Śląsk Wrocław II nie składa broni! Odniósł dzisiaj ważne zwycięstwo


Chociaż Śląsk Wrocław II nie rozpoczął dobrze sezonu na szczeblu centralnym, udało mu się wygrać z Chojniczanką Chojnice. Duża w tym zasługa Mariusza Pawelca

10 października 2020 Śląsk Wrocław II nie składa broni! Odniósł dzisiaj ważne zwycięstwo
Pawel Andrachiewicz / PressFocus

Rezerwy Śląska Wrocław przekonały się na własnej skórze, że występy na szczeblu centralnym są o wiele trudniejsze niż gra w niższych ligach. W dzisiejszym spotkaniu jednakże udało im się pokonać faworyzowanego przeciwnika. Czy Śląsk Wrocław II może powtórzyć wyczyn z zeszłego sezonu rezerw Lecha i utrzymać się w II lidze? Starcie z Chojniczanką Chojnice pokazuje, że jak najbardziej.


Udostępnij na Udostępnij na

Chociaż w drużynie Piotra Jawnego wystąpiło kilku zawodników pierwszej drużyny, to rezerwy „Wojskowych” takimi występami udowadniają, że drzemie w nich spory potencjał.

Awans w cieniu pandemii

Trzeba przyznać, że ostatnie lata dla drugiego zespołu Śląska Wrocław były niezwykle intensywne. Drużyna prowadzona od 2018 roku przez Piotra Jawnego zanotowała bowiem dwa awanse z rzędu. W sezonie 2018/2019 „Wojskowi” zdeklasowali IV ligę, wygrywając aż 28 razy oraz przegrywając dwukrotnie, nie remisując przy tym ani razu. Wynik ten pozwolił uzyskać 89 punktów, a będący na drugim miejscu Górnik Wałbrzych zdobył 15 punktów mniej. Oprócz dorobku punktowego na uwagę zasługuje również bilans bramkowy wrocławian. Rezerwy strzeliły bowiem aż 122 bramki, a straciły zaledwie 18.

W III lidze naturalny miał być fakt, że poprzeczka zostanie zawieszona wyżej. Śląsk Wrocław II nie był stawiany w roli faworyta do awansu, mając na uwadze, że przyszło im się mierzyć z takimi drużynami jak Ruch Chorzów, Polonia Bytom czy MKS Kluczbork. Lech Poznań w poprzednim sezonie pokazał jednak, że drużyna rezerw jest w stanie wznieść się na szczebel centralny. Tak też się stało w przypadku Śląska. Sezon ten, z powodu pandemii, nie został jednakże dokończony. Zamiast 34 kolejek rozegrano zaledwie 18. Rezerwy „Wojskowych” uzyskały tym samym awans, mając ostatecznie sześć punktów więcej od Ruchu oraz cztery więcej od Polonii.

– Cieszymy się, że zaowocowała współpraca między pierwszą a drugą drużyną. Wielu młodych zawodników, którzy trenują z pierwszym zespołem, miało okazję regularnie rozgrywać mecze w III lidze. Moim zdaniem występy w II lidze pozwolą jeszcze lepiej przygotować młodych piłkarzy do gry w PKO Ekstraklasie – mówił wówczas Krzysztof Paluszek, dyrektor do spraw rozwoju sportowego Śląska Wrocław. Patrząc na ówczesną drużynę wrocławian, można tylko potwierdzić słowa dyrektora. W składzie rezerw niejednokrotnie obecni byli piłkarze, którzy dostawali szansę w pierwszej drużynie, jak Przemysław Bargiel, Sebastian Bergier czy Mathieu Scalet. Częstym zabiegiem jest również „ogrywanie” się doświadczonych zawodników w rezerwach. W ostatnim czasie w II lidze zagrali Fabian Piasecki czy Mariusz Pawelec.

Trudne początki w II lidze

Jak pokazał początek trwającego sezonu, II liga jest dla rezerw Śląska Wrocław znacznie bardziej wymagająca od IV oraz III. W pierwszej kolejce wrocławianie podejmowali na własnym stadionie (czyli przy Oporowskiej 62, dawnym obiekcie pierwszej drużyny) Skrę Częstochowa, z którą przegrali 0:1. W drugiej kolejce, chociaż przegrywali z Garbarnią Kraków 0:1, odwrócili losy spotkania i pokonali mistrza Polski z 1931 roku 3:1. 

Kolejne dwa mecze były jednakże nieudane. 0:3 z beniaminkiem, KKS-em Kalisz, oraz 0:2 ze spadkowiczem, Wigrami Suwałki. W kolejce szóstej doszło natomiast do starcia beniaminków, ponieważ na stadion przy ulicy Oporowskiej zawitał Motor Lublin. „Motorowcy” stawili się na tym obiekcie pierwszy raz od 2007 roku, co było hucznie świętowane przez kibiców obu drużyn. 

W 9. minucie spotkania Tomasz Swędrowski wyprowadził gości na prowadzenie. Pod koniec pierwszej części meczu natomiast powracający do gry Fabian Piasecki świetnym strzałem z dystansu nie dał szans stojącemu w bramce Motoru Sewerynowi Kiełpinowi. Patrząc na doświadczenie obu drużyn, Śląsk Wrocław II mógł być zadowolony z uzyskanego remisu. Tym bardziej że trener Piotr Jawny z powodu koronawirusa musiał postawić na bardzo młodych bramkarzy. W pierwszym składzie wystąpił 18-letni Miłosz Tysiak, a na ławce znalazł się zaledwie 16-letni Norbert Czapliński.

Kilka dni później Śląsk Wrocław II pojechał do Bytowa. Starcie z Bytovią zakończyło się kolejnym remisem. Gospodarze dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, lecz Sebastian Bergier w ostatniej akcji meczu zapewnił wrocławianom cenny punkt. 

Pojedynek z Chojniczanką Chojnice

W trwającej aktualnie kolejce do Wrocławia przyjechał spadkowicz oraz jeden z głównych kandydatów do awansu, Chojniczanka Chojnice. Drużyna prowadzona przez Adama Noconia przed tym spotkaniem miała na swoim koncie 16 punktów i znajdowała się na drugim miejscu w tabeli, ustępując jedynie Stali Rzeszów. Problemem gości mógł okazać się fakt, że z powodu przerwy reprezentacyjnej kilku zawodników pierwszej drużyny Śląska zostało włączonych do rezerw. Ostatecznie w pierwszym składzie znaleźli się tacy zawodnicy jak Michał Szromnik czy Mariusz Pawelec.

Pierwsze minuty spotkania toczyły się głównie w środkowej części boiska. Chociaż wizualnie to Śląsk Wrocław II prezentował się nieco lepiej, to Chojniczanka dochodziła do groźniejszych sytuacji. Na pochwałę zasługiwał pressing gospodarzy, którzy niejednokrotnie tym sposobem utrudniali grę zawodnikom z Chojnic. Szczególnie obita poprzeczka w 13. minucie po strzale z rzutu wolnego dawała sygnał, że na stadion przy ulicy Oporowskiej przyjechał zespół nastawiony na zwycięstwo.

W późniejszych minutach Chojniczanka coraz pewniej konstruowała swoje ataki, lecz brakowało im konkretnego wykończenia. W 36. minucie rezerwy Śląska przeprowadziły swój pierwszy atak, który okazał się niezwykle skuteczny. Sebastian Bergier świetnie znalazł Szymona Krocza, któremu posłał piłkę. Ten natomiast w sytuacji sam na sam nie pomylił się i pokonał bramkarza gości, Pawła Sokoła.

Zabójcza kontra, żelazna defensywa

Druga część spotkania pełna była nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz emocji. W 55. minucie Bartosz Boruń przypadkowo wybił piłkę z rąk Tomaszowi Mikołajczakowi, który w odpowiedzi użył kilku niecenzuralnych słów. Arbiter Mateusz Bielawski postanowił dać zawodnikowi Śląska drugą żółtą kartkę, a kapitanowi Chojniczanki bezpośrednią czerwoną. Obie drużyny po tym zdarzeniu grały więc w dziesiątkę. W okolicach 65. minuty gol dla Chojniczanki wisiał w powietrzu.

Świetnie jednak prezentowała się obrona Śląska, z Mariuszem Pawelcem na czele. Widać było u niego duże doświadczenie, którym dzielił się ze swoimi młodszymi kolegami. Jego uwagi oraz instrukcje padały bowiem przez całe spotkanie, a sam niejednokrotnie uratował on swoją drużynę od straty bramki.

W drużynie Chojniczanki rosła irytacja. Łącznie sędzia pokazał aż trzy żółte kartki osobom, które siedziały na ławce rezerwowych gości, w tym jedną trenerowi Noconiowi. W 69. minucie drużyna z Chojnic umieściła piłkę w siatce po strzale głową Artura Pląskowskiego, lecz wcześniej faulował on Oliviera Wyparta. Kolejne minuty wyglądały bardzo podobnie – Chojniczanka nadal dążyła do wyrównania, lecz Pawelec oraz Konrad Poprawa byli nieomylni. W doliczonym czasie gry na boisku pojawił się Grzegorz Kotowicz, który okazał się katem Chojniczanki. W 94. minucie spotkania goście postawili wszystko na jedną kartę i wyszli całą drużyną na rzut rożny. Po wybiciu piłki przez obronę Śląska Kotowicz przebiegł z futbolówką całe boisko, minął Sokoła, markując strzał i umieścił piłkę w pustej bramce.

Pochwalić należy, oprócz wspomnianych środkowych obrońców, Marcina Szpakowskiego oraz Piotra Samca-Talara. Sprawiali oni, że Śląsk wyglądał lepiej od przeciwników w środkowej strefie boiska. Na uwagę zasługuje również Patryk Caliński, który pojawił się na boisku w drugiej części spotkania. Boczny obrońca przetrzymywał inteligentnie piłkę w odpowiednich momentach oraz włączał się w akcje ofensywne. 

– Cieszymy się z trzech punktów, ponieważ jest to dla nas oddech oraz kilka miejsc w tabeli do przodu. Wkradło się trochę nerwowości w pewnym momencie, lecz to się zdarza, gdy grają zespoły bardzo ambitne, którym zależy na zwycięstwie. Jesteśmy zadowoleni i z nadzieją patrzymy na następne spotkania – mówił po tym spotkaniu Piotr Jawny. Przed jego zespołem kolejne bardzo trudne zadanie. Wrocławianie pojadą bowiem do Rzeszowa na starcie z kolejnym kandydatem do awansu, Stalą Rzeszów.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze