Remis na Anfield Road


Po raz kolejny piłkarze Liverpoolu nie wygrali na swoim terenie. Słaby mecz w wykonaniu gospodarzy może spowodować, że z klubem pożegna się trener Rafa Benitez. Hit kolejki zakończył się remisem 2:2.


Udostępnij na Udostępnij na


Pierwsza połowa była tak nudna, że jeśli ktoś z jakiegoś powodu nie zdążył jej obejrzeć, to nic nie stracił. Dużo fauli i przerw w grze. Liverpool miał optyczną przewagę, ale niewiele z tego wynikało. Widoczny był znowu brak w ofensywie Fernando Torresa, ale za to do składu wrócił Steven Gerrard i to na pewno odczuli piłkarze Manchesteru City. „The Reds” byli pod presją. Nie wygrywając kilku spotkań z rzędu, mocno naciągnęli nić zaufania swoich kibiców. Rafa Benitez musiał poprowadzić swój zespół do zwycięstwa, bo istniało prawdopodobieństwo, że w innym przypadku pożegna się ze swoją posadą.

W drugiej połowie kibice w końcu zobaczyli Liverpool, który przynajmniej próbował atakować i przeprowadzać składne akcje. Widać było dużą ochotę do gry podopiecznych Rafy Beniteza, ale… tylko na początku. Liverpool szybko zdobył gola kilka minut po wznowieniu gry. Zdobywcą bramki był Martin Skrtel, który to spotkanie mógłby zaliczyć do udanych, gdyby dwadzieścia minut później zachował się inaczej. Skrtel strzelił gola, uprzedzając Emmanuela Adebayora, a niedługo potem reprezentant Togo odpłacił się tym samym, doprowadzając do wyrównania, uciekając Skrtelowi. „Citizens” przejęli inicjatywę po tym golu. Mecz był coraz ciekawszy, kibice na Anfield przebudzili się i cały stadion niemal ożył.

W 76. minucie Manchester City za sprawą Irelanda wyszedł na prowadzenie. Ładną akcję przeprowadził Wright-Phillips, Ireland dołożył nogę do świetnego zagrania i goście mogli cieszyć się z gola. Radość trwała niecałą minutę. Brak koncentracji w szeregach City spowodował, że Liverpool błyskawicznie wyrównał. Gola na 2:2 zdobył Benayoun, który zaczynał mecz jako rezerwowy. Groźne akcje przyjezdnych mogły sprawić, że Liverpool na swoim stadionie nie zdobyłby nawet jednego punktu, ale bardzo dobrze w bramce radził sobie Pepe Reina, który co rusz stawał na przeszkodzie napastnikom City. W samej końcówce gospodarze walczyli jeszcze o przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę, ale zabrakło im dokładności przy strzałach. Ostatecznie Manchester City zdołał osiągnąć swój plan minimum i zdobył ważny punkt.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze