Dla sympatyków angielskiej piłki przychodzi chyba najmniej lubiany okres, gdy rozgrywki ligowe przeplatają się z Pucharem Anglii, w związku z czym ligowy weekend jest mocno okrojony. W sobotę i niedzielę do boju przystąpiły ekipy, które znalazły się w ćwierćfinale The Emirates FA Cup. Hitów zdecydowanie zabrakło. Najciekawiej zapowiadał się pojedynek dwóch byłych mistrzów Anglii, Leicester City oraz Chelsea. Ponadto istotnym wydarzeniem był debiut Marka Hughesa w Southampton.
Udane wejście Hughesa, rywalizacja upadłych mistrzów
Trenerska karuzela w Anglii na wzór polskiej ekstraklasy trwa w najlepsze, jeśli chodzi o zespoły Premier League z niższej półki. Na ratunek staczającemu się Southampton (o czym pisaliśmy tutaj) przybył Mark Hughes. Debiut Walijczyka w roli menedżera „Świętych” przypadł na pucharowy mecz z Wigan. Kibice nie doświadczyli wielu emocji. Wyrównany pojedynek zakończył się awansem przedstawiciela najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii.
Sen Wigan o próbie powtórzenia sukcesu z 2013 roku, kiedy to zwyciężali w Pucharze Anglii nad Manchesterem City, przy jednoczesnym spadku z ligi, trwał zatem krótko. Uprzednie wyrzucenie przyszłego mistrza kraju przez drużynę ze szczebla League One okazało się szczytem marzeń w tych rozgrywkach dla gospodarzy rywalizacji z Southampton. Will Grigg, znany z przyśpiewki „Will Grigg’s on fire”, tym razem nie pomógł.
Należy odnotować, że u Jana Bednarka stabilnie. Bez żadnego zaskoczenia dla Polaka zabrakło miejsca nawet na ławce rezerwowych. Od czasów nieudanego epizodu Bartosza Kapustki w Leicester City dość popularnym stało się sformułowanie „trenerzy-antypolacy”. Czyżby sympatycy polskiej reprezentacji upatrzyli sobie nową ofiarę w osobie Marka Hughesa?
It's a place in the @EmiratesFACup semi-final for @SouthamptonFC but hats off to @LaticsOfficial – what a cup run they've had! 👏 pic.twitter.com/C7lHU2yXjL
— Emirates FA Cup (@EmiratesFACup) March 18, 2018
W przypadku meczu Leicester – Chelsea teoria przełożyła się również na praktykę i bez wątpienia był to najciekawszy ćwierćfinałowy pojedynek; jedyny, w którym obie drużyny znajdowały drogę do bramki rywala. Do wyłonienia zwycięzcy gracze obu drużyn potrzebowali dodatkowych 30 minut gry.
Awans do najlepszej czwórki zapewnił złoty ruch Antonio Contego. Na początku dogrywki zadecydował o zmianie Williana, którego zastąpił Pedro. To właśnie były gracz Barcelony zapewnił zwycięstwo oraz przedłużył nadzieje londyńczyków na jakiekolwiek trofeum w bieżącym sezonie.
Samym stylem Chelsea nie zachwyciła, co tylko podtrzymuje głosy na temat sensu dalszej pracy Włocha na Stamford Bridge. Pierwsza czwórka w ligowej tabeli coraz bardziej oddala się od jego zespołu. Zapewne nawet ewentualny końcowy triumf w Pucharze Anglii nie zagwarantuje przedłużenia współpracy na linii Abramowicz – Conte.
Kolejne czyste konto Romero, bezproblemowy awans Tottenhamu
Pucharowe rozgrywki w każdym kraju bardzo często przynoszą niespodzianki. Ci, który liczyli na nie minionego dnia, mogli przeżyć lekkie rozczarowanie. Tottenham oraz Manchester United nie zawiodły i zameldowały się w półfinale.
Po wtorkowym blamażu z Sevillą Jose Mourinho mocno zmodyfikował wyjściową jedenastkę, która przystąpiła do pojedynku z Brighton. Miejsce w podstawowym składzie zachowało sześciu zawodników.
Samo spotkanie nie stało na wybitnym poziomie. Gospodarze w swoim stylu wyszli na prowadzenie, następnie oddając pole do gry beniaminkowi Premier League. Momentami podopieczni Mourinho wręcz prosili się o utratę bramki. Wynik spotkania został jednak zamknięty przez Nemanję Maticia w 84. minucie. Nudno, pragmatycznie – w czerwonej części Manchesteru zatem bez zmian.
It wasn't pretty, but @ManUtd won't care – they're into the @EmiratesFACup semi-finals 💪 pic.twitter.com/hGJhtWuMBk
— Emirates FA Cup (@EmiratesFACup) March 17, 2018
Na uwagę przede wszystkim zasługuje Sergio Romero. Idealny kandydat na rezerwowego bramkarza dla wielu drużyn znów zachował czyste konto w Pucharze Anglii, dzięki czemu „Czerwone Diabły” wciąż pozostają bez straconego gola w pucharowych rozgrywkach. Akurat w kwestii obsady bramki Manchester United pozostaje chyba bezkonkurencyjny. David de Gea jako numer jeden – dla wielu najlepszy golkiper na świecie – oraz Romero jako zmiennik. Wiele klubów może im pozazdrościć.
Sobotnią rywalizację w Pucharze Anglii otworzyli zawodnicy Swansea i Tottenhamu. Goście z Londynu bez problemu uporali się z walijskim zespołem, aplikując rywalowi trzy bramki. Mecz bez historii. Formą błysnął przede wszystkim duet Eriksen–Lamela. Pierwszy z nich zanotował dwa trafienia, drugi natomiast gola i asystę. W przypadku gospodarzy od pierwszego składu odpoczął lider Swansea Łukasz Fabiański. Polskiego bramkarza zastąpił Kristoffer Nordfeldt, a sam Fabiański nie znalazł się nawet w meczowej kadrze.
Komplet sobotnich i niedzielnych wyników:
Manchester United – Brighton 2:0 (1:0)
1:0 – Lukaku 37′
2:0 – Matić 83′
Swansea – Tottenham 0:3 (0:2)
0:1 – Eriksen 11′
0:2 – Lamela 45+1′
0:3 – Eriksen 62′
Wigan – Southampton 0:2 (0:0)
0:1 – Hojbjerg 62′
0:2 – Cedric 90+1′
Leicester – Chelsea 1:2 (0:1)
0:1 – Morata 42′
1:1 – Vardy 76′
1:2 – Pedro 105′
Pary półfinałów Pucharu Anglii:
Manchester United – Tottenham
Chelsea – Southampton