Przedziwna historia Dawida J.


Czasem w piłce nożnej nie trzeba mieć wielkiego talentu, żeby stać się czołową postacią ligi. Zdarza się, że kilka udanych zagrań wystarczy, by podbić serca kibiców i dziennikarzy. Najlepszym przykładem, jak szczęście może pomóc w osiągnięciu piłkarskiego sukcesu, jest historia Dawida Jarki.


Udostępnij na Udostępnij na

Jarka jest wychowankiem Unii Świerklaniec. Urodzony 15 sierpnia 1987 roku zawodnik jeszcze jako junior miał możliwość trenowania w takich klubach jak Polonia Bytom czy Gwarek Zabrze. W tym ostatnim zespole zadebiutował w dorosłej piłce. W młodym wieku zasmakował też futbolu zagranicznego, jednak podczas wypożyczenia do AE Larisa nie rozegrał ani jednego spotkania. W 2006 roku trafił do Górnika Zabrze, w którym początkowo był zmiennikiem. W drugim sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym los się do niego uśmiechnął.

20-letni wówczas Jarka wciąż nie miał pewnego miejsca w składzie, lecz po golu strzelonym w meczu z Lechem Poznań piłkarz z całą pewnością uwierzył w częstsze występy. Jego sytuacja jednak niewiele się zmieniła, czasem grał od początku, ale zdarzało się też, że wchodził z ławki. To się zmieniło po pojedynku z Cracovią, kiedy młodzian przesądził losy spotkania, strzelając jedyną bramkę. To było dopiero preludium do kolejnych wydarzeń. W meczu z Polonią Bytom Jarka popisał się klasycznym hat-trickiem. Później był zwycięski gol w starciu z Odrą Wodzisław, słabszy pojedynek z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski i cztery bramki w potyczce z Zagłębiem Sosnowiec. Dawid Jarka w dwa miesiące przeszedł drogę od zera do bohatera.

Nikt się wówczas nie przejmował tym, że zabrzański snajper strzela gole wyłącznie ze słabszymi rywalami i robi to tylko w wyjątkowo prostych sytuacjach. Media szybko zaczęły wciskać młodego piłkarza ówczesnemu selekcjonerowi, Leo Beenhakkerowi, do kadry. Ten jednak nie dał się zaczarować i postawił na jego kolegę z drużyny, Tomasza Zahorskiego, który bramek może i nie zdobywał, ale za to wypracowywał wiele sytuacji strzeleckich. Czas pokazał, że Holender miał rację. Jarka do końca sezonu dorzucił jeszcze jedną bramkę, a kibice docenili jego talent, tyle że niekoniecznie piłkarski. Otóż fani Górnika twierdzili, że Jarka potrafi kopnąć się kolanem w czoło jak nikt inny w historii. Prawda, że złośliwe? Niekoniecznie.

Klub po nieudanej rundzie wiosennej pozbył się piłkarza z nadzieją, że na wypożyczeniu w ŁKS-ie Łódź odzyska zabójczy instynkt strzelecki. Zawodnik zdobył dwie bramki w dziesięciu meczach, przeplatał grę w pierwszym zespole występami w Młodej Ekstraklasie i nie zdołał się przebić w przeciętnym ŁKS-ie. Swojego miejsca Jarka nie odnalazł też po powrocie do Górnika, choć znów udało mu się pokonać bramkarza Polonii Bytom. Zabrzanie nie utrzymali się w ekstraklasie, a na jej zapleczu młody snajper stał się cieniem samego siebie. Wystarczyło pół roku, żeby klub ponownie pozbył się piłkarza, tym razem oddając go do Ruchu Radzionków. Tam Jarka początkowo odżył, strzelając pięć bramek, ale później znów pracował na reputację kopiącego się w czoło.

Przed poprzednim sezonem piłkarzowi zaufano w Katowicach. Rozegrał siedem spotkań, po czym został odesłany do drużyny rezerw. Aż trudno uwierzyć, że Dawid Jarka w ciągu kilku lat z kandydata do gry w reprezentacji przeistoczył się w zawodnika, który nie łapie się do składu przeciętnego zespołu I ligi. A przecież ma zaledwie 25 lat!

W bieżącym sezonie piłkarzowi dano szansę w GKS-ie Tychy. Po co? Może dla nazwiska. Jarka rozegrał kilka meczów w pierwszym zespole, dokładnie pięć, by zająć się ocieplaniem ławki rezerwowych. Przynajmniej to robi dobrze… chyba.

Dlaczego jego losy potoczyły się tak, a nie inaczej? Można snuć domysły, że odbiła mu woda sodowa i zmarnował wielki talent. Można go tłumaczyć, że nie poradził sobie z presją wielkiej piłki. Ten, kto uważnie śledził jego grę od początku przygody z ekstraklasą, jest zdania, że piłkarz chwile sławy zawdzięcza szczęściu, które dopisało mu w młodym wieku. Jarka znalazł się we właściwym miejscu i w odpowiedniej chwili, czasem to wystarczy, żeby z przeciętnego grajka zmienić się w zawodnika dużego formatu. Futbol nie daje się jednak okłamywać zbyt długo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze