Podbeskidzie Bielsko-Biała i ich kłopoty w tym sezonie


Popularni "Górale" źle weszli w ten sezon. Beniaminek jeszcze nie jest na ostatnim miejscu w tabeli. Jednak słowo "jeszcze" przy tak grającej drużynie może wkrótce zmienić się na "już"

24 października 2020 Podbeskidzie Bielsko-Biała i ich kłopoty w tym sezonie
Łukasz Laskowski / PressFocus

Podbeskidzie Bielsko-Biała z trudem weszło w sezon 2020/2021. Beniaminek miał nadzieję na coś więcej niż jedynie walkę o utrzymanie. Tymczasem popularni "Górale" mają problemy ze zdobywaniem punktów. Raptem pięć "oczek" w ośmiu spotkaniach sprawia, że znajdują się zdecydowanie za blisko strefy spadkowej. Oczekiwania były inne, w związku z czym obecne wyniki osiągane przez podopiecznych Krzysztofa Brede rozczarowują. W czym tkwi problem?


Udostępnij na Udostępnij na

Czy sytuacja w Bielsku-Białej wygląda rzeczywiście tak źle? Czy trzeba już bić na alarm i rozważać zmianę na ławce trenerskiej? Wydaje się, że wyniki nie do końca odzwierciedlają, w jaki sposób gra beniaminek w tym sezonie. Pamiętajmy, że awans do ekstraklasy zapewnili sobie dzięki ofensywnej grze na zapleczu. W obecnej batalii również starają się grać ofensywnie, co sprawia, że są łatwiejszym celem dla bardziej doświadczonych drużyn.

Zmarnowane szanse

Paradoksalnie gorsze wyniki beniaminka nie biorą się ze słabej gry podopiecznych trenera Brede. Oczywiście ktoś może wyciągnąć mecz z Lechią Gdańsk czy Cracovią, gdzie pod względem stworzonych okazji Podbeskidzie było stłamszone. Efektem tego była wysoka porażka z zespołem z Gdańska i szczęśliwy remis z Cracovią. „Górale” oddają średnio 6,3 strzałów w kierunku bramki na mecz. Nie jest to oszałamiający wynik, ale nie jest też tak, że tych sytuacji nie ma. Liczy się co w siatce, a tu jest zdecydowanie gorzej. Dziewięć bramek… Bardzo słaby wynik. Oczywiście jest też Legia, która ma tyle samo zdobytych goli, czy Jagiellonia, która tych bramek zdobyła mniej, ale oba zespoły rozegrały o dwa mecze mniej od „Górali”.

Najskuteczniejsza formacja ataku poprzedniego sezonu. W zeszłej kampanii w 1. lidze Podbeskidzie Bielsko-Biała zdobyło 64 bramki. W starciu z ekstraklasą ofensywa się zacięła. Jej jedyny jasny punkt to doświadczony Kamil Biliński i jego cztery trafienia. Słaba skuteczność pod bramką rywali sprawiła, że uwypuklona została największa wada w zespole Podbeskidzia – przeciętna defensywa…

Obrona czy ser szwajcarski?

Wyświechtany slogan, ale chyba nic lepiej nie pasuje obecnie do opisania formacji defensywnej w Podbeskidziu. Już w zeszłym sezonie było widać, że ofensywne nastawienie zespołu sprawia, że „Górale” tracą wiele bramek. Nawet szósta Termalica Bruk-Bet Nieciecza straciła tych goli mniej. Pomimo tego w Bielsku odpuszczono „remont” defensywy. Sprowadzono jednego obrońcę. 28-letni Milan Rundić miał wzmocnić tyły Podbeskidzia. Tymczasem Serb zagrał zaledwie w dwóch spotkaniach i umówmy się, że prochu nie wymyślił.

Próba grania otwartej piłki przy jednoczesnych błędach w obronie? To nie ma prawa się udać. Najgorzej, gdy nawet bramkarz nie okazuje się wsparciem dla swoich kolegów. Trudno nazwać Rafała Leszczyńskiego pewnym punktem drużyny w starciu z Wisłą Kraków. Strzał z dystansu, który miał na rękawicach, a mimo to piłka wturlała się do bramki… Błędy się zdarzają, ale nie mają prawa w takiej sytuacji. Zwłaszcza gdy twój zespół potrzebuje punktów na rozpęd. Do tego czerwona kartka dla Komora i mamy pełen nędzy i rozpaczy obraz obrony Podbeskidzia. To nie tak, że Wisła zagrała wybitne spotkanie.

Podopieczni Krzysztofa Brede tracą średnio 2.62 bramki na mecz. Bardzo dużo, zwłaszcza że mówimy tu o perspektywie zaledwie ośmiu spotkań. W zeszłym sezonie ta średnia oscylowała wokół liczby 1. Niesamowity przeskok, a perspektyw na poprawę na razie brak.

Na tą wysoką średnią złożyły się również trzy wysokie przegrane. Z Górnikiem Zabrze (2:4), z Rakowem (1:4) i z Lechią (0:4). Wystarczy powiedzieć, że w tym sezonie Podbeskidzie zaledwie jeden raz zachowało czyste konto. Miało to miejsce w meczu przeciwko Stali Mielec. Jeżeli nic się nie wkrótce nie zmieni, to Podbeskidzie czeka trudna batalia o utrzymanie w ekstraklasie. Znacznie trudniejsza, niż ktokolwiek w Bielsku-Białej by sobie życzył.

Jednocześnie nie apelowalibyśmy jeszcze o zwolnienie trenera. Pozwólmy mu wyjść z tego, bądź co bądź, kryzysu. Awansował z tą drużyną, więc zasługuje na to, by wyprowadzić ją na „prostą”.

***

Powrót do ekstraklasy zdaje się być znacznie boleśniejszy dla Podbeskidzia, niż się spodziewano. Liczono, że spokojnie powinni oni zająć miejsce w środkowej strefie i bezpiecznie się utrzymać. Tymczasem dryfują niebezpiecznie w kierunku tego jednego, jedynego miejsca „premiowanego” spadkiem do 1. ligi. Atak nie funkcjonuje tak dobrze jak w zeszłym sezonie na zapleczu, co skutkuje słabymi wynikami. Uwypukliło to braki w defensywie, o których było wiadomo już w ubiegłej kampanii.

Podbeskidzie czeka gorące okienko transferowe, jeżeli chcą w miarę bezpiecznie ukończyć sezon 2020/2021. Innej drogi poza sprowadzeniem 2-3 obrońców na poziomie zwyczajnie nie ma. Dodatkowo nie ma co udawać, trzeba w jakiś sposób odblokować Karola Danielaka, który był jednym z architektów zeszłorocznego sukcesu, a obecnie nie gra nawet w połowie tak dobrze. Podbeskidzie nie może opierać całej swojej siły ofensywnej na starzejącym się Kamilu Bilińskim. Biliński, choć dobry, to zwyczajnie potrzebuje wsparcia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze