W kwestii szkolenia młodzieży zostaliśmy lata świetlne za Niemcami, co nie jest tajemnicą. Próbujemy równać do naszych zachodnich sąsiadów, ale na efekty po pierwsze musimy poczekać dobre kilkanaście lat, a po drugie... nie jest wcale oczywiste, czy je zobaczymy.
Anglia. Centrum Londynu. Ogromne pole treningowe z wydzielonymi sześcioma boiskami, równo przystrzyżona trawa, stan murawy lepszy niż na wielu stadionach polskiej ekstraklasy. Nie, nie jest to obiekt treningowy piłkarzy Chelsea czy Arsenalu. Ot, zwykły obszar rekreacji, na który wstęp ma każdy mieszkaniec niezależnie od wieku czy płci. I tak od rana do późnego wieczora dzieciaki biegają za piłką, młodzież stara się doskonalić piłkarskie szlify, a dorośli relaksują się po wyczerpującej pracy. Nie zważając na typową na Wyspach niesprzyjającą aurę, futbolowe życie amatorów tętni dzień w dzień.
Holandia. Najlepsza w Kraju Tulipanów szkółka Ajaksu Amsterdam co roku wypuszcza znakomitych piłkarzy, takich jak Wesley Sneijder czy Rafael van der Vaart. Hiszpania. Słynna „La Masia” wychowuje młodych adeptów sztuki piłkarskiej w duchu filozofii Barcelony, znanej przede wszystkim z doskonałej techniki. Niemcy. Tu zawodników szkoli się od najmłodszych lat, struktura klubu obejmuje kilkanaście szczebli rozwoju.
A jak polskie kluby dbają o rozwój zawodników?
Wisła Kraków − mistrz Polski. W podstawowej jedenastce wychodzi góra trzech Polaków. Sobolewski, któremu bliżej końca kariery niż dalej, Małecki, o którego odejściu co i rusz rozpisują się gazety i Wilk. Ich ewentualna obecność na placu gry nie jest pewna i zależy od doboru składu trenera Maaskanta. Reszta to najemnicy. Z ciekawym CV, za które trzeba im płacić solidne pieniądze − bo za prezentowaną grę nie wypada nagradzać. W efekcie tworzy się klub bez przyszłości. Z podstarzałymi, gasnącymi już gwiazdami, bez perspektyw na kolejne sezony. Gdzieś na liście rezerwowych widnieje nazwisko Bruda czy Czekaja, ale ich szansa na pokazanie się jest iluzoryczna. Kiedy już dostają okazję, by zaprezentować umiejętności na boisku, nie marnują jej. Nie odstają od reszty, wkładają w grę serce, zaangażowanie, ambicję. Ale nie mogą liczyć na zaufanie trenera.
Ilu takich młodych, zdolnych biega po polskich boiskach, czekając na szansę od trenera? Ilu przegrywa z błędną polityką klubu? Ile talentów z niższych lig wciąż pozostaje nieodkrytych?
Skauci Lecha Poznań udowodnili, że warto przyglądać się zawodnikom z mniejszych klubów. Robert Lewandowski jeszcze niedawno strzelał bramki dla Znicza Pruszków, dziś walczy w Lidze Mistrzów. Przygoda w „Kolejorzu” otworzyła mu drzwi do Europy, ale kluczem było zdecydowanie i zaufanie sztabu szkoleniowego. Łukasz Piszczek jest przykładem na to, jak ciężka praca i wytrwałość mogą przyczynić się do rozwoju piłkarza. Z miernego zawodnika Zagłębia Lubin i spadkowicza z Herthą Berlin stał się najlepszym prawym obrońcą Bundesligi. Wytyczył szlaki tym, którzy chcą coś osiągnąć w tym sporcie.
Poziom ligowych spotkań w Polsce jest katastrofalny, co widać gołym okiem. Piłkarze (choć może użycie tego słowa w tym wypadku to już profanacja?) mają problem z podstawowymi elementami piłkarskiego rzemiosła. Przyjęcie futbolówki, podanie, zastawianie się. Drybling to już za wysokie progi. W efekcie weekend z ekstraklasą to jak obiad złożony z wyjątkowo niestrawnych dań.
Rozmawiałam niedawno z kolegą grającym w zespole młodzieżowym jednego z klubów ekstraklasy. Miał okazję uczestniczyć w treningu pierwszej drużyny. Jego opowieść mnie nie tyle zaskoczyła, co załamała. Sam był zszokowany tragicznie niskim poziomem ćwiczeń. − I jak po takim lekkim treningu polskie drużyny mają walczyć przez 90 minut z czołowymi europejskimi klubami? − pytał. − Jak mamy się chociaż zbliżyć do Niemców, Anglików, Holendrów, skoro nie wiemy, czym jest profesjonalizm? − Skalę problemu obrazuje jego puenta: − Wcale się nie zmęczyłem.
Dobrym prognostykiem na przyszłość są zmiany. W końcu coś drgnęło w polskim myśleniu. FC Barcelona otworzyła cztery szkółki piłkarskie w Warszawie, w ramach programu „Sportowy Talent”. Kilka dni temu zaprezentowano koncepcję architektoniczną Pomorskiego Centrum Futbolu. Projekt budowy centrum szkolenia młodych piłkarzy w Pruszczu Gdańskim jest pomysłem Lechii. Ponadto w Polsce działa wiele szkółek z ramienia ekstraklasowych klubów, czy też znana z bramkarskiego fachu MSP Szamotuły. Ale jeśli do tego nie zmieni się strategia zarządzania klubami piłkarskimi, poziom wyszkolenia technicznego zawodników i mentalność ich samych, nigdy nie dogonimy Europy. Ba! Zostaniemy za plecami prężnie rozwijającego się futbolu azerskiego, nie mówiąc już o krajach afrykańskich, które stopniowo wyprzedzają Polskę w rankingu FIFA. Może i podążamy w dobrym kierunku, ale potrzeba nam dużo chęci i determinacji, by utrzymać się na tej drodze.
artykuł jest po prostu wspaniały, zjawiskowy,
wybitny, niesamowity, wyborny, pyszny, mega, piękny!
adorator?
Mam nadzieję, że kilka osób weźmie sobie ten
artykuł do serca. Trzeba stawiać na Młodych,
Zdolnych POLAKÓW, bo będzie źle:-)
taka prawda ze polscy piłkarze leca na kase, a po
drugie w polskich klubach mają do bani system
szkolenia młodych ja i przygotowania na treningach
zawodowych piłkarzy.
Pamiętam jak w wisle trenerem był Dan Petrescu,
który wiele lat grał w Anglii i robił solidne
treningi to te pseudogwiazdy z wisły biegali do
prezesa i narzekali na cięzkie treningi. Taka jest
nasza pilka kilku zdolnych a reszta to lenie i
gwiazdorzy bez talentu
Ten artykuł jest świetnie zmontowany. Delikatnie
opisuję problemy polskiej piłki oraz pokazuję co
włodarze powinni zrobić żeby iść w dużo lepszym
kierunku niż teraz. A tak na serio to należy się
im wielkie wiadro pomyj na głowy. Bez żadnych
skrupułów. Bo to co wyprawiają z naszą ojczystą
piłką w głowie się nie mieści. Mam nadzieję że
ta szkółka Barcelony nie zabierze Polsce wszystkich
talentów bo będzie przykro nam wszystkim kiedy co
wtorek i środę będziemy oglądać Barcę i
nazwiska Kowalski albo jakieś tam z polskim
akcentem. Weźmy się w garść bo Europa nam
ucieknie jeszcze dalej i nigdy się nie
ockniemy......