Polscy stranieri #5 – Gra polskich piłkarzy bez zmian


Niestety w 5. kolejce Serie A Polacy również nie zachwycili

27 września 2019 Polscy stranieri #5 – Gra polskich piłkarzy bez zmian

Tym razem 5. kolejka Seria A odbyła się w środku tygodnia, najciekawszym pojedynkiem był mecz Interu Mediolan z Lazio Rzym. "Nerazzuri" pod wodzą Antonio Conte odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu i przewodzą w ligowej tabeli. Polskich kibiców najbardziej elektryzowała potyczka Fiorentiny z Sampdorią Genoa, gdyż w obu zespołach mamy po dwóch Polaków. Od pierwszych minut zobaczyliśmy w tym spotkaniu Bartłomieja Drągowskiego i Bartosza Bereszyńskiego, Szymon Żurkowski i Karol Linetty oglądali mecz z perspektywy ławki rezerwowych. Reszta Polaków również nie zachwyciła swoimi występami, zagrali co najwyżej przeciętnie.


Udostępnij na Udostępnij na

Za nami już pięć kolejek włoskiej Serie A, a nasi rodacy co najwyżej przejawiają przebłyski w swoich występach. Rozegrana w środku tygodnia seria ligowych zmagań była w wykonaniu naszych stranierich co najwyżej przeciętna. Dobry występ Łukasza Skorupskiego oraz solidne mecze Mariusza Stępińskiego, Pawła Dawidowicza i Piotra Zielińskiego to za mało w porównaniu z tym, co prezentowali nasi gracze w zeszłym sezonie na Półwyspie Apenińskim. Zapraszamy na kolejne podsumowanie występów naszych stranierich na włoskich boiskach.

Solidne występy Dawidowicza i Stępińskiego

Pierwsze występy naszych piłkarzy mogliśmy oglądać we wtorkowy wieczór. W spotkaniu Hellas Verona – Udinese Calcio w kadrach meczowych w obu zespołach mieliśmy łącznie trzech naszych zawodników. W podstawowym składzie wybiegł tylko obrońca Hellasu Paweł Dawidowicz, który zaliczył bardzo solidny występ. Nasz polski obrońca nie miał jak za bardzo się wykazać, bo obie ekipy w tym meczu nie stworzyły sobie zbyt wielu okazji bramkowych. W ofensywnych sytuacjach Udinese Dawidowicz zachowywał zimną krew we własnym polu karnym, nie popełniał błędów, był skoncentrowany od początku do końca.W jednej z akcji w pierwszej połowie mógł zaliczyć asystę, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przedłużył głową lot piłki na dalszy słupek, a gospodarze po ostrych starciach z przeciwnikami byli blisko strzelenia bramki. W porównaniu z debiutanckim spotkaniem polski gracz zagrał o wiele lepiej. Przypomnijmy, że w swoim debiutanckim spotkaniu były zawodnik Benfiki otrzymał czerwoną kartkę, gdy w głupi sposób sfaulował zawodnika rywali.

Od 29. minuty mogliśmy oglądać drugiego z naszych rodaków na boisku. Napastnik Verony Mariusz Stępiński zmienił bowiem kontuzjowanego Samuela Di Carmine. Można powiedzieć, że była to dobra zmiana naszego zawodnika, przynajmniej druga połowa była solidna w wykonaniu polskiego napastnika, który był aktywny i często szukał sobie miejsca w polu karnym rywala. Gdyby piłkarze z Werony lepiej zagrywali piłkę w kierunku naszego rodaka, to kto wie, czy Stępiński nie wpisałby się na listę strzelców, choć w 75. minucie meczu był bardzo bliski zdobycia bramki. Po świetnym strzale głową piłkę na poprzeczkę odbił bramkarz gości Juan Musso. Dodajmy też, że polski napastnik często osamotniony musiał walczyć z obrońcami Udinese, co kosztowało go sporo sił.

Niestety po raz kolejny całe spotkanie na ławce rezerwowych w barwach Udinese spędził Łukasz Teodorczyk. Coraz bardziej prawdopodobne jest, że zimą nasz rodak będzie chciał poszukać innego klubu, w którym będzie mieć okazję częściej grać.

Fatalny błąd Szczęsnego

We wtorkowy wieczór mieliśmy okazję obejrzeć pierwszego z naszych bramkarzy w piątej kolejce Serie A. Wojciech Szczęsny w spotkaniu z Brescią wybiegł w pierwszym składzie w barwach Juventusu Turyn. Nie był to wieczór bramkarza reprezentacji Polski. Już w 4. minucie meczu Polak musiał wyciągać piłkę z siatki, gdy po uderzeniu Alfredo Donnarumy popełnił fatalny błąd. Golkiper „Starej Damy” zbyt późno rozłożył ręce po tym uderzeniu, choć też strzał napastnika był bardzo mocny.

https://twitter.com/PsychoLoco4L/status/1176577172091351040

Mimo tej fatalnej interwencji Szczęsny zanotował później dwie znakomite obrony. Pierwsza po uderzeniu z rzutu wolnego Mario Balotellego, kiedy to sparował futbolówkę nad poprzeczkę. Drugą skuteczną obronę zaliczył w drugiej połowie, w fenomenalnym stylu wybronił strzał Stefano Tonalego, ratując swój zespół przed utratą bramki. Niestety fatalna interwencja z początku spotkania zaważyła na słabej ocenie naszego bramkarza w tym meczu przez włoskich ekspertów. Naszym zdaniem pomimo tego błędu Szczęsny rozegrał przyzwoite spotkanie.

Słabe występy Recy i Cionka. Spal przegrywa z beniaminkiem

Kolejną porażkę w środowy wieczór zanotowali piłkarze SPAL. Tym razem zespół Arkadiusza Recy i Thiago Cionka poległ na własnym stadionie z beniaminkiem Serie A Lecce 1:3. Nasi reprezentanci wyszli na to spotkanie w podstawowym składzie. Cieszy fakt, że po raz kolejny szansę dostał Arkadiusz Reca, który po słabym debiucie w poprzedniej kolejce cały mecz spędził na ławce rezerwowych. W spotkaniu z Lecce również nie oczarował kibiców SPAL swoją grą, choć było lepiej niż w premierowym spotkaniu, to i tak rozegrał słaby mecz.

Kilka przebłysków i parę zrywów na pole karne rywali nie wystarczyło, aby zachwycić włoskich ekspertów. Tak naprawdę gdyby nie kontuzje rywali na pozycji naszego reprezentanta, to zapewne Reca oglądałby znów mecz z perspektywy ławki rezerwowych. Były gracz Wisły Płock musi zdać sobie sprawę, że takimi występami nie przekona do siebie swojego trenera. W następnych meczach lewy obrońca musi zagrać lepiej, jeśli chce występować w pierwszej jedenastce swojego zespołu.

Kolejne 90 minut w barwach SPAL rozegrał środkowy obrońca Thiago Cionek, niestety było to drugie słabe spotkanie w wykonaniu naszego kadrowicza. Chwalony za swoje występy w pierwszych trzech kolejkach Cionek tym razem w meczach z Sassuolo i Lecce zanotował spadek formy. Ofensywni gracze Lecce znowu dosyć często urywali się obrońcom gospodarzy, a nasz reprezentant tak samo jak w niedzielnym meczu Sassuolo w dość łatwy sposób był ogrywany przez napastników gości. To drugi z rzędu słaby występ Cionka w Serie A. Mamy nadzieję, iż szybko się pozbiera i wróci do solidnej gry z poprzednich spotkań. Widać, że od formy Polaka uzależniona jest linia defensywy SPAL.

Solidny Zieliński, słaba zmiana Milika

Do niespodzianki doszło w Napoli, gdzie drużyna Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika przegrała niespodziewanie z Cagliari Sebastiana Walukiewicza 0:1. Od pierwszej minuty zobaczyliśmy tylko Piotra Zielińskiego, który według nas był jednym z najlepszych piłkarzy swojej drużyny. Polski pomocnik miał 90% skutecznych podań oraz dwie udane próby dryblingu. Nie był to spektakularny występ Zielińskiego, zagrał solidnie, bez błysku i geniuszu, jaki pokazywał w niektórych spotkaniach poprzedniego sezonu, choć widać, że z każdym kolejnym meczem forma naszego rodaka rośnie. Mamy nadzieję, iż pomocnik Napoli pokaże swój geniusz, bo Zieliński w dobrej formie będzie nam bardzo potrzebny w październikowych meczach eliminacyjnych naszej kadry.

Powodów do zadowolenia ze swojego występu nie może mieć powracający po kontuzji Arkadiusz Milik. Polski napastnik wszedł na plac gry w 74. minucie, zmieniając Lorenzo Insigne. Polak w spotkaniu z Cagliari nie oddał  strzału na bramkę rywali, nawet nie widać było, żeby chciał w tym meczu strzelić gola, do tego miał bardzo mało kontaktów z piłką, bo zaledwie sześć. Forma napastnika reprezentacji Polski jest jeszcze daleka od optymalnej. Po przerwie spowodowanej kontuzją potrzebuje czasu, żeby dojść do dyspozycji z zeszłego sezonu. Trzeci z naszych piłkarzy – Sebastian Walukiewicz – całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych, młodzieżowy reprezentant Polski wciąż czeka na debiut w Serie A.

Drągowski bez czystego konta, Bereszyński z żółtą kartką

Ciekawie w środowy wieczór zapowiadało się spotkanie Fiorentiny z Sampdorią Genoa. Był to mecz dwóch ekip znajdujących się na dole tabeli Serie A, które potrzebowały punktów, żeby odbić się od dna. Jak wiadomo, obie drużyny mają aspiracje, aby powalczyć o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach, choć początek sezonu na to na razie nie wskazuje. Zwycięsko z tego spotkania wyszła ekipa z Florencji, która wygrała 2:1, w kadrze obu drużyn mieliśmy po dwóch Polaków. Od pierwszej minuty na boisku zobaczyliśmy tylko po jednym naszym graczu. W barwach Fiorentiny bramki strzegł Bartłomiej Drągowski, natomiast w ekipie z Genui grał Bartosz Bereszyński.

W poprzedniej kolejce Bartłomiej Drągowski nie otrzymał pozytywnych not od włoskich mediów, w spotkaniu z Sampdorią nasz golkiper wypadł jednak lepiej. Był pewniejszy i zachowywał spokój od początku do końca, popisał się bardzo dobrą interwencją w pierwszej połowie po strzale Gastona Ramireza, gdy wykazał się znakomitym refleksem. W późniejszej fazie meczu goście nie stworzyli stuprocentowych sytuacji, by zagrozić w bramce naszemu golkiperowi, tym bardziej że od 54. minuty grali w osłabieniu. Pomimo iż Sampdoria grała w dziesiątkę, to Drągowskiemu nie udało się zachować czystego konta. Pokonał go w 79. minucie Federico Bonazzoli po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Wciąż czekamy na tego Drągowskiego, który zachwycał nas oraz włoskich ekspertów swoimi znakomitymi interwencjami wiosną zeszłego sezonu w barwach Empoli. Miejmy nadzieję, że niedługo się tego doczekamy.

Niestety drugi z naszych Polaków w Fiorentinie – Szymon Żurkowski – przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych, tym samym jego dorobek w Serie A to jak na razie jedna minuta przeciwko Juventusowi Turyn.

W barwach Sampdorii ponownie całe spotkanie rozegrał Bartosz Bereszyński, który ma niepodważalną pozycję u trenera Eusebio Di Francesco. Polak w środowym meczu zagrał znów na innej pozycji, wcześniej był na boku obrony w czwórce, w weekendowej kolejce jako wahadłowy, a teraz zagrał jako jeden z trzech centralnych defensorów. Niestety nie był to dobry mecz naszego reprezentanta, zresztą tak samo jak nie jest to dobry początek w jego wykonaniu. W środowym spotkaniu miał za zadanie pilnować Francka Ribery’ego. Nasz prawy obrońca miał sporo problemów z francuskim skrzydłowym, a po jednym ze starć z doświadczonym graczem Bereszyński otrzymał żółtą kartkę. Widać było, że pozycja centralnego obrońcy nie leżała polskiemu graczowi i dla niego samego lepiej jest, gdy gra na bocznym sektorze boiska, wtedy może też pokazać swoje ofensywne atuty, którymi zachwycał w poprzednim sezonie.

Drugi z naszych Polaków w Sampdorii – Karol Linetty – całe spotkanie oglądał z ławki rezerwowej. Troszkę nas martwi, że Linetty, który miał zazwyczaj pewne miejsce u poprzednich trenerów w Sampdorii, miewa problemy z grą u Eusebio Di Francesco. Mamy nadzieję, iż to tylko chwilowe problemy i liczymy, że nasz reprezentant będzie odgrywał ważną rolę w układance nowego trenera drużyny z Genui.

Czyste konto Skorupskiego

Bez bramek zakończyło się spotkanie Genoi z Bologną, a w barwach gości ponownie w bramce obejrzeliśmy Łukasza Skorupskiego. Polski bramkarz zachował pierwsze w tym sezonie czyste konto, sam mecz w jego wykonaniu był dobry. Golkiper Bologny miał w tym spotkaniu cztery udane interwencje, świetną paradą popisał się po strzale Barreki w 50. minucie meczu.

Przez całe spotkanie trzeci bramkarz reprezentacji Polski bronił pewnie i spokojnie, można powiedzieć, że Skorupski utrzymuje równą formę z zeszłego sezonu. Dla nas jest to dobra informacja, bo to oznacza, że rywalizacja w kadrze Polski będzie jeszcze bardziej zaciekła. Wiadomo, iż o miejsce numer jeden walczą Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny, ale chrapkę na dołączenie do tej rywalizacji ma Łukasz Skorupski, zwłaszcza że ma do tego podstawy.

Ciągle natomiast czekamy na debiut Filipa Jagiełły w Genoi, niestety o to Polakowi jest jak na razie trudno i nic się nie zanosi, żeby coś się w tej kwestii się zmieniło. Polak w meczach Genoi siedzi na ławce lub ogląda mecze z wysokości trybun, jak to miało miejsce w weekend. Chyba lepiej będzie zarówno dla samego zawodnika, jak i dla Genoi, żeby poszedł gdzieś na wypożyczenie do słabszego klubu, szkoda marnować potencjał młodego piłkarza.

Piątek specjalistą od karnych

Ostatnim Polakiem, który zakończył piątą serię ligowych zmagań w Serie A, był Krzysztof Piątek, który reprezentował Milan w spotkaniu z dobrze grającym w tym sezonie Torino. Polski snajper powoli wyrasta na specjalistę od rzutów karnych, w Turynie nasz gracz ponownie w tym sezonie strzelił bowiem bramkę z jedenastego metra. Niestety gol strzelony przez naszego reprezentanta nie dał wygranej „Rossonerimk”, drużynę z Mediolanu pogrążył bowiem Andrea Belotti.

Jeżeli chodzi o Krzysztofa Piątka, to miał okazję strzelić drugą bramkę w tym meczu, lecz fatalnie spudłował, co wypominały mu włoskie media. Mimo to nasz snajper zagrał solidnie, widać, że jego współpraca z Leao układa się dobrze, w dodatku pokazywał się  kolegom do gry i miał parę okazji do strzelenia gola, więcej niż to miało miejsce w poprzednich meczach, w których był niewidoczny. Gdyby wykorzystał szansę w Turynie, strzeliłby nie jedną, ale przynajmniej dwie bramki rywalowi. Liczymy, że w następnej kolejce nasz supersnajper tym razem strzeli bramkę z akcji i udowodni, że początek sezonu to był tylko chwilowy kryzys.

Komentarze
Michał (gość) - 5 lat temu

Świetny artykuł. Oby więcej takich, bardzo trafiony opis występów polskich piłkarzy. Czekam na więcej takich artykułów.

Odpowiedz
(gość) - 5 lat temu

Cieszę się, że się spodobał staram się bardziej szczegółowo oceniać grę naszych piłkarzy

Odpowiedz
Michał (gość) - 5 lat temu

To widać. Oby tak dalej panie Marcinie.

(gość) - 5 lat temu

Dziękuje

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze