Tegoroczny turniej Copa America zapadnie w pamięć kibiców jako jeden z najbardziej zaskakujących w historii. Przed rozpoczęciem zmagań na argentyńskich boiskach chętnie typowano, że te mistrzostwa będą ukoronowaniem świetnego sezonu Leo Messiego w Barcelonie, a Neymar udowodni, że jest wart 45 milionów euro, jakie żąda za niego Santos. Stało się jednak inaczej i obaj ci gracze finał obejrzą co najwyżej z wysokości trybun. Wielcy nieobecni swą absencję mogą „zawdzięczać” dwóm bramkarzom: Fernando Muslerze i Justo Villarowi, którzy wyrośli na bohaterów południowoamerykańskiego czempionatu.
90. minuta ćwierćfinałowego spotkania Argentyna – Urugwaj. Gospodarze wywalczyli rzut wolny prawie 30 metrów od bramki rywala. Za wykonanie stałego fragmentu gry zabiera się Carlos Tevez. Strzela, a futbolówka odbija się od stojącego w murze Alvaro Pereiry i sprawia wiele kłopotów interweniującemu Fernando Muslerze, który wybija ją przed siebie. Do odbitej piłki dopada Gonzalo Higuain, ale urugwajski bramkarz błyskawicznie podnosi się z ziemi i świetnie broni potężne uderzenie napastnika Realu Madryt.
Wobec zawodnika, który niedawno przeniósł się z Lazio Rzym do Galatasaray Stambuł, tego wieczoru bezsilni byli między innymi Leo Messi, Sergio Aguero i Angel Di Maria. Również Carlos Tevez musiał uznać wyższość 25-latka urodzonego w… Buenos Aires. Król strzelców ligi angielskiej w serii rzutów karnych przegrał pojedynek z Muslerą i to Urugwajczycy cieszyli się z awansu do półfinału.
Dzień później bohaterem innego ćwierćfinału, w którym zmierzyły się ekipy Brazylii i Paragwaju, również był bramkarz, Justo Villar. Kapitan „Los Guaranes” będzie się śnił po nocach zwłaszcza Alexandre Pato. Napastnik Milanu dwukrotnie przegrał pojedynek sam na sam z doświadczonym bramkarzem. Villara nie zdołali pokonać także Lucio, Robinho, Neymar i Ganso. Podobnie jak w rywalizacji Argentyny z Urugwajem, do rozstrzygnięcia wyniku spotkania potrzebna była dogrywka i seria rzutów karnych. Skuteczność Brazylijczyków wołała jednak o pomstę do nieba, gdyż Elano, Andre Santos i Fred nie trafili w bramkę, natomiast strzał Thiago Silvy wybronił paragwajski golkiper.
Justo Villar zasłużył sobie w ojczyźnie na pomnik także półfinałowym występem przeciwko Wenezueli. Sprzymierzeńcem 34-letniego zawodnika Estudiantes La Plata były słupki i poprzeczki, ale należy pamiętać, że on sam miał sporo pracy, broniąc uderzenia Juana Arango, Nicolasa Fedora i Cesara Gonzaleza. Ponieważ koledzy Villara z linii ataku nie potrafili wpisać się na listę strzelców, to o rozstrzygnięciu spotkania znów musiały decydować rzuty karne. Co prawda Wenezuelczycy uderzali z jedenastu metrów dużo lepiej niż Brazylijczycy, ale paragwajski bramkarz, podobnie jak w starciu przeciwko „Canarinhos”, zaliczył jedną skuteczną interwencję, łapiąc piłkę po strzale Franklina Luceny.
Fernando Muslera i Justo Villar należą do najmocniejszych punktów swojej reprezentacji. Ten pierwszy do tej pory wpuścił zaledwie trzy bramki w pięciu meczach na Copa America, żadna jednak nie obciąża jego konta. Za pierwszym razem urugwajscy obrońcy nieumiejętnie zastawili pułapkę ofsajdową, dzięki czemu Jose Paolo Guerrero mógł swobodnie przebiec z piłką kilkadziesiąt metrów, minąć Muslerę i skierować futbolówkę do pustej bramki. W drugim przypadku defensorzy czwartej drużyny ubiegłorocznego mundialu nie potrafili upilnować Alexisa Sancheza, natomiast trzecią bramkę Urugwaj stracił za sprawą precyzyjnego zagrania Messiego i jeszcze skutecznego strzału głową Higuaina.
Nie da się jednak ukryć, że Fernando Muslera, w przeciwieństwie do Justo Villara, ma przed sobą lepszych obrońców. Spośród kwartetu Maxi Pereira, Diego Lugano, Sebastian Coates, Martin Caceres tylko ten trzeci nie gra jeszcze w Europie. Nawiasem mówiąc, jeśli stoper Nacionalu Montevideo nadal będzie rozwijał się w tym tempie co dotychczas, to już wkrótce powinien przenieść się do Hiszpanii lub Włoch. Urugwajski blok defensywny prezentuje się więc niezwykle solidnie.
Z kolei Villar w pięciu spotkaniach turnieju pięciokrotnie wyciągał piłkę z siatki, jednak od momentu rozpoczęcia fazy pucharowej jest niepokonany. Paragwajczyk dwa razy skapitulował w starciu z Brazylią i trzykrotnie przeciwko Wenezueli. Trzy z tych goli, trafienia Freda, Nicolasa Fedora i Grenddy’ego Perozo, ewidentnie obciążają konto defensorów „Los Guaranes”, którzy nie upilnowali graczy rywala we własnym polu karnym. Natomiast Jadson i Jose Rondon popisali się bardzo precyzyjnymi strzałami z dystansu, które przy słupku wylądowały w siatce Paragwaju. Do Villara też nie można się tu zbytnio przyczepić. Aż dziw bierze, że ten golkiper nie łapał się do podstawowego składu Realu Valladolid, drużyny hiszpańskiej Segunda Division.
Warto przy tym dodać, że obrońcy reprezentacji Paragwaju są nieco słabsi od swoich urugwajskich kolegów po fachu. Paulo da Silva dopiero po transferze z Sunderlandu do Realu Saragossa zaczął grać regularnie, jeden z czołowych zawodników drużyny prowadzonej przez Gerardo Martino, Aureliano Torres, kompletnie nie sprawdził się w Europie, także Dario Veron nie ma co dzień okazji do rywalizacji z najlepszymi graczami świata. W lepszej sytuacji znajduje się zawodnik Wigan Athletic Antolin Alcaraz, regularnie występujący w lidze angielskiej. On z kolei musi pracować nad emocjami, bo jak pokazał w starciu z Brazylią, może niepotrzebnie osłabić drużynę.
Obaj bramkarze mogą być w niedzielny wieczór kluczowymi postaciami swojego zespołu, należy jednak wspomnieć o ich słabych stronach. Muslera czasem potrafi się łatwo zdekoncentrować, co w konsekwencji powoduje, że zdarza mu się wpuścić szmatę. Wątpliwe jednak, aby kiedykolwiek skopiował wyczyn sprzed czterech lat, kiedy to w spotkaniu Lazio – AC Milan zawinił przy czterech trafieniach „Rossonerich”. Villar szerszej publice prezentuje się niemal wyłącznie w czasie meczów swojej reprezentacji i na ogół spisuje się bez zarzutu. Jedyne, co można mu zarzucić, to nie najlepsze wyjście do dośrodkowań. W czasie zeszłorocznego mundialu jego zawahanie kosztowało Paragwaj utratę bramki w starciu z Włochami.
Niezależnie od tego, czy w wielkim finale błyszczeć będą Urugwajczycy Luis Suarez, Diego Forlan, czy też ich rywale z Paragwaju, Marcelo Estigarribia oraz Lucas Barrios, to i tak bohaterami 43. edycji Copa America są bramkarze obu drużyn. Gdyby nie heroiczna postawa Fernando Muslery w starciu z Argentyną i perfekcyjna dyspozycja Justo Villara w ćwierćfinale i półfinale, to zarówno „La Celeste”, jak i „Los Guaranes” nie graliby już w tym turnieju. Zwycięzca może być jednak tylko jeden i któryś z bramkarzy będzie musiał więcej razy sięgać do własnej siatki.
Copa America w tym roku to nuda - flaki z olejem.
Szczerze mówiąc lepiej oglądało się Puchar
Narodów Afryki niż to coś.
jesteś walnięty tylko messi co bo argentyna i
brazylia odpadły taki turnirj to coś
ciekawy i wogule super masa objawień piękne bramki
i cała gra paragwaj i urugwaj
to były super reprezentacje moge powiedzieć że
nawet lepsze od mundialu 2010