Radomiak Radom – czy trzeba się ich bać?


Radomiak rozpoczął rundę od porażek 0-6 i 0-4, ale w następnych trzech spotkaniach zgarnął łącznie 7 punktów

16 marca 2024 Radomiak Radom – czy trzeba się ich bać?
Sebastian Zawalski / PressFocus

Radomiak znowu, jak feniks, odradza się z popiołów. W dwóch pierwszych konfrontacjach rundy wiosennej stracili łącznie aż 10 goli. Pojawiło się coraz więcej opinii, że do zaciętej walki o utrzymanie dołącza jeszcze jeden, mocny kandydat. Południowomazowiecki zespół uniknął na razie kompromitacji numer trzy. Od bezbramkowego remisu z Wartą Radomiak Radom pokonał Stal Mielec i Piasta Gliwice. Czy Jagiellonia ma się czego bać?


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ma wielu bardziej fascynujących zagadnień od polityki transferowej Radomiaka Radom, skupionej na pozyskiwaniu głównie Portugalczyków i Brazylijczyków, którym albo powinęła się noga, albo nie mieli jeszcze okazji udowodnić swojej przydatności w wielkim futbolu. Do Radomia przychodzi się po to, żeby przejść katharsis, zagłębić się w bagnie polskiej piłki, by wyjść z tego silniejszym do piłkarsko lepszego świata.

Tak uczynił jeden z czołowych zawodników Radomiaka Radom z jesieni, czyli Edi Semedo. 24-latek wyróżniał się na tle drużyny, był kluczowym zawodnikiem. W ekstraklasie zanotował cztery trafienia do bramki. Po półrocznej przygodzie szary i zimny Radom zamienił na słoneczny i tętniący życiem Cypr. Jego nowym pracodawcą został Aris Limassol.

Radomiak zatem w łatwy sposób stracił swój istotny punkt, ale znowuż zaczęło się masowe sprowadzanie portugalskojęzycznych chłopaków w nadziei na to, że ktoś spośród nich ma w sobie coś z Viniciusa Juniora czy Diogo Joty.

Imponujące CV, beznadziejna gra

Takim kimś miał być chociażby Bruno Jordao. 25-lat, więc jak na polskie warunki jeszcze młody talent. Jak na piłkarza ekstraklasy Jordao ma naprawdę bogate CV. Portugalczyk może pochwalić się przygodami z Bragą, Lazio czy Wolverhamtpon, z którego to trafił pod skrzydła Kędziorka.

O nim jednak ciężko powiedzieć coś dobrego. Okres, w którym Jordao mógł cieszyć się dobrą opinią, w zasadzie się skończył w momencie przyjścia na Molineux Stadium za kwotę aż 9 milionów euro. Od tego czasu władze Wolves naiwnie liczyły, że to wszystko się zwróci. Portugalczyka wypożyczano do Grasshoppers, Famalicao czy SC Santa Clara. Tej zimy rozwiązano z nim umowę, na czym skorzystał Radomiak Radom.

Słowo „skorzystał” w tym kontekście budzi jednak wiele wątpliwości. Jordao nie pokazał bowiem ani razu swoich walorów technicznych, waleczności, umiejętności kreowania sytuacji dla partnerów w ofensywie, czy przeglądu pola – w zasadzie nie pokazał żadnej cechy pożądanej od piłkarza operującego w środku pola.

W meczu z Piastem Gliwice z kibicami nowego zespołu przywitał się poprzez spowodowanie rzutu karnego i dwie szybkie żółte kartki. Jeżeli coś jeszcze zostało z tego Jordao, który był bohaterem youtubowych filmików „Bruno Jordao – Best skills&passes”, za którego duży, angielski klub zapłacił prawie 10 milionów euro, to musi być to zakryte grubą warstwą rdzy i prawdziwym wyzwaniem dla trenera Kędziorka będzie przypomnienie Portugalczykowi, o co chodzi w tej całej piłce nożnej. Na razie wygląda to trochę na misson impossible, ale nie takie przypadki świat futbolu widział.

Nastoletnia gwiazda Radomiaka Radom

Niezłe występy wreszcie zaczął notować Luka Vusković, który zrobił się trochę gwiazdą klubu. Historię tego chłopaka warto przypomnieć dla czystej formalności – do Radomiaka Radom został wypożyczony z Tottenhamu. Tego londyńskiego klubu, w którym nie tak dawno grał Harry Kane. Vusković postrzegany jest jako jeden z bardziej obiecujących talentów piłki nożnej. Przy wypożyczeniu do Radomia pojawiło się jednak takie pytanie – skoro taki młody, zdolny i niesamowity, to czemu Tottenham wysyła go do ekstraklasy? To nie brzmi jak najatrakcyjniejsza nagroda.

Vusković już w pierwszych minutach spotkania ze Stalą Mielec udowodnił, że takie wątpienie w jego ogromny potencjał jest przejawem piłkarskiej ignorancji. Szesnasta minuta, wyrzut z autu Abramowicza – Vusković wiele przestrzeni nie miał, ale mimo to wzbił się w powietrze ponad głowy kilku otaczających go defensorów Stali Mielec i strzelił pierwszą bramkę dla Radomiaka w roku 2024.

Chorwat był bliski trafienia numer 2 jeszcze w 75. minucie. Znalazł idealne miejsce, praktycznie w centrum pola karnego, miał czas, dużo przestrzeni – po prostu uśpił czujność rywala. Tym razem jednak czujnie zareagował Kochalski. Vusković wysłał czytelny sygnał, że jest utalentowanym piłkarzem z ogromnym potencjałem, piekielnie niebezpiecznym w powietrzu.

Potwierdził to także z Piastem Gliwice, gdzie w czwartej minucie otworzył wynik meczu. W polu karnym wziął się absolutnie znikąd. Jego pierwszy strzał został zablokowany, jednak ponownie pobiegł po bezpańską piłkę i doskonałą sytuację zamienił na gola. Widać u niego doskonały warsztat techniczny. Mimo że nominalnie jest stoperem, wiedzą i umiejętnościami w kwestii poruszania się w polu karnym rywala przewyższa niejednego ekstraklasowego snajpera.

Mocny punkt na ławce trenerskiej

Radomiak ma zatem kim straszyć, jednak prawdziwe wyrazy podziwu należą się dla trenera Kędziorka. Do klubu przychodził pod koniec rundy jesiennej. Zatrudnienie tego jegomościa było posunięciem ryzykownym. W swojej przeszłości jako pierwszy trener zatrudniony był tylko w Wildze Garwolin, PKS-ie Radość, Starcie Otwock i Victorii Sulejówek. Po tej serii był asystentem najpierw w Rakowie Częstochowa u Marka Papszuna, by później przejść do Arki Gdynia i rozpocząć przygodę w Lechu Poznań, gdzie miał okazje współpracować z Maciejem Skorżą i Johnem van den Bromem. Praca u boku trzech topowych ekstraklasowych trenerów z pewnością zaprocentowała.

Misję „Radomiak Radom” rozpoczął od zwycięstwa z Widzewem – mocne, pewne 3-0. Później przyszły remisy z Górnikiem Zabrze i Lechem Poznań. Falstartem okazało się wejście w rundę wiosenną. Na start 6-0 od niczym niewyróżniającej się w tym sezonie Cracovii, a później 4-0 od Pogoni Szczecin. Żeby pozbierać mentalność zespołu po dwóch takich kompromitacjach, trzeba być świetnym motywatorem.

Do spotkania z Jagiellonią Radomiak Radom przystępuje zatem jako tajemnica, którą ciężko rozpracować. Z pewnością białostoczanie przed pierwszym gwizdkiem trzech oczek sobie nie wpiszą. Trzeba uważać na dogrania Abramowicza, nieprzewidywalnego Vuskovicia, który w polu karnym rusza się jak kot i Leonardo Roche, który swoimi nożycami w spotkaniu przeciwko Stali Mielec pokazał chyba 17-letniemu koledze z Chorwacji namiastkę wielkiej piłki, którą w przyszłości być może poczuje.

Radomiak ma zasoby i potencjał, by w tym sezonie w PKO Ekstraklasie trochę jeszcze pozaskakiwać. Wciąż mam wrażenie, że przy wielu transferach ponad realnymi umiejętnościami stawiany jest brazylijski bądź portugalski paszport, ale najwidoczniej taka strategia wystarcza na tę ligę. Czekam na dzień, w którym Vusković zrobi wielką karierę i będzie opowiadał milionom słuchaczy o warsztacie Macieja Kędziorka, pięknej bramce Rochy ze Stalą Mielec, boisku w Gliwicach i całej tej zagmatwanej, ale w gruncie rzeczy pięknej ekstraklasowej filozofii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze