Analiza taktycznej naiwności mistrzów Anglii


3 marca 2015 Analiza taktycznej naiwności mistrzów Anglii

Niektórzy kibice i eksperci mówią, że Manchester City w ciągu poprzedniego tygodnia przegrał nie tylko dwa niezwykle ważne mecze, ale też szanse na jakiekolwiek trofeum w tym sezonie. Trafność tego stwierdzenia zostanie z czasem zweryfikowana, nie sposób teraz orzekać, czy jest ono w 100% prawdziwe, czy też jest kompletnym kłamstwem, bo to się okaże pod koniec sezonu. Ale już w tym momencie możemy się przyjrzeć czynnikom, które doprowadziły do wspomnianych dwóch porażek w Lidze Mistrzów i Premier League w minionym tygodniu.


Udostępnij na Udostępnij na

Po obu porażkach na mistrzów Anglii spadła fala krytyki, której trudno się dziwić. Nie chodzi przecież tylko o rezultaty, ale także o styl gry, jaki podopieczni Pellegriniego zaprezentowali w tych spotkaniach. Dodatkowo, niejako w konsekwencji ostatnich wydarzeń, angielska prasa odpowiedziała klubowi istną salwą armatnią, zadając masowe pytania o przyszłość Chilijczyka w klubie z Etihad Stadium. Wszak Pellegrini ma podpisany kontrakt do 2018 roku, z zastrzeżeniem zdobycia w tym czasie pięciu trofeów (w poprzedniej kampanii udało się zdobyć dwa: Premier League i Puchar Ligi Angielskiej). Ale plotki wynoszone pocztą pantoflową z klubu z Manchesteru mówią, że w przypadku braku trofeum w obecnym sezonie (City zostało tylko Premier League oraz Liga Mistrzów) trzeba będzie powiedzieć adios byłemu szkoleniowcowi Villareal, Malagi czy Realu Madryt.

Przejdźmy jednak do rzeczy. Oto kumulacja problemów, z którymi muszą się zmierzyć przy Eastlands.

1) 4-4-2

Generalnie sama formacja nie jest problemem, przecież stosują ją setki klubów na całym świecie i wiele osiąga z nią mnóstwo sukcesów, trudno więc powiedzieć, aby była ona wyłącznie nacechowana negatywnie. Ale formację trzeba zawsze dostosowywać do piłkarzy, jakich się posiada, do rywala, z jakim mierzymy się danego dnia i do celu, założeń i wyniku, jaki chcemy w konkretnym dniu meczowym osiągnąć. Pellegrini miał świetne materiały do przygotowania swojego zespołu do tego dwumeczu, szczególnie z zeszłorocznych zmagań z katalońskim rywalem. Nie wykorzystał tego.

W meczu z Barceloną na własnym boisku nawet największe żółtodzioby wśród kibiców mogły zauważyć bezwzględną, totalną i absolutną dominację wicemistrza Hiszpanii w strefie środkowej boiska. Ktoś powie, że to oczywiste, że to normalne, bo przecież tak właśnie gra „Blaugrana”. Ja powiem inaczej – tak chce grać zespół Luisa Enrique i tak też gra, jeśli mu się w tym nie przeszkodzi.

http://i57.tinypic.com/szhpxk.png

Pellegrini wyszedł formacją 1-4-4-2 w takim  oto zestawieniu: Hart; Zabaleta – Kompany – Demichelis – Clichy; Nasri – Fernando – Milner – Silva; Aguero – Dzeko. Widać jak na dłoni, że są to personalia do kreowania wydarzeń boiskowych, nie do bronienia się. A czy nie należało się właśnie bronić, zamiast liczyć naiwnie na atak, mając na uwadze historię poprzednich starć?

Na prawej stronie wyszedł ofensywny Zabaleta, zamiast lepszego w destrukcji Sagnii. W drugiej linii wybiegli słabo pracujący w defensywie Nasri i Silva i to dodatkowo przy grze dwoma napastnikami! To oznacza, że de facto czterech najbardziej ofensywnych piłkarzy nie pracowało w obronie na pełnych obrotach, bo a) nie mają takich predyspozycji, to piłkarze o innej charakterystyce, b) nie dostali takich poleceń, gdyż trener myślał, że jego zespół będzie kreował grę, a nie stosował strategię reakcyjną na wydarzenia boiskowe. Łącząc fakty, że byli przystosowani do jednego wariantu, a mecz kazał im grać drugim, piłkarze kompletnie zgłupieli i nie potrafili przybrać żadnego z wymienionych zachowań, co skończyło się tak, że Barcelona opuszczała Manchester z bagażem dwóch wyjazdowych goli (tak ważnych w europejskich pucharach), a przecież wiemy, że mogła ich mieć znacznie więcej (choćby wspomnieć niewykorzystany rzut karny Leo Messiego).

Rozwijając wątek walki w środku pola, wszyscy wiemy, że starcia formacji 4-4-2 (nie mówimy tu o jej ewolucjach, czyli np. 4-4-1-1) i klasycznego 4-3-3 sprowadzają się do starć w środku pola 3 vs 2. I zadaniem trenera zespołu grającego 4-4-2 jest tę przewagę oponentów w środkowej strefie zneutralizować. Pellegrini tego nie uczynił, a Enrique sobie jeszcze bardziej zwiększył przewagę, klasycznie każąc Messiemu wracać po piłkę do strefy środkowej, co łącząc z faktem, że Mascherano również wyprowadzał piłkę ze strefy obronnej, wchodząc tym samym do środka, sprawiało, że dochodziło do groteskowej momentami przewagi Barcelony w tej strefie 5 vs 2. Na takim poziomie, taka taktyczna naiwność, brak dyscypliny, konsekwencji jest od razu punktowana i karana. Nie ma przebacz. Mimo wielkiego zamiłowania autora tego tekstu do futbolu wyspiarskiego trzeba stwierdzić jasno i klarownie – pomijając mecz PSG – Chelsea, angielskie zespoły w fazie pucharowej zostały taktycznie stłamszone i zniszczone, prezentując dziecinną naiwność, niegodną drużyn zbudowanych za tak wielkie pieniądze.

2) Praca linii pomocy w destrukcji

A w zasadzie brak tej pracy. W kultowym programie Match of the Day, emitowanym w każdy weekend na kanale BBC One, omawiającym zmagania w Premier League, Robbie Savage i Danny Murphy, dwaj piłkarze z ogromnym doświadczeniem w PL, nie pozostawili w tym aspekcie suchej nitki na Manchesterze City. Całość w oparciu już nie o mecz Ligi Mistrzów z FC Barcelona, ale o spotkanie rozgrywane na Anfield z wicemistrzem Anglii, Liverpoolem.

Tym razem linię pomocy stworzyli Nasri – Toure – Fernandinho – Silva. Czyli całkowicie zmieniono środek pola, pozostawiając boczne strefy boiska bez zmiany. Czym to poskutkowało? Anglicy mają na to bardzo ładne powiedzenie, które w piękny, prosty i bezpośredni sposób to opisuje i którym my w języku polskim niestety nie dysponujemy – They were all over the place.

http://i60.tinypic.com/34gknlv.png

Sytuacji, w których cała czwórka albo trójka piłkarzy z drugiej linii mistrza Anglii znajdowała się za piłką, a nie przed nią, tak jak powinni, było tyle, ile źdźbeł trawy tego dnia na Anfield. Powyżej jedna z takich sytuacji. Cała czwórka pomocy jest ustawiona blisko siebie – to dobrze. Co jest źle? Oczywiście miejsce ustawienia. Coutinho już znajduje się za każdym z czterech piłkarzy, co powoduje, że zawodnik z tak dobrym przeglądem pola i podaniem jak Brazylijczyk ma przed sobą ogromne połacie przestrzeni, w które może wbiec/podać piłkę do partnera.

Dodatkowo bardzo ciekawe jest ustawienie obu stoperów, którzy we dwójkę zajęli się Raheemem Sterlingiem, zostawiając kompletnie wolnego Adama Lallanę, co sprawia, że w ciągu 3-4 sekund od tej przedstawionej sytuacji Lallana odda strzał na bramkę Joe Harta (Anglik obroni). Nawet Podbeskidzie Bielsko-Biała lepiej ustawia swoją drugą linię niż City na przedstawionej grafice.

http://i61.tinypic.com/2196zdg.png

Kolejna grafika i niemal identyczna sytuacja. Linia pomocy City znów ustawiona wąsko, co powtarzamy, jest dobre, bo zwęża pole gry i utrudnia przeciwnikowi przejście środkiem boiska, ale tylko w przypadku, gdy ta linia jest ustawiona w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Jeśli tak się nie dzieje, to widać jakie są efekty, dwójka zawodników przeciwnika czekająca na otrzymanie piłki tuż przed linią obrony, wykorzystująca ogromną przestrzeń znajdującą się przed nią.

Można zadać pytanie o personalia tworzące ową drugą linię. Co do umiejętności Davida Silvy chyba nikt nie ma wątpliwości, ale jego praca w obronie nie należy, łagodnie rzecz ujmując, do takiej, od której pot lałby mu się z czoła jak woda z wodospadu Niagara. Dlatego jego obecność w drugiej linii powinna być rekompensowana innym zawodnikiem w tej formacji, który wykonywałby tę pracę za niego. Przykładem tutaj powinien być rywal City w walce o mistrzostwo Anglii, czyli Chelsea Londyn.

Tam linię pomocy tworzy piątka zawodników i każdy z nich pracuje w destrukcji, łącznie z Diego Costą, który jest przecież napastnikiem. Nawet Oscara, typowego ofensywnego pomocnika, Mourinho nauczył pracy w obronie dla dobra zespołu. Jeśli wystawia się zespół z dwoma napastnikami, niepracującymi zbyt szczególnie w defensywie, a takimi są Dzeko i Aguero, ale także rezerwowy Bony, to jest bardzo ciężko wygrać z zespołami z klasowymi piłkarzami, które używają wszystkich rąk na pokładzie do obrony własnej bramki. Dodatkowo mózg zespołu, czyli Davida Silvę, świetnie neutralizował rozgrywający kapitalne spotkanie Joe Allen. Walijczyk był w cieniu poczynań Coutinho czy Hendersona, bo wykonywał czarną pracę, ale niedzielny mecz był jednym z jego najlepszych, odkąd przyszedł na Anfield, a to było latem 2012 roku.

Trzeba się też zastanowić nad charakterystyką Samira Nasriego i jego użyteczności dla klubu. Pomijając krnąbrny charakter Francuza, nie jest on piłkarzem, który słynie z niesamowitej wydolności i ponadprzeciętnych długości przemierzanych na placu gry. Czasem można mieć wrażenie, że były zawodnik Marsylii jest po prostu leniwym piłkarzem. Oczywiście nie ma wątpliwości co do jakości jego techniki, dryblingu, ale Manchester City powinien rozważyć, czy to piłkarz odpowiedni do toczenia bojów na najwyższym europejskim poziomie, gdzie każdy broni i każdy atakuje. I czy jest to piłkarz z mentalnością zwycięzcy.

Ciekawostką jest, że klub z Etihad Stadium w ostatnich dwóch spotkaniach po 30 razy tracił piłkę na rzecz rywala. Liverpool i Barcelona w tych meczach robiły to samo odpowiednio 21 i 19 razy. To jasno pokazuje, które zespoły działały, a który jest słabo naoliwiony.

3) Forma kapitana

Nie ma wątpliwości, że Vincent Kompany nie przeżywa ostatnio swoich najlepszych dni. Liczba pomyłek, jakie zdarzają się Belgowi, jest nieprawdopodobna, biorąc pod uwagę jego atuty przywódcze, charyzmę, mentalność i przede wszystkim umiejętności piłkarskie. Pierwsza bramka strzelona w niedzielne popołudnie przez Liverpool nie była tylko zasługą genialnego strzału Jordana Hendersona, ale także kontrataku Liverpoolu, który miał miejsce po stracie piłki przez byłego obrońcę Anderlechtu Bruksela.

http://www.dailymotion.com/video/x2iee7q_goal-liverpool-1-0-manchester-city-henderson-11_sport

Obecnie w o wiele lepszej formie od Belga są z pewnością Martin Demichelis, a także letni nabytek, Mangala. Kompany zawsze był ostoją spokoju. Gdy wybuchał na kolegów, to był dla nich znak, że jest źle, albo bardzo źle i muszą się szybko poprawić w kontekście gry w destrukcji. Ostatnio Kompany nie ma za bardzo na kogo krzyczeć, bo sam popełnia okrutne błędy. W dodatku jest dla swoich kolegów przykładem, w końcu ma opaskę kapitańską. Jest zawodnikiem z klasą, pokazującym ją nie tylko na boisku, ale także poza nim, emanującym elokwencją i inteligencją, jednym słowem ideał i wzór dla młodych juniorów chcących pewnego dnia występować na jego pozycji.

Gdy osoba tego pokroju zaczyna się mylić, co ma prawo się zdarzyć, bo przecież zawodnicy biegający po boisku to nie roboty, tylko ludzie z krwi i kości, tacy sami jak my, więc w takim samym stopniu mają prawo do błędów, to nie ma wątpliwości, że ma to psychologiczny wpływ na kolegów.

Trzeba jednak zaznaczyć, że kwestia złych decyzji kapitana wynika poniekąd ze złej pracy linii pomocy. Kompany i Mangala/Demichelis często zostają z dziurą przed sobą pozostawioną przez linię pomocy. Trudno wtedy stoperowi ocenić, czy ma wyjść do rywala, czy zostać z tyłu, bo jest zwyczajnie bez osłony. Nie ma asekuracji ze strony środkowych pomocników, więc automatycznie gra obronna traci na jakości. A niepewność w podejmowaniu decyzji jest bardzo zgubna i często prowadzi do pomyłek.

*****

http://i57.tinypic.com/lxwf9.png

Oto terminarz Manchesteru City do końca obecnego sezonu. Należy dodać, że na dwanaście gier do końca mistrzowie Anglii mają pięć punktów straty do Chelsea, z tym że proszę pamiętać o tym, że ekipa Mourinho ma jeden mecz zaległy ze względu na rozgrywany w niedzielę finał Capital One Cup z Tottenhamem (2:0). City musi radykalnie poprawić swoją grę, szczególnie w obszarach opisanych powyżej. Czy będzie to łatwe? Oczywiście, że nie. Po meczu z Barcą do wyprawy na Anfield podopieczni Pellegriniego mieli pięć dni przerwy na poprawę swoich mankamentów. Nie poprawili niczego, a grali z drużyną, która w czwartkowy wieczór grała w Lidze Europejskiej w Stambule 120 minut plus rzuty karne i która wróciła do swojego miasta w piątek o czwartej nad ranem. I mimo to ograła Manchester City.

Trudno oczekiwać po „The Citizens” awansu do ćwierćfinału, bo czeka ich wyprawa na piekielnie trudny teren. Plusem jest to, że do dyspozycji chilijskiego coacha będzie już Yaya Toure, który pauzował w pierwszym spotkaniu z powodu kartki otrzymanej jeszcze w fazie grupowej w starciu z CSKA Moskwa. Kluczem będzie poprawa destrukcji w środkowej strefie boiska. Najpewniejszy plan, na który przystanie Pellegrini, to Fernando + Fernandinho, z Yaya Toure jako bardziej wysuniętym pomocnikiem. Inny możliwy i ciekawy wariant to ponowne wykorzystanie niesamowicie wydolnego Jamesa Milnera w środku, który może wytworzyć przewagę dzięki swoim żelaznym płucom. Tylko tym razem dobranie do niego dwóch nominalnych śr. pom, a nie jednego, jak w pierwszym meczu z Barceloną, byłoby odpowiednie, tak aby był ktoś przy nim, kto by go instruował, jak zachować się/ustawić w określonych sytuacjach. Do Anglika należy w tym sezonie PL rekord pod względem przebiegniętego dystansu w jednym meczu (13,56 km w meczu wyjazdowym ze Stoke City) i ogólnie jest jednym z najlepszych piłkarzy City w trwającej kampanii. Może więc odpowiednie wykorzystanie uniwersalnego Milnera będzie kluczem na Camp Nou?

Sky Bet, bukmacherska sekcja słynnej sportowej telewizji, płaci w tym momencie 16 funtów za jednego postawionego na odejście Pellegriniego. „Lepsi” od niego w tej kategorii są tylko Sam Allardyce (z powodu wygasającego kontraktu), Gus Poyet oraz Nigel Pearson. Porażka w słabym stylu na Camp Nou może jeszcze zaniżyć ten kurs, więc jeśli nie wierzycie w Chilijczyka, to biegnijcie czym prędzej do najbliższego bukmachera!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze