Po Kolejce: Legia Warszawa – okienko transferowe na plus?


Legia Warszawa w powoli kończącym się okienku transferowym dokonała kilku ciekawych wzmocnień, jednak czy one wystarczą do walki o mistrzostwo?

23 sierpnia 2022 Po Kolejce: Legia Warszawa – okienko transferowe na plus?
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Mecz Legia Warszawa – Górnik Zabrze przyniósł powtórny debiut Carlitosa w barwach „Wojskowych”. I być może ostatni debiut nowego zawodnika Legii w tej rundzie. A to dlatego, że okienko transferowe powoli się zamyka, zaś kadra klubu wydaje się coraz bardziej zamknięta. To więc dobry czas, aby podsumować dokonania transferowe klubu ze stolicy i zastanowić się, czy to wystarczy do walki o najwyższe cele.


Udostępnij na Udostępnij na

Legia Warszawa po katastrofalnym poprzednim sezonie dość dobrze weszła w nowe rozgrywki. Jedenaście punktów po sześciu kolejach to wynik może nie idealny, ale stanowiący solidne podstawy, aby z optymizmem patrzeć w przyszłość. Bo choć Legia to nadal dość duży plac przebudowy, to jednak mający solidne podstawy. Podstawy, które realnie pozwalają myśleć o walce o mistrzostwo Polski.

Transfer nr 1 – Carlitos

Na początku zaznaczamy, hierarchia i kolejność przedstawiania transferów nie ma znaczenia. Nie jest to zestawienie rankingowe. Choć w przypadku Carlitosa może się okazać, że będzie to transfer numer jeden, najbardziej efektywny spośród zawodników sprowadzonych w tym okienku. W końcu mowa tu o byłym królu strzelców naszej ligi. Zawodniku, który bramki zdobywał wszędzie, gdzie grał, od Hiszpanii po Grecję. A to musi być wartością dodaną dla zespołu. Wartością, która weźmie na siebie ciężar zdobywania bramek. Czyli coś, czego w Legii w zeszłym sezonie brakowało. Coś, czego nie było. Teraz to Hiszpan ma być tym kimś, kto będzie główną „armatą” klubu z ulicy Łazienkowskiej. A biorąc pod uwagę, że ma go kto „obsłużyć” szanse na to są spore. To więc jeden z ciekawszych transferów nie tylko w Legii, ale i w całej ekstraklasie.

Znak zapytania może się pojawić, gdy na Carlitosa spojrzymy w trochę szerszej perspektywie. Perspektywie osobowości, o której Radosław Cierzniak, były bramkarz „Wojskowych”, w programie „Kilka Słów o Legii” mówił tak: – Ja go nie lubiłem. Uważam, że przekładał swoje dobro nad dobro zespołu. Dla mnie to było nie do zaakceptowania. Uważam też, że nie do końca był naturalny, gdy rozmawiał w szatni. On przyszedł z Wisły Kraków, gdzie był gwiazdą i myślał, że w Legii też będzie taką gwiazdą. A tu każdy taki jest. 

Transfer nr 2 – Makana Baku

Zawodnik, który podczas swojego pobytu w Warcie Poznań dał się poznać z tego, że bak ma pełen. I to nie tylko, jeśli chodzi o kwestie motoryczne, ale i możliwości oraz umiejętności, których Makana miał sporo. Od gry jeden na jeden, przez kapitalne obsłużenie kolegów, po wykończenie akcji i zdobycie bramki. W tamtym czasie był jedną z wiodących postaci ligi. Teraz ma tak być i w Legii, ale skrzydłowy jak na razie nie nawiązał do swoich najlepszych występów w ekstraklasie. Choć trzeba pamiętać, że potencjał do tego ma spory, a partnerów w zespole lepszych niż wówczas.

Jak na razie Makana Baku i Legia Warszawa muszą zadowolić się jedną asystą w pięciu meczach i mieć nadzieję, że prędzej czy później wróci stary Baku, który w sezonie 2020/2021 podbijał naszą ligę. Trudno więc na razie ocenić ten transfer. Bo zawodnik choć gra, to nie pokazał pełni swoich umiejętności, o których wszyscy wiemy, że są spore.

Transfer nr 3 – Rafał Augustyniak

Jednokrotny, ale jednak reprezentant Polski Rafał Augustyniak to zawodnik, który może obsadzić kilka pozycji. A takich nie tylko w Legii bardzo się ceni. Bo przecież były gracz m.in. Miedzi Legnica może zagrać zarówno na środku pomocy, co jest jego naturalną pozycją, jak i na stoperze. Ta druga umiejętność jest w Warszawie niezwykle poszukiwana. Bo po odejściu do ligi francuskiej Mateusza Wieteski na tej pozycji zrobiła się luka. I to dość spora. Czy jednak Augustyniak będzie odpowiedzialny za jej załatanie? Można wątpić, bo mimo wszystko byłoby to rzucenie go na głęboką wodę. Z kolei w środku pomocy wydaje się bardzo ciekawą alternatywą dla Bartosza Slisza czy Igora Kharatina.

Niebagatelny wpływ na ten transfer miała z pewnością wcześniejsza znajomość Rafała Augustyniaka z Jackiem Zielińskim. Obaj panowie pracowali kilka lat temu w Wigrach Suwałki, gdzie Zieliński był dyrektorem. Być może właśnie to przekonało byłego gracza Uralu Jekaterynburg do powrotu do ekstraklasy i zespołu z Warszawy.

Transfer nr 4 – Paweł Wszołek

Niedoszły „najlepszy wahadłowy Unionu Berlin” wrócił do Warszawy szybciej, niż można byłoby się spodziewać. Pół roku spędzone w Niemczech, gdzie 30-latek w ogóle nie zaistniał, sprawiło, że powrót do Legii był najbardziej oczywistym wyborem. Najpierw został do klubu wypożyczony do końca poprzedniego sezonu, a teraz definitywnie wykupiony z Unionu. Czy to dobry ruch? Oczywiście, że tak. Wszołek w ekstraklasowych warunkach to absolutnie wartość dodana dla zespołu. To przecież zawodnik, który indywidualnie w bocznym sektorze boiska potrafi zrobić różnicę, która jest tak ważna dla Legii trenera Kosty Runjaica.

Dotychczas to, że ten ruch był udany, potwierdzają również liczby. Dwie bramki i asysta w sześciu meczach to wynik dobry. Choć oczywiście mógłby być lepszy. Mimo to Paweł Wszołek jak na razie trzyma równy poziom, nawet pomimo słabego ostatniego meczu z Górnikiem Zabrze.

Transfer nr 5 – Maik Nawrocki

Podobnie jak Paweł Wszołek Nawrocki był w poprzednim sezonie wypożyczony do Legii. I podobnie jak w przypadku wyżej wymienionego zawodnika zdecydowano się kontynuować współpracę. Maik Nawrocki został przez Legię wykupiony z myślą o pierwszym składzie. Problem jednak w tym, że na drodze stanęło zdrowie zawodnika. Zdrowie, które co by nie mówić, Maik Nawrocki ma trochę „szklane”. A to utrudnia dalszy, systematyczny rozwój tego utalentowanego zawodnika. Niestety jak na razie kibice wielokrotnego mistrza Polski muszą czekać na powrót młodzieżowego reprezentanta Polski do zdrowia. Gdy to nastąpi i dojdzie on do formy, może być nie tyle wartością dodaną dla bloku defensywnego, co jego kluczową postacią.

Transfery nr 6 i 7 – Robert Pich i Dominik Hładun

Postanowiliśmy te dwa ruchy transferowe połączyć w jeden, bo oba mają wiele wspólnego. Nie tylko ci piłkarze grali wcześniej w ekstraklasie i przenieśli się do Legii w ramach wewnętrznych ruchów w lidze, ale przede wszystkim obaj są bardziej uzupełnieniem kadry aniżeli jej podstawowymi zawodnikami.

Transfer Roberta Picha wzbudził wiele kontrowersji wśród kibiców i nie ma się co dziwić, bo jest to ruch co najmniej dziwny. Pich owszem, był jedną z ważniejszych postaci Śląska Wrocław, zdobył kilka bramek, ale głównie z rzutów karnych. Do tego ma już ponad 30 lat, a w skali całej ligi jest postacią raczej przeciętą. Z całą pewnością można znaleźć kilku ciekawszych zawodników niż Słowak.

Z kolei Dominik Hładun, czyli były podstawowy bramkarz Zagłębia Lubin, to ruch trochę na wyrost. Legia Warszawa ma przecież dwóch dobrych, mocnych bramkarzy – Kacpra Tobiasza i Cezarego Misztę. Obaj są też wychowankami klubu, co jeszcze mocnej działa na ich korzyść. Hładun więc z góry skazany jest na pozycję numer trzy w drużynowej hierarchii na tej pozycji. Można więc powiedzieć, że potrzeby były gdzie indziej niż na pozycji golkipera, a jednak ściągnięto tam nowego zawodnika.

Transfer nr 8 – Blaz Kramer

Co tu dużo powiedzieć? Na dobrą sprawę wiemy, że nic nie wiemy o tym piłkarzu. Statystyki poprzedniego sezonu miał niby dobre, ale jak na razie w barwach „Wojskowych” nie mieliśmy okazji go zobaczyć. Kontuzja Słoweńca pokrzyżowała plany trenera na obsadę pozycji napastnika, przez co musieli tam grać Ernest Muci czy Maciej Rosołek. Teraz nawet jeśli Kramer będzie zdrowy, będzie musiał rywalizować z Carlitosem, co umówmy się, raczej łatwe nie będzie.

Czy to wystarczy?

Czy te wszystkie ruchy wystarczą podopiecznym Kosty Runjaica do odzyskania po roku tytułu mistrza Polski? Wiele wskazuje, że Legia Warszawa o ten tytuł powalczy. Niemniej jednak do tego, aby kadra drużyny była absolutnie kompletna, brakuje jeszcze jednego ruchu. Ściągnięcia dobrego, doświadczonego środkowego obrońcy, który zastąpi kogoś z duetu Jędrzejczyk – Rose. Wtedy Legia będzie mogła realnie myśleć o walce o złoty medal.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze