Tym razem 5. kolejka Seria A odbyła się w środku tygodnia, najciekawszym pojedynkiem był mecz Interu Mediolan z Lazio Rzym. "Nerazzuri" pod wodzą Antonio Conte odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu i przewodzą w ligowej tabeli. Polskich kibiców najbardziej elektryzowała potyczka Fiorentiny z Sampdorią Genoa, gdyż w obu zespołach mamy po dwóch Polaków. Od pierwszych minut zobaczyliśmy w tym spotkaniu Bartłomieja Drągowskiego i Bartosza Bereszyńskiego, Szymon Żurkowski i Karol Linetty oglądali mecz z perspektywy ławki rezerwowych. Reszta Polaków również nie zachwyciła swoimi występami, zagrali co najwyżej przeciętnie.
Za nami już pięć kolejek włoskiej Serie A, a nasi rodacy co najwyżej przejawiają przebłyski w swoich występach. Rozegrana w środku tygodnia seria ligowych zmagań była w wykonaniu naszych stranierich co najwyżej przeciętna. Dobry występ Łukasza Skorupskiego oraz solidne mecze Mariusza Stępińskiego, Pawła Dawidowicza i Piotra Zielińskiego to za mało w porównaniu z tym, co prezentowali nasi gracze w zeszłym sezonie na Półwyspie Apenińskim. Zapraszamy na kolejne podsumowanie występów naszych stranierich na włoskich boiskach.
Solidne występy Dawidowicza i Stępińskiego
Pierwsze występy naszych piłkarzy mogliśmy oglądać we wtorkowy wieczór. W spotkaniu Hellas Verona – Udinese Calcio w kadrach meczowych w obu zespołach mieliśmy łącznie trzech naszych zawodników. W podstawowym składzie wybiegł tylko obrońca Hellasu Paweł Dawidowicz, który zaliczył bardzo solidny występ. Nasz polski obrońca nie miał jak za bardzo się wykazać, bo obie ekipy w tym meczu nie stworzyły sobie zbyt wielu okazji bramkowych. W ofensywnych sytuacjach Udinese Dawidowicz zachowywał zimną krew we własnym polu karnym, nie popełniał błędów, był skoncentrowany od początku do końca.W jednej z akcji w pierwszej połowie mógł zaliczyć asystę, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przedłużył głową lot piłki na dalszy słupek, a gospodarze po ostrych starciach z przeciwnikami byli blisko strzelenia bramki. W porównaniu z debiutanckim spotkaniem polski gracz zagrał o wiele lepiej. Przypomnijmy, że w swoim debiutanckim spotkaniu były zawodnik Benfiki otrzymał czerwoną kartkę, gdy w głupi sposób sfaulował zawodnika rywali.
Od 29. minuty mogliśmy oglądać drugiego z naszych rodaków na boisku. Napastnik Verony Mariusz Stępiński zmienił bowiem kontuzjowanego Samuela Di Carmine. Można powiedzieć, że była to dobra zmiana naszego zawodnika, przynajmniej druga połowa była solidna w wykonaniu polskiego napastnika, który był aktywny i często szukał sobie miejsca w polu karnym rywala. Gdyby piłkarze z Werony lepiej zagrywali piłkę w kierunku naszego rodaka, to kto wie, czy Stępiński nie wpisałby się na listę strzelców, choć w 75. minucie meczu był bardzo bliski zdobycia bramki. Po świetnym strzale głową piłkę na poprzeczkę odbił bramkarz gości Juan Musso. Dodajmy też, że polski napastnik często osamotniony musiał walczyć z obrońcami Udinese, co kosztowało go sporo sił.
Tante occasioni, un secondo tempo dominato ma niente gol: un punto per i gialloblù contro l’Udinese! Avanti Hellas 💛💙#VeronaUdinese #DaiVerona #sudiamocelA #SerieATIM pic.twitter.com/AlIRlvMVyC
— Hellas Verona FC (@HellasVeronaFC) September 24, 2019
Niestety po raz kolejny całe spotkanie na ławce rezerwowych w barwach Udinese spędził Łukasz Teodorczyk. Coraz bardziej prawdopodobne jest, że zimą nasz rodak będzie chciał poszukać innego klubu, w którym będzie mieć okazję częściej grać.
Fatalny błąd Szczęsnego
We wtorkowy wieczór mieliśmy okazję obejrzeć pierwszego z naszych bramkarzy w piątej kolejce Serie A. Wojciech Szczęsny w spotkaniu z Brescią wybiegł w pierwszym składzie w barwach Juventusu Turyn. Nie był to wieczór bramkarza reprezentacji Polski. Już w 4. minucie meczu Polak musiał wyciągać piłkę z siatki, gdy po uderzeniu Alfredo Donnarumy popełnił fatalny błąd. Golkiper „Starej Damy” zbyt późno rozłożył ręce po tym uderzeniu, choć też strzał napastnika był bardzo mocny.
https://twitter.com/PsychoLoco4L/status/1176577172091351040
Mimo tej fatalnej interwencji Szczęsny zanotował później dwie znakomite obrony. Pierwsza po uderzeniu z rzutu wolnego Mario Balotellego, kiedy to sparował futbolówkę nad poprzeczkę. Drugą skuteczną obronę zaliczył w drugiej połowie, w fenomenalnym stylu wybronił strzał Stefano Tonalego, ratując swój zespół przed utratą bramki. Niestety fatalna interwencja z początku spotkania zaważyła na słabej ocenie naszego bramkarza w tym meczu przez włoskich ekspertów. Naszym zdaniem pomimo tego błędu Szczęsny rozegrał przyzwoite spotkanie.
Słabe występy Recy i Cionka. Spal przegrywa z beniaminkiem
Kolejną porażkę w środowy wieczór zanotowali piłkarze SPAL. Tym razem zespół Arkadiusza Recy i Thiago Cionka poległ na własnym stadionie z beniaminkiem Serie A Lecce 1:3. Nasi reprezentanci wyszli na to spotkanie w podstawowym składzie. Cieszy fakt, że po raz kolejny szansę dostał Arkadiusz Reca, który po słabym debiucie w poprzedniej kolejce cały mecz spędził na ławce rezerwowych. W spotkaniu z Lecce również nie oczarował kibiców SPAL swoją grą, choć było lepiej niż w premierowym spotkaniu, to i tak rozegrał słaby mecz.
Kilka przebłysków i parę zrywów na pole karne rywali nie wystarczyło, aby zachwycić włoskich ekspertów. Tak naprawdę gdyby nie kontuzje rywali na pozycji naszego reprezentanta, to zapewne Reca oglądałby znów mecz z perspektywy ławki rezerwowych. Były gracz Wisły Płock musi zdać sobie sprawę, że takimi występami nie przekona do siebie swojego trenera. W następnych meczach lewy obrońca musi zagrać lepiej, jeśli chce występować w pierwszej jedenastce swojego zespołu.
Kolejne 90 minut w barwach SPAL rozegrał środkowy obrońca Thiago Cionek, niestety było to drugie słabe spotkanie w wykonaniu naszego kadrowicza. Chwalony za swoje występy w pierwszych trzech kolejkach Cionek tym razem w meczach z Sassuolo i Lecce zanotował spadek formy. Ofensywni gracze Lecce znowu dosyć często urywali się obrońcom gospodarzy, a nasz reprezentant tak samo jak w niedzielnym meczu Sassuolo w dość łatwy sposób był ogrywany przez napastników gości. To drugi z rzędu słaby występ Cionka w Serie A. Mamy nadzieję, iż szybko się pozbiera i wróci do solidnej gry z poprzednich spotkań. Widać, że od formy Polaka uzależniona jest linia defensywy SPAL.
Solidny Zieliński, słaba zmiana Milika
Do niespodzianki doszło w Napoli, gdzie drużyna Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika przegrała niespodziewanie z Cagliari Sebastiana Walukiewicza 0:1. Od pierwszej minuty zobaczyliśmy tylko Piotra Zielińskiego, który według nas był jednym z najlepszych piłkarzy swojej drużyny. Polski pomocnik miał 90% skutecznych podań oraz dwie udane próby dryblingu. Nie był to spektakularny występ Zielińskiego, zagrał solidnie, bez błysku i geniuszu, jaki pokazywał w niektórych spotkaniach poprzedniego sezonu, choć widać, że z każdym kolejnym meczem forma naszego rodaka rośnie. Mamy nadzieję, iż pomocnik Napoli pokaże swój geniusz, bo Zieliński w dobrej formie będzie nam bardzo potrzebny w październikowych meczach eliminacyjnych naszej kadry.
Powodów do zadowolenia ze swojego występu nie może mieć powracający po kontuzji Arkadiusz Milik. Polski napastnik wszedł na plac gry w 74. minucie, zmieniając Lorenzo Insigne. Polak w spotkaniu z Cagliari nie oddał strzału na bramkę rywali, nawet nie widać było, żeby chciał w tym meczu strzelić gola, do tego miał bardzo mało kontaktów z piłką, bo zaledwie sześć. Forma napastnika reprezentacji Polski jest jeszcze daleka od optymalnej. Po przerwie spowodowanej kontuzją potrzebuje czasu, żeby dojść do dyspozycji z zeszłego sezonu. Trzeci z naszych piłkarzy – Sebastian Walukiewicz – całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych, młodzieżowy reprezentant Polski wciąż czeka na debiut w Serie A.
Drągowski bez czystego konta, Bereszyński z żółtą kartką
Ciekawie w środowy wieczór zapowiadało się spotkanie Fiorentiny z Sampdorią Genoa. Był to mecz dwóch ekip znajdujących się na dole tabeli Serie A, które potrzebowały punktów, żeby odbić się od dna. Jak wiadomo, obie drużyny mają aspiracje, aby powalczyć o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach, choć początek sezonu na to na razie nie wskazuje. Zwycięsko z tego spotkania wyszła ekipa z Florencji, która wygrała 2:1, w kadrze obu drużyn mieliśmy po dwóch Polaków. Od pierwszej minuty na boisku zobaczyliśmy tylko po jednym naszym graczu. W barwach Fiorentiny bramki strzegł Bartłomiej Drągowski, natomiast w ekipie z Genui grał Bartosz Bereszyński.
W poprzedniej kolejce Bartłomiej Drągowski nie otrzymał pozytywnych not od włoskich mediów, w spotkaniu z Sampdorią nasz golkiper wypadł jednak lepiej. Był pewniejszy i zachowywał spokój od początku do końca, popisał się bardzo dobrą interwencją w pierwszej połowie po strzale Gastona Ramireza, gdy wykazał się znakomitym refleksem. W późniejszej fazie meczu goście nie stworzyli stuprocentowych sytuacji, by zagrozić w bramce naszemu golkiperowi, tym bardziej że od 54. minuty grali w osłabieniu. Pomimo iż Sampdoria grała w dziesiątkę, to Drągowskiemu nie udało się zachować czystego konta. Pokonał go w 79. minucie Federico Bonazzoli po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Wciąż czekamy na tego Drągowskiego, który zachwycał nas oraz włoskich ekspertów swoimi znakomitymi interwencjami wiosną zeszłego sezonu w barwach Empoli. Miejmy nadzieję, że niedługo się tego doczekamy.
Niestety drugi z naszych Polaków w Fiorentinie – Szymon Żurkowski – przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych, tym samym jego dorobek w Serie A to jak na razie jedna minuta przeciwko Juventusowi Turyn.
W barwach Sampdorii ponownie całe spotkanie rozegrał Bartosz Bereszyński, który ma niepodważalną pozycję u trenera Eusebio Di Francesco. Polak w środowym meczu zagrał znów na innej pozycji, wcześniej był na boku obrony w czwórce, w weekendowej kolejce jako wahadłowy, a teraz zagrał jako jeden z trzech centralnych defensorów. Niestety nie był to dobry mecz naszego reprezentanta, zresztą tak samo jak nie jest to dobry początek w jego wykonaniu. W środowym spotkaniu miał za zadanie pilnować Francka Ribery’ego. Nasz prawy obrońca miał sporo problemów z francuskim skrzydłowym, a po jednym ze starć z doświadczonym graczem Bereszyński otrzymał żółtą kartkę. Widać było, że pozycja centralnego obrońcy nie leżała polskiemu graczowi i dla niego samego lepiej jest, gdy gra na bocznym sektorze boiska, wtedy może też pokazać swoje ofensywne atuty, którymi zachwycał w poprzednim sezonie.
Drugi z naszych Polaków w Sampdorii – Karol Linetty – całe spotkanie oglądał z ławki rezerwowej. Troszkę nas martwi, że Linetty, który miał zazwyczaj pewne miejsce u poprzednich trenerów w Sampdorii, miewa problemy z grą u Eusebio Di Francesco. Mamy nadzieję, iż to tylko chwilowe problemy i liczymy, że nasz reprezentant będzie odgrywał ważną rolę w układance nowego trenera drużyny z Genui.
Czyste konto Skorupskiego
Bez bramek zakończyło się spotkanie Genoi z Bologną, a w barwach gości ponownie w bramce obejrzeliśmy Łukasza Skorupskiego. Polski bramkarz zachował pierwsze w tym sezonie czyste konto, sam mecz w jego wykonaniu był dobry. Golkiper Bologny miał w tym spotkaniu cztery udane interwencje, świetną paradą popisał się po strzale Barreki w 50. minucie meczu.
50' SUPER SKORUPSKI 🙌
A BIG save to deny Barreca 🧤#GenoaBologna 0-0
— Bologna FC 1909 (@BolognaFC1909en) September 25, 2019
Przez całe spotkanie trzeci bramkarz reprezentacji Polski bronił pewnie i spokojnie, można powiedzieć, że Skorupski utrzymuje równą formę z zeszłego sezonu. Dla nas jest to dobra informacja, bo to oznacza, że rywalizacja w kadrze Polski będzie jeszcze bardziej zaciekła. Wiadomo, iż o miejsce numer jeden walczą Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny, ale chrapkę na dołączenie do tej rywalizacji ma Łukasz Skorupski, zwłaszcza że ma do tego podstawy.
Ciągle natomiast czekamy na debiut Filipa Jagiełły w Genoi, niestety o to Polakowi jest jak na razie trudno i nic się nie zanosi, żeby coś się w tej kwestii się zmieniło. Polak w meczach Genoi siedzi na ławce lub ogląda mecze z wysokości trybun, jak to miało miejsce w weekend. Chyba lepiej będzie zarówno dla samego zawodnika, jak i dla Genoi, żeby poszedł gdzieś na wypożyczenie do słabszego klubu, szkoda marnować potencjał młodego piłkarza.
Piątek specjalistą od karnych
Ostatnim Polakiem, który zakończył piątą serię ligowych zmagań w Serie A, był Krzysztof Piątek, który reprezentował Milan w spotkaniu z dobrze grającym w tym sezonie Torino. Polski snajper powoli wyrasta na specjalistę od rzutów karnych, w Turynie nasz gracz ponownie w tym sezonie strzelił bowiem bramkę z jedenastego metra. Niestety gol strzelony przez naszego reprezentanta nie dał wygranej „Rossonerimk”, drużynę z Mediolanu pogrążył bowiem Andrea Belotti.
⏱️ 17'
YEEEESSS! @pjona9official makes no mistake from the spot! 🔫️⚽️GOOOOOL! Piątek non sbaglia dal dischetto! 🔫️⚽️#TorinoMilan 0-1 #SempreMilan@officialpes pic.twitter.com/GoxNMNXuz9
— AC Milan (@acmilan) September 26, 2019
Jeżeli chodzi o Krzysztofa Piątka, to miał okazję strzelić drugą bramkę w tym meczu, lecz fatalnie spudłował, co wypominały mu włoskie media. Mimo to nasz snajper zagrał solidnie, widać, że jego współpraca z Leao układa się dobrze, w dodatku pokazywał się kolegom do gry i miał parę okazji do strzelenia gola, więcej niż to miało miejsce w poprzednich meczach, w których był niewidoczny. Gdyby wykorzystał szansę w Turynie, strzeliłby nie jedną, ale przynajmniej dwie bramki rywalowi. Liczymy, że w następnej kolejce nasz supersnajper tym razem strzeli bramkę z akcji i udowodni, że początek sezonu to był tylko chwilowy kryzys.
Świetny artykuł. Oby więcej takich, bardzo trafiony opis występów polskich piłkarzy. Czekam na więcej takich artykułów.
Cieszę się, że się spodobał staram się bardziej szczegółowo oceniać grę naszych piłkarzy
To widać. Oby tak dalej panie Marcinie.
Dziękuje