Polska – Estonia: wolny Vassiljeva, czyli uniknąć wpadki z 2012 roku


Przypominamy niechlubną historię ostatniego meczu Polski z Estonią

21 marca 2024 Polska – Estonia: wolny Vassiljeva, czyli uniknąć wpadki z 2012 roku

W teorii czwartkowy mecz ma być prostym i łatwym zwycięstwem nad reprezentacją Estonii. Tylko tak samo mówiliśmy przy okazji meczu Polska – Estonia w 2012 roku. Wtedy skończyło się na tym, że to Estończycy, po fantastycznym golu z rzutu wolnego naszego starego dobrego znajomego Konstantina Vassiljeva, pokonali „Biało-czerwonych” w debiucie Waldemara Fornalika. Dziś taki scenariusz nie wchodzi w grę. Jednak ku przestrodze przypomnijmy ten jedyny raz, gdy to Estończycy okazali się górą nad Polską.


Udostępnij na Udostępnij na

Podobnie jak we wrześniowym meczu 2012 roku Polska – Estonia jesteśmy faworytami, lecz podobnie jak wtedy jesteśmy po kryzysie. Nieudane eliminacje w grupie śmiechu do Euro 2024 zmusiły nas do gry w barażach. Zmieniła się jednak siła ekipy „Niebieskich Koszul”. 12 lat temu Estonia była być może w najlepszym okresie w XXI wieku. Do końca biła się o Euro 2012 (ostatecznie w barażach przegrała z Irlandią) i była nawet w tamtym momencie wyżej od nas w rankingu FIFA o pięć lokat.

Teraz jest na miejscu 123, my zaś na 30. Tylko pamiętajmy, że Mołdawia, z którą w niedawnych eliminacjach zdobyliśmy zaledwie jeden punkt, była na miejscu 157. Ale czas teraz wrócić do naszego ostatniego starcia. Starcia, które powinno stanowić znak ostrzegawczy, że mecz z Estonią sam się nie wygra.

Polska – Estonia 2012: nowy trener, nowa taktyka, ale wyniki dalej fatalne

Blisko 12 lat temu Waldemar Fornalik objął kadrę po nieudanym Euro 2012. Na otwarcie swojej selekcjonerskiej przygody dostał, wydawałoby się, przyjemnego do ogrania rywala, jakim mimo wszystko była Estonia. Nie za mocna, nie za słaba, idealna na otwarcie przygody z kadrą narodową. W tamtym spotkaniu trener Fornalik postanowił wystawić w jedenastce dwóch napastników. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się całkiem oczywiste, jednak w tamtych czasach było to zaskoczenie, ponieważ Polska grała zwykle jednym napastnikiem.

Jednak ten mecz nie układał się po myśli reprezentacji. Pomimo znacznej przewagi w posiadaniu piłki akcje ofensywne kompletnie nam się nie kleiły. Oddaliśmy w pierwszej połowie tylko trzy strzały. Dość powiedzieć, że to „Sinisärgid” były bliżej wyjścia na prowadzenie, a nie my. Na nasze szczęście ratował nas w bramce Wojciech Szczęsny, zwłaszcza po strzale Andresa Opera. Trener Fornalik szybko zrozumiał, że taktyka przeniesiona z Ruchu Chorzów na reprezentację nie musi wypalić.

Cudo Vassiljeva pogrąża Polskę i rujnuje szczątki optymizmu na starcie nowej kampanii eliminacyjnej

Dlatego w trakcie meczu dokonał zmian personalnych i taktycznych, ale i to niewiele pomogło, ponieważ gra dalej wyglądała nieprzekonująco. Estończycy natomiast cofnęli się na własną połowę i nie zagrażali polskiej bramce. I gdy wydawało się, że mecz skończy się bezbramkowym rezultatem, w 91. minucie nasi rywale otrzymali rzut wolny 20 metrów przed bramką Wojciecha Szczęsnego. Do piłki podszedł Konstantin Vassiljev, który perfekcyjnie przymierzył ze stojącej piłki i przechylił szalę na korzyść gospodarzy. Pierwsza w historii porażka z Estończykami stała się faktem.

Oceny po tym meczu były brutalne. Podkreślano nieporadność ofensywną, surowo oceniono taktyczny eksperyment trenera Fornalika. To był jedyny mecz przygotowawczy przed eliminacjami do mundialu w Brazylii i nie dawał on powodów do optymizmu. Lecz dziś stawka jest dużo wyższa i nastawienie będzie zapewne inne. Polacy znów zapewne będą dominować w grze, tak jak 12 lat temu. Tylko musimy być dużo szybsi i bardziej płynni w ataku, o czym także mówił na oficjalnej konferencji prasowej Michał Probierz.

Trzech naszych kadrowiczów pamięta tamtą wpadkę

Tamto spotkanie doskonale zapewne pamiętają Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny oraz Kamil Grosicki. Na konferencji zapytaliśmy „Grosika”, czy jako drużyna są gotowi na jutrzejsze starcie i uniknięcie powtórki z historii. – Jesteśmy pewni siebie i musimy tę pewność siebie jutro pokazać oraz dołożyć do tego bardzo duże zaangażowanie swoich umiejętności, bo ten mecz możemy spokojnie wygrać.

Jesteśmy na to gotowi, ale jak już powiedziałem, to trzeba pokazać na boisku. W mediach, między sobą to możemy sobie tak rozmawiać, ale tę pewność siebie, taką chęć pokazania wszystkim, że ta reprezentacja się odradza, trzeba pokazać właśnie na boisku. Jutrzejszy mecz jest kluczowy, będzie cały stadion naszych kibiców, wyśmienita atmosfera. Cieszymy się, że możemy ten mecz rozegrać w takich warunkach.

Polska – Estonia: powtórka z 2012 roku nie wchodzi w rachubę

Tym razem nie spodziewamy się tak katastrofalnego scenariusza. Patrząc na nazwiska w polskiej kadrze, trzeba stwierdzić, że jesteśmy o niebo mocniejsi niż 12 lat temu. Natomiast Estończycy mają swoje problemy, które musimy bezdyskusyjnie wykorzystać. Mało tego, dodatkowo nie zagra z nami Kosta Vassiljev, czyli nasz kat z 2012 roku. Nikt nie zakłada porażki już w półfinale baraży. Jednak ku przestrodze przypomnieliśmy, że Estończycy potrafili nas niemiło zaskoczyć, oby nie zrobili tego tym razem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze