Jak pandemia koronawirusa może wpłynąć na futbol? Czy teraz piłkarze będą zmuszeni zarabiać mniejsze pieniądze? O tym już trochę było. Również na naszych łamach pojawił się artykuł, w którym wyjaśnialiśmy, jak obecna sytuacja wpłynie na rodzime rozgrywki. Jednakże w tym trudnym czasie warto na chwilę się rozerwać i puścić wodze fantazji. Dlatego też postanowiliśmy podzielić się naszą małą wizją świata futbolu po pandemii koronawirusa.
Nie będzie to opowieść długa. Nie będzie ona miała raczej nic wspólnego z rzeczywistością. To, co najważniejsze, to fakt, że będzie ona czystym wytworem naszej wyobraźni. Będzie to science fiction, ale tylko z niewielką ilością prawdopodobieństwa…
Ekstraklasa zatrzymana. Jak pandemia koronawirusa może wpłynąć na finanse polskich klubów?
***
Witajcie. Mam na imię Adam. Mam 33 lata. Jestem z zawodu piłkarzem, ale dodatkowo dorabiam jako nauczyciel wuefu w miejscowej szkole. Z pewnością zastanawiacie się, na jakim poziomie rozgrywkowym występuje klub, którego barwy przywdziewam każdego weekendu. Trochę was zdziwię. Otóż co tydzień wkładam trykot czołowej pierwszoligowej drużyny. Nie zarabiam kroci, ale kocham to, co robię…
Teraz z pewnością zastanawiacie się, dlaczego profesjonalny gracz musi dorabiać jako nauczyciel. Owszem. Jak już wspomniałem, nie zarabiam kokosów, kopiąc piłkę. Sytuacja finansowa jest na tyle skomplikowana, że gdy mam możliwość dorabiania w wygodnej pracy w szkole, to muszę z tego skorzystać. Inni nie mają tyle szczęścia. Ja ukończyłem AWF. Niestety koledzy z drużyny zapomnieli o tym, by ubezpieczyć się na przyszłość, i dzisiaj muszą dorabiać w nieco trudniejszych warunkach…
Chociaż z tym ubezpieczeniem to też nie jestem najlepszym wzorem do naśladowania. Jeszcze piętnaście lat temu, kiedy dopiero stałem się pełnoletni, zarabiałem cztery razy więcej niż dzisiaj. Naprawdę. Dzisiaj, będąc starym wygą, jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy w drużynie, otrzymuję raptem niecałe trzy tysiące złotych. Wówczas, będąc młodzieniaszkiem, zarabiałem cztery razy lepsze pieniądze. Fakt, że grałem dla reprezentacji, byłem perspektywicznym piłkarzem i robiono wszystko, żeby mnie zatrzymać w klubie. A jak zapewne część z was wie, zatrzymać wówczas młodego gracza w naszej rodzimej lidze nie było łatwo.
Ale wracając do zarobków. Nie mogę o sobie powiedzieć, że ubezpieczyłem się na przyszłość. Zamiast mądrego wydawania pieniędzy wyłącznie na najpotrzebniejsze rzeczy, ja preferowałem hulaszczy, cokolwiek to znaczy, tryb życia. Zamiast zainwestować ogromne, na ten moment, pieniądze, wolałem je przetańczyć w najbliższym klubie. Oczywiście nocnym. I kto wie. Być może gdybym był wtedy mądrzejszy, to nie musiałbym dzisiaj pilnować tych rozwydrzonych bachorów w szkole, którzy nie mają za grosz szacunku do nauczyciela.
Z drugiej strony, jak już wspomniałem, nie mogę narzekać na swój los. Inni mają gorzej. Chociażby Rafał, najlepszy strzelec drużyny, który dorabia w firmie układającej kostkę brukową. A ja na szczęście mam wygodną robotę, w której jedynie te bachory dają w kość…
A pomyśleć, że jeszcze w 2020 roku, przynajmniej do kwietnia, było całkiem przyzwoicie. Pamiętacie tę pandemię koronawirusa? To wszystko przez nią. Wówczas ekstraklasa była rajem na ziemi. Naprawdę. Przecież piłkarze mieli tak bajecznie wysokie kontrakty, że to niepojęte. Dzisiaj też takie się zdarzają. Jednak są zarezerwowane wyłącznie dla najlepszych lub najbardziej perspektywicznych. Ja taki byłem kilkanaście lat temu.
Trening, mecz, rozrywka
Pamiętacie tamte czasy? Masa obcokrajowców, szczególnie Słowaków, którzy byli znacznie tańsi od naszych chłopaków. Wszyscy mieli pretensje, że jest ich za dużo. I nie mam na myśli tylko tych biednych Słowaków, którzy jeszcze bronili się, przynajmniej w jakimś stopniu, poziomem sportowym. Ale ludziom brakowało piłkarzy, którzy utożsamiliby się z klubem.
Teraz to się zmieniło. Wszyscy stawiają na swoich. Dla przykładu nasz klub składa się w 90% z piłkarzy pochodzących z okolicznych miast. Wtedy to było bardzo rzadkim zjawiskiem.
Co się jeszcze zmieniło? Poza bajecznie wysokimi kontraktami czy stawianiem na swoich? Otóż zaczęto bardziej szanować trenerów. W tamtych czasach najważniejszy był wynik. Rozwoju, którego efekty miały przyjść z czasem, w ogóle nie respektowano. Z małymi wyjątkami. Teraz trenerzy dostają kupę czasu i zaufania od zarządu. Wcześniej ich drużyna przegrała cztery mecze z rzędu i musiał się takowy szkoleniowiec żegnać z posadą. A dzisiaj? Dzisiaj trenerzy dostają wytyczne, np. mają zadanie, by ich drużyna znalazła się w górnej połowie tabeli. I nieważne, że w międzyczasie może się zdarzyć seria kilku, ba, nawet kilkunastu meczów bez zwycięstwa. Włodarze wreszcie pojęli, że wizja rozwoju klubu to efekt żmudnej, ciężkiej, ale okraszonej zaufaniem całej drużyny pracy. Łącznie z piłkarzami oraz sztabem szkoleniowym. Szkoda, że włodarze pojęli to dopiero po tej strasznej pandemii. A wcześniej zmieniali „trenerów na lata” jak skarpetki…
Ale wracając do mnie. Wiecie, jak wygląda życie profesjonalnego piłkarza w dzisiejszych czasach? Chyba niczym się ono nie różni od waszego życia. Codziennie rano dowożę dzieci do szkoły. Akurat tak się składa, że znajduje się ona po drodze do klubu. Idę na trening, wracam z treningu i jadę do mojej placówki, w której, jak już wiecie, nauczam wychowania fizycznego. Kończę swoją pracę i odbieram dzieci ze szkoły. Siedzę przed telewizorem, żona robi obiad i jakoś się żyje. Dzisiaj piłkarze to nie są gwiazdy. A przynajmniej tacy piłkarze jak ja.
Są oczywiście wyjątki, które potrafią godnie żyć z pensji piłkarskiej. Niestety, albo stety, jest to dzisiaj znaczna mniejszość. Nie mnie oceniać, czy to dobrze czy to źle. Tak już jest i tyle.
A jak przebiega dzień meczowy? W zasadzie to nie różni się on niczym od tego, co było kilkanaście lat temu. Z drugiej strony już niewiele pamiętam, jak to dokładnie wyglądało. Byłem młodym przyzwyczajonym do luksusów piłkarzem i, szczerze mówiąc, nie zwracałem uwagi na to, jak chociażby prezentował się hotel, w którym mieliśmy zgrupowania. Ale akurat ta kwestia, mam wrażenie, że nie zmieniła się jakoś drastycznie.
Mimo tego, że większość kontraktów piłkarskich zostało zmniejszonych, to my, piłkarze, jakoś szczególnie poza szczuplejszym portfelem tego nie odczuliśmy. Mało tego, mam wrażenie, że włodarze poszli po rozum do głowy i więcej pieniędzy, być może nawet przyoszczędzonych na kontraktach, inwestują w szkolenie. Coś, co tak naprawdę wcześniej kulało jak pies bez jednej nogi…
Apel do młodych
Jaki morał płynie z tej krótkiej czytanki? Dzisiaj wydaje nam się, że piłkarze są bogami. Zarabiają bajeczne sumy. Mają piękne domy. Sportowe samochody, jacuzzi w mieszkaniu… Większość z nich, również młodzi zawodnicy, mają życie pełne wygód i beztroski. Muszą wyłącznie stawić się na treningu, przestrzegać zdrowego trybu życia i ciężko pracować. Jednakże rzadko mówi się w ich kontekście, by zadbali o swoją przyszłość.
Dzisiaj młodzi piłkarze zarabiają bardzo przyzwoite pieniądze, pewnie znacznie większe niż ich rodzice. Natomiast nie wiadomo, co będzie za rok czy dwa. Być może trwająca pandemia nie przyniesie tak tragicznych skutków, że piłkarze w niedalekiej przyszłości będą musieli dorabiać na boku, by wyżywić rodzinę. Jednakże warto się zabezpieczyć. Warto odłożyć pieniądze, by potem nie pluć sobie w brodę jak niektórzy znani piłkarze czy ogólnie sportowcy, którzy wcześniej mieli miliony, a dzisiaj, z finansowego punktu widzenia, są nikim.
Zresztą pandemia pandemią, ale gracze muszą być zdrowi, by biegać za piłką, a co za tym idzie, zarabiać pieniądze. Ciężka kontuzja, o którą w dzisiejszych czasach bardzo łatwo, może ich wykluczyć na dobre. A wtedy finanse, choć schodzą na dalszy plan, bo zdrowie jest najważniejsze, stają się bardzo pomocne w jego pielęgnowaniu…