Początki bywają trudne, czyli rozpoczynamy wiosnę bez ładu i składu


12 lutego 2015 Początki bywają trudne, czyli rozpoczynamy wiosnę bez ładu i składu

Nareszcie. Po tylu tygodniach: posuchy, nicości, smutku i bezkrólewia polska piłka przebudziła się z zimowego snu. Co prawda nie była to inauguracja ligowa, ale mecz pucharowy. Zwał, jak zwał, najważniejsze, że było to spotkanie oficjalne. We Wrocławiu aż iskrzyło od emocji.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście osoby, które całymi dniami siedzą w La Lidze czy angielskiej Premier League kończyły ten pojedynek z pewnym niedosytem. Jednakże nie zapominajmy, że poziom polskiej piłki sporo odbiega od Zachodu, dlatego nie spodziewajmy się, że nagle rozgrywki Pucharu Polski zamienią się w Champions League.

Na dzień dobry mieliśmy pojedynek na samym szczycie. We Wrocławiu na Stadionie Miejskim tamtejszy Śląsk podejmował aktualnego lidera T-Mobile Ekstraklasy, Legię Warszawa. Puchar Polski jest znany przede wszystkim z tego, że nie bierze się go na poważnie, a większość ekip wystawia w tych spotkaniach rezerwowe ekipy. Inaczej było w tym przypadku. Oba zespoły wystawiły swoje „galowe” składy, sto procent: siły, mocy i jakości. To nie mogło być nudne spotkanie.

(livesports.com)
(livesports.com)

Pomimo iż na boisku skrzyżowały ze sobą rękawice dwie uznane marki, to jednak wzrok większości został skupiony na warszawskiej drużynie. Nic dziwnego, Legia zaraz rozpocznie wojnę z Ajaksem w Lidze Europy, a przede wszystkim Legia jest liderem ekstraklasy. To im trzeba się przyglądać, by móc ich wyprzedzić.

Przed meczem zadawano sobie dwa kluczowe pytania:
1. Jak wygląda życie w Śląsku po odejściu Sebastiana Mili?
2. Jak wypadnie Masłowski w Legii?

Na oba otrzymaliśmy błyskawiczne odpowiedzi, choć nie mają żadnego utwierdzenia w dalszej rzeczywistości. Śląsk bez Mili wygląda… normalnie. Nie zapominajmy jednak, że Mili zdarzało się podczas jesieni nie grać w Śląsku przez dłuższy okres. Na drugie pytanie możemy odpowiedzieć jedynie: przeciętnie. „Masełko” nie pokazał niczego ciekawego w tym pojedynku, czyli status quo z jesiennych poczynań w Zawiszy. Wierzymy, że Masłowski może odpalić w Legii, bowiem ma dużo bardziej kreatywnych partnerów wokół siebie, a nie jedynie konary drzew, od których piłka odbija się mimowolnie.

Sam przebieg spotkania nie powalał na kolana. Nie było to też nudne spotkanie. Dużo w nim można było zauważyć walki i zawziętości, co widać po statystykach. Dwie czerwone kartki pokazały, że mimo nic nieznaczącego PP obie ekipy nie odstawiały nogi. Przez większą część spotkania to podopieczni Tadeusza Pawłowskiego kontrolowali przebieg meczu, lecz to Legia, a konkretnie Michał Żyro zdobył gola do szatni. Gdy wydawało się, że to „Wojskowi” wywiozą ze stolicy dolnośląskiego, Marco Paixao zdobył bramkę wyrównującą po błędzie Łukasza Brozia.

Wynik 1:1 jest fantastyczną zapowiedzią tego, co może wydarzyć się w rewanżu. Oczywiście w dużo korzystniejszej sytuacji (na razie) jest Legia, bowiem, ma zdobytego gola na wyjeździe, a przede wszystkim nie przegrała spotkania, lecz nie jest powiedziane, że ma awans w kieszeni.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze