Igor Sapała i Raków Częstochowa – małżeństwo idealne?


25-latek jest kluczową postacią w zespole, a Raków ważnym miejscem w jego karierze

5 grudnia 2020 Igor Sapała i Raków Częstochowa – małżeństwo idealne?
Rafał Rusek / PressFocus

Na pierwszy rzut oka można pomyśleć: "Sapała? Jeśli on jest znaczącym ogniwem w Rakowie, to co dopiero powiedzieć o Petrasku czy Ivi Lopezie?". Może pomocnik na tle drużyny nie wyróżnia się liczbą bramek strzelonych w sezonie czy kluczowych podań (choć i tak ich kilka miał). Jednak bardziej uważny fan, który ogląda mecze i nie patrzy na nie tylko przez pryzmat wyniku drużyny, zauważy więcej. Czasem mało widoczny i niebrylujący na pierwszych stronach gazet robi najwięcej. Tak zwana czarna robota często umyka zwykłemu odbiorcy i powoduje niedocenienie zawodnika. Czy Raków prezentowałby się tak solidnie, gdyby nie praca, którą wykonuje Sapała?


Udostępnij na Udostępnij na

Sapała jest już ponad trzy lata w Częstochowie. Teraz jest dobrze, jednak jego droga wcale nie była taka łatwa i usłana różami. Czasem trzeba zrobić krok do tyłu, aby potem móc ruszyć ze zdwojoną siłą do przodu. Tak jak pobyt pod Jasną Górą rozwinął go, tak obecnie on stara się odpłacać na boisku i ciągnąć Raków. Obopólnie korzystna transakcja.

Trudne początki

2014 rok. Młody Igor Sapała odchodzi z młodzieżowej drużyny warszawskiej Polonii. Grać mu przyszło w czwartoligowej wtedy Żyrardowiance Żyrardów. Pomimo młodego wieku wizja zrobienia kariery piłkarza niebezpiecznie się rozmywała. Jego następny klub – Bzura Chodaków – też nie należał do ścisłego topu w Polsce. Sprawa nabrała tempa, gdy trafił do Dolcanu Ząbki. Tam wypatrzył go Piast Gliwice, zdecydowanie najlepszy z dotychczas wymienionych zespołów.

Trudno nazwać to grą w ekstraklasie. Bardziej pobyt, trenowanie tam. Ledwie 12 minut w dwóch spotkaniach przez jedną rundę to wynik pozostawiający wiele do życzenia. Ciekawostką jest fakt, że pomimo tak skąpej liczby minut rozegranych wtedy w najwyższej klasie rozgrywkowej miał już na swoim koncie debiutanckie trafienie. I to z nie byle jakim przeciwnikiem! Zdobył honorową bramkę dla Piasta w meczu przegranym z Legią Warszawa aż 1:5. Minut i gry Sapała zaczął szukać na wypożyczeniach, w GKS-ie Katowice, potem zgłosił się Raków Częstochowa. Drużyna spod Jasnej Góry zdecydowała się wykupić na stałe pomocnika Piasta Gliwice i takim sposobem Sapała znalazł się w „Świętym Mieście”.

Czy była to dobra decyzja? Przyjście na Limanowskiego było odpowiednim krokiem dla kariery 25-latka? Teraz już wiemy, że tak. Niestety, początki w Rakowie nie były idealne. W pierwszym sezonie nie grał zbyt dużo – kilkanaście spotkań. Strzelił tylko jednego gola. Rok później łzy szczęścia przeplatały się tymi smutku. Z jednej strony fantastyczna seria Rakowa w Pucharze Polski, bardzo dobre występy na zapleczu ekstraklasy, Sapała zbiera coraz więcej minut, pierwszy skład. W kontraście do tego feralny mecz z Wartą Poznań i fatalna kontuzja złamania ręki, która wyłączyła go z gry na długi czas. Finalnie wrócił do pełnej sprawności i dobrej dyspozycji. Motywacją było na pewno starcie z Legią w ćwierćfinale Pucharu Polski, w którym Sapała wystąpił, a Raków odniósł po dogrywce zwycięstwo. Kilka tygodni później zapewnił sobie awans do ekstraklasy z Sapałą w składzie.

„Najlepsza decyzja w karierze”

Porównując młodego ówcześnie chłopaka z Piasta Gliwice z obecnym pomocnikiem Rakowa Częstochowa, wydaje się, że to dwie inne osoby. Kilka lat temu chyba nie był gotowy na ekstraklasę i brutalnie się od niej odbił. Teraz zupełnie inna osoba występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Inna pod względem mentalnego podejścia, doświadczenia. Uzbierał trochę spotkań, a ciągle jest jeszcze młodym piłkarzem, gdyż niedawno skończył 25 lat. Jeśli transfer do Gliwic można uznać za nietrafiony, to ten do Rakowa już zdecydowanie przeciwnie. Przybył  do drużyny grającej jeszcze w 1. lidze, awansował z nią wyżej, przeszedł razem niełatwą drogę w pierwszym sezonie wśród najlepszych. Sam pomocnik pochwala klub oraz postawiony kilka lat temu krok.

– Przejście do Rakowa okazało się najlepszą decyzją w mojej karierze – otwarcie przyznaje w wywiadzie dla „Łączy nas piłka”.

W Częstochowie Sapała rozwinął się jako piłkarz. Wykonał ogrom pracy, ale spora w tym zasługa Marka Papszuna, który już wręcz słynie z tego, jak potrafi ukierunkować zawodników i wydobyć z nich to, co najlepsze. Igor gra praktycznie wszystko. Z podstawowego składu może wyrwać go tylko pauza spowodowana kartkami za przewinienia bądź jakiś uraz. Jednym z jego atutów jest strzał z dystansu, choć może nieczęsto go prezentuje. A uderzyć potrafi.

Ostatnio spotkanie z Wartą Poznań zaczął z perspektywy ławki, co było naprawdę rzadko spotykanym widokiem. Raków w tym meczu męczył się, w pierwszej połowie szczególnie. Nie mógł znaleźć sposobu na drużynę gości. Częstochowianie nie grali tak, jak nas do tego przyzwyczaili. W drugiej części gry Raków nacierał, a na plac boju został posłany rezerwowy Sapała. Środek pola wyglądał od tego czasu zupełnie inaczej. Nie wpłynęło to w dużym stopniu na wynik i styl, ponieważ Raków dopiero w końcówce wykorzystał „jedenastkę” na wagę trzech punktów. Jednak roszada w pomocy uporządkowała grę, nie wydawała się ona tak chaotyczna i może dzięki temu ten rzut karny został wypracowany.

Rafal Rusek / PressFocus

Sapała w Częstochowie – tylko przystanek?

Raków, ale i sam Sapała ma ambitne plany. Nie zamierza spoczywać na laurach i zadowolić się tym, że gra w ekstraklasie. Chce w niej pokazać swoje najlepsze cechy. W ubiegłym sezonie strzelił w ekstraklasie dwie bramki, tyle samo razy wypracował partnerowi z drużyny sytuację dogodną do umieszczenia piłki w siatce. Dodatkowo trzy razy na ramieniu dzierżył opaskę kapitana. Jest raczej od destrukcji, od odbioru piłek, przerywania akcji. Strzelanie goli ciąży na innych w zespole, ale on nie jest dla siebie pobłażliwy. Chce jeszcze podkręcać swoje statystyki. W wywiadzie dla Weszło został zapytany o satysfakcjonujące go osiągnięcia w sezonie 2020/2021. – Potrojenie liczby asyst i goli – krótko stwierdził.

25-latka docenia jego trener Marek Papszun. Objawia się to nie tylko umieszczaniem go w wyjściowej jedenastce czy powierzeniem roli jednego z kapitanów. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” szkoleniowiec Rakowa odważnie rozważał Sapałę w kontekście reprezentacji Polski. Wymienił także jego klubowego kolegę, Marcina Cebulę. – Igor Sapała i Marcin Cebula prezentują równą i wysoką formę. Kto wie, czy nie powinni dostać szansy w kadrze? – pyta Papszun.

Dla obu panów trudno o jeszcze większe wyróżnienie. Chyba rzeczywiście musiałoby to być powołanie do gry z orzełkiem na piersi. W końcu każdy zawodnik gdzieś z tyłu głowy ma myśl o występie w narodowych barwach. To na pewno jeden z celów i ogromne wyróżnienie, gdy się ziści.

Jak długo będziemy oglądać Sapałę w czerwono-niebieskiej koszulce? Wygląda na to, że jeszcze trochę, ponieważ w ubiegłych tygodniach prolongował umowę z częstochowskim klubem. Od teraz obowiązuje ona do połowy 2023 roku. Jeśli wypełni ją do końca, to będzie w Częstochowie już sześć lat. Jednak trudno w to uwierzyć. „Święte Miasto” może dla niego być tylko postojem. Rozwijając się tak jak do tej pory, prędzej zrobi kolejny krok do przodu. Może poza granice Polski? Sam mówił, że lubi, gdy jest ciepło, i z chęcią dołączy do swojego kolegi Sebastiana Musiolika, który występuje na zapleczu Serie A. Kto wie? Nie jest to wcale nieosiągalne. Czy jako nastolatek, grając w IV lidze, myślał o tym, że za kilka lat będzie strzelał bramki i regularnie występował w ekstraklasie?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze