Puchar Anglii: porażki faworytów, półfinały bez gigantów?


13 marca 2016 Puchar Anglii: porażki faworytów, półfinały bez gigantów?
Thefa.com

Arsenal i Chelsea już są za burtą, Manchester United będzie musiał rozegrać dodatkowe spotkanie z West Hamem. Manchesteru City, Liverpoolu i Tottenhamu również nie zobaczymy już w tym sezonie w najstarszych rozgrywkach świata. Puchar Anglii przygotował dla nas wiele zaskoczeń mniejszego bądź większego kalibru. Czy w półfinale zamelduje się przynajmniej jeden potentat?


Udostępnij na Udostępnij na

Crystal Palace – pierwsza szansa na Puchar Anglii od 21 lat

Ćwierćfinały rozpoczęły się 11 marca od spotkania Reading z Crystal Palace. Podopieczni Alana Pardew męczyli się niemiłosiernie z rywalem z Championship, a pojedynek zdołali rozstrzygnąć na swoją korzyść dopiero w samej końcówce. Ostatecznie zawodnicy z Selhurst Park zwyciężyli 2:0 po bramkach Yohana Cabaye’a oraz Fraizera Campbella i po raz pierwszy od 21 lat zagrają w półfinale Pucharu Anglii.

Na tę parę kibice czekali z najmniejszą niecierpliwością, ale wiadomo było, że to drużyna z Premier League będzie faworytem. Ponadto był to jedyny mecz, w którym nie zameldowała się żadna „duża” ekipa. Dla Crystal Palace dojście do półfinału miało oznaczać walkę z kimś z trójki: Chelsea, Arsenal, United.

https://twitter.com/BreatheSport/status/708411070810030080

Pozdrowienia z Belgii

Na dwie pierwsze ekipy Yannick Bolasie i spółka nie wpadną na pewno. Wczoraj rozsierdzona po odpadnięciu z Ligi Mistrzów Chelsea mierzyła się z Evertonem. Dla podopiecznych Hiddinka spotkanie było o tyle ważne, że Puchar Anglii był jedynym trofeum, które mogli w tym roku zdobyć. Był. Everton poszedł w ślady PSG (które dzisiaj zgarnęło mistrzostwo kraju) i bez problemów rozprawił się z faworyzowanymi gośćmi z Londynu. A właściwie, rozprawił się Lukaku.

Belg przeciwko byłemu pracodawcy zagrał wręcz koncertowo. Pięć minut, dwa ciosy, nokaut. Roman Abramowicz może jedynie pluć sobie w brodę, że pozwolił rosłemu napastnikowi odejść z klubu. Na jego pozycji w Chelsea grał Diego Costa, którego jedyny wkład w mecz to czerwona kartka. Można powiedzieć, że Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem był niezwykle głodny bramek…

https://vine.co/v/iHYqtqAUIvu

Ighalo – i wszystko jasne

Chelsea odpadła, United grają słabo jak rzadko – idealny moment na trzeci z rzędu Puchar Anglii, myśleli kibice Arsenalu przed dzisiejszym meczem z Watfordem. „Kanonierzy” w dwóch ostatnich sezonach dumnie podnosili najstarsze klubowe trofeum, a ostatnim klubem, któremu udało się wygrać trzy edycje z rzędu, jest Blackburn Rovers. W latach 1884-1886! Arsenal mógł złotymi zgłoskami zapisać się w historii angielskiego futbolu, ale postanowił z „Szerszeniami” przegrać.

Podopieczni Wengera nie mają już o co walczyć w LM, toteż przeciwko ekipie Sancheza Floresa francuski menedżer desygnował do gry bardzo mocną jedenastkę. Wszystko układało się dobrze, Arsenal przeważał… do pierwszej bramki. Ighalo nie zamierzał się patyczkować tak, jak robili to rywale, koncertowo marnując kolejne sytuacje. Swojego gola dołożył Adlene Guedioura, a na odpowiedź stać było tylko Danny’ego Welbecka pod sam koniec spotkania. Marzenia o pucharze prysły szybciej niż mydlana bańka, a na Emirates Stadium kibice po raz kolejny będą musieli zadowolić się miejscem w TOP 4.

https://twitter.com/SportStats_com/status/709043559123423232

Czy United uratuje honor?

W ostatnim ćwierćfinale mierzyły się West Ham i Manchester United. Zgromadzeni na Old Trafford kibice obejrzeli fantastyczne zawody, godne rozgrywek, w ramach których się odbywały. Oba gole, a więc Payeta i Martiala, nie powinny w ogóle paść – starszy z Francuzów kilka chwil przed swoim fenomenalnym uderzeniem z wolnego powinien wylecieć z boiska za drugą żółtą kartkę za symulowanie, młodszy zaś strzelał do pustej bramki, gdyż bramkarz West Hamu został sfaulowany przez Schweinsteigera.

Sytuacje po obu stronach sypały się jak z rogu obfitości, ale więcej bramek nie padło, wobec czego spotkanie będzie powtórzone. Jeżeli Manchester na wyjeździe przegra – co dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, West Ham uwielbia rozprawiać się z „mocarzami” – to w półfinale Pucharu Anglii nie zobaczymy żadnego przedstawiciela klubów z finansowego topu ligi. Od sezonu 1991/1992 tylko raz się zdarzyło, aby przynajmniej jeden z gigantów nie grał w finale, a co dopiero w półfinale.

https://vine.co/v/iwZO3I1rJig

 

Taki obrót spraw tylko utwierdza nas w przekonaniu, że ledwo już widoczne granice między wielkimi i mniejszymi zespołami Premier League powoli przestają kogokolwiek interesować. Pojawia się tylko jedno, kluczowe pytanie: czy poziom ligi wyrównuje się do góry czy też do dołu? Dość drastycznie odpowiadają wyniki angielskich rodzynków w europejskich pucharach. Jak myślicie, czy którykolwiek z brytyjskich „gigantów” ma dziś prawo do noszenia tego miana?

[interaction id=”56e5b8d1518248f65e938107″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze