Statek bez kotwicy wjeżdża w sztorm – grudzień Liverpoolu bez Fabinho


Brazylijczyk doznał ciężkiego urazu w najgorszym możliwym momencie. Juergen Klopp musi teraz znaleźć optymalnego następcę pozornie niezastąpionego Fabinho.

4 grudnia 2019 Statek bez kotwicy wjeżdża w sztorm – grudzień Liverpoolu bez Fabinho
wikipedia

Wynik niedawnego meczu Liverpoolu z Napoli został nieco przyćmiony kontuzją, jakiej w jego trakcie nabawił się Fabinho. Pomocnik zszedł na samym początku spotkania, a późniejsze badania potwierdziły najgorsze przewidywania – piłkarz wróci do gry dopiero w 2020 roku. Co kontuzja Brazylijczyka oznacza dla Juergena Kloppa i całego Liverpoolu?


Udostępnij na Udostępnij na

Gdy latem 2018 roku 26-latek przychodził do Anglii z Monaco, nikt chyba nie spodziewał się tak szybkiego rozwoju tego zawodnika. Fabinho przez kilka pierwszych tygodni siedział głównie na ławce rezerwowych, gdyż dopiero wdrażał się do intensywnego systemu preferowanego przez trenera. Gdy jednak udało mu się już wskoczyć do pierwszej jedenastki, stał się jej nieodłączną częścią. Brazylijczyk okazał się bowiem receptą na większość problemów środka pola Liverpoolu i pierwszym tak dobrym piłkarzem na tej pozycji od czasów Javiera Mascherano.

Fabinho sercem środka pola

Pepijn Lijnders, asystent w drużynie „The Reds”, powiedział kiedyś o Fabinho, że jest „latarnią morską w chaosie, który chcemy wywołać”. To zdanie całkiem nieźle odzwierciedla to, za co ten pomocnik odpowiada w systemie Juergena Kloppa. 26-latek bowiem jest niczym tarcza, która ściąga nadciągające ataki niczym magnes. Brazylijczyk cementuje swój obszar boiska w trakcie meczu, dzięki czemu znacznie odciąża swoją linię obrony, a jego zasięg nóg pomaga mu doskonale odbierać piłkę. Dla przykładu, żaden jego partner z drużyny nie wykonał w tym sezonie Premier League więcej odbiorów niż właśnie on – 30.

Co jednak tak bardzo imponuje w wykonaniu 26-latka, to jego umiejętności rozgrywania piłki. Fabinho to bowiem nowoczesny typ defensywnego pomocnika. W przeciwieństwie do swoich wszędobylskich partnerów z pomocy Brazylijczyk odpowiada często za uspokojenie gry. Jego elegancja, chłodna głowa oraz technika pozwalają mu płynnie przechodzić od roli przecinaka do rozgrywającego. Czy gramy z kontry, czy atakiem pozycyjnym dla Fabinho nie ma większego znaczenia – tu i tu odnajduje się równie dobrze. Widok Brazylijczyka posyłające trzydziesto-, czterdziestometrowe podania nie jest niczym nowym, co jest odzwierciedlone w jego statystyce celności – 86%.

Kontuzja w kluczowym okresie

Nic więc dziwnego, że kibice „The Reds” z nieukrywanym przerażeniem zareagowali na wieści o urazie swojego prawdopodobnie najlepszego zawodnika w tym sezonie. Strata tak kluczowego gracza zawsze boli, a już w szczególności morderczym okresie, jaki teraz czeka przed Liverpoolem. Do 2 stycznia wicemistrzowie Anglii będą musieli rozegrać aż sześć spotkań w Premier League, jedno w fazie grupowej Ligi Mistrzów z Salzburgiem oraz wyjechać na klubowe mistrzostwa świata. Już bez tej kontuzji Klopp musiał zaplanować wystawienie drugiego składu na mecz Carabao Cup z Aston Villą. Kontuzja Fabinho tylko pogarsza sprawę, także ze względu na grę obrony. Już teraz defensywa Liverpoolu miewa pewne problemy, które bez swojej kotwicy z tyłu mogą się tylko powiększyć.

https://twitter.com/AnfieldWatch/status/1200442381188898817?s=20

Jeśli absencja przedłuży się na styczeń, to Fabinho może opuścić również arcyważne starcia z odrodzonym Tottenhamem, niewygodnym Manchesterem United oraz z Wilkami na Molineux. Strata Fabinho to także utrata pewnego talizmanu, bowiem z nim składzie Liverpool nie przegrał jeszcze ligowego spotkania.

Klopp próbował nieco uspokajać nastroje: – Strata piłkarza o jakości Fabinho jest wielka, ogromna, bardzo zła, ale nie jesteśmy jedyną drużyną w Premier League z kontuzjami. To niefajna sytuacja, ale oczywiste było, że Fabinho nie zagrałby do marca wszystkich meczów od deski do deski.

Dobra mina do złej gry? Cóż, Niemiec (przynajmniej w teorii) raczej posiada plan zastąpienia swojego kluczowego piłkarza. Jak to może wyglądać?

Kto załata dziurę po Fabinho?

Na szczęście dla Liverpoolu, opcji jest kilka. Pierwszą z nich mogliśmy zaobserwować już w ostatnim meczu przeciwko Brighton, gdzie „The Reds” wyszli ustawieniem Henderson–Wijnaldum–Chamberlain. To właśnie były gracz Arsenalu ma największe szanse na wypełnienie dziury w środku pola, choć niekoniecznie na pozycji Fabinho. Wtedy bowiem na umowną pozycję „szóstki” wskakuje Jordan Henderson lub Georginho Wijnaldum, a Chamberlain pełni funkcję pomocnika box-to-box. I całkiem nieźle się w niej odnajduje, bo do swoich firmowych strzałów z dystansu dorzuca także pracę w destrukcji. Przeciwko Brighton zdążył już zanotować m.in. sześć wygranych pojedynków czy pięć przechwytów.

Innym wariantem pozostaje powrót do klasycznego ustawienia Henderson–Milner–Wijnaldum, które byłoby zdecydowanie opcją defensywną. W tym tercecie Liverpool nie nastawia się zbytnio na kreację gry w środku pola, ale przerzuca całkowicie tę odpowiedzialność na boki obrony. Mimo wszystko wydaje się, że taki wariant będzie jedynie wyborem doraźnym, bo drużyna Kloppa najczęściej nastawia się na prowadzenie gry. Może się okazać, że James Milner rzeczywiście się pojawi, ale w roli lewego obrońcy i zastępstwa dla Andy’ego Robertsona.

Kontuzja Fabinho może się okazać dużą szansą także dla Adama Lallany, który ma za sobą występy na „szóstce”, m.in. w meczu z Aston Villą. Anglik w ostatnim czasie znajduje się w niezłej formie, co potwierdził wyrównującą bramką przeciwko Manchesterowi United. Wydaje się, że najbliższy okres okaże się dla 31-latka kluczowy, ponieważ angielskie media coraz głośniej mówią o jego możliwym odejściu. Dobra gra w tak trudnym okresie z pewnością poprawiłaby jego notowania i dałaby szansę na odnowienie kontraktu.

Naby Keita – już czas

Gdybyśmy jednak mieli wskazać jednego zawodnika, to właśnie na Gwinejczyka może spaść największa odpowiedzialność. Kupiony przecież za ponad 50 mln funtów Keita jak dotąd nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Świat, mimo wielkiego talentu Keity, ciągle jeszcze się o nim nie dowiedział. Chociaż trzeba przyznać, że głównie chodzi o urazy, które non stop przeszkadzają mu w regularnym łapaniu minut. Już na starcie tego sezonu – tuż przed meczem o Superpuchar Europy – nabawił się kontuzji, która wykluczyła go na ponad 40 dni. Dotychczas od początku kampanii 2019/2020 na boisku przebywał zaledwie 319 minut. I to licząc wszystkie rozgrywki, bo w samej Premier League tylko 14 minut. Teraz jednak czas ochronny powoli się kończy.

W tym momencie ze zdrowiem Keity wydaje się wszystko w porządku i można spodziewać się, że Klopp będzie dużo więcej oczekiwał od swojego najdroższego pomocnika w historii. W szczególności Gwinejczyka możemy oczekiwać w starciu przeciwko Salzburgowi w Lidze Mistrzów. Obyty przecież w Bundeslidze Keita nie powinien mieć trudności w przeciwstawieniu się Haalandowi i spółce.

Zdrowy 24-latek może dać Liverpoolowi nową jakość, szczególnie w ofensywie. Mocną stroną Keity jest umiejętność wchodzenia z piłką między formacje przeciwnika. Stąd też będzie on bezcenny przeciwko rywalom, którzy od początku mocno murują własną bramkę.

https://twitter.com/MWochal/status/1200785338303684608?s=20

Najbliższy miesiąc będzie więc kluczowy dla przyszłości Naby’ego Keity w projekcie Liverpoolu. Dobra gra pozwoli mu umocnić swoją pozycję w zespole, ale jakikolwiek uraz może mu jeszcze mocniej przeszkodzić w stałym zagoszczeniu w pierwszej jedenastce drużyny.

***

Niezależnie jednak od ostatecznych wyborów Kloppa, intensywny grudzień będzie gigantycznym testem dla całego Liverpoolu. Pozbawieni swojego prawdopodobnie najlepszego piłkarza obecnego sezonu „The Reds” będą musieli wspiąć się na szczyt swoich możliwości. Jeśli jednak przez morderczy okres świąteczno-noworoczny przejdą suchą stopą, to będzie gigantyczny zastrzyk energii w kontekście mistrzowskiego wyścigu z Manchesterem City.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze