w ostatnim czasie zabrzanie byli stałym bywalcem. Do utrzymania droga jest jeszcze długa i konieczne jest ustabilizowanie poziomu, który ciągle wydaje się nierówny.