Jedno miejsce w finale Pucharu Polski jest już obsadzone. W ciągu najbliższych godzin rozstrzygnie się, kto dołączy do Lecha Poznań. Będzie to ktoś z pary Raków Częstochowa – Legia Warszawa. Środowe widowisko na L83 zapowiada się na święto. Z tej okazji wspominamy kilka starć tych drużyn, które zawsze budzą spore emocje. Niezależnie, czy jesteś na kanapie przed telewizorem czy na trybunie.
Wyprzedany stadion przy ulicy Limanowskiego 83 to najlepszy dowód, jak kibice czekają na ten mecz. Szczególnie fani Rakowa, choć Legii również, ponieważ Puchar Polski to dla nich okazja na uratowanie sezonu.
Zamierzchłe czasy
Konfrontacje na linii Raków – Legia kojarzą się z teraźniejszością, ale drużyny te spotykały się w ekstraklasie jeszcze w ubiegłym tysiącleciu. Przygoda Rakowa z najwyższą ligą trwała wtedy cztery lata (1994–1998). Oby drugie podejście było zdecydowanie dłuższe. Co do Legii to w tamtym czasie była (i nadal mimo wyników jest) bardzo popularną w Polsce drużyną. Do teraz jest tak, że spory procent kibiców przychodzących na stadion przychodzi „na Legię”, która po prostu gra w jego mieście, gdzieś niedaleko. Choćby nie byli fanami „Wojskowych”, to zawsze miło wykorzystać okazję i zobaczyć ich na własne oczy.
1994 rok – ekstraklasa dla Rakowa, 15. kolejka, sezon 1994/1995, ówczesna 1. liga (dzisiejsza ekstraklasa). Mimo zimnej aury (listopad) skansen przy Limanowskiego zgromadził według portalu 90minut.pl 8000 widzów. Pewnie nie było gdzie włożyć szpilki. Pora też dosyć wczesna jak na mecz, bo 14:00. Godzina, gdy ludzie mniej więcej odliczają czas do końca pracy i nadal w niej są. Tym bardziej że 9 listopada 1994 przypadał w środę. Tak że totalnie dzień pracujący, ale są sprawy ważne i ważniejsze. Przypomnę – 8000 widzów, godzina 14:00, środek tygodnia. Jasny znak, że moment nie jest jak każdy inny. Do Częstochowy zawitała Legia, którą podejmował miejscowy Raków.
Ekstraklasa, Legia – te słowa przyciągnęły fanatyków na trybuny, ale po końcowym gwizdku na pewno nie żałowali, że w taki sposób spędzili popołudnie. Remis (1:1) z wielką Legią. Raków nawet przez pewien czas prowadził, to legioniści gonili wynik. Drobne, małoznaczące rzeczy, ale Raków w 1994 a Raków w 2022 to dwie inne bajki. Wtedy trzeba było cieszyć się z małych rzeczy. A i na większe radości przyszedł czas.
Osobą, która łączy rozpatrywane dziś kluby, jest były piłkarz obu drużyn, trener urodzony pod Jasną Górą – Jacek Magiera. Miło wspomina Legię jako zawodnik, a i na ławce trenerskiej napisał kilka linijek historii, jak choćby Liga Mistrzów. Ale to na Rakowie wszystko się zaczęło i stąd młody Magiera ruszył w świat poważnej piłki.
Współczesność
Około 2018 roku o Rakowie znowu zaczynało się robić głośno. Śmiało można rzec, że na dobre wracał na piłkarską mapę Polski i zyskiwał coraz większe uznanie. Poukładana drużyna, dobry trener, rozsądny właściciel – to okazało się przeważyć nad niechlubnym stadionem. A to właśnie na tym obiekcie 13 marca 2019 roku kibicom Rakowa wynagrodzono lata tułaczki i braku powodów do radości. Myślę, że każdy czerwono-niebieski fanatyk czekał na taką chwilę. Były łzy, ale wreszcie te pozytywne, nie z rozpaczy. W ćwierćfinale Pucharu Polski Raków wygrał po dogrywce i Legia została wyeliminowana!
Fajnie, co? Fanom Legii na pewno nie było wtedy do śmiechu. Dla nich to była porażka, która może i przez chwilę bolała, ale wiedzieli, że nie ma tragedii, bo mają już niejeden taki puchar w gablocie, najwyżej w następnym sezonie będzie podejście. Dla Rakowa było to historyczne wydarzenie. 2:1 przy pękającym w szwach stadionie, ponadwymiarowy czas gry, niesamowita euforia, dawka pewności siebie i motywacji. Dali jasny sygnał, że celują wysoko i gadki o ekstraklasie nie są na pokaz. I jak wszyscy już wiedzą, spełniły się one około miesiąca po tamtym meczu. Murawa, która kilka tygodni wcześniej fetowała awans do półfinału, teraz przyjmowała kolejną dawkę endorfin.
Raków i Legia gwarantują emocje?
Tamto spotkanie miało miejsce, gdy Raków grał na zapleczu, a Legia walczyła o punkty w ekstraklasie, ale za kilka miesięcy się tam spotkali. Pierwsza konfrontacja była brutalna. Raków w stolicy dostał lekcję, hattrick Jarosława Niezgody i posępny powrót do Częstochowy. Chociaż honorowe trafienie było, jednak końcowy wynik na tablicy to 3:1 dla Legii.
Na rewanż w Częs… wróć, w Bełchatowie zespół trenera Papszuna przygotował się lepiej i zimą 2020 roku padł remis 2:2, choć potoczyć się mogło różnie. Potem wymieniali się wynikami. Tu wygrana Legii, tu zwycięstwo Rakowa, remisy… Barwna, choć krótka jest historia ich pojedynków.
Legia Warszawa 2-0 Raków Częstochowa! #LegiaRaków #LEGRCZ pic.twitter.com/ArK6txyacj
— Legionisci.com (@LegionisciCom) February 6, 2021
Z każdym meczem Raków stawał się dla Legii coraz mniej wygodnym rywalem. Częstochowianie okrzepli jako kolektyw i naprawdę nieprzyjemnie się z nimi gra. To nie są starcia z gatunku „jakoś się przepchnie kolanem”, tylko naprawdę trzeba się napocić. A Legia to dalej Legia – pamiętajmy o tym mimo ich chwilowej postawy. Nie może być też lekceważenia z drugiej strony.
A stawką jest finał Pucharu Polski i majówka w Warszawie! To drugie z przymrużeniem oka. Raków chętnie powalczy o kolejne trofeum, Legia postara się jakoś uratować ten sezon. Oby był to przyjemny dla oka mecz i prawdziwe piłkarskie święto!