Skarb kibica ekstraklasy: Zagłębie Sosnowiec


Czy po szaleństwach w zimowym okienku beniaminek zdoła się utrzymać?

Zagłębie Sosnowiec to tegoroczny beniaminek ekstraklasy. Ich awans po latach pechowej walki na zapleczu nie odbił się szerszym echem. Sam klub nie dał zresztą zbyt wielu powodów, by przekonać do siebie kibiców ekstraklasy. To zresztą nie dziwi, bo mamy do czynienia z drużyną, której skład złożony jest głównie ze starszych ligowych wyrobników, jak Piotr Polczak, czy Adam Koszka i gra raczej mało widowiskową piłkę.


Udostępnij na Udostępnij na

Sytuacja zespołu nie jest zresztą do pozazdroszczenia. Nowy trener u steru, Valdas Ivanauskas, miał wlać nieco optymizmu w serca fanów „Chłopców znad Brynicy”, ale patrząc na wyniki, to trudno powiedzieć, by tak się stało. Debiut 52-letniego szkoleniowca był obiecujący. Sosnowiczanie przełamali się z Miedzią Legnica (3:1) po dziewięciu spotkaniach bez zwycięstwa. Następny był zresztą równie niezły mecz z krakowską Wisłą, zremisowany 2:2. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Kolejne siedem spotkań przyniosło zaledwie dwa punkty, a wieńcząca rundę jesienną porażka z Lechem Poznań (0:6) tylko dopełniła czarę goryczy.

12 punktów w 20 meczach. Trudno się więc dziwić, że były trener Hearts określił utrzymanie w ekstraklasie swojej drużyny jako mission impossible. Można powiedzieć, że siłą Zagłębia jest słabość ligi, bowiem do bezpiecznej pozycji beniaminek traci zaledwie sześć punktów. Z pewnością kolejną nieciekawą informacją dla kibiców tej drużyny jest kontuzja podstawowego pomocnika, Bartłomieja Babiarza, której nabawił się podczas obozu przygotowawczego. Jego rozbrat z piłką potrwa dobrych kilka miesięcy. Na szczęście są też bardziej pozytywne wieści.

Przygotowania

Podopieczni trenera Ivanauskasa udali się na zgrupowanie do chorwackiego Medulin, gdzie odbyli szereg sparingów z okolicznymi drużynami. Jeśli chodzi o wyniki, to litewski szkoleniowiec ma powody do zadowolenia – porażka 0:2 z dziewiątym zespołem chorwackiej ekstraklasy, Istrą 1961 Pula, była jedyną, jakiej doświadczyła jego drużyna. W drugim spotkaniu, z Interem Zapresic, znajdującym się dwie pozycje wyżej w lidze od Istry Zagłębiacy zwyciężyli 4:2. W tym meczu świetnie zaprezentował się testowany Gruzin Giorgi Iwaniszwili, który cztery dni później oficjalnie dołączył do swojego rodaka, Giorgi Gabedavy, o którym to pisaliśmy szerzej na naszych łamach:

Giorgi Gabedava – czy to będzie zbawienie Zagłębia Sosnowiec?

Następny pojedynek ostatni zespół ekstraklasy zremisował z drugoligowym serbskim FK Zarkovo Belgrad, a na koniec zwyciężył 4:2 z również drugoligowym czeskim FK Znojmo. Wspomniany wyżej Gabedava popisał się w tym pojedynku klasycznym hat-trickiem. Ten mecz zakończył rywalizację w ramach towarzyskiego turnieju Atlantic Cup, w którym Zagłębie zajęło trzecie miejsce (na osiem występujących drużyn). Ostatnim sprawdzianem był mecz z ŁKS-em Łódź, w którym to sosnowiczanie wygrali 2:1. Tym razem znowu błysnął drugi z Gruzinów, Iwaniszwili, przechylając szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu.

Transfery

Zagłębie podczas zimowego okna transferowego wykazało się bardzo dużą aktywnością. Jego ruchy transferowe zaczęto porównywać nawet do tych, jakie w sezonie 2009/2010 wykonywała Odra Wodzisław. która sprowadziła w zimowym okienku aż dziewięciu piłkarzy. Taka rewolucja skończyła się wówczas spektakularnym fiaskiem dla śląskiej ekipy. Zagłębie pod względem liczbowym przebiło nawet Odrę, bowiem kontrakt z ligowym outsiderem podpisało aż dziesięciu nowych zawodników.

Szczególnie intrygujące wydają się być transfery zawodników zagranicznych. Zastanawiające jest, czy król strzelców gruzińskiej ekstraklasy, Gabedava, poradzi sobie w naszej lidze. Ponadto transfery dwóch doświadczonych słowackich ligowców – byłego pomocnika bankrutującej Trnavy, Lukasa Gressaka i bramkarza Lukasa Hrosso, które wydają się być skrojone na miarę potrzeb Zagłębia. Jest jedno „ale” – wiek każdego z wymienionej trójki graczy oscyluje w granicach 30. Najmłodszym piłkarzem, spośród sprowadzonych obcokrajowców jest 24-letni Georgios Mygas, mający za sobą ponad 80 spotkań w greckiej ekstraklasie. Na papierze wzmocnienia Zagłębia wyglądają pozytywnie. Już wkrótce przekonamy się, czy w istocie dadzą one impuls do walki o utrzymanie.

Atuty

Gdybyśmy spojrzeli tylko na rundę wiosenną w wykonaniu sosnowiczan, to naprawdę musielibyśmy się natrudzić, by wymienić jakiekolwiek atuty. Po udanym okresie przygotowawczym, kilku ciekawych transferach można jednak śmiało powiedzieć, że Zagłębie będzie liczyło się w walce o utrzymanie. Warto też zwrócić uwagę na względnie dobry terminarz na starcie rundy wiosennej. Podopieczni Valdasa Ivanauskasa do walki o byt w ekstraklasie powrócą co prawda spotkaniem na wyjeździe, jednak ich przeciwnikiem będzie Śląsk Wrocław, będący pierwszą ekipą nad strefą spadkową. Wydaje się, że zmotywowani sosnowiczanie mają szanse, by urwać „Wojskowym” punkty.

Niewiadoma

Największą niewiadomą z pewnością jest zgranie nowych zawodników z resztą zespołu. Co prawda w sparingach wszystko funkcjonowało dobrze, to jednak doskonale wiemy, że sparingi często potrafią zamazywać prawdziwy obraz formy drużyny. Prawdziwym sprawdzianem będzie więc już pierwsza potyczka na wiosnę, ze wspomnianym wyżej Śląskiem. Może być tak, że zanim maszyna Ivanauskasa dobrze zaskoczy, to nie będzie już czego ratować. Strata sześciu punktów to może nie jest szczególnie dużo, jednak aby utrzymywać kontakt z resztą stawki trzeba zdobywać punkty już od pierwszym spotkań.

Personalnie na pewno największą niewiadomą jest dwójka Gruzinów, wyróżniających się w meczach towarzyskich. Gabedava i Iwaniszwili to kolejno snajper i skrzydłowy, czyli pozycje, które są dla Zagłębia newralgiczne. Ich postawa będzie też w pewnym sensie papierkiem lakmusowym dla ekstraklasy i poziomu, jaki prezentuje.

Trzy rzeczy, które wydarzą się w rundzie wiosennej

1. Zagłębie straci mniej bramek niż w rundzie jesiennej

Trudno bowiem uwierzyć, by straciło więcej. 45 bramek w 20 spotkaniach daje średnią 2,25 straconej bramki na mecz! Formacja defensywna została wzmocniona trójką graczy, którzy na papierze wyglądają solidnie, tak więc kibice Zagłębia mogą mieć nadzieję, że nie dojdzie do powtórki blamażu z Lechem (0:6).

2. Mateusz Możdżeń będzie często uderzał z dystansu

…i może nawet z pozytywnym skutkiem. Co prawda ostatnie pół roku w Koronie było nieudane w jego wykonaniu, absurdem były jego wypowiedzi o braku ambicji w kieleckiej drużynie i narzekanie na „przesadną stabilizację”. Były gracz Lecha trafił więc… do ostatniej ekipy w ekstraklasie. Już raz podobny scenariusz miał miejsce, gdy Możdżeń przeszedł do Podbeskidzia Bielsko-Biała w sezonie 2015/2016 i zagrał jeden z lepszych sezonów w karierze. Szerzej o perypetiach tego piłkarza możecie przeczytać w jednym z naszych poprzednich tekstów:

Mateusz Możdżeń – wielki, zmarnowany talent czy przedwcześnie rozbudzona nadzieja?

3. Zagłębie powalczy do końca

Czy z pozytywnym efektem, to trudno przewidzieć (wszakże to ekstraklasa). Niemniej wydaje się, że Sosnowiczanie mają środki do tego, by do samego końca rozgrywek liczyć się w batalii o utrzymanie. Postać litewskiego trenera to wciąż zagadka, stoi przed nim naprawdę spore wyzwanie, by przekuć transferowe szaleństwo w coś pozytywnego.

Ciekawostka

Konrad Wrzesiński, jeden z niewielu pozytywów Zagłębia w minionej rundzie trafił do … kazachskiej ekstraklasy. W ekipie Kajratu Ałmaty został następcą wybitnego rosyjskiego pomocnika, Andrieja Arszawina. Po transferze Polak wyraził spore zdumienie tym, jak świetną infrastrukturą dysponuje jego nowy klub.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze