Dwoma meczami listopadowymi pożegnaliśmy na kilka długich miesięcy reprezentację Polski. Następne spotkania rozegramy dopiero w 2017 roku. W listopadzie podejmowaliśmy Rumunów i Słoweńców i można powiedzieć, że te spotkania były jak cały mijający 2016 rok – w dużej mierze euforyczny, ale też przesiąknięty wnioskami na przyszłość, które mają uczynić nas silniejszymi. Jakie są po „kampanii listopadowej”? Sprawdźmy.
1. Żelazny skład to jednak żelazny skład
Wielu obserwatorów zwracało uwagę, że to, co uniemożliwiło nam zrobić coś jeszcze większego na Euro, to jest brak wielu wartościowych zmienników, którzy w trudnym momencie potrafiliby wnieść do zespołu coś ekstra i być motorniczymi gry „Biało-Czerwonych”. Ogromną wartość naszej podstawowej jedenastki, a zwłaszcza kilku piłkarzy, potwierdził poniedziałkowy mecz ze Słowenią. Zabrakło w nim Lewandowskiego, Piszczka czy Glika, a na ławce spotkanie zaczęli m.in. Grosicki i Błaszczykowski. Kiedy te zęby trzonowe wyjęto z układanki naszego zespołu, jakość gry automatycznie spadła i nie mogliśmy się zachwycać postawą Polaków tak mocno, jak kilka dni wcześniej w Bukareszcie.
https://www.youtube.com/watch?v=regCKSkI3m4
2. Piotr Zieliński może być jednym z liderów kadry
Wspomnieliśmy wyżej o francuskim czempionacie. Jednym z nielicznych rozczarowań podczas turnieju został Piotr Zieliński, który w niczym nie przypominał zawodnika zachwycającego w Empoli swoją grą, a często sprawiał wrażenie człowieka, który najzwyczajniej w świecie nie radzi sobie z presją przed wielkimi meczami. Listopadowe spotkania, a zwłaszcza to z Rumunią, mogą zadać kłam tej tezie. Wreszcie oglądaliśmy Zielińskiego takiego, jakiego chcemy na poziomie reprezentacji widzieć. Pewnego siebie, chcącego napędzać ataki kolegów, dobrze rozgrywającego piłkę. Jeżeli, odpukać w niemalowane, Arkadiusz Milik nie zdoła wykurować się na Czarnogórę, a Zieliński utrzyma wysoki poziom gry, Adam Nawałka powinien bardzo mocno rozważyć taki sam wariant, który dał nam w Bukareszcie sukces.
3. Krychowiak, czyli powolny powrót do świata żywych
Grzegorz Krychowiak, zachowując oczywiście duży dystans, w ostatnich miesiącach wdrożył maksymę: od bohatera do zera. Jeszcze latem zachwycał na mistrzostwach Europy, a pochwał w jego stronę było co niemiara. Po udanym Euro przyszedł transfer do PSG i to był początek jego problemów. W klubie grał mało, przegrywał rywalizację m.in. z Rabiotem, Verrattim czy Matuidim, a jeżeli już dostawał szansę, bardzo często zapełniał miejsca na boisku, gdzie akurat nie mogli zagrać niedysponowani koledzy. Problemy klubowe przełożyły się na reprezentację, bo jesienią w niczym nie przypominał zawodnika, którym zachwycaliśmy się do niedawna bez końca. Listopadowe spotkania były najlepszymi w reprezentacji tej jesieni. W grze byłego gracza Sevilli widać jeszcze brak dobrego rytmu meczowe, bo często to pokazuje w zagraniach piłką i w poruszaniu się bez piłki, ale w końcu coś ruszyło się na dobre i wypada mieć tylko nadzieję, że wiosną będzie już tylko lepiej.
Po transferze do PSG Krychowiak przegrywa rywalizację m.in. z Rabiot, Matuidim czy Verrattim.
4. Lewandowski i Milik > Teodorczyk i Wilczek
Choć w listopadzie zamiast duetu Lewandowski – Milik powinien być tylko sam Lewandowski. Ale pomijając to, sądzimy, że poniedziałkowe spotkanie ze Słowenią udowodniło chyba na dobre, że Teodorczykowi i Wilczkowi jeszcze sporo brakuje do wyżej wymienionej dwójki (czapki z głów dla napastnika Anderlechtu za bramkę wyrównującą) i czeka ich jeszcze sporo pracy, aby marzyć o dorównaniu im.
5. Kapustka musi szukać klubu
Czas działa na niekorzyść byłego gracza Cracovii. Bartosz Kapustka po transferze do Leicester nie potrafi się ciągle przebić do pierwszej drużyny, a na razie droga do wyjściowego składu jest tak daleka jak odległość między Warszawą a Nowym Jorkiem. Podobnie jak w przypadku Krychowiaka brak występów na najwyższym poziomie (Kapustka gra tylko w drużynie U-23) powoduje również słabszą formę w reprezentacji. Młody pomocnik zagrał w pierwszym składzie ze Słowenią i był jednym z najsłabszych graczy na boisku. Mało widoczny, rzadko starał się lewą stroną rozerwać obronę słoweńską i sprawiał wrażenie zawodnika, który trochę męczy się grą. Kapustka z pewnością wyczekuje już zimowego okna transferowego, bo odejście to będzie jedyna słuszna na dziś decyzja. A chętnych nie brakuje, ponieważ mówi się, że usługami Polaka jest zainteresowany m.in. Trabzonspor czy kluby z Championship.
Usługami Kapustki jest zainteresowany m.in. Trabzonspor czy kluby z Championship.
6. Warto dawać szansę nowym zawodnikom
Już samo powołanie dla Jacka Góralskiego było lekkim szokiem, a pierwszy skład na Słowenię, mógł sprawić, że wielu kibicom z wrażenia szczęka opadła. Nic więc zaskakującego, że kiedy ogłoszono, że w poniedziałek pomocnik Jagiellonii wystąpi od pierwszej minuty, wiele par oczu było zwróconych na niego. Gracz lidera ekstraklasy nie zawiódł, ponieważ chciał brać aktywny udział w grze, a swoim zachowaniem i poruszaniem się z piłką, a także bez niej wyglądał jak ten sam zawodnik, którym zachwycamy się w ekstraklasie.
7. W Czarnogórze będzie trudno
Adam Nawałka porównywał Słoweńców do Czarnogórców. Jeżeli Czarnogórcy z taką samą konsekwencją, jak dziś Słowenia, zagrają 26 marca, zadanie będzie piekielnie trudne. Piłkarze Srecko Kataneca imponowali umiejętnością szybkiego przystosowania się do rywala, bardzo szybko po stracie piłki potrafili odbudować ustawienie, a zwłaszcza w drugiej połowie odcięli bardzo mocno możliwości rozprowadzania akcji z przodu, ponieważ każdy z nich poruszał się „koszulka w koszulkę” za reprezentantem Polski.
A jak na tym tle prezentuje się Czarnogóra? Bardzo podobnie, choć największym problemem naszych marcowych rywali jest utrzymanie równego poziomu gry przez całe spotkanie. Weźmy pod lupę np. spotkanie z Armenią, które gracze z Bałkanów sensacyjnie przegrali. W pierwszej połowie tamtego spotkania pilnowali skrupulatnie poczynań Ormian, nie dali im praktycznie żadnych możliwości na stworzenie zagrożenia, a sytuacja zmieniła się po przerwie, kiedy wyszli rozluźnieni na drugą połowę, stracili po kilku minutach bramkę i już od tego momentu nie potrafili wejść na maksymalny poziom koncentracji, co rusz popełniali błędy, z których rywal bezlitośnie korzystał. Nie zmienia to jednak faktu, że za cztery miesiące czeka nas test przez duże T. Jeżeli tę bitwę na piekielnie gorącym czarnogórskim terenie (jeszcze gorętszy niż rumuński) wygramy, będziemy mieli prawdziwą autostradę do Rosji.
https://www.youtube.com/watch?v=gj-G8JXYp3k
8. Zawirowania nie przeszkodziły
Po październikowym dwumeczu z Danią i Armenią sporo pisało się przede wszystkim o wielu skandalach poza boiskiem, które miały być udziałem piłkarzy naszej kadry. Zapewne u niejednego polskiego kibica pojawiła się myśl: czy, a jeśli tak, to jakie, ta sprawa może mieć konsekwencje dla wyników w dalszej fazie eliminacji. Jak się okazuje, na razie nie miała żadnych, a „Biało-Czerwoni” na krytykę i różne insynuacje odpowiedzieli w najlepszy z możliwych sposobów.
Myślę, że zamiast Góralskiego wypadałoby wyróżnić Bereszyńskiego, który moim zdaniem był ze Słowenią najlepszy na boisku
Bereszyński faktycznie zagrał świetne zawody, tutaj pełna zgoda. Natomiast już grywał w przeszłości w kadrze (inna sprawa, że tyle co kot napłakał), a postanowiłem wyróżnić kompletnego żółtodzioba, którego powołania jest lekką niespodzianką i który jest dowodem że warto postawić na troszkę szalone rozwiązanie. Taki trochę wyszedł skrót myślowy, ale zasług Bereszyńskiemu nie chcę odbierać, bo na brawa zasłużył