Dla zespołu spod Klimczoka ten rok to niestety równia pochyła, zarówno jeśli chodzi o wyniki, lecz także kondycję klubu. Zmiany trenera, spadek do niższej ligi i niezbyt mądre zarządzanie klubem doprowadziło do aktualnego stanu rzeczy. Czas przyjrzeć się drużynie, która jeszcze niedawno występowała na szczeblu PKO Ekstraklasy, a dziś musi odnaleźć się w realiach 2. ligi. Niemniej jednak wydaje się, że sytuacja w klubie zaczyna się małymi krokami normować. Podbeskidzie odzyskało formę, w klubie ogłoszono konkurs na prezesa, a kibice wierzą, że w tym sezonie będzie można osiągnąć coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie.
Spadek
W sezonie 2023/2024 Podbeskidzie spadło z hukiem z zaplecza PKO Ekstraklasy. Zespół wówczas uzbierał jedynie 23 punkty po 34 kolejkach, gorsze pod tym względem było jedynie Zagłębie Sosnowiec. Gracze z Bielska-Białej stracili wtedy 59 bramek i zajęli z Zagłębiem ex aequo drugie miejsce. W klubie wówczas pracowało aż trzech trenerów. Każdy z nich nie przepracował więcej niż 150 dni, co jest z pewnością druzgocącą informacją. Podbeskidzie przegrywało dosłownie wszystko, co się dało, a kiedy wyniki zaczęły się stabilizować, postanowiono zwolnić trenera Grzegorza Mokrego.
W walce o utrzymanie nie pomogły z pewnością wzmocnienia, które w styczniu przybyły do Bielska. Warto jeszcze wspomnieć, że w międzyczasie doszło do zmiany na stanowisku prezesa. Wówczas 6 grudnia 2023 roku z pełnienia funkcji sternika klubu zrezygnował Bogdan Kłys, a w jego miejsce przeszedł Krzysztof Przeradzki. Jednakże o tym i o całej otoczce klubu za jego panowania można przeczytać tutaj.
Sytuacja w klubie zaczęła robić się coraz bardziej napięta, ponieważ 17 czerwca z funkcji trenera zrezygnował Jarosław Skrobacz. Przyczyną tego było mieszanie się prezesa w sprawy sztabu trenerskiego, z czym nie zgadzał się trener. Wszystko to doprowadziło do tego, że Podbeskidzie musiało szukać nowego szkoleniowca, którym niedługo później został Krzysztof Brede.
– Spadek to zawsze wielki problem dla klubu, ale potrafi oczyścić środowisko i potrafi być pewnego rodzaju katharsis. Trzymam kciuki, żeby tak było też u nas – powiedział nam jeden z wieloletnich kibiców TSP Piotr Ossowski.
Ambicje po spadku wraz z trudnym początkiem
Po spadku do 2. ligi, po którym media w całej Polsce się rozpisywały, Podbeskidzie Bielsko-Biała miało jasny cel – wrócić na zaplecze PKO Ekstraklasy, ale najważniejszym było uspokojenie sytuacji w klubie. W tym celu sprowadzono do klubu wielu zawodników mających podnieść doświadczenie i świadomość, o co gra się w tym klubie. Do drużyny zawitali m.in. Konrad Forenc, Marcin Biernat czy Daniel Dziwniel. Dodatkowo szeregi drużyny wzbogacili młodzi utalentowani zawodnicy z akademii, tacy jak Michał Willmann i Radosław Zając.
– Najprostszy cel i najważniejszy to ustabilizowanie sytuacji w klubie – sprostował kibic.
W Bielsku-Białej panowały spory optymizm i nadzieje przed rozpoczęciem pierwszej kampanii sezonu. W tym celu rozegrano cztery sparingi z drużynami lepszymi bądź podobnymi poziomem do „Górali”. Jednakże drużynę spotkało na samym początku wiele trudności. Bielszczanie przegrali dwa z trzech pierwszych spotkań w lidze, przez co plasowali się w strefie spadkowej. Kolejne mecze to również bardzo słabe wyniki, jednakże – jak później się okazało – drużynie potrzebne było zgranie.
Dobry okres
„Górale” na początku października mierzyli się z Rekordem w pierwszych historycznych derbach miasta. Jednakże incydenty pozasportowe przyćmiły to wielkie widowisko, które swoją drogą zakończyło się wygraną 3:0 drużyny z zielonej części Bielska-Białej. Od tego czasu Podbeskidzie zaczęło swoją passę zwycięstw. Bielszczanie potrafili odwrócić losy spotkania i wygrać z Resovią Rzeszów 3:2. Po tym spotkaniu Podbeskidzie wygrało kolejne dwa mecze i wyszło ze strefy zagrożonej spadkiem. W łącznie sześciu meczach od derbów drużyna Krzysztofa Brede wygrała cztery, jeden zremisowała i do tego poniosła niefortunną porażkę z drużyną z Kalisza.
Ogromne zmiany w klubie
29 października z klubem pożegnał się Krzysztof Przeradzki. Szef klubu nie jest zbyt lubiany w Bielsku przez swoje błędne decyzje i brak zaangażowania w życie klubu. Nowym tymczasowym prezesem klubu został Michał Miąc. Jest to wieloletni pracownik klubu, który ma szeroko pojęte doświadczenie w pracy z klubem sportowym. Rozpoczął on pracę w dziale sportowym, pierwotnie piastując stanowisko specjalisty ds. sportowych. Następnie przeszedł po wszystkich szczeblach w strukturze organizacyjnej klubu, pełniąc obowiązki kolejno:
- Kierownika działu sportowo-organizacyjnego (2013 – 2020),
- Dyrektora ds. administracji sportowej (2020 – 2024),
- Dyrektora zarządzającego (od 2024).
Wczoraj Rada Nadzorcza mianowała wieloletniego pracownika klubu – Michała Miąca na stanowisko prokurenta spółki. 🤝
Poznajcie lepiej nowego prokurenta! 🔴⚪🔵
ℹ️ https://t.co/FUWbGAqt85 pic.twitter.com/AE9TSbQrSX
— TS Podbeskidzie S.A. (@TSP_SA) October 30, 2024
***
Kolejną wielką stratą dla klubu jest z pewnością odejście Kamila Bindy. Jest to bez dwóch zdań jedna z najbardziej rozpoznawalnych w Podbeskidziu Bielsko-Biała osób. Przez ponad osiem lat pracy w klubie dał się poznać jako osoba zaangażowana i taka, której bezgranicznie zależało na polepszeniu sytuacji w klubie. W Bielsku pracował jako osoba w dziale prasowym, marketingowym, aż finalnie dzielił stanowisko wraz z wspomnianym Miącem. To właśnie oni byli odpowiedzialni za letnie transfery klubu. Binda swoją decyzję szeroko opisał w mediach, gdzie podziękował za czas spędzony w klubie. Odejście z klubu prawdopodobnie jest pokłosiem zainteresowania jego osobą drużyny z wyższej ligi.
Przerwa zimowa
Podbeskidzie przed przerwą zimową jest w dobrej sytuacji. Gracze z Bielska mają sporą przewagę nad strefą spadkową, a do baraży wcale im nie jest daleko. Jeśli „Górale” zwyciężyliby z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, to strata wyniosłaby zaledwie trzy punkty, co – mając w pamięci słabe wyniki na początku – nie jest złym prognostykiem.
– Uważam, że mamy realne szanse na baraż. Niezależnie od wyniku niedzielnego meczu, mamy dobrą pozycję startową do ataku. Pod kątem siły zespołu plasowałbym nas, w obecnych realiach, w kategorii 4.-6. i liczę, że tam skończymy – mówi nam Piotr Ossowski, kibic Podbeskidzia.
Trzeba jeszcze zauważyć, że „Góralom” brakuje typowej „dziewiątki”. Lucjan Klisiewicz, który został ściągnięty z Puszczy Niepołomice, nie jest mocnym gwarantem goli. Podobnie ma się sprawa z Pawłem Tomczykiem, który na początku sezonu doznał poważnej kontuzji więzadeł i dopiero wraca do grania.
– Nie chcę mówić o pozycjach, ale z pewnością dwóch-trzech nowych zawodników dałoby zespołowi idealną dozę rywalizacji – dodaje Piotr.
Z całą pewnością można stwierdzić, że będzie to dla „Górali” gorący okres, ponieważ czołowe kluby polskiej piłki czyhają tylko na Michała Willmanna i Linusa Ronnberga. Strata tych dwóch zawodników z pewnością będzie bolesna i trudno będzie ich zastąpić.