Jagiellonia Białystok pokazuje, że w przeciwieństwie do wielu innych polskich klubów potrafi łączyć walkę o tytuł w lidze z dobrą grą w pucharach. Wszelkie kryzysy zostały już zażegnane, a drużyna prowadzona przez Adriana Siemieńca jest niepokonana od połowy września. Czas pokaże, czy w maju będziemy świadkami historycznego wydarzenia, jakim niewątpliwie będzie obrona tytułu przez Jagiellonię.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Sezon 2023/2024 kibice Jagiellonii zapamiętają do końca życia. „Duma Podlasia” po raz pierwszy w historii sięgnęła po mistrzowski tytuł, co było ogromnym sukcesem zespołu Adriana Siemieńca. Rok przed historycznym osiągnięciem „Jaga” walczyła o utrzymanie do ostatnich kolejek sezonu, a rozgrywki skończyła z przewagą ledwie czterech punktów nad zdegradowaną Wisłą Płock.
Nawet pomimo faktu, że mistrzostwo zostało zdobyte w nieprawdopodobnych okolicznościach wiadomo, iż fanów z Białegostoku nie zadowoli utrzymanie. Od mistrza Polski powinno się oczekiwać przynajmniej utrzymania miejsca w czołówce i ponownego awansu do eliminacji europejskich pucharów. Niektórzy fani „Dumy Podlasia” marzą nawet o drugim tytule. Przed startem nowych rozgrywek Jagiellonia Białystok stanęła więc przed bardzo trudnym zadaniem. W XXI wieku obrona tytułu mistrzowskiego udała się tylko dwóm klubom – Wiśle Kraków i Legii Warszawa.
Początek trwającej kampanii pokazał, że mimo przerwy między rozgrywkami, „Jaga” utrzymała skuteczność. W pierwszych pięciu spotkaniach sezonu Jagiellonia Białystok ani razu nie schodziła z boiska pokonana. Ba, wygrała wszystkie te mecze. Nawet kiedy nie szło (mecze z Puszczą Niepołomice i Radomiakiem Radom), „Jaga” potrafiła ostatecznie zdobyć trzy punkty.
Po serii zwycięstw nastąpiła seria porażek
Po serii zwycięstw wydawałoby się, że Jaga będzie coraz pewniej rozsiadać się w fotelu lidera, a w pucharach kroczyć ku Lidze Mistrzów. Nic bardziej mylnego. W kolejnych sześciu spotkaniach Jagiellonia Białystok zdobyła równe zero punktów!
Wysokie porażki z Bodo (1:4) oraz Ajaksem (1:4, 0:3) były do przewidzenia. Boli jednak fakt, że Jagiellonia w Norwegii wyszła na prowadzenie już w drugiej minucie, wyrównując stan dwumeczu, lecz ostatecznie gospodarze odnieśli pewne, trzybramkowe zwycięstwo. Dodatkowo podopieczni Adriana Siemeńca przegrali 1:3 po słabym meczu z beniaminkiem z Katowic. Po wysokiej porażce w Amsterdamie i definitywnym pogrzebaniu szans na grę w Lidze Europy, „Duma Podlasia” pokonała 1:0 Widzew. To zwycięstwo poprawiło atmosferę w zespole tylko na moment. Tydzień po meczu z łódzkim Widzewem, mistrz Polski poniósł klęskę w Poznaniu. Wynik 5:0 zapadnie w pamięci fanów PKO BP Ekstraklasy na długie miesiące.
Po słabszym okresie Jagiellonia zaczęła grać tak, jak na początku sezonu:
- 3:2 z Lechią Gdańsk,
- 2:0 w Lublinie z Motorem,
- 1:0 w Gliwicach z Piastem,
- 2:1 z FC Kopenhaga na wyjeździe,
- 1:1 z Legią Warszawa,
- 3:1 z Zagłębiem w Lubinie,
- 2:0 z Petrocubem,
- 3:1 z Koroną Kielce,
- 3:0 z Chojniczanką w Chojnicach (Puchar Polski).
Europejskie puchary – pocałunek śmierci
Wyczyn Jagiellonii (skuteczne łączenie walki o tytuł z grą w europejskich pucharach) to dość rzadki obrazek w polskiej piłce. W mediach wiele razy można było przeczytać o „pocałunku śmierci”, jakim były występy w europejskich pucharach dla polskich klubów. W ostatnich latach zdarzały się przyzwoite sezony dla polskich zespołów w Europie. Polscy kibice pamiętają zwłaszcza przepiękną przygodę Lecha Poznań z sezonu 2022/2023, kiedy to „Kolejorz” dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Mecz z Fiorentiną z racji swej dramaturgii będzie pewnie wspominany jeszcze przez wiele lat, a dotarcie do ćwierćfinału europejskiego pucharu na stałe zapisało się w historii polskiego futbolu. W lidze jednak tak dobrze Lechowi już nie szło. Trzecia lokata kibiców z Poznania nie satysfakcjonowała, zwłaszcza że był to pierwszy sezon po zdobyciu tytułu mistrzowskiego na stulecie klubu.
Oprócz Lecha warto też wspomnieć o zeszłorocznych doświadczeniach Rakowa Częstochowa i Legii Warszawa. Obydwa zespoły nawet nie zbliżyły się do wyczynu ekipy z Wielkopolski, ale faza grupowa LE w wykonaniu Rakowa oraz 1/16 LKE Legii to całkiem niezłe osiągnięcia jak na standardy polskiej piłki. Wszystko byłoby super, gdyby choć jedna z tych drużyn zagrałaby w lidze na miarę oczekiwań. Siódma lokata Rakowa i 3. miejsce Legii – od której zawsze oczekuje się mistrzostwa – cieszyć nie mogą. Ostatnim polskim klubem, który sprostał grze na trzech frontach była Legia Warszawa w sezonie 2016/2017. Remis z wielkim Realem Madryt, zwycięstwo ze Sportingiem czy epicki mecz z Borussią Dortmund, w którym padło w sumie dwanaście goli, kibice Legii zapamiętają do końca życia. Poza piękną przygodą w Lidze Mistrzów, Legia sięgnęła wtedy po mistrzostwo, w końcu były to początki dominacji stołecznego zespołu na krajowym podwórku.
W tym sezonie tylko Jagiellonia Białystok potrafi grać na trzech frontach
W trakcie ostatnich pięciu sezonów także Lech (w sezonie 2020/2021) oraz Legia (2021/2022) występowały w fazie grupowej Ligi Europy. Oba zespoły nie wyszły z grupy, ale zwycięstwo „Wojskowych” z Leicester City czy epicki, ale ostatecznie przegrany bój „Kolejorza” z portugalską Benficą zostaną kibicom obu klubów w pamięci. Oczywiście obie drużyny w sezonie, w którym musiały łączyć grę w PKO BP Ekstraklasie z Ligą Europy, nie zdobyły mistrzostwa. Ba, Legia w sezonie 2021/2022 zajęła 10. (!) miejsce w lidze, a przerwę zimową spędziła nawet w strefie spadkowej!
W obecnym sezonie Śląsk Wrocław w pucharach wygrał tylko jeden dwumecz, a w lidze (po trzynastu kolejkach) zajmuje przedostatnią lokatę (aczkolwiek musimy też pamiętać o zaległym meczu WKS-u z Radomiakiem Radom). Mimo wszystko obecna sytuacja wicemistrza Polski jest wręcz katastrofalna. Wisła Kraków z kolei w Europie radziła sobie całkiem nieźle, odpadając w ostatniej, czwartej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. W lidze natomiast „Biała Gwiazda” zajmuje dopiero 10. miejsce, ale ma też dwa zaległe mecze. W przypadku dwóch zwycięstw, Wisła zrówna się punktami z siódmą Stalą Rzeszów. Ostatni z tegorocznych pucharowiczów radzi sobie dobrze, ale tylko w LKE. Po dwóch kolejkach Legia Warszawa ma na koncie dwie wygrane, podobnie jak Jagiellonia. W ligowej tabeli Legia jest piąta, a dziewięciopunktową stratę do lidera z Poznania będzie „Wojskowym” odrobić bardzo trudno. Zwłaszcza że Lech nie gra w pucharach.
Jagiellonia Białystok obroni mistrzowski tytuł?
„Jaga” jako jedna z niewielu polskich drużyn jest w stanie łączyć występy w Lidze Konferencji z grą o mistrzostwo w PKO BP Ekstraklasie. „Duma Podlasia” jest niepokonana od dziewięciu spotkań (osiem zwycięstw, jeden remis!). Wiele wskazuje na to, że udało jej się połączyć ligę z pucharami. W tabeli PKO BP Ekstraklasy Jagiellonię znajdziemy na 2. miejscu ze stratą tylko trzech oczek do świetnie grającego Lecha Poznań. Poza tym „Żółto-czerwoni” po dwóch kolejkach fazy ligowej Ligi Konferencji mają na koncie komplet sześciu punktów. Zwycięstwo z Kopenhagą zostanie w pamięci fanów z Podlasia na długie lata. Na legendarnym stadionie Parken, Darko Churlinov zapewnił „Jadze” trzy punkty w 97. minucie. Poza niesamowitym zwycięstwem w Danii, Jagiellonia pokonała przed własną publicznością 2:0 mołdawski Petrocub. W obu meczach pucharowych błysnął napastnik Afimico Pululu, który strzelił w sumie trzy gole (z czego dwie piętą!).
Jeżeli Jesus Imaz utrzyma dobrą formę strzelecką, Pululu wzmocniony wypiciem lokalnego trunku, Ducha Puszczy, dalej będzie strzelał przepiękne bramki, a reszta zawodników utrzyma obecną dyspozycję, Jagiellonia będzie głównym rywalem Lecha w walce o mistrzostwo. Istotną kwestią jest też gra w Lidze Konferencji. Jeżeli „Jaga” odpadnie z pucharów już po fazie ligowej (aczkolwiek sporo wskazuje na to, że drużyna Adriana Siemieńca powalczy o coś więcej), to istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że w lidze „Jaga” będzie punktować lepiej, niż gdyby odpadła później, na etapie fazy pucharowej.
Obecnie piłkarze z Białegostoku skupiają się na przedłużeniu serii dziewięciu meczów bez porażki. Kolejne spotkanie „Jaga” rozegra w niedzielę (3.11) w Zabrzu. Pierwszy gwizdek o godzinie 14:45.