Sporting CP ma niemal wszystkie argumenty w dwumeczu z Rakowem Częstochowa


Na papierze Portugalczycy w starciu z mistrzami Polski są znacznymi faworytami, ale przekonaliśmy się już nieraz, że w Europie w zasięgu naszych drużyn leży każdy rywal

26 października 2023 Sporting CP ma niemal wszystkie argumenty w dwumeczu z Rakowem Częstochowa

Sporting CP to trzeci grupowy przeciwnik Rakowa podczas tegorocznej Ligi Europy. Po porażkach z Atalantą i Sturmem Graz sytuacja „Medalików” jest trudna, a najbliższe potyczki z lizbończykami albo wyraźnie oddalą częstochowian od szans awansu choćby z trzeciej lokaty i gry w pucharach wiosną, albo w pewnym stopniu przywrócą nadzieje na kontynuację tej przygody.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnie osiągnięcia zespołu z Estádio José Alvalade na arenie Starego Kontynentu robią wrażenie. Przed dwoma laty 1/8 finału Ligi Mistrzów i wyjazdowy remis z Manchesterem City po pokonaniu na etapie grupy Borussii Dortmund, a w ubiegłej edycji zwycięstwa na boiskach Champions League z Tottenhamem, Eintrachtem, wyprzedzenie Olimpique Marsylia, a następnie wygrana w 1/8 finału Europa League po rzutach karnych z Arsenalem i wyrównana ćwierćfinałowa walka z Juventusem. 

Piorunująca dyspozycja

Jeśli przejdziemy do krajowego podwórka, zobaczymy że Sporting w zeszłym sezonie Liga Portugal wypadł z wielkiej, legendarnej trójki – obok lokalnej Benfiki i Porto znalazła się na ich miejscu Braga. W ciągu ostatnich dziesięciu sezonów taki przypadek miał miejsce jeszcze raz. W kampanii 2019/2020 „Lwy” po wypadnięciu poza podium i zajęciu czwartego miejsca sromotnie poległy w czwartej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy z austriackim LASK, a rok później… świętowały pierwsze po blisko dwudziestu latach mistrzostwo kraju.

„Zielono-biali” również teraz rozpoczęli rodzime rozgrywki bardzo mocnym akcentem. Podopieczni trenera Rubena Amorima z bilansem siedmiu zwycięstw i jednego remisu (bramki 17:7) zasiadają na fotelu lidera siódmej europejskiej ligi według współczynnika UEFA. Odwrócili także losy swojego pierwszego starcia w Lidze Europy w Grazie ze Sturmem, ale za to nie dali rady Atalancie, dlatego tym bardziej będą zmobilizowani do osiągnięcia korzystnego wyniku w Sosnowcu. Nie będzie mowy o odstawianiu nogi, a jak na dodatek zauważyła Interia Sport, portugalska prasa informuje o uporaniu się ze wszystkimi kontuzjami i braku absencji w stołecznej drużynie na mecz w Zagłębiowskim Parku Sportowym.

Inny mecz nie tylko stawką?

Gigantyczne ciężary czekają zatem zawodników Dawida Szwargi, bo nie tylko znaczna część z nich jeszcze nie wzbiła się na astronomiczny poziom inteligencji oraz fizyczności, jaki prezentują gracze topowych klubów, takich jak Sporting, ale nie da się ukryć, że również w aspektach indywidualności, zespołowości i powtarzalności to nadal przeciwnik leżący na innej planecie, w całkiem innym wymiarze. Na tym szczeblu płaci się już za każdy moment zawahania, za każde niedostatki i każde braki. W wyrachowaniu i kulturze gry lizbończycy raczej pozostaną niedoścignieni, niezależnie od finiszu, warto to będzie potraktować mimo wszystko jako kolejną lekcję i doświadczenie.

Natomiast znajomość DNA i najskuteczniejszych metod na wyklarowanie przewagi powinna pomóc przeciwstawić się liderowi Liga Portugal. Jedna nietypowa w dzisiejszych czasach cecha i jedno podejście charakteryzują zespół z samego zachodu Europy: umiarkowana intensywność w grze bez piłki. Stołeczni wyznają raczej zasadę, że lepiej, aby każdy trzymał się ustawienia, a łatwość wygrywania pojedynków i jakość z futbolówką przy nodze powinny zrobić swoje. Podobnie w ofensywie, Sporting raczej stawia na przeczekanie rywala i spokojną analizę sytuacji, w czym zwyczajnie jest zaskakujący i zabójczy.

Na kogo zwrócić uwagę?

Corocznie naszpikowana gwiazdami drużyna z Lizbony może postraszyć niezliczoną liczbą piłkarzy. W tym sezonie zwraca na siebie uwagę przede wszystkim jeden – sprowadzony latem za około 20 milionów euro z Coventry szwedzki snajper Viktor Gyokeres. Został on wicekrólem strzelców angielskiego Championship z 21 bramkami, a także królem klasyfikacji kanadyjskiej tejże ligi, gdzie dołożył dziesięć asyst. 25-latek od samego przyjścia strzela jak wściekły, ma na swoim koncie już siedem trafień, a kierował piłkę do bramki w pięciu ostatnich meczach w klubie i w zremisowanym starciu reprezentacji Szwecji z Belgią.

Po dobrym starcie z tonu spuścił nieco Paulinho, który już tak często nie wykazuje się konkretami pod bramką, ale ofensywa „Lwów” jest zbudowana jeszcze z kilku błyskotliwych zawodników, którzy jedną akcją mogą rozstrzygnąć losy trudnych pojedynków. Na razie trochę gorzej prezentuje się wykupiony po wypożyczeniu z Barcelony Trincao, który w ubiegłym sezonie był jednym z liderów Sportingu, potrafiący stanowić wartość dodaną w najważniejszych momentach. Mniej efektowne są też liczby Marcusa Edwardsa. Trzon zespołu przy gorszej formie reszty tworzy więc na skrzydłach Pedro Goncalves, ale liczymy, że tego wieczoru w okolicach polskiej szesnastki także będzie miał problemy.

 Polskie demony wrócą?

Środowisko wokół klubu z Półwyspu Iberyjskiego wspomina przed czwartkowym widowiskiem wcześniejsze wyjazdy drużyny do kraju nad Wisłą. Dwukrotnie sprawcą mało przyjemnych wspomnień Portugalczyków była warszawska Legia. W lutym 2012 roku podczas 1/16 finału Ligi Europy ekipa „Zielono-białych” po trafieniach Jakuba Wawrzyniaka oraz Janusza Gola dwa razy musiała odrabiać straty przy Łazienkowskiej, remisując szczęśliwie w samej końcówce. Jednak mimo mnóstwa napsutej krwi Sporting był w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść na własnym obiekcie, choć wygrał w minimalnym wymiarze, również po golu w ostatnich minutach.

Los jeszcze złączył obie drużyny w pamiętnej fazie grupowej Ligi Mistrzów sezonu 2016/2017. „Lwy” ponowie rozprawiły się z „Wojskowymi” przed własną publicznością, ale przy braku zdobyczy punktowych z Realem i Borussią, przy niezapomnianym remisie mistrza Polski z „Królewskimi” w dalszej rywalizacji, legioniści przed rewanżem w ostatniej serii gier stworzyli sobie szansę na wyjście z trzeciego miejsca, którą jak się okazało – wykorzystali. W pierwszej połowie drogę do siatki znalazł Guilherme, a Sporting do końcowego gwizdka nie potrafił odpowiedzieć, przez co pożegnał się z europejskimi pucharami. Trzeba liczyć, że obawy rywali nie będą bezpodstawne i Raków podobnie dźwignie się po słabym starcie.

Gdzie poszukać szans?

Swoją wiarę i nadzieję pokładać muszą w jednym elemencie, tak pożądanym przez nowoczesną myśl szkoleniową, czyli w planie. Mur z bardzo doświadczonym bramkarzem Antonio Adanem, który lubi popełnić duży błąd, i tercetem obrońców, który tworzą stary wyga Sebastian Coates, młodziutki Iworyjczyk Ousmane Diomande i związany z klubem od dawnych lat 22-letni Goncalo Inacio, jest jak najbardziej do skruszenia. Raków musi uwierzyć w swoje umiejętności po odbiorach i przechwytach, których w ten czwartek będzie miał bez wątpienia kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. Ostatnie pomyłki graczy Sportingu dotyczą też nietrzymania ciśnienia we własnej szesnastce, zatem organizacja i wsparcie muszą stanowić klucz w pomyśle „Medalików” na to spotkanie. Na bokach trzeba postawić na przebojowość i to, co najlepsze w swoich osobistych repertuarach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze