Radomiak Radom ogrywa czerwoną latarnię ligi


„Zieloni” przerywają serię sześciu meczów bez zwycięstwa

7 października 2023 Radomiak Radom ogrywa czerwoną latarnię ligi
Łukasz Sobala / PressFocus

W pierwszym sobotnim meczu 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy Radomiak Radom podejmował u siebie ŁKS Łódź. Obie drużyny przed tym starciem ostatnie trzy punkty zainkasowały w sierpniu. Z tego względu zarówno gospodarze, jak i goście odczuwali wielki głód zwycięstwa, jednak ostatecznie udało się go zaspokoić ekipie Constantina Galcy. Była to także najwyższa wygrana radomian w tym sezonie.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed meczem lekkim faworytem tego starcia mógł wydawać się Radomiak Radom. W końcu zespół rumuńskiego szkoleniowca grał u siebie i przy okazji miał lepszą sytuację w tabeli. Na boisku jednak różnice między drużynami były znacznie bardziej widoczne. Wynik 3:0 mówi zresztą sam za siebie. Gospodarze nie dali zbytnio szans „Rycerzom Wiosny” i w dobrych nastrojach udają się na przerwę reprezentacyjną.

Skuteczny atak

Od początku spotkania „Zieloni” grali dość ofensywnie. Nie stosowali co prawda zbyt wysokiego pressingu, ale starali się zagrywać długie piłki na skrzydła. Często tracili futbolówkę, jednak udawało im się ją chwilę później odzyskać. Pierwsze paręnaście minut było dość wyrównane, lecz zmieniło się to po bramce Pedro Henrique otwierającej wynik meczu. Po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego w wykonaniu Rafała Wolskiego Brazylijczyk wyskoczył zza pleców Leventa Gulena i pięknym strzałem z główki wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.

Po tym golu ŁKS Łódź nie miał zbyt wielu akcji ofensywnych i głównie grał na swojej połowie. Natomiast Radomiak zaczął podawać dokładniej i coraz bardziej naciskać na bramkę Dawida Arndta. Dużą rolę w tym spotkaniu odegrał Rafał Wolski, który często odbierał piłkę i starał się ją rozprowadzać. Na początku drugiej połowy miał dobrą okazję do zdobycia gola, jednak po zabraniu futbolówki i przebiegnięciu z nią kilkudziesięciu metrów uderzył obok słupka.

Bardzo dużą aktywnością na lewej stronie wykazywał się Luis Machado. Co chwilę pokazywał się do gry i starał się rozgrywać piłkę bądź dośrodkowywać. Niestety nie wszystkie jego podania trafiały do adresata, choć pod tym względem nie wyglądał bardzo źle. W 69. minucie to po jego dośrodkowaniu Edi Semedo ustalił wynik spotkania na 3:0.

Za działania w ofensywie trzeba również pogratulować Pedro Henrique. Strzelec pierwszej bramki schodził niżej, aby rozgrywać piłkę i pokazywał się w polu karnym rywala. Odbierał futbolówkę przeciwnikom i potrafił się przy niej utrzymać. Dobrą grą w ataku wyróżniał się także Jan Grzesik. 28-latek podłączał się do akcji ofensywnych i to on miał duży wkład przy bramce na 2:0. Po zagraniu Michała Kaputa w pole karne obrońca Radomiaka chciał dośrodkować, jednak piłka odbiła się od Marcina Flisa i zmyliła golkipera „Rycerzy Wiosny”. Grzesik popisywał się również dobrymi zagraniami prostopadłymi, jednak jego koledzy z drużyny nie potrafili z nich skorzystać.

Rozkręcający się Edi Semedo

Źle w to spotkanie wszedł 24-letni Portugalczyk. Miał spore problemy z zagraniem do kolegi z zespołu, jak i z opanowaniem piłki. Na początku był największą bolączką w ataku Radomiaka Radom, lecz po bramce otwierającej wynik spotkania zaczął się rozkręcać. W 28. minucie mógł wpisać się na listę strzelców, ale jego strzał fantastycznie wybronił Dawid Arndt. Potrafił popędzić prawym skrzydłem i dobrze wymieniać krótkie podania. Obrońcy przyjezdnych musieli się za nim sporo nabiegać. W drugiej połowie to od jego zagrania piętą rozpoczęła się akcja, w której genialną paradą łodzian musiał ratować Arndt. W 69. minucie strzałem z główki ustalił wynik meczu, po czym zszedł z boiska oklaskiwany przez kibiców „Zielonych”.

Niezbyt zapracowana linia obrony

Przez większość spotkania obrońcy Radomiaka Radom nie mieli za dużo do roboty. Na bramkę Alberta Posiadały przez cały mecz zostały posłane trzy strzały, lecz żaden z nich nie był trudny do wybronienia dla 20-latka. Przy próbach gry ofensywnej ŁKS-u Łódź często interweniował Mike Cestor, który sprawnie odbierał piłkę rywalom i odgrywał do kolegów z zespołu. Dobrze prezentował się także Luizao, który razem z Francuzem skutecznie bronili dostępu do własnej bramki.

Na bokach obrony bardzo dużo od siebie dawał Jan Grzesik. 28-latek walczył o każdą piłkę, dobrze główkował i odbierał futbolówkę. Był bardzo aktywny na prawej stronie boiska. Z dość dobrej strony pokazał się również Dawid Abramowicz, który niejednokrotnie oddalał zagrożenie od swojej bramki. W 68. minucie mógł być zamieszany w stratę gola, gdy urwał mu się Kamil Dankowski. Gracz ŁKS-u skierował piłkę do siatki, jednak na szczęście dla gracza gospodarzy sędzia odgwizdał spalonego.

Constantin Galca uciekł spod topora?

Jak wiadomo relacje na linii trener – władze radomskiego klubu są ostatnio dość napięte. Niedawno rumuński szkoleniowiec zakomunikował piłkarzom, że od teraz trenują sami dla siebie, a on nie przejmuje się dalszym losem zespołu. Wydawało się, że po takich słowach drużyna Radomiaka będzie w jeszcze gorszej dyspozycji niż dotychczas, jednak w spotkaniu z ŁKS-em nie było tego widać. Wręcz przeciwnie, gospodarze zagrali ładnie dla oka i zasłużenie wygrali to starcie. Co prawda „Zieloni” mierzyli się z obecnie najgorszą drużyną w lidze, jednak ich ostatnia dyspozycja również plasowała ich w gronie tych dość słabych ekip.

Zwycięstwem nad łodzianami przerwana została seria sześciu meczów bez zwycięstwa. Jednak czy to sprawi, że rumuński trener pozostanie na stanowisku? Trudno powiedzieć, ponieważ nie wiadomo, czy Constantin Galca sam chce pozostać szkoleniowcem radomian. Przerwa na reprezentację będzie czasem, w którym zarząd będzie mógł przemyśleć, czy chce kontynuować współpracę z obecnym trenerem czy się z nim pożegnać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze